Rozdział 1 Nowy Uczeń
Kilka miesięcy później - parę dni po rozpoczęciu nowego roku szkolnego
Nauczyciele rozdali nam nowe mundurki. Wyglądają tak samo, ale dali trochę wiekszy rozmiar. W tym roku niestety będziemy kończyć później lekcję, jeżeli mam porównywać. Całe wakacje spędziłam z chłopakami. Razem gdzieś wychodziliśmy, czy do kina, parku, wrotkarni i wiele innych atrakcji. Leo i Donnie też uczyli mnie korzystania z mojej mocy i wychodziło mi coraz lepiej. Oczywiście wakacje nie obeszłyby się bez E-Donniego. O dziwo spotykał się potajemnie tylko ze mną. Bracia nic o tym nie wiedzieli, bo obiecałam to dla sobowtóra. Musiałam milczeć, bo ostrzegał, że jeżeli coś powiem, to fatalnie się dla mnie skończy. Ogólnie było naprawdę super. Ale od dokonania morderstwa, uważnie obserwowałam Leo, a dokładniej na jego zachowanie. Stał się trochę inny. Pewnej nocy po kryjomu wyszedł z domu. Wyczułam to, więc po ciuchu zaczęłam za nim iść. Ale tej nocy, jak zobaczyłam gdzie się udał, poczułam w sercu żal. Moje sumienie się odezwało. Poszedł na cmentarz do grobu Karai, zapalił znicz i płakał. Widziałam, że cierpiał, a nie o to mi chodziło. Chciałam, aby mnie pokochał, a wyszło na to, że go zraniłam. Od tamtej pory, codziennie o późnej porze w nocy, szedł na grób dziewczyny i zostawiłał znicze, przy tym ją opłakując i zadajac sobie pytania. Nikt, oprócz jego nie zostawił zniczy. Z jednej strony się nie dziwię, bo naprawdę potrafiła się okrutnie zachować w stosunku do każdego. Ale przejdźmy już do teraźniejszości... Donnie przekazał dla wychowawczyni informację o tym, że Mikey i Raph zmienili szkołę. Musiał w końcu coś wymyśleć... Klaudia nie chodzi z nami już do liceum. Aktualnie siedzi za kratami, co dla mnie jest plusem. Jej przyjaciółeczki - blondyna i brunetka zmieniły się trochę. Jeżeli chodzi o nasze relacje, to czasem tam tylko zaczepią, bo się nudzą. Nadal za nimi nie przepadam. Ale zauważyłam w szkole dziwną rzecz... Krzysiek w ogóle się nie odzywał, ani nie było go na zakończeniu roku szkolnego. Na początku też go nie było, a tego sms'a, co wysłałam mu parę miesięcy temu, to nadal nie odpisał. Czyżby się na mnie obraził? A może zmienił szkołę? Nie mam pojęcia. Postawiłam, że po szkole zajdę na chwilę do jego domu.
Aktualnie jest wtorek. Mieliśmy dziś na 10:35. Kiedy wybiła ósma, obudził mnie jakiś hałas. Ledwo żywa wstałam z łóżka. Niechętnie otworzyłam oczy i zaczęłam iść tam skąd dobiegał ten dźwięk. Zeszłam na dół po schodach i zobaczyłam Leo i Donniego na środku salonu, którzy się... Biją?
- Chłopcy! Co wy kuźwa robicie o tej porze?! Spać chcem! - krzyknęłam, a wtedy obaj spojrzeli na mnie i przerwali walkę.
- A ty spałaś? - zapytał Donnie.
- Przepraszamy Karina, my ćwiczyliśmy starożytną japońską sztukę walki. No i po prostu trenowaliśmy. Nie miej nam tego za złe - powiedział Leo z uniesionym łokciem, drapiąc się w plecy.
Przewróciłam oczami.
- Naprawdę? Nie macie nic do roboty o ósmej godzinie? - dodałam lekko zdenerwowana.
- To na pobudzenie. Wiesz... - trochę zawstydzony Donnie.
- Dobra trudno... Jedliście coś? Może ugotuję jakieś śniadanie? - na obu twarzach zobaczyłam uśmiech, który potwierdza to co powiedziałam - Dobra, to śniadanie za godzinę.
- Co?! - krzyknął Don.
- Nie! Czemu?! - zrozpaczony Leo.
- Dlatego, że za około dwie godziny musimy wyjść z domu - puściłam do nich oczko - Za godzinę chcę was widzieć przy stole.
Kiwnęli głową i wrócili do porannego treningu. Natomiast ja postanowiłam wziąć prysznic. Oczywiście trwał ponad godzinę. Kiedy skończyłam, szybko poszłam usmażyć jajecznicę. Wszyscy razem zjedliśmy przy stole, założyliśmy nasze mundurki szkolne i wyszliśmy z domu. Każdy zajął już swoje miejsce w sali od historii. Siedziałam akurat obok Donniego, a z mojej prawej strony była wolna ławka. Cała nasza klasa była już na miejscu. Z wyjątkiem Krzyśka. Do klasy wszedł nauczyciel i przywitał nas w nowym roku szkolnym. Złożył nam życzenia, a następnie przeszliśmy do zajęć. Nagle do sali wbiegł szczupły, średniej wysokości blondyn.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Nie mogłem znaleźć sali, bo jestem nowy... I no wie Pan... - powiedział zastresowany chłopak.
Cała klasa spojrzała na niego, co sprawiło, że zrobił się bardziej czerwony.
- Dobrze... Siadaj tam obok Kariny - nauczyciel wskazał miejsce obok mnie.
Nie wiem dlaczego, ale przeszły mnie ciarki.
- Przypomnisz mi swoje imię? - zapytał historyk.
- Hubert... Hubert Dark... - powiedział nieśmiało siadając obok mnie.
- Dobrze Hubert... Więc tak... - zaczął coś tam gadać nauczyciel.
Spojrzałam na chłopaka kątem oka. Nie powiem, że nie, ale był dość przystojny. W miarę wysoki, blond włosy i błękitne oczy. Zobaczymy jak sobie radzi z nauką. Kiedy nauczyciel zaczął coś tam dyktować, zauważyłam, że dla blondyna wylał się tusz z pióra. Zrobił się cały czerwony. Bezmyślnie zaczął wycierać to rękoma, a to tylko pogorszyło jego sytuację. Szybko wyciągnęłam chusteczki i dałam dla niego. Przy okazji pożyczyłam mu długopis. Szybko się ogarnął. Po lekcji, kiedy zadzwonił dzwonek, szybko wszyscy wyszli z sali i kierowali się do innej. Spakowałam jeszcze kilka rzeczy do plecaka i się obróciłam. Widziałam Donniego, który czeka na mnie przy drzwiach i się o nie opiera. Po chwili poczułam czyjąłś rękę na moim barku, co Donniego to nie zadowoliło. Obróciłam się.
- Chciałem Ci podziękować Karina... Tak? Karina? Dobrze zapamiętałem Twoje imię? - zapytał Hubert.
- Tak... Tak się nazywam, a jeśli chodzi o tą sytuację, to był naprawdę drobiazg - lekko się uśmiechnęłam.
- Masz może czas po lekcjach? Chciałbym się z Tobą lepiej poznać. Wiesz... Wydajesz się dość miłą osobą - szeroko się uśmiechnął.
Niepewnie przewróciłam wzrok na bruneta, który zaciskał pięści razem z zębami.
- Wiesz co Hubert... Możemy, ale innym razem. Dziś mam już plany. Wybacz... - Spojrzałam w jasnowłosego chłopaka.
- A tak, jasne. Nie ma sprawy - powiedział, a po chwili odszedł.
Wzruszyłam ramionami i z Donnim zaczęliśmy iść do sali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro