Rozdział 22 Rozmowa Z "Nieznanym"
Leo spojrzał na niego, jakby zaraz miała spaść mu rzuchwa. Zamurowało go.
- Heh, wiesz co ty zrobiłeś? - zapytał surowym głosem patrząc w ścianę.
Nastała cisza.
- Wiesz co ty zrobiłeś?! - krzyknął zadając to samo pytanie.
- T-tak... Wiem... - Don złapał się prawą ręką lewego ramienia.
Leo spojrzał na niego z ogromnym gniewem. Westchnął i wyszedł z pokoju. Nie do końca rozumiałam czemu. Donnie szybko się ubrał i wybiegł z całego tego budynku.
- Donnie, czekaj! - krzyknęłam.
Na chwilę się zatrzymał. Stał tyłem do mnie.
- Karina... Ja... Przepraszam... - odwrócił lekko głowę mówiąc te słowa, a potem znów biegł w kierunku wyjścia.
- Ciekawe co teraz wykombinuje... - szepnęłam i zaczęłam biec za nim.
********
Chłopak stanął przed domem. Dziwnie się dzisiaj zachowuje... Chciałam pójść za nim, ale to nie było możliwe, bo by mnie zauważył. Chwilę pomyślałam. Przecież jestem Deltą! Może mogłabym stać się niewidzialna? Donnie wszedł do środka, a ja schowałam się za jakimś drzewem. Zacisnęłam pięści, zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o niewidzialności. Po krótkim momencie szłam na ulicę, gdzie było sporo osób. Zaczęłam przechodzić między nimi, ale ciągle mnie przepychali! Jakby w ogóle mnie nie widzieli! Chwila... Udało się? Spojrzałam na szybę i widziałam lekko tylko rysy swojego ciała. Kilka minut później jakimś cudem udało mi się dostać do domu. Szukałam Donniego, a po chwili usłyszałam jego głos w łaziencie. Tylko ten głosy był jakiś... Straszniejszy? Drzwi były lekko uchylone, więc zajrzałam tam, bo wiedziałam też, że Don może mnie "wykryć" dzięki swoich mocy.
- Jesteś teraz inny głąbie! Teraz to ja przejmuję nad Tobą kontrolę... - ???
Moment... Donnie... To "jego" głos, ale nie rusza ustami tylko złośliwie patrzy się w lustro... Postanowiłam cicho wejść do łazienki. Jak ujrzałam to co się tam naprawdę działo myślałam, że zwariuje. Było 2 brunetów, jeden od mojej strony. Normalne oczy, ubiór i żadnych skrzydeł czy coś. Natomiast w odbiciu był całkowicie inny Don. Inna poza, czarne oczy, ręce i skrzydła. To przecież nie jest lustro, a na dodatek jakoś się komunikowali.
- Czego chcesz - rzucił "prawdziwy Donnie".
- Heh... Chcem przejąć twój umysł, ciało, uczucia i myśli...
- Po co Ci to?! I tak już na dłuży czas mną manipulowałeś, a ja nawet tego nie do końca pamiętam!
- To zrób to za mnie.
- A mianowicie?
- Ożen się z nią.
- Z kim?!
- Z Kariną... A nawet jeśli... Musi Cię kochać, bo jeżeli tego nie zrobi to... Zginie...
- Nie... Rzuciłeś na nią ten czar! Tak samo na April... Powiedz... Dlaczego ty to robisz?!
- Żebyś Ty... A raczej my wiedli szczęśliwe życie... Hahaha! Niby jedna osoba, a Tak naprawdę dwie!
- Przez Ciebie ona się mnie boi! Rozumiesz!? Wiesz jaki to ból, że Twoja najlepsza przyjaciółka zaczyna się Ciebie strasznie bać? Nawet jak zrobisz do niej jeden krok, to ona już dostaje gęsiej skórki.
- No i co mnie to?
Donnie uderzył pięścią o zlew.
- Odwal się i ode mnie i od Kariny rozumiesz?!
- To nie jest takie proste... Zwłaszcza ze mną...
Gwałtownie lustrzane odbicie wyszło i niczym dym wchłaniała się do ciała bruneta. Donnie krzyczał podczas transformacji, aż sama się przestraszyłam i wybiegłam z tego pomieszczenia. Biegłam do drzwi wyjściowych, ale nagle wszystkie światła zgasły. Nic nie widziałam oprócz czerwonych źrenic, które idą w moją stronę.
~ Nie ładnie tak podsłuchiwać... Niegrzeczna dziewczynko...
Zacisnęłam pięści. Musiałam pokonać swój lęk.
- No to dawaj! Pokaż się Donnie! Po co się tak w ciemnościach ukrywasz?!
~ Ty mi nie mów, że będziesz się ze mną bić! Hahaha!
- A-a czemu nie?
~ Jesteś w ciąży... Zaskodzisz tylko sobie i dla dziecka...
Miał rację. Tym razem miał szczerą rację.
- W porządku... To... To co zamierzasz zrobić?
Potwór wyszedł z ciemności i w końcu mogłam go ujrzeć.
- Rozluźnić atmosferę - zbliżył się do mnie.
Natychmiast go spoliczkowałam.
- Serio?! Ty teraz myślisz tylko o tym, zamiast martwić się swoim bratem, który się właśnie załamał?!
- A co mnie on obchodzi? Przecież to Ciebie kocham, a nie jego.
Spoliczkowałam go drugi raz.
- Jak śmiesz mówić tak straszne rzeczy!
Chłopak złapał się za lewy policzek.
- To ja powinienem Ciebie spytać... Jak śmiesz mnie tak traktować?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro