Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 || Zakład

Długą przerwę spędziliśmy na świeżym powietrzu. Chłopaki złapali mnie kiedy wychodziłem z toalety i zaciągnęli za szkołę zapalić. Sam nie chciałem dotykać papierosów, kiedy miałem okazję, nie chciałem z nimi przebywać i siedziałem wtedy na stołówce albo na piętrze. Ale dzisiaj chłopaki zaciągnęli mnie siłą. Nie mogłem się im wyrwać. W dodatku wiedziałem że będą wypytywali o Niko.

 I jak? Jaki jest? No opowiadaj Luka! — zagadną niski, krępy chłopak, kucający pod ścianą. Z jego ust unosił się dym papierosowy. Nazywał się Colin. Chłopak zawsze był ciekawy wszystkiego i łykał każdą ściemę jak młody pelikan.

No właśnie. Oprócz dziwnych włosów nie ma nic nadzwyczajnego w nim. — odburknął inny, wysoki, chudy jak szczypior piegowaty, rudy chłopak. Wydawało się że jest głową całej paczki ale to tylko złudzenie. Jest głupi jak but, a nawet głupszy. Colin szturchnął go w łydkę i pokręcił głową. Rudzielec — Marco — zawsze obgadywał wszystkich i rozsiewał potem plotki na ich temat, oczywiście w każdej było ziarnko prawdy, ale większość była po prostu zmyślona.

No więc? Opowiesz o nim? — powiedział kolejny, Shane, ale go zignorowałem. Przewróciłem oczami i zacząłem kopać kamyki w miejscu.

Po co? Skoro według Marco jest nudny. — mruknąłem niezadowolony.

Oj tam, na pewno coś ci o sobie powiedział. — zaczął narzekać Colin, ale posłałem mu srogie spojrzenie i zaczął mamrotać coś do siebie po cichu pod nosem.

Dziewczyny śmiały się na przerwie. — powiedział Marco. Z początku nie spoglądałem na niego, ale słuchałem wszystkiego co mówił. Nie byłem ciekawy, było mi po prostu szkoda młodego że dopiero pierwszy dzień a chłopak już ma przypiętą do siebie łatkę.

Z nowego? — zapytał Colin.

Gadały że gej. Podobno znają kogoś z jego poprzedniej szkoły. — dokończył Marco i spojrzał na mnie. — Luka, zakładam się z tobą o pięć dych, że nie zrobi ci loda. — szturchnął mnie i się uśmiechnął.

Jesteś idiotą Marco. — burknął Shane, głowa całej paczki. Zgasił papierosa na gzymsie budynku i spojrzał na mnie, jakby oczekiwał jakiejś racjonalnej odpowiedzi na ich wygłupy. — Zakładam się z Marco o pięć dych, że Luka go w sobie rozkocha i zrobi mu loda. Jak się mamy bawić, to na całego. — uśmiechnął się w sposób którego nie lubiłem.

Shane w porównaniu do innych jest inteligentniejszy, sprytniejszy i myśli więcej niż Colin czy Marco razem wzięci. Mój humor momentalnie spadł. Odwróciłem wzrok od nich i przez przypadek spojrzałem na Niko który siedział na jednej z kilku ławek pod drzewem. Siedział jak zwykle w swoich słuchawkach. Zawsze wydawał się być spokojny, wyglądał na opanowanego i zamyślonego.

Zignorowałem chłopaków i naciągnąłem kaptur na głowę. Odszedłem od nich i zacząłem iść w stronę nowego. Wolałem jego towarzystwo niż ich. Wydawał się być bardziej normalny od tych półgłówków. Chciałem ciszy i spokoju żeby pozbierać myśli.

Najgorsze co mógłbym zrobić, to dać się wciągnąć w ten głupi zakład. Myślałem że Shane ma więcej oleju w głowie i że podejdzie doroślej do tematu. Nie chciałem stawiać uczuć Niko na równi z kasą. Uznałem że nie myślałem trzeźwo i powinienem był już dawno przestać z nimi się trzymać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #bxb#story