Rozdział 21 Inna Twarz
Chwilę jeszcze nade mną wisiał patrząc ciągle w moją kobiecość. Miałam dość. Zaczęłam się wyrywać. Donnie się strasznie wkurzył i uniemożliwił mi ruch rękoma. Uderzyłam go nogą w czułe miejsce i szybko biegłam w stronę drzwi, ale okazało się, że były zamknięte. Zaczęłam szarpać klamkę. Odwróciłam się, ponieważ usłyszałam krzyki. Był to Don. Trzymał się za głowę i upadł na kolana. Z jego oczu i ust ciekła krew. Krzyczał tak, jakby ktoś go torturował. Po chwili upadł na podłogę.
- Donnie...? - zaczęłam iść do niego.
(do niego = Do niego = Donniego iks de)
Cicho coś tam mamroczał pod nosem.
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem. Jego oczy... Były takie jak wcześniej. Normalna czerwień.
- K-Karina? Czemu jesteś owinięta w ręcznik? [...] Czemu ja jestem pół nagi...? Co ty masz na szyi i dekolcie?! Kto Ci to zrobił?! - szybko wstał i złapał mnie za barki.
- Tanie żarty! To nie jest zabawne Donnie! Teraz tak po prostu możesz ze mnie kpić tak?! - krzyknęłam, a przy tym tupnęlam nogą.
- Ale... Ale o co Ci chodzi?
- Nie udawaj głupiego! To ty mi zrobiłeś te malinki!
- Przecież to niemożliwe! - puścił mnie.
- Co się z Tobą dzieje?! Mam tego serdecznie dość!
Chłopak patrzył na mnie z przerażeniem. Wyciągnął swoje ręce i uważnie się nim przyglądał. Zamknął oczy i próbował nie panikować.
- O nie... Ja... Ja zrobiłem Ci dziecko...
Jak tylko usłyszałam to z jego ust od razu wybuchłam płaczem. Zakryłam moją twarz i robiłam kałuże wokół siebie.
- C-czekaj! Nie płacz! Proszę - obejmując mnie mocno.
- Jak mam nie płakać... Skoro do soku podałeś mi pigułkę gwałtu i mnie tak po prostu wykorzystałeś!? Jestem zwykłą szmatą masz rację!
- Nie mów tak... Ja... Ja nawet nie wiedziałem, że jestem do czegoś takiego zdolny!
Spojrzałam na niego z brakiem zaufania.
- Idę się przewietrzyć... - powiedziałam.
Wzięłam swoje ubrania, które były porozwalane w kątach pokoju i poszłam do łazienki je założyć. Jakiś czas później wyszłam z tego pomieszczenia. Jak szłam do kierunku wyjścia, zauważyłam jakiegoś chłopaka, który miał na sobie kurtkę, więc się zwróciłam po płaszcz, założyłam go, ale nie zapięłam i wyszłam na zewnątrz.
- Hej - powiedział chłopak.
Sporzałam na niego.
- O, cześć Leo.
- Jak tam impreza? Spodobała się?
- Mhm... Pewnie... - uciekałam od jego wzroku.
- Kłamiesz... - złapał mnie za barki i przyciągnął do siebie.
Uważnie mi się przyglądał.
- Co Ty...!? Kto co to zrobił?! - zaczął dotykać palcem mojej malinki na szyi.
- A nic... Dawno to miałam.
- Mów kto Cię dotykał, a zabiję skurwiela!
- Nie mów tak, bo i tak tego nie zrobisz...
- Donnie... - cicho szepnął.
W sumie nie było się trudno domyśleć. Szybkim krokiem wszedł do budynku ciągnąć mnie za rękę.
- Który pokój - "zapytał" bez uczuć.
- Nie ważne...
- Mów, który pokój!!! - zaczął się na mnie drzeć.
Przestraszyłam się go.
- N-numer... 21...
Bez pukania gwałtownie wywarzył drzwi.
- Co Ty sobie myślisz?! - krzyknął czarnowłosy.
- Ale o co Ci chodzi?
- Nie rób z siebie debila! Przecież wiem, że dotykałeś Karinę!
- Ja... Ja... Ja tego nie za dobrze pamiętam... - złapał się za głowę brunet.
- Yhym, Yhym...
- Pamiętam tylko jedno...
- No to słucham... Braciszku...
- Piepszyliśmy się bez zabezpieczeń...
Mam nadzieję, że się rozdział spodobał ^-^
Tak, tak... Wiem, że Donnie jest tak jakby z waszej perspektywy "zmienny", ale są tajemnice, które może się w krótce wyjaśnią :]
Miłego dnia/nocy/wieczoru ;D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro