Rozdział 6 Wyjaśnienie
- Nieważne... - Ale nie ukrywam, że w środku czułam oburzenie - Chodźmy powiedziałam.
- Czekaj! A moi bracia?
- Tak, wiem, ale muszę Cię o coś ważnego spytać.
Zatrzymaliśmy się.
- Możemy pójść tam, gdzie nikogo nie ma? Nie chcem, aby ktokolwiek słyszał naszą rozmowę - cicho zapytałam.
Leo wziął mnie za nadgarstek i wyprowadził nas za szkołę. Nikogo tam nie było. Po chwili mnie puścił.
- Karina posłuchaj... Jeżeli chodzi o tą sytuację w toalecie, to naprawdę nie chciałem Cię dotknąć, Ja-
- Nie, nie o to mi chodzi - lekko się uśmiechnęłam.
- Nie o to? To o co?
- Wiesz może jak cofać się w czasie, ale być przy tym niewidzialnym duchem? Czyli nie wiem... Na przykład przyniosę się na tą lekcję w-f'u i tam będzie pokazane co ja robiłam, ale ta "prawdziwa ja" zobaczę co się dzieje wtedy w sali gimnastycznej, a to co się naprawdę działo to się dzieje i nikt mnie nie widzi w tej postaci... Istnieje takie coś?
- Chyba tak, tylko muszę sobie przypomnieć jak to się robiło [...]. Dobra już wiem, ale od razu Ci mówię, że to jest strasznie wyczerpujące i jeżeli przekroczysz limit pięciu minut, będziesz naprawdę fatalnie się czuła.
- Jasne, rozumiem.
- Musisz pójść do jakiegoś miejsca, albo pokoju, ale musisz być w nim sama. Zaciskasz obie ręcę w pięści, zamykasz oczy, myślisz o sytuacji, do której chcesz się przenieść i mówisz słowo "zhamanak"*. Wtedy powinnaś poczuć lekki wiatr, a kiedy go poczujesz, to otwierasz oczy i jesteś na miejscu. Jakoś tak powinno być.
- Oki, dzięki! - krzyknęłam i zaczęłam iść do środka budynku.
- Czekaj! Mieliśmy zaczekać na resztę i wrócić do domu! - krzyknął.
- Wiem! To teraz na mnie zaczekacie przed szkołą! - zaśmiałam się i pobiegłam.
Nie usłyszałam co krzyknął, bo się spieszyłam. Akurat teraz zaczęła się lekcja, więc korytarze i łazienki były puste. Weszłam do damskiej toalety i zamknęłam drzwi za sobą. Zacisnęłam obie ręce w pięści, zamknęłam oczy i pomyślałam o sytuacji, kiedy byłam sama w sali z geografii ; jeszcze przed przyjściem Karai.
- Zhamanak - cicho szepnęłam.
Poczułam wiatr. Otworzyłam oczy i ujżałam siebie jak idę do sali z geografii. Nikt mnie nie widział i mogłam przechodzić przez uczniów.
- Dobra mam pięć minut. Muszę się zastanowić, gdzie może być teraz Karai. Z tego co wiem to zwykle przebywa za szkołą podczas przerwy... - powiedziałam sama do siebie.
Szybko się tam udałam. Ujrzałam ją jak opiera się o budynek. Stanęłam obok niej. Po chwili przyszedł Raph.
- Cześć - powiedział chłopak.
- Dobra... Więc o co chodzi? - zapytała dziewczyna.
- Słuchaj... Mam prośbę.
- Hm?
- Chodzi o Karinę... Chciałbym się na niej tak jakby zemścić i potrzebuje twojej pomocy.
- Konkretnie co mam zrobić? I czemu chcesz się "na niej zemścić"? - zaśmiała się.
- W jej oczach jest tylko Leo, a ja już dla niej nie istnieje. Ciągle tylko z nim przebywa, a mnie ma gdzieś!
- Kochasz ją?
- Co?! Ja Nie... Nie wiem, po prostu czuję się zazdrosny.
- Mhm... W oczach ma tylko go, a nie myśli też o tym, że kocha go inna dziewczyna...To co mam zrobić?
- Pójdziesz jej powiedzieć to co o niej myślisz. Zostawisz kamerę przy roślinie, włączysz przycisk nagrywania i odejdziesz. Resztą ja się zajmę. Po tej lekcji przyjdziesz z powrotem, wyłączysz kamerę i mi ją oddasz. Wyśle do Ciebie potem fotomontaże, a ty wyślesz je dla Leo. Chcę, aby myślała, że ty za tym stoisz.
- Dobra, ale skąd wezmę kamerę?
Raph wyjął z plecaka daną rzecz i dał ją Karai.
- Masz.
- Ale co? Mam to zrobić za darmo? - warknęła.
Chłopak przewrócił oczami. Wyjął z kieszeni portfel i wyciągnął gruby hajs.
- Trzy tysiące starczy? - zapytał bez entuzjazmu.
W jej oczach pojawiła się iskierka. Natychmiast chwyciła pieniądze i się zgodziła. No tak... Już zapomniałam, że oni są bardzo bogaci... Byłam pewna, że za tą sprawą stoi Karai, a to jednak stał Raph?! Pięć minut powoli mijało. Zamknęłam oczy, zacisnęłam pięści i znów pojawiłam się w toalecie. Nie mogłam w to uwierzyć. Brakowało mi powietrza. Szybko pociągnęłam za klamkę. Kierowałam się do zlewu. Zamoczyłam ręce i twarz wodą.
- Nie to nie może być prawda! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Ale co nie może być prawdą? - zapytał Raph stojąc przed otwartymi drzwiami od damskiego wc.
*Zhamanak (czytaj żamanak) - z języka Ormiańskiego Czas
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro