Rozdział VI
- Czekaj, co? - spytałam, a uśmiech znikł z mojej twarzy - Wtedy zaczynam pracę.
- Nie gadaj. - jęknęła Anka.
- Ej, ale jak to się uda, to po co ci praca?
- Policja jest bardziej przyszłościowa. - prychnęłam.
- Oj no dawaj. Zaryzykuj. - po słowach Anki, oboje spojrzeli na mnie błagalnie. Przyglądałam się ich twarzom, aż w końcu westchnęłam.
- Okej. - powiedziałam zrezygnowana, a przyjaciółka pisnęła.
- A teraz pora na próbę. - zarządziłam.
Skończyliśmy po jakieś godzinie. Ustaliliśmy, że możemy zostawić sprzęt w kawiarni, a jutro dokończymy jutro. Właśnie kierowałam się w stronę parku, kiedy usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Podwieźć cię? - odwróciłam się w stronę chłopaka. Luke. Stał oparty o czarne auto. Cóż jeżeli chodzi o samochody to jestem całkowitym lajkiem.
- Dzięki. - powiedziałam idąc w jego stronę.
Usiadłam na miejscu obok kierowcy i zapięłam pasy.
- Gdzie? - spytał a ja podałam mu adres, na co skinął głową i ruszyliśmy.
- A tak właściwie to co tu robisz? - przerwałam ciszę.
- Byłem w parku i grałem. Właśnie miałem wracać do domu i spotkałem ciebie.
- Mhm.
- A ty?
- Mieliśmy próbę. W poniedziałek mamy spotkanie wytwórni.
- Mówiłaś, że muzyka nie jest na poważnie. - powiedział udając oburzonego, a ja roześmiałam się.
- Trochę się zmieniło. - powiedziałam z uśmiechem.
- Już jesteśmy. - powiedział, a ja wysiadłam z auta.
- Dzięki. - powiedziałam wychodząc z auta i idąc w stronę drzwi. Mniej więcej w połowie drogi usłyszałam Luke'a.
- Ola, czekaj! - zobaczyłam, że Luke wyszedł z auta.
Luke POV
Luke, idioto, co ty sobie myślałeś? Podszedłem do Oli i staliśmy przez chwilę przed drzwiami.
- Coś się stało? - spytała z... troską? Nie jestem pewien.
- Nie, to znaczy... - język zaczął mi się plątać.
- Ej, gadaj mi tu. - powiedziała uśmiechając się delikatnie.
Na jej ustach widniał najcudowniejszy uśmiech jaki widziałem. Na jej twarzy cień tańczył z ostatnimi promieniami słońca. Wyglądała olśniewająco. Tak cholernie się bałem zniszczyć naszą przyjaźń, ale to było silniejsze ode mnie. Złapałem ją za podbródek i pocałowałem ją.
Kiedy się od niej odsunąłem w jej oczach zobaczyłem ból, a po jej policzku spływała łza. Nie rozumiałem jej reakcji, ale zranienie jej i utrata przyjaźni była na końcu listy moich życzeń.
Dziewczyna w końcu otrząsnęła się i spuściła wzrok. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, zniknęła za drzwiami. Byłem zły na sobie i na swoją słabą wolę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro