Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 Przeprowadzka ✔

Gdy wyszliśmy z baru chciałam pójść już do domu i się powoli pakować, ale coś mi w środku mówiło, żebym nie przeprowadzała się.
- Chłopcy ja pójdę do domu się spakować. Możecie podać mi swój adres?
- Pójdę z Tobą Karina - powiedział Donnie.
- Donnie może ja się zajmę Kariną, a ty przypilnujesz Mikey'go, żeby odrobił sam lekcje - rzucił Leo.
- A może tym razem ty to zrobisz? Ostatnio ciągle ja biorę na siebie tą odpowiedzialność...
- A ci ciężko to zrobić? - zdenerwował się Leo.
- Hej! Przestańcie proszę! - krzyknęłam - Mogę sobie też sama poradzić, ale napiszcie mi adres, okej?
Raph popatrzył się na mnie.
- Dobra... Ja przypilnuje Mikey'go... - znudzonym głosem Raph.
- A czemu ktoś musi mnie pilnować? - zapytał oburzony Mikey.
- Może dlatego, że nie robisz sam tylko spisujesz z neta głąbie! - powiedział unoszącym się głosem zielonooki po czym poszli w stronę ich domu. Donnie patrząc jeszcze chwilę na czarnowłosego, dołączył do reszty braci.

                   ****************

- Hej to już wszystko?
- Zapomiałam wyprać mojej ulubionej bluzki - trochę się skrzywiłam.
- No dobrze, zaczekam.
Szybko zeszłam na dół, aby wziąć z łazienki miskę. Pralka była popsuta... Musiałam to ręcznie wyprać. No cóż... Zdarza się. Rzadko, ale się zdarza Szybko napełniłam miskę wodą, a gdy się odwróciłam stał za mną Leo i przez przypadek wylałam na jego koszulę wodę. Mój wzrok utkwił na parę chwil na jego klatce piersiowej, ale się szybko otrząsnełam.
- O matko! Przepraszam! - powiedziałam cała zaczerwieniona i bezmyślnie zaczęłam wycierać jego ubranie.
- No cóż, bywa... To ja nie powinienem stać za Tobą. Nie wycieraj tego. Przebiorę się w domu - Leo wziął moją rękę, abym przestała wycierać jego górną część ubioru. Nasze oczy się spotkały.
- Mhm... Zaraz wrócę - dodałam zmieszana.
Poszłam na chwilkę na górę i szukałam czegoś dla Leo, ale nic nie mogłam znaleźć. Westchnęłam i wróciłam na dół. Starałam się jak najszybciej wyprać bluzkę.

                 *****************

Podeszłam do Leo i powiedziałam mu, że możemy już wychodzić. Założyłam kurtkę, czapkę, szalik i chwycicłam za walizkę, ale Leo nie chciał, żebym tego dźwigała. Ustąpiłam mu.
- To co? Na piechotę, co nie ? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Heh... Taxówka czeka już na nas pod twoim domem Karina.
Spojrzałam zdziwiona przez okno i faktycznie stał tam samochód.
- No chodź! Nie ma co tracić czasu!
Wsiedliśmy do taxówki i wyruszyliśmy. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy u nich nie byłam i może to dlatego czuję się trochę nie swojo... Nie ukrywam też, że wzbudza mnie ciekawość ich mieszkania lub domu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro