Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 Lekkie Uzależnienie ✔

~!Uwaga! Chciałabym poinformować wszystkich czytelników o tym, że w samym tytule tego opowiadania jest napisane "Moja Historia..." więc to oznacza, że postacie mogą być zmienione przeze mnie w charakterze np. Mikey w serialu jest radosny, a u mnie będzie załóżmy najbardziej ponury. Podsumowując proszę o nie czepianie się do tego, że np. Będzie taki komentarz jak "Ale przecież Raph jest bardzo agresywny, a nie taki miękki jak tutaj w Twoim opowiadaniu!". Proszę o przeanalizowanie tego co napisałam ;) !~



Uciekłam do łazienki, zamknęłam drzwi od środka, aby nikt nie mógł wejść. Zasłoniłam moją zapłakaną twarz rękoma i usiadłam na podłodze. Byłam załamana... Nie wiedziałam już powoli co mam robić.
Co mogło mnie jeszcze gorszego spotkać? Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Karina otwórz ! - krzyknął Leo.
- Zostawcie mnie! - spanikowałam.
Miałam dosyć tego wszystkiego. Chciałam pobyć sama. Przemyśleć to wszystko. Nagle przyszedł mistrz Splinter.
- Co się tu dzieje? - zapytał.
- Obstawiam Donniego, bo to ona była z nim w pokoju, a potem wybiegła zapłakana - powiedział Leo patrząc złowrogo na brata.
Brunet milczał. Splinter podszedł do drzwi.
- Karina, proszę wyjdź z łazienki.
- No dobrze by było - powiedział skrępowany Mikey jakby miał mu pęcherz zaraz wybuchnąć.
Otworzyłam drzwi i podniosłam moją zapłakaną twarz do góry.
- Ja... Ja przepraszam mistrzu Splinterze za te zachowanie, ale... Moja mama... Nie żyje... - powiedziałam z płaczem znów zakrywając twarz.
- Co?! Jak to ? - wszyscy razem.
Jak patrzyłam na ich miny to widziałam, że bardzo głupio zrobiło się dla Donniego. Pewnie za te zachowanie...
- A przypadkiem to nie Donnie powiedział lub zrobił coś głupiego? - zapytał zaciekawiony Leonardo.
Popatrzyłam się na Donniego. Po jego wyrazie twarzy mogłam zrozumieć, że nie chciał, abym powiedziała to co się niedawno wydarzyło.
- Nie Leo... - powiedziałam.
- Naprawdę jest nam przykro Karino z Twojego losu [...] Oj już tak późno? Zaraz 23, ja lecę do pracy, a wy młodzieżo kładźcie się do łóżek - powiedział Sensei.

                    ****************

- Hmm... Dlaczego wasz ojciec tak późno idzie do pracy ? - zapytałam.
- Obiecasz, że nikomu nie wygadasz? - dopytał Raph.
- Wiadomka!
- Jest tajnym agentem! Podziwiam mojego tatę naprawdę! Niby taki staruszek, a jest najlepszym pracownikiem!
- O to super...
- Dalej jesteś smutna?
- A jak mam nie być?
Raph uścisnął mnie jak najmocniej. Powiedziałam mu, że będę powoli już kładła się spać. Wyszłam z jego pokoju i przez przypadek zamiast wejść do swojego weszłam do pokoju Donniego. Widziałam jak coś trzyma w ręku i pije.
- Donnie!? C-co ty robisz!?
Chłopak się na mnie popatrzył zmęczonym wzrokiem po czym szedł w moją stronę, aby zamknąć drzwi.
- Karina... Ja przepraszam, ale ja... Źle się z tym czuję...
- Ale co masz na myśli?!
Chłopak mnie przytulił i zaczął płakać.
- To co wcześniej działo się w pokoju... Ja... Nie wiedziałem, że Ciebie dotykam... Ja przed przyjściem do Twojego pokoju trochę się napiłem, żeby się zrelaksować...
- Ale jak to? Ty pijesz ?! Od kiedy ?! Przecież wyczułabym alkohol!
- Zależy... - powiedział Donnie pijąc już resztki alkoholu.
- Ale przestań to pić! Po co to pijesz!? - krzyknęłam zabierając mu butelkę.
- Mam wyrzuty sumienia, że to zrobiłem... Poza tym nie tak głośno, bo jeszcze usłyszą...
Donnie zaczął głaskać mnie po policzku i trzymając mnie znów za biodra.
- Donnie przestań! Ty pijany jesteś! Uh! Nie dotykaj mnie! Słyszysz co do Ciebie mówię?!
Znów zaczął odwalać to samo. Tylko nie rozumiałam tego, że ma wyrzuty sumienia i znowu robi to samo. Teraz chyba jest bardziej pijany... Chciałam jak najszybciej uciec od niego.
- To co teraz powiesz na małą zabawę?
- CO?! Ty pijany jesteś! Zostaw mnie zboczencu!
- No czemu się wyrywasz?
Starałam się go uderzyć. Trzymał mnie bardzo mocno i rzucił mnie na jego łóżko.
- Nie Donnie! Proszę Cię! Otrząśnij się! Nie jesteś sobą! Przecież normalnie nie jesteś tak napalony!
- Heh... Najwidoczniej nie znasz mnie od tej strony... Ale nie martw się kochana... Za chwilę poznasz - powiedział Donnie zdejmując koszulkę.
Byłam zagubiona. Została mi ostatnia opcja... Muszę szybko kogoś zawołać.
- Słuchaj Donnie... Nie chcę robić Ci na złość, ale jeżeli zaraz nie przestaniesz to zacznę krzyczeć.
- Oh, naprawdę? Myślałem, że zaraz przeze mnie będziesz krzyczeć.
Nie mogłam znieść tych jego zboczonych tekstów, tego jak się na mnie patrzył i mnie dotykał. Był coraz bliżej mnie. Zaczęłam krzyczeć.
- Pomocy! Pomocy!
Dosłownie po chwili Leo wywarzył drzwi. Był z nim Raph
- Donnie zostaw ją! - krzyknął wkurzony czerwonowłosy idąc w jego stronę.
- Wypierdalać stąd - warknął Donnie.
Co z nim jest?
- Ło, ło, ło Donnie hamuj się - zwrócił mu uwagę niebieskooki.
- Bo co? - zaczął iść w ich stronę zaciskając pięści.
Wydaje mi się, czy jest bardziej napakowany?
Donnie przyłożył w nos dla zielonookiego. Krew zaczęła mu lecieć z nosa.
- Zawsze chciałem ci to zrobić Raph! Haha! Czuj ból!
Leo zaaragował i próbował go obezwładnić, a po chwili Raph mu pomógł i wyprowadził brata z pokoju. Leo do mnie podszedł i mocno przytulił.
- Karina... Przepraszam Ciebie... Myślałem, że jak do nas przyjdziesz będzie lepiej... A jest gorzej...
- Nie będę ukrywać, że nic się nie stało... - powiedziałam mając szklane oczy przytulając się jak na mocniej do Leła.
- Proszę, nie płacz... - powiedział ocierając moje łzy - Chodź pójdziemy już do Twojego pokoju.
Położyłam się spać, a Leo poszedł zgasić światło. Nie mogłam zasnąć po tym co się przed chwilą wydarzyło... Nagle do pokoju wszedł Raph.
- Ehh... Naprawdę jest mi wstyd za niego...
- Raph! Nic ci nie jest? Wszystko dobrze? Bardzo cię skrzywdził? Może pójdziesz z tym do lekarza? - zaczęłam panikować.
- Hej! Hej! Hej! Nie przejmuj się mną. Trochę krwi poleciało i koniec. Już wszystko dobrze. Będzie już tylko lepiej.
- Obiecujesz?
- Obiecuję...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro