Rozdział 5 Kłótnia Od Dawna Czy Od Paru Dni? ✔
{Przepraszam z góry za długą przerwę, ale będę Starała się wracać z powrotem}
Wysiedliśmy już z taxówki. Stanęłam przed ich domem i spojrzałam do góry.
- Wow... Ale ten dom jest duży! - zachwyciłam się.
Leo się uśmiechnął, a następnie wziął walizkę.
Tak sobie myślałam... Dlaczego jak chłopaki proponowali mi, abym do nich przyszła to ja zawsze odmawiałam? Teraz sama siebie nie umiem zrozumieć. Ich dom był naprawdę wielki. Też chciałabym kiedyś tak mieszkać... No cóż... Można tak powiedzieć, że mam taką okazję, bo jednak na parę tygodni się tu zatrzymuję. Chwilę rozmawiałam z Leo, ale Splinter przerwał naszą rozmowę.
- Dobry wieczór Karina.
- Pan Splinter... Dobry wieczór - lekko się pochyliłam, aby pokazać, że jestem kulturalną dziewczyną.
- Sensei właśnie nie pomyślałem jak to ma być z pokojami... Karina ma mieć pokój na przykład mój? Bo mamy tylko 5 pokoi... A o tym kompletnie zapomiałem... - zapytał lekko zagubiony Leo.
- Hmm... Możecie zrobić tak, że Karina będzie mieć pokój z którymś z was lub na przykład ty Leonardo z kimś ze swoich braci - wyjaśnił mężczyzna.
- A tak, oczywiście... - lekko się zarumienił - Chodź Kari na górę.
Szliśmy po schodach, ale z pokoju było słychać krzyki. Chłopak powiedział, żebym tu chwilę zaczekała i się rozejrzała. Leo natychmiast wszedł do pokoju Rapha i widział jak Donnie z Raphem się sprzeczają. Jeżeli chodzi o mnie to nie podsłuchiwałam ich rozmowy, ale gdy tylko usłyszałam moje imię od razu zamieniłam się w słuch.
- Chłopaki o co znów ta awantura?! Karina tu jest! - wkurzony Leo.
- Ta? Jest tu? To powiedz coś dla Rapha, żeby nie ślinił się na jej widok! - krzyknął Donnie uderzając pięścią o stół.
- Ja się ślinię?! Założę się, że to ty walisz do jej zdjęć! - rzucił Raph.
- Co kurwa? Ja mam do niej szacunek w przeciwieństwie do Ciebie. Czy ty się w ogóle słyszysz jakie tematy poruszasz? - zapytał Donnie.
- Dosyć! Ja tylko przypomnę, że Karina jest na tym piętrze, więc może łaskawie skończycie tę cholerną kłótnie? - naburmuszony Mikey.
Chłopaki tylko spojrzeli na siebie złowrogo. Teraz tak sobie pomyślałam... Jak oni w ogóle mają czelność gadać o takich tematach? Czy to co mówią jest prawdą? Boję się, że zaczyna się coś, czego się obawiałam...
Przepraszam, musiałam xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro