Rozdział 19 Nowe Niewyjaśnione Rzeczy
Kilka Dni Później
Wstałam rano i zaczęłam się szykować do szkoły. W końcu piątek! Na szczęście dzisiaj mam lekcje od 8.00 do 13.25. A no zapomniałam też, że po szkole każdy uczeń ma obowiązek sprzątać szkołę. Jak będę w klasie to uzgodnię z nimi co dzisiaj sprzątam, ale zapewne znów będę czyścić wanny. No cóż... Tak czy siak szybko założyłam mundurek, zjadłam śniadanie i wzięłam torbę. Dosłownie wybiegłam z domu jeszcze z tostem w buzi. Po 3 minutach biegania byłam już w sali nr 7. Przerwa jeszcze trwała 5 minut. Zauważyłam, że chłopcy siedzą w kółku i razem o czymś gadają. Postanowiłam się przyłączyć.
- Hej chłopaki! O czym tak gadacie?
- Karina! Dziś z okazji piątku organizuję imprezę w kręgielni i na dodatek będziemy mogli tam przenocować, więc impreza do samego rana! - krzyknął Mikey.
- O super! A kto będzie? - dodałam.
- Ty, nasza czwórka i ogólnie nasza klasa. Ewentualnie kogoś jeszcze zaprosimy - powiedział Raph.
- A będzie mogła przyjść Karai? - zapytał Leo.
- Im więcej tym lepiej! Ale, żeby byli też sami swoi - odpowiedział Mikey.
- Witajcie Klaso! Siadajcie już na swoje miejsca! - przerwał nauczyciel.
Zaczęłam iść do "mojej" ławki. A no tak... Zapomniałam już, że na tej lekcji Donnie siedzi za mną... Usiadłam i wyjęłam książki. Po chwili poczułam jak "ktoś" za mną złapał mnie za kucyk i ciągnie do siebie.
- Ała... Możesz przestać? - zapytałam cicho kierując rękę za głowę.
- Niby czemu? - szepnął Donnie.
- Po prostu przestań okej?
Jak wypowiedziałam te słowa, chłopak mocniej mnie pociągnął i odsłonił moje włosy z lewego ucha.
- A jeżeli nie przestanę to co? - szepnął, po czym zaczął lekko nadgryzać mi ucho.
- A! [...] - pisnęłam, a cała klasa spojrzała na mnie.
- Karina? Czy to ty wydałaś ten dźwięk? "A!" - zapytał nauczyciel naśladując moje piśnięcie.
- Nie istotne... - powiedziałam skrępowana.
- Dobrze. Więc paczcie jeżeli.... - zaczął coś pieprzyć nauczyciel.
Co to miało znaczyć?! Miałam tego dość. Traktuje mnie jak niewolnika! Teraz będzie zamiana ról...
Po lekcjach
Kierowałam się do pokoju woźnych, aby wziąć wiadro i mop. Weszłam do pokoju i wzięłam niezbędne mi rzeczy. Poszłam do męskiej łazienki zmyć podłogi. Nalałam do wiadra wody i płyn. Zamoczyłam mop i zaczęłam myć podłogi.
- Nie przerywaj pracy - usłyszałam znany mi głos.
Obróciłam się.
- Możesz przestać? To już nie jest śmieszne.
- Ale ja nie mówię, że to mnie śmieszy - zaśmiał się Donnie.
Wkurzyłam się. Rzuciłam z całej siły mop i szłam w stronę chłopaka. Złapałam go mocno z koszulę.
- Jeszcze trochę, a pożałujesz za wszystko co mi zrobiłeś.
- Co może mi zrobić taka słodka dziewczynka?
Przygotowałam moją zaciśniętą pięść i z całej siły uderzyłam go w oko. Aż się wyglebał! Leżał brzuchem do góry i wychylił trochę głowę ku górze. Po chwili przemienił się w czarny charakter i rzucił się na mnie wisząc nade mną. Złapał moje nadgarstki i mocno je trzymał. Zaczęłam się strasznie wyrywać. Nagle z moich pleców wyrosły ogromne, pierzaste skrzydła. Brunet lekko spanikował, a ja miałam już dość siły. Gwałtownie przyparłam go do najbliżej ściany i brutalnie pobiłam. Nagle poczułam jak unoszę się do góry i włosy zaczęły mi powiewać. Naprawdę starałam się nad rysunkiem ;-;
Chłopak nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Po chwili do okoła mnie pojawiła się "tarcza", z której wydostawało się światło i przechodziło przez całe pomieszczenie. Donnie zakrył się skrzydłem ochraniając się przed światłem, ale moja moc była silniejsza i tymczasowo pozbawiła go skrzydeł, koloru oczu i ogólnie mocy. Po chwili zniknęły mi również skrzydła i białe oczy. Czułam się strasznie osłabiona. Moje ciało wróciło na ziemię. Ledwo stałam na nogach. Moje ręce się trzęsły i byłam cała blada. Chłopak nie wiedział co robić. Położyłam się skulona na podłodze, a Donnie wybiegł wtedy z łazienki. Widziałam wszystko w odcieniach szarego i białego. Zauważyłam, że brunet wrócił z pielęgniarką.
- Ojej! Donnie! A co Ci się w oko stało? Wdarłeś się w jakąłś bójkę?
- Nic takiego, proszę się mną nie przejmować tylko tą dziewczyną!
Pielęgniarka podeszła do mnie.
- Halo? Słyszysz mnie?
Wszystko słyszałam, ale nie dałam rady się poruszyć i wydusić z siebie ani słowa.
- Donnie, co ona nawet jeśli robi w męskiej łazience? - zapytała z zainteresowaniem Pani.
- Emm... Chyba myła podłogi... - powiedział wskazując na wiadro wody i mop, który leżał w rogu.
- Jasne... - odparła.
Byłam tak słaba, że nie pamiętałam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się w domu. Na szczęście w moim domu. Była 19:02. Na komodzie obok mojego łóżka była karteczka. Przeczytałam Ją:
Karina!
Jak już wstaniesz to w kuchni zostawiłem dla Ciebie parę gotowych tostów oraz energetyka. Jeżeli się spytasz dlaczego energetyk to dlatego, że o 20:00 zaczyna się impreza w kręgielni. Będzie nasza klasa, parę innych i nasi znajomi. Przyjadę po Ciebię samochodem o 19:50. Odpowiednio się ubierz (wiesz co mam na myśli).
Donnie
Uhh! A myślałam, że to Leo! Ale chwila... Nie rozumiem chyba do końca z tym ubiorem, albo po prostu Don jest piepszonym zboczeńcem. No cóż. Miałam mało czasu, a zależało mi na tej imprezie. Otworzyłam szafę i ujrzałam suknię mamy, którą zakładała na specjalne okazje. Może dzisiaj też jest taka? Bardzo mi się podobała. Założyłam ją i zobaczyłam się w lustrze.
Chwilę pomyślałam, bo nie chciałam też z jednej strony, żeby Donnie potem mówił, że ubrałam się tak jak mnie prosił. Ale nie dałam rady się powstrzymać! Jest taka cudna! Chwilę potem zeszłam na dół i zjadłam te tosty oraz wypiłam energetyka. Posprzątałam po sobie i zaczęłam się malować. Lekko pomalowalam usta na mało widoczny brąz i tak naprawdę to wszystko, bo resztę dostałam od natury. Była już 19:53. Szybko wzięłam torbę, założyłam buty na koturnie i kurtkę. Natychmiast wyszłam z domu zamykając go na klucz, a przede mną stał już czarny samochód, w którym siedział Donnie. Otworzyłam drzwi samochodowe i się z nim przywitałam.
- Hej - powiedziałam lekko dysząc.
- Spóźniłaś się...Ale za taki wygląd to Ci daruję - powiedział pewnym głosem uważnie obserwując moje ciało.
Przewróciłam oczami i ruszyliśmy.
Wiedziałam, że to powie. Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Widziałam, że do środka wchodziły same pary. Domyśliłam się, że chyba tak tu ustalono... Ale skoro ja jestem w parze z Donnim... To jak z jego braćmi? Obróciłam się i ujrzałam Leonarda z dziewczyną ze snu, w którym byłam. Karai... Lekko zmarszczyłam brwi.
- Wszystko w porządku? - zapytał lekko zaniepokojony Don.
- Tak, tak - uśmiechnęłam się szeroko, po czym kierowaliśmy się do budynku.
Sala ogromna, kilkadziesiąt oddzielonych pokoi z łóżkami, około 12 stołów z kanapami oraz 7 torów do gry w kręgle. Kelnerki nosiły jedzenie, picie, alkohol i szampany. Chwila! Alkohol?!
Przepraszam za tą długą nieaktywność, ale w zamian napisałam dłuższą część i mam nadzieję, że wam się spodobała. Pomysłów sporo, ale jak macie jeszcze jakiś to proszę pisać w prywatnych wiadomościach (pv) :>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro