Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

niedoszła panna młoda

Był wiek XIX, rok około 1860. Feliks Łukasiewicz, bogaty zegarmistrz mieszkał w willi, co w warszawskiej dzielnicy, Pradze dokładniej, się mieściła.

  Znany był on z trzech rzeczy: doskonałych zegarków, silnego poczucia polskości i jakże wielkiej gościnności.
Willa jego była duża, a on bez rodziców, czy żony w niej żył, więc często zwykłych ludzi, którzy grosza przy sobie nie mieli, zapraszał i prace, jako służba na czas pewien oferował, po czym w świat z uśmiechem ich wypuszczał.
  Były to najczęściej Ukrainki lub Białorusinki, gdyż pan Feliks do panien z kresów byłej Rzeczpospolitej miał słabość wielką.

Żyła w tym samym czasie panna Natalia, co Arlovskaya się zwała. Białoruskiego pochodzenia była, co majątkiem dużym się pochwalić nie mogła, bo po Rosjan wejściu cały swój dobytek rodzina straciła i radzić sama od tamtej pory sobie musiała.

I jak można było się spodziewać i ona do domu pana Łukasiewicza trafiła i jako jego służba skończyła, jednakże ich relacja po pewnym czasie poza to wykraczać zaczęła.
  Nie wiadomo czemu tą właśnie pannice sobie zegarmistrz warszawski upodobał. Rozpieszczał prezentami, nauczał nauk ścisłych, jak i humanistycznych, oraz na pobliską łąkę częstą ją zabieram, więc cóż się dziwić, że po pewnym czasie i ona zaczęła serduszkiem go miłować.

Każdy kwiatek, który wplątywał jej we włosy, każdy wiersz, który znajdowała pod poduszką, każda chwila po prostu z nim spędzona, zaczęła być dla niej jak rzecz święta, więc w pewnym momencie rzekła, iż ruszać się stad nie zamierza.

Co on na to? To, czego chyba najbardziej oczekiwała.

Raz jeszcze zabrał ją na łąkę i pierścionek podarował, na swe życie zarzekając, że ich drogi nie rozejdą się już nigdy, na co ona w ramiona tylko mu wpadła i czuła się jak najszczęśliwsza panna.

  Był jednak wtedy rok 1863 i pan Łukasiewicz na powstanie dostał wezwanie.

Gdy dzień rozłąki przyszedł, raz jeszcze swą przyszłą żonę ucałował, się zarzekł, iż jeśli wola nieba będzie chciała go na polu chwały o ojczyzny wolność zabrać, to majątek jego cały ma odziedziczyć ona i poszedł, zostawiając swą lubą na najgorszy w jej życiu okres.

  Pory roku mijały, aż wreszcie złota jesień przyszła, a z nią do Natalii, do której już pani Łukasiewicz mówiono, wiadomość straszna.
Łącznik przekazawszy wieść tą straszną, niedoszłą pannę młodą w rozpacz wpędził, bo cóż to się stało?

Pan Łukasiewicz zamiast do ślubnego kobierca w piach poszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro