Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 Wyjaśnienie

- Nieważne... - Ale nie ukrywam, że w środku czułam oburzenie - Chodźmy powiedziałam.
- Czekaj! A moi bracia?
- Tak, wiem, ale muszę Cię o coś ważnego spytać.
Zatrzymaliśmy się.
- Możemy pójść tam, gdzie nikogo nie ma? Nie chcem, aby ktokolwiek słyszał naszą rozmowę - cicho zapytałam.
Leo wziął mnie za nadgarstek i wyprowadził nas za szkołę. Nikogo tam nie było. Po chwili mnie puścił.
- Karina posłuchaj... Jeżeli chodzi o tą sytuację w toalecie, to naprawdę nie chciałem Cię dotknąć, Ja-
- Nie, nie o to mi chodzi - lekko się uśmiechnęłam.
- Nie o to? To o co?
- Wiesz może jak cofać się w czasie, ale być przy tym niewidzialnym duchem? Czyli nie wiem... Na przykład przyniosę się na tą lekcję w-f'u i tam będzie pokazane co ja robiłam, ale ta "prawdziwa ja" zobaczę co się dzieje wtedy w sali gimnastycznej, a to co się naprawdę działo to się dzieje i nikt mnie nie widzi w tej postaci... Istnieje takie coś?
- Chyba tak, tylko muszę sobie przypomnieć jak to się robiło [...]. Dobra już wiem, ale od razu Ci mówię, że to jest strasznie wyczerpujące i jeżeli przekroczysz limit pięciu minut, będziesz naprawdę fatalnie się czuła.
- Jasne, rozumiem.
- Musisz pójść do jakiegoś miejsca, albo pokoju, ale musisz być w nim sama. Zaciskasz obie ręcę w pięści, zamykasz oczy, myślisz o sytuacji, do której chcesz się przenieść i mówisz słowo "zhamanak"*. Wtedy powinnaś poczuć lekki wiatr, a kiedy go poczujesz, to otwierasz oczy i jesteś na miejscu. Jakoś tak powinno być.
- Oki, dzięki! - krzyknęłam i zaczęłam iść do środka budynku.
- Czekaj! Mieliśmy zaczekać na resztę i wrócić do domu! - krzyknął.
- Wiem! To teraz na mnie zaczekacie przed szkołą! - zaśmiałam się i pobiegłam.
Nie usłyszałam co krzyknął, bo się spieszyłam. Akurat teraz zaczęła się lekcja, więc korytarze i łazienki były puste. Weszłam do damskiej toalety i zamknęłam drzwi za sobą. Zacisnęłam obie ręce w pięści, zamknęłam oczy i pomyślałam o sytuacji, kiedy byłam sama w sali z geografii ; jeszcze przed przyjściem Karai.
- Zhamanak - cicho szepnęłam.
Poczułam wiatr. Otworzyłam oczy i ujżałam siebie jak idę do sali z geografii. Nikt mnie nie widział i mogłam przechodzić przez uczniów.
- Dobra mam pięć minut. Muszę się zastanowić, gdzie może być teraz Karai. Z tego co wiem to zwykle przebywa za szkołą podczas przerwy... - powiedziałam sama do siebie.
Szybko się tam udałam. Ujrzałam ją jak opiera się o budynek. Stanęłam obok niej. Po chwili przyszedł Raph.
- Cześć - powiedział chłopak.
- Dobra... Więc o co chodzi? - zapytała dziewczyna.
- Słuchaj... Mam prośbę.
- Hm?
- Chodzi o Karinę... Chciałbym się na niej tak jakby zemścić i potrzebuje twojej pomocy.
- Konkretnie co mam zrobić? I czemu chcesz się "na niej zemścić"? - zaśmiała się.
- W jej oczach jest tylko Leo, a ja już dla niej nie istnieje. Ciągle tylko z nim przebywa, a mnie ma gdzieś!
- Kochasz ją?
- Co?! Ja Nie... Nie wiem, po prostu czuję się zazdrosny.
- Mhm... W oczach ma tylko go, a nie myśli też o tym, że kocha go inna dziewczyna...To co mam zrobić?
- Pójdziesz jej powiedzieć to co o niej myślisz. Zostawisz kamerę przy roślinie, włączysz przycisk nagrywania i odejdziesz. Resztą ja się zajmę. Po tej lekcji przyjdziesz z powrotem, wyłączysz kamerę i mi ją oddasz. Wyśle do Ciebie potem fotomontaże, a ty wyślesz je dla Leo. Chcę, aby myślała, że ty za tym stoisz.
- Dobra, ale skąd wezmę kamerę?
Raph wyjął z plecaka daną rzecz i dał ją Karai.
- Masz.
- Ale co? Mam to zrobić za darmo? - warknęła.
Chłopak przewrócił oczami. Wyjął z kieszeni portfel i wyciągnął gruby hajs.
- Trzy tysiące starczy? - zapytał bez entuzjazmu.
W jej oczach pojawiła się iskierka. Natychmiast chwyciła pieniądze i się zgodziła. No tak... Już zapomniałam, że oni są bardzo bogaci... Byłam pewna, że za tą sprawą stoi Karai, a to jednak stał Raph?! Pięć minut powoli mijało. Zamknęłam oczy, zacisnęłam pięści i znów pojawiłam się w toalecie. Nie mogłam w to uwierzyć. Brakowało mi powietrza. Szybko pociągnęłam za klamkę. Kierowałam się do zlewu. Zamoczyłam ręce i twarz wodą.
- Nie to nie może być prawda! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Ale co nie może być prawdą? - zapytał Raph stojąc przed otwartymi drzwiami od damskiego wc.




























*Zhamanak (czytaj żamanak) - z języka Ormiańskiego Czas











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro