Rozdział 20 || Pierwszy krok
**Pov. Niko**
Siedziałem w kuchni i parzyłem sobie herbatę. Byłem zamyślony i słabo kontaktowałem się z światem. Była dość późna pora. Jak wróciliśmy do domu, okazało się że rodzice Luki i Marco muszą zostać u nas na noc, przez zamieć.
To oznaczało, że musiałem wziąć Luke do siebie, a z kolei Xavier i Alex wzięli do siebie Marco. Nie narzekałem, chociaż nie chciałem go w swoim pokoju, to musiałem się przemęczyć jedną noc i jutro rano już by go nie było.
— Niko... — usłyszałem cichy szmer a obok mojego kubka pojawił się drugi z woreczkiem z herbatą. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Luke. Odwróciłem wzrok.
— Czy przed snem możemy porozmawiać? Proszę... — powiedział, a ja pokręciłem głową.
— Już wystarczająco dużo mi powiedziałeś. — dodałem i zalałem sobie herbatę.
— Mówiłem to, bo byłem zły na siebie że dałem się wplątać w ich zakład. Nie chcę tych pięciu dych. Nie były ciebie warte. Jesteś bezcenny Niko... — powiedział i gdybym mu znowu nie przerwał, to gadał jak nakręcony.
— Weź się już ucisz. Pogrążasz tylko siebie jeszcze bardziej. Lepiej byś zrobił, i się zastanowił czy warto jest dalej brnąć w to. — powiedziałem i odstawiłem czajnik na gaz. Ominąłem go i ruszyłem w stronę schodów, po których wspiąłem się na samo poddasze do mojego pokoju.
***
Wyszedłem z łazienki z ręcznikiem na głowie. Nie chciałem się przeziębić więc założyłem swoją ulubioną piżamę, Pikachu. Kiedy wchodziłem do pokoju, pierwsze co zobaczyłem to Luke leżącego na materacu z mojego starego łóżka. Dla mnie było zbyt miękkie, ale pewnie dla niego było w sam raz.
Podszedłem bliżej i usiadłem na brzegu swojego łóżka, plecami do niego. Nie ochłonąłem po sytuacji z wcześniej i dalej czułem się jakbym znowu miał komuś przywalić, ale ciśnienie ze mnie zeszło i powoli wracałem do siebie.
— Nie chciałem Ciebie uderzyć. — powiedziałem i po szybkim zastanowieniu się dodałem — Nie aż tak mocno, ale chciałem.
Między nami była okropna cisza. Napięcie rosło.
— Należało mi się. — dodał po chwili ciszy. — Martwiłem się o ciebie. Nie chciałem aby stała ci się jakakolwiek krzywda przeze mnie. — powiedział i poruszył się na materacu który zatrzeszczał na podłodze.
— Nie rozwaliłbym nowego samochodu. — powiedziałem i odwróciłem się w jego stronę. On już na mnie patrzył. Obserwował mnie.
— To jest dla mnie nowe... Nie chciałem tak wybuchnąć.... — powiedział niepewnie i podniósł się z materaca. Miał na sobie granatowe bokserki i koszulkę na krótki rękaw w postacie z anime.
— Nikt nie karze Ci obwieszczać wszystkim dookoła że wolisz chłopców. Może to zostać między nami. — stwierdziłem i naciągnąłem kaptur z uszami Pikachu na głowę. Mordka pokemona była tym razem widoczna.
— Może to pozostać tylko między nami? Nie muszę nikomu o tym mówić? — powiedział delikatnie zaskoczony a ja pokiwałem głową i dodałem.
— Jeśli chcesz aby to zostało między nami, to tak pozostanie. Jeśli zdecydujesz że chce aby nasza relacja była prywatna to powiedz a ja uszanuję to... — powiedziałem i spojrzałem na niego.
— Dasz mi się oswoić z tym tematem? — zapytał na co ja pokiwałem głową.
— Jeśli chcesz... dla mnie będzie tak lepiej. Jeśli to pozostanie między nami. — powiedziałem i spojrzałem na niego. — Nie będę narzekał, ani naciskał na ciebie. Pomogę ci się z tym oswoić. Jeśli byś czegoś potrzebował, powiedz mi o tym a ja spróbuje spełni twoją prośbę. — powiedziałem bez namysły. To były tak zwane, słowa prosto z serca. Nie myślałem nad nimi tylko od razu wychodziły z moich ust.
—Czy możesz teraz coś zrobić? — zapytał. Dopiero teraz zwróciłem uwagę jak blisko mnie jest. Spojrzałem mu prosto w oczy i pokiwałem głową.
Dla niego zrobiłbym wszystko.
Bo dla niego, warto.
— Zrobisz pierwszy krok? — zapytał przechylając głowę lekko na bok.
Przybliżyłem się do niego, ostatni raz patrząc mu w oczy poczym zamknąłem swoje i przywarłem swoimi ustami do tych jego. Z początku improwizowałem, ale z czasem Luka zaczął odwzajemniać coraz bardziej pocałunki które inicjowałem.
Kiedy zabrakło nam tchu, odsunęliśmy się od siebie, a między nami powstała cienka wiązka śliny. Luka ostatni raz pocałował mnie w usta po czym się uśmiechnął.
— Uroczo wyglądasz w tym Pikachu. — powiedział gładząc kciukiem mój piekący od rumieńców policzek. Uśmiechnął się jeszcze raz do mnie i zaśmiał.
Uległem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro