Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

👑 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟔 👑

👑

2021 r. (teraz)

Madeline stała na podwyższeniu, kiedy jej pokojówka mierzyła ją w talii, piersiach, biodrach, w wysokości i takie tam. Już za kilka dni miał odbyć się bal, a blondynka potrzebowała najlepszej sukni, jaką tylko dało się zdobyć. Nicky ją zaprosił. Zapytał się, czy będzie mu towarzyszyć. Oczywiście zgodziła się, dlatego teraz musiała zrobić się na cudo.

— No, skończyłam.— powiedziała uśmiechnięta pokojówka, a Madeline odwzajemniła jej uśmiech.— Suknia już jutro powinna być gotowa.

— Cudownie. Dziękuję ci bardzo.— powiedziała podekscytowana Madeline. Nie był jej to pierwszy bal, ale bardzo długo na żadnym nie była, dlatego była bardzo z tego powodu podekscytowana. Tańczyć umiała, zachować odpowiednią etykietę też, dlatego bal nie powinien sprawiać jej żadnego kłopotu, a na dodatek szła przecież ze swoim przyjacielem, którego szanowała i kochała nad życie.

— Nie ma za co.— odpowiedziała Amber, a Madeline skinęła głową w jej stronę, po czym zeszła z podwyższenia, podchodząc do komody, na której rozłożoną miała całą swoją biżuterię, oczywiście w kolorach różowych. Zanim jednak zdążyła dotknąć którejkolwiek z nich, usłyszała pukanie do drzwi.

— Proszę.— powiedziała Madeline, gdyż Amber już dawno się stamtąd ewakuowała. Do pomieszczenia wszedł Nicky.

— Cześć, Mad.— przywitał się z nią, posyłając jej szeroki uśmiech. Ta podeszła do niego i mocno przytuliła.

— Cześć, Nicky. Ty o tej godzinie na nogach? I to jeszcze ogarnięty?— spytała ze śmiechem, a brunet skinął głową.

— Ojciec przyszedł do mnie o piątej rano i obudził z tekstem, że musimy natychmiast jechać do miasta, bo coś się tam dzieje... A to był tylko test, nic tak naprawdę się nie działo, a skoro już tam byłem, to skorzystałem z okazji i kupiłem ci prezent. Znam cię na wylot, więc twoja suknia na bal na pewno będzie różowa...— powiedział ze śmiechem Nicky, podając jej różowe opakowanie.

— Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było...— odparła od razu, a Nicky tylko machnął lekceważąco ręką. Madeline uniosła wieczko kwadratowego pudełka, a następnie położyła go na komodę. Jej oczom ukazał się śliczny, złoty naszyjnik z dużymi, różowymi brylantami.— Och, Nicky... Jest śliczny.

— Śliczny naszyjnik dla ślicznej, młodej kobiety.— powiedział ze śmiechem Nicky, a za chwilę jego policzki zalały się szkarłatnym rumieńcem.

— To było przeurocze. Jesteś cudowny.— powiedziała Madeline, a następnie uniosła się na palcach i ucałowała jego policzek, owijając swoje dłonie wokół jego karku.

Trzy dni później nadszedł ten magiczny dla Madeline dzień. Mianowicie dzień balu. Wstała o godzinie ósmej, aby odpowiednio się przygotować, ale także zdążyć zjeść śniadanie i pomóc w przygotowaniach.

Wyłączyła budzik w telefonie jednym przesunięciem palca, a następnie ziewnęła szeroko i się przeciągnęła. Podniosła się do pozycji siedzącej, rozglądając po pomieszczeniu.

— No, to trzeba zacząć nowy dzień.— wymamrotała sama do siebie, wstając z łóżka i ubierając różowe, puchate kapcie. Sięgnęła także po różowy, satynowy szlafrok leżący na krześle od toaletki, a następnie jego także założyła. Poszła do łazienki, rozczesała swoje długie włosy, przemyła twarz wodą, a następnie wyszła ze swojego pokoju i ruszyła do komnaty Nicky'ego.— Nicky, wstajemy.

Powiedziała spokojnie, wchodząc do pomieszczenia. Nicky wciąż spał opatulony w kołdrę, dlatego Madeline usiadła obok niego, głaszcząc go opiekuńczo po głowie.

— Dzisiaj wielki dzień.— powiedziała z uroczym chichotem, wciąż go głaszcząc.

— Już, już…— wymamrotał, odwracając się w jej stronę. Od razu uśmiechnął się na jej widok. Kochał takie poranki i takie pobudki.— Cześć.

— Witaj.— odpowiedziała, całując jego czoło.— No, to skoro się już obudziłeś, przyniosę nam śniadanie i zjemy razem, w porządku?

— Oczywiście.— odparł Nicky.

Po śniadaniu Madeline poszła pomóc w przygotowaniach do balu. W zamku mieli dużo pokojówek i służących, jednak Madeline chciała przydać się chociaż na chwilę.

Około godziny piętnastej miała już czas dla siebie. Od razu zdjęła swoją sukienkę, zmyła makijaż i rozpuściła włosy. Napuściła do ogromnej wanny gorącą wodę, a następnie zdjęła bieliznę i weszła do małego zbiornika. Wyłożyła się, oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy.

— Madeline, jesteś tu?— spytał Nicky, wchodząc jej do łazienki. Madeline pisnęła zszokowana, natychmiast się zakrywając.

— Nicky?!— krzyknęła, siedząc skulona w wannie.

— Matko, przepraszam…— wyszeptał Nicky, kładąc rękę na ustach, jednak po chwili położył ją na oczach.— Mnie tu nie było.

Dodał, po czym natychmiast wyszedł, ale oczywiście przed tym uderzył się głową w drzwi. Kiedy wyszedł, Madeline położyła rękę na klatce piersiowej, a serce waliło jej jak oszalałe. Chwilę później starała się jednak o tym zapomnieć i się uspokoić, dlatego znów wyprostowała się i przymknęła oczy.

Dziesięć minut później, kiedy woda zaczęła już robić się zimna, umyła swoje włosy zwykłym szamponem i dwiema odżywkami z tej samej serii. Później umyła ciało różanym płynem do kąpieli, nasmarowała się balsamem, po czym wyszła z wanny i wytarła się jedwabnym, białym ręcznikiem. Owinęła się nim, po czym podeszła do dużego lustra. Chwyciła do ręki swoją szczotkę do włosów, a następnie zaczęła rozczesywać swoje włosy. Później je wysuszyła i ponownie rozczesała. Zsunęła ręcznik i założyła pastelowo różową, koronkową bieliznę, po czym ruszyła do swojej sypialni połączonej z łazienką. Tam czekały już na nią pokojówki.

Jednak z pokojówek zajęła się jej paznokciami. Były one bardzo długie, na dobre kilka centymetrów. Były pomalowane pastelowo różowym lakierem, a na nim był przezroczysty lakier z drobinkami brokatu.

Makijażem zajęła się inna pokojówka. Bladą twarz Madeline pokryła podkładem i korektorem, gdyż dziewczyna bardzo nie lubiła być blada. Brwi blondynki idealnie wyregulowała i poprawiła brązową kredką, podkreślając łuk brwiowy. Powieki dziewczyny były pomalowane na samym dole górnej na kolor jasnoróżowy, a do samej góry kolor robił się coraz ciemniejszy. Zakończenie powieki przecinała srebrna kreska w kształcie łuku. Rzęsy Madeline zostały pomalowane tuszem, ale także zostały doczepione bardzo grube i długie rzęsy. Jej usta zostały pomalowane błyszczykiem.

Jej grube i długie włosy były w połowie spięte w koka na tylnej części głowy, a reszta włosów była rozpuszczona i pofalowana. Dwa pasma włosów opadały na jej policzki, dodając jej tym niesamowitego uroku.

W końcu Madeline mogła włożyć swoją wymarzoną sukienkę, oczywiście w kolorach różowo pastelowych. Góra sukni była bez ramiączek podtrzymujących, jednak twarde ramiączka w kształcie łódki trzymały się na dekolcie dziewczyny. Góra sukni była wyszyta różowymi różami, dokładnie tak samo, jak ostatnia warstwa tiulu, którego było naprawdę dużo. Spódnica sukni była bardzo rozkloszowana, sięgała aż do samej podłogi. Gorset idealnie uwydatniał jej wąską talię i duże piersi. Kiedy dziewczyna się okręcała, suknia cudownie kręciła się wraz z nią.

Na nogi założyła oczywiście różowo pastelowe, matowe szpilki, których szpic był złoty, we wzór z kwiatami.

Nie mogło też oczywiście zabraknąć biżuterii dopełniającej cały strój. Na prawym nadgarstku miała złotą bransoletkę z różowymi diamentami. Identyczne były zwisające kolczyki.

Madeline założyła cudowną (i bardzo ciężką) kolię od Nicky'ego, spsikała się ulubionymi, różanymi perfumami, a potem przejrzała się w lustrze. Zrobiła sobie kilka zdjęć swoim telefonem, po czym odłożyła go na komodę.

— No to idę.— wyszeptała w stronę pokojówek, które były oczarowane dziewczyną. Madeline posłała im uśmiech, po czym wyszła z komnaty, stając przy schodach, po których miała zaraz zejść.

Wygładziła nieistniejące fałdy w swojej sukni, wzięła głęboki wdech i wydech, po czym zeszła na dół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro