Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

Wybiegłyśmy obok "H" w napisie Hollywood. W końcu byłam gdzieś indziej niż na Olimpie i w Hadesie. Razem z Korą ruszyłyśmy w kierunku miasta. Taksówką ruszyłyśmy do Nowego Jorku. Niestety po drodze natknęliśmy się na przeszkodę. Imitację żołnierza Kronosa. Musieliśmy go pokonać byśmy mogły przejechać dalej. Kora ruszyła na niego i oplotła jego nogi pnączami liści. Potwór zaczął się wyrywać ale nie mógł się ruszyć. Kora zajęła jego uwagę podczas gdy ja zaszłam go od tyłu. Przecięłam go na wylot i rozpadł się w pył. Weszłyśmy znowu do auta i ruszyłyśmy dalej. Kiedy w końcu znaleźliśmy się na przed mieściach Nowego Jorku rozszalała się ogromna burza. Nie wiedziałam czy Zeus jest wściekły czy po prostu musi sobie popadać.
- To drugie-moja towarzyszka czytała mi w myślach
- Skąd wiesz?
- Przez długi okres czasu nie padało. Rośliny zaczęły więdnąć. O tym to ci chyba nie muszę opowiadać.-odparła
Faktycznie. Przecież Kora jest córką Demeter. Zna się na roślinach.
Pioruny szalały po całym niebie. Wiał silny wiatr omal nie strącając nas z nóg. Postanowiłyśmy przenocować w hotelu. Kiedy znalazłyśmy się w końcu w hotelowym pokoju opadłam na łóżko. Byłam strasznie zmęczona.
- Prześpij się. Nie wyglądasz najlepiej.
Faktycznie. Miałam dziurę w bluzce od przebicia mieczem. Wyjęłam jednak Orkana i umyłam pod zlewem. Był cały od mojej krwi i nie wyglądało to najlepiej. Potem zasnęłam.

Kiedy się obudziłam słońce już wstawało. Czułam że pierwszy raz od kilku dni jestem wyspana. Wstałam i zaczęłam sprzątać zawartość plecaka. Wcześniej Chejron mi go zaczarował i teraz naciskałam na bransoletkę i się wysuwał. Fajne. W środku było mnóstwo papierków. Leżała tam też moja czapka niewidka. Miałam również od Chejrona termos z nektarem i linę do wspinaczki. Taki niezbędnik. Kora już się obudziła.
- Idziemy na śniadanie Oliwia?
- Możemy.-nadusiłam znowu na zegarek i torba się schowała.
Zeszłyśmy do restauracji. W środku było mnóstwo ludzi. Nic dziwnego ponieważ był to jeden z tańszych hoteli. Zjedliśmy pyszny posiłek i wróciłyśmy na górę. Kora chciała koniecznie dziś iść na Olimp ale postanowiłyśmy zaczekać chwilę.

Minęły 2 tygodnie. Kora od wczoraj była na Olimpie. Dzisiaj planowałam pojechać do Obozu Herosów. Świeciło ładnie słońcę co oznaczało że Demeter się cieszy z powrotu córki. Rano złapałam taksówkę na Long Island i pojechałam do obozu. W połowie trasy zatrzymałam kierowcę.
- Tutaj? Tutaj nic nie ma.
- Wiem. Ja chcę tylko pozwiedzać przyrodę. Jestem botanikiem.
Spojrzał na mnie niepewnie ale w końcu mnie wysadził. Ruszyłam w kierunku granicy. Kiedy nikt na mnie nie patrzył założyłam czapkę niewidkę. Zniknęłam i weszłam do obozu. Najpierw odszukałam Perciego. Nie sprawiał wrażenia tak smutnego jak ostatnio. Chyba ta "nadzieja" dobrze mu zrobiła. Postanowiłam śledzić go przez cały dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro