Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 || Awantura

(Z perspektywy Niko)

Pierwszy dzień szkoły wypadł bezproblemowo. Udało mi się nawet wkupić w łaski klasy, aby nie być wyrzutkiem. I choć obiło mi się coś o uszy, że w szkole są już plotki na mój temat, nie robiłem sobie nic z tego powodu. Ludzie za jakiś czas przestaną o mnie gadać, a nawet jeśli, to nie zawitam tu jakoś długo.

Kiedy wychodziłem ze szkoły, zaczął siąpić deszcz. Wyciągnąłem telefon aby napisać do Jamiego, że wyszedłem ze szkoły i czekam na parkingu przed. Ale jak na złość, telefon mi padł. Jednak ktoś wysłuchał moich myśli i przy bramie zatrzymał się czarny challenger R/T mojego brata. Naciągnąłem kaptur na głowę i ruszyłem w stronę samochodu. W kilka chwil deszcz zaczął mocno zacinać, a krople wody spadały na ziemię, jak wodne sztylety wbijając się w podmokłą już ziemię.

W samochodzie Jamie zazgrzytał zębami ze naniosłem mu wody, ale po chwili kiedy lunęło deszczem a gdzie koło nas uderzył grzmot, mój brat wytrzeszczył oczy i zapalił silnik. Chwilę później byliśmy na obrzeżach miasta, jechaliśmy do naszego domu pod lasem.

Kiedy zaczniesz w końcu sam jeździć? — zapytał Jamie, skręcając na rozwidleniu w prawo, wjeżdżając już do lasu.

Kiedy oddadzą mi prawko i naprawię samochód. — powiedziałem. Wiedziałem do czego ta rozmowa zmierza. Chciałem się jak najszybciej znaleźć w domu i zacząć pracować nad samochodem, ale widząc pogodę za szybą samochodu, chciałem się zakopać w kołdrze w łóżku.

I po co było ci tak świrować? Tylko auto Atlasa zniszczyłeś. — powiedział i wtedy miałem ochotę go uderzyć. Dlaczego zawsze musi poruszać ten temat, kiedy akurat mam super dzień?

Nie odezwałem się już. Nie chciałem ciągnąć tego tematu, bo wiedziałem że i tak już go przeżywam wystarczająco mocno.

Po kilku minutach wjechaliśmy na podwórko. Deszcz dalej zacinał tak samo jak w mieście, tutaj jednak dzięki drzewom w lesie, wiatru nie było tak mocno czuć.

Jamie zaparkował a ja złapałem za klamkę. Pociągnąłem aby wyjść ale samochód był zamknięty. Spojrzałem zdenerwowany na brata i już chciałem się odezwać, żeby mnie wypuścił ale ten naciskał na tą rozmowę.

Wiesz że Atlas prędko ci nie odpuści? — powiedział i się zaśmiał delikatnie. — Nie wiem co byś teraz musiał zrobić, aby wkupić się w jego łaski. Wiesz że... — przerwało mu pukanie w szybę. Odwróciłem się i zobaczyłem Atlasa. Wyglądał na znudzonego.

Ciemne włosy opadały na jego czoło, zupełnie jak moje. W końcu byliśmy bliźniakami. Usłyszałem kliknięcie i wtedy Atlas pociągnął za klamkę. Wysiadłem natychmiast z samochodu Jamiego i poszedłem czym prędzej do domu. W pośpiechu ściągnąłem buty i wbiegłem po schodach na górę. Słyszałem jeszcze z dołu jak Atlas mnie nawołuje ale sparaliżowany strachem zbiegłem przed siebie na poddasze do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem torbę w kąt.

Ściągnąłem kurtkę i powiesiłem ją na krześle po czym legnąłem się na łóżku. W pokoju co jakiś czas robiło się jasno, od błyskawicy za oknem, która gdzieś niedaleko wyładowywała się na ziemi.

Nie wiem ile minęło czasu odkąd wróciłem do domu, ale wydawało mi się, że minęły wieki. Dopiero teraz, czułem że zderzam się z rzeczywistością. Zrozumiałem że minęło może dwie albo trzy godziny. Chciałem już, aby ten dzień się skończył.

Podniosłem się momentalnie i zacząłem nasłuchiwać kroki zza drzwi pokoju. Po chwili ktoś zapukał. Podniosłem się i cicho podszedłem do drzwi.

Niko. To ja, Cody. Cole woła na obiad. Przyjdziesz? — powiedział i w tym samym momencie otworzyłem drzwi. Cody uśmiechnął się do mnie. Był najmłodszy z nas i zawsze emanował taką pozytywną energią. Potrafił podnieść wszystkich na duchu.

Przyjdę. — powiedziałem i ruszyłem za nim na dół do jadalni. Kiedy wszedłem do kuchni wszyscy już siedzieli przy stole. Atlas i Jamie też.

Spojrzałem na najwyższe miejsce przy stole, i zauważyłem puste miejsce Cole'a. Usiadłem na swoim miejscu na przeciwko Jamiego, zaraz obok Atlasa i zacząłem nakładać sobie jeść. Atmosfera między mną a Atlasem była może nie napięta, ale neutralna i nieprzyjemna jednocześnie.

Kilka miesięcy temu Atlas dał mi się przejechać swoim samochodem. Wiedziałem ile znaczy dla niego ten samochód i mimo to dalej upierałem się aby go poprowadzić. Kto miał wiedzieć że skończy się wypadkiem? Na szczęście wszyscy wyszliśmy cało, oprócz mnie. Leżałem około miesiąc w szpitalu, ale na szczęście obeszło się bez poważniejszych ran.

Jednak od tamtego momentu, kiedy Atlas i ja mieliśmy dużą awanturę o jego zniszczony samochód, unikam go jak ognia piekielnego. Wiem że Atlas poza swoim samochodem nie widział nic innego. To było jego oczko w głowie. Chciałem chociaż jakoś zwrócić mu to co stracił wtedy podczas wypadku. Wiedziałem że nie zwrócę mu brata... sam powiedział że nie jestem jego bratem i od tamtej pory... Unikam go po prostu. W garażu czasami przez całą noc próbuję naprawić jego samochód. Wiem ile to dla niego znaczy.

I choć dla innych to jest tylko kupa złomu, kawałek blachy i smaru. Dla niego ten samochód znaczył wiele. Przez moją głupotę, mój brat stracił coś na czym naprawdę mu zależało, a ja straciłem brata.

Niko. Jedzenie stygnie. — szturchnął mnie Alex. Podsunął mi pod brodę talerz z naleśnikami. Zacząłem je dziubać, ale wtedy Jamie podjął znowu rozmowę.

Cole, po co trzymasz w garażu rozjebanego Lancera? Nie lepiej było go oddać na złom? — zaczął Jamie, ale Cole nie podjął rozmowy.

Nie zaczynaj nawet. — odburknął Cole, a ja zacisnąłem palce na rączce widelca. Cole to zauważył i się podniósł. — Możesz choć raz nie zaczynać awantury przy kolacji?

Zamknij się Jamie. — odezwał się Alex, i położył mi na ramieniu rękę ale ją strzepnąłem. Odsunąłem się gwałtownie od stołu i wstałem. Krzesło za mną przewróciło się i uderzyło z hukiem na ziemię, powodując totalną ciszę przy stole.

Nie dasz mi spokoju nie? Nie możesz po prostu przestać? — wrzasnąłem na Jamiego który wciąż się do mnie głupio uśmiechał.

Nie. To fajna zabawa. — odpowiedział. Alex podniósł się z miejsca.

Po chuj wbijasz kij w mrowisko? Mało Ci kłopotów? — warknął na co Atlas wstał od stołu i i zaczął kierować się do wyjścia.

Cole wstał i warknął.

Atlas, na swoje miejsce- — Jamie znowu mu przerwał.

Nie widzisz kogo ona z siebie robi? Za kogo się uważa? Dla wszystkich wciąż będzie dziewczyną! — wrzasnął i walnął pięścią w stół.

W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Zacisnąłem palce w pięści. Alex próbował do mnie coś powiedzieć ale nie słuchałem go. Cole zobaczył co się dzieje i nakazał mi siadać, ale jego też się nie posłuchałem.

Jesteś pieprzonym egoistą. Szkoda że matka ciebie nie zostawiła. — warknąłem w akcie złości. Euforia którą czułem wzrastała coraz bardziej. Nie panowałem nad swoimi uczuciami.

Niko, siadaj. — burknął Cole krzycząc do mnie ale w szale i hałasie krzyków nie słyszałem nic.

Może to i lepiej że matki nie poznałeś. — odparł Jamie i się zaśmiał. — Przynajmniej nie zobaczyła takiej porażki jak ty. — dodał i się uśmiechnął.

Atlas wrócił się i podszedł do Jamiego. Zrzucił go z krzesła i uderzył kilka razy w nos. Chłopaki ledwo ich rozdzielili kiedy ja biegłem do pokoju. Nie wiem co to było. Nie wiem co tam się działo. 

Resztę wieczoru spędziłem w swoim pokoju. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Słowa Jamiego mnie zabolały, choć inni starali się dodać mi w jakikolwiek otuchy, ja tego nie chciałem. Nie chciałem nikogo widzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #bxb#story