👑 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟑 👑
👑
Kiedy Madeline się obudziła, Nicky'ego już nie było w łóżku obok niej. Przetarła oczy, zauważając bruneta ubierającego koszulę.
— Dzień dobry, książę.— powiedziała z uśmiechem w jego stronę, przekręcając się na bok, aby mieć na niego lepszy widok.
— Dzień dobry, księżniczko.— odpowiedział ze śmiechem Nicky, pochylając się i całując delikatnie jej usta.— Jak się spało?
— Bardzo dobrze.— odpowiedziała, wstając z łóżka i zakładając szlafrok.— W twoich ramionach zawsze śpi mi się dobrze.
— Bardzo się cieszę.— odparł Nicky, delikatnie ją obejmując.— Ale zaraz musimy wyjeżdżać.
— W porządku. Daj mi dwadzieścia minut.— odpowiedziała Madeline, po czym wzięła swoje ubrania i kosmetyczkę, ruszając do łazienki.
Kiedy z niej wróciła, była ubrana w jasne jeansy, różową koszulkę na ramiączkach oraz biały sweter – była ubrana jak zwykła dziewczyna w jej wieku. Różowe włosy spięła w dwa kucyki, zrobiła mocny makijaż i spsikała się ulubionymi perfumami.
— Jestem gotowa.— oznajmiła Madeline, biorąc różową torebkę, pakując do niej telefon.
— Świetnie.— odparł Nicky, do swojej sakiewki pakując kilka noży. Może i kilka ostatnich dni spędzili bardzo namiętnie, ale teraz musieli zająć się dobrem królestwa.
— Po co ci noże?— spytała Madeline, marszcząc brwi.
— Żeby w razie czego nas obronić.— odpowiedział chłopak, wzruszając ramionami, a Madeline podeszła do niego i złożyła ręce na krzyż.
— Nie zapominaj, za to ja tu jestem partyzanką, a moim zadaniem jest ochranianie ciebie.— powiedziała poważnie, a Nicky tylko skinął głową.
— Dobrze, jak chcesz.— westchnął, wywracając oczami.
— Super.— odpowiedziała dziewczyna, posłała mu uśmiech, po czym oboje wyszli z pokoju hotelowego. Różowowłosa włożyła klucze do swojej torebki, a następnie wyszli z hotelu.— Jak zamierzasz znaleźć rebeliantów?
— Mam na to plan, zobaczysz.— odparł Nicky, a Madeline tylko skinęła głową, wiedząc, że ten i tak jej nie powie.
Wrócili po swoje konie, przygotowali je do jazdy, po czym wsiedli na nie. Nicky jechał pierwszy, prowadząc Madeline w miejsce, które tak naprawdę tylko on znał z ich dwójki. Dotarli do miasta, gdzie głównie przebywali rebelianci, czyli do Green Valley.
— A więc twoim pomysłem jest znalezienie „lidera” rebeliantów poprzez niewinnych ludzi, tak?— upewniła się Madeline, a Nicky skinął głową.
— Nikomu nic się nie stanie, Madeline.— prychnął chłopak i wywrócił oczami.— Zamierzam im pomóc, rozumiesz?
— Oczywiście, ja też.— odparła Madeline, a następnie ruszyła za Nickym.
Miasto, w którym się znajdowali, było naprawdę ubogie. Znajdowały się tam może ze dwa sklepy, ludzie siedzieli na ulicach wraz z małymi dziećmi, które często po prostu płakały. To właśnie łamało Nicky'emu i Madeline serce, ale przecież przyszli tutaj im wszystkim pomóc.
— Cześć.— powiedziała z uśmiechem Madeline w stronę chłopca, który miał na oko dziesięć lat. Ten tylko popatrzył na nią przerażonymi oczami.— Nie bój się mnie. Masz, to dla ciebie.
Dodała Madeline, podając mu kanapkę w papierowym opakowaniu. Chłopiec niepewnie ją przyjął.
— Dziękuję.— powiedział cicho i posłał jej delikatny uśmiech, a ta pogłaskała go po włosach.
— Gdzie twoi rodzice?— spytała Madeline, marszcząc brwi.
— Nie wiem.— szepnął i wzruszył ramionami, powoli wyciągając kanapkę.
— Och, w porządku.— odparła Madeline, wciąż będąc pochylona w jego stronę, podpierając się rękami o kolana.— Zjedz sobie spokojnie, zaraz wrócę, okej?
Gdy chłopiec skinął głową, Madeline wyprostowała się, odwróciła i zaczęła szukać wzrokiem Nicky'ego. Ten wchodził właśnie do pobliskiego sklepu.
— Dzień dobry.— powiedział brunet miło, rozglądając się po sklepie. Do tej pory nikt nie zorientował się, że jest księciem, co było oczywiście dla niego i Madeline na plus.
— Dzień dobry.— odpowiedział starszy mężczyzna wyglądający na schorowanego.
— Jestem z Rosedoll.— oznajmił Nicky, podchodząc do lady.— Mógłby pan przybliżyć mi sytuację w Green Valley?— spytał, a Madeline pojawiła się w budynku, stając za Nickym, również grzecznie się witając.
— No cóż.— westchnął zdenerwowany mężczyzna.— Bieda, tyle w sumie powiem. Dzieciaki siedzą na ulicach, pieron wie, gdzie ich rodzice.
— Rozumiem.— odparł Nicky.— Jestem tutaj, aby wam pomóc, naprawdę. Mógłbym zbudować tutaj nowe domy, ośrodki dla dzieci, a ludziom w Green Valley przyda się praca.
— To nie do mnie z takimi sprawami.— mruknął mężczyzna.
— Z kim mógłbym się dogadać?— spytał Nicky, wiedząc, że plan idzie po jego myśli.
— Dokładnie to nie wiem.— odparł.— Ale wiem, że nazywają się Ingrid i George. Są małżeństwem.
— Interesujące.— mruknął Nicky, pocierając brodę palcem, wyciągając z kieszeni kilkanaście sakiewek, które pełne były pieniędzy.— Dobrze, dziękuję. To dla pana za towar w sklepie.
— Nie mogę tego przyjąć.— odpowiedział mężczyzna, ale Nicky położył mu sakiewki na ladzie.
— To za towar w sklepie.— mruknął Nicky i wzruszył ramionami.— Panu przydadzą się pieniądze, a mi mnóstwo jedzenia, ubrań i ciepłych koców dla dzieci.
— W porządku.— odpowiedział mężczyzna, a Nicky uśmiechnął się. Wyszedł ze sklepu, podchodząc do grupki dzieci.
— Cześć.— powiedział, siadając na trawie naprzeciwko nich.
— Książę Nicky.— wyrwało się z ust jednej dziewczynie, która szybko zakryła usta dłonią.
— Cii.— szepnął ze śmiechem Nicky, kładąc sobie palca na ustach.— Mnie tutaj nie było. Z tego, co widzę, jesteście tutaj najstarsi, dlatego mógłbym was prosić, abyście pomogli każdemu dziecku wziąć coś do jedzenia i ubrania? Muszę załatwić parę innych spraw.
— Oczywiście.— odpowiedział jakiś nastolatek, po czym uśmiechnął się do Nicky'ego, wstając, zabierając ze sobą wszystkich swoich znajomych, idąc w stronę sklepu.
— Jesteś bardzo ładna.— Madeline usłyszała głos jakiejś nastolatki, która stanęła przed nią.— I masz bardzo śliczną spinkę do włosów.
— Dziękuję. Ty też jesteś śliczna.— odpowiedziała Madeline z uśmiechem.— A skoro podoba ci się moja spinka, to możesz ją sobie zabrać.
— Nie mogę.— odpowiedział szybko dziewczyna, odwróciła się i chciała odejść, ale wtedy Madeline wcisnęła jej do ręki złotą spinkę z małymi, różowymi kryształami.
— To dla ciebie.— powiedziała Madeline, po czym szybko się oddaliła, posyłając jej szybki uśmiech. Podeszła do Nicky'ego, który właśnie stał przy Fernando pijącym wodę.
— Uwielbiam uszczęśliwiać ludzi. W szczególności dzieci.— powiedział z uśmiechem Nicky, przyglądając się tym dzieciom, którym pomogli.
— Wiem. Masz naprawdę złote serce.— odparła Madeline, zbliżyła się do niego i pogłaskała po ramieniu.— Gdzie udamy się następnie?
— Tam.— oznajmił Nicky, wskazując ręką pagórek, na którym znajdował się duży dom.— Przeczuwam, że Ingrid i George ukrywają się właśnie tam.
— Dobrze, więc chodźmy.— odpowiedziała Madeline, po czym oboje ruszyli w tamtą stronę.
Droga wcale nie zajęła im długo – znaleźli się tam bardzo szybko, gdyż Green Valley to była mała wioska. Stojąc przed ogromnym domem, Nicky nie wiedział, co ma uczynić.
— Mam zadzwonić?— spytał, wskazując głową na dzwonek przy drzwiach.
— Lub się włamiemy.— odpowiedziała Madeline, wzruszyła ramionami i sięgnęła po jedną ze wsuwek, które miała przy kucykach. Włożyła ją do zamka drzwi, coś tam pogrzebała, a finalnie udało jej się odkluczyć drzwi.
— Lepszym rozwiązaniem jest po prostu zadzwo–
Urwał Nicky, widząc, jak Madeline otwarła drzwi, powoli wchodząc do środka. Nicky tylko cicho westchnął, po czym ruszył za nią, zamykając drzwi. Madeline ruszyła przed siebie, jednak jej buty odbijały się echem w pomieszczeniu.
— Zaraz nas przyłapią.— wyszeptał Nicky, idąc za nią jak wystraszony pięciolatek.
— Ci ludzie są odpowiedzialni za napady na zamek, Nicky. Są groźni.— wymamrotała Madeline, wciąż stawiając nogi przed siebie. Szybko miała tego pożałować.
Poczuła, jak coś owija się na jej nodze, a potem unosi ją wysoko w górę. Przez chwilę dziękowała sobie w duchu, że założyła spodnie, zamiast sukni, gdy zawisła do góry nogami. Z Nickym stało się dokładnie to samo.
— No, no, no.— usłyszeli jakiś kobiecy głos, dlatego oboje popatrzyli w stronę hałasu. Była to kobieta w czarnym kombinezonie, z długimi, czarnymi jak smoła włosami z grzywką. Przy pasku, który opasał jej biodra, miała noże.— Kogo my tu mamy?
— No to klops.— wymamrotał wiszący do góry nogami Nicky.
— No co ty nie powiesz.— mruknęła zdenerwowana Madeline, szarpiąc się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro