Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Wzięłam głeboki oddech i zaczęłam biec w ich kierunku. Oni biegli do mnie. Starliśmy się na środku sali. Odbiłam cios Hadesa. Zrobiłam unik przed mieczem Aresa ale drugi z nich mnie zaskoczył. Uderzył mnie płaską stroną w twarz i się przewróciłam. Zrobiło mi się ciemno przed oczami ale bogowie nadal atakowali. Odparowywałam ich ciosy jeden za drugim przesuwając się do tyłu. Zrobiłam unik i miecz Aresa przemknął obok mojej głowy. Miecz Hadesa wylądował przede mną. Został jeszcze jeden. Odwróciłam spojrzenie i zobaczyłam że miecz już na mnie leci. Odepchnęłam się od posadzki i miecz musnął mi stopy wbijając się z trzaskiem w podłogę. Nie chcę by to była moja głowa. Uciekałam do tyłu a oni nadal atakowali. Poczułam ten rytm ale trudno mi go było zachować. Co chwilę odbijałam klingi ich mieczy. I wtedy Hades pstryknął palcami. Węzły wystrzeliły i oplotły mi kostki. Padłam jak długa. Zbilżali się odtaczałam się co chwilę na bok. Aż dotarłam do ściany. Wstałam ale bóg wymierzył w moją głowę. Upadłam znowu unikając miecza który przeciął wystającą część. Cała ściana posypała się na mnie. Wypuściłam miecz i starałam się zatrzymać kamienie. Bezskutecznie. Runęły na mnie tony gruzu. Leżałam tak czując potworny ból. Byłam przygnieciona do podłogi. Nie mogłam się wogóle ruszyć. Słyszałam podekscytowany głos Hadesa.
- Czyżby nasza bohaterka zginęła? Tu jest jej miecz?
O nie! Ma mój miecz. Nawet jak się stąd wydostanę to jestem bezbronna.
Usłyszałam że Percy wstrzymuje oddech i mówi "Niemożliwe". Podniosłam głowę. Nade mną świeciło małe światełko. Muszę się odkopać. Zaczęłam przesuwać kamienie ale to wywołało wewnętrzną lawinę.
- Co???-spytał Hades
- Ja. Nie. Umieram. Z. Byle. Powodu.-mówiłam gramoląc się na górę kamieni. Byłam cała w popiole. Wyglądałam jak górnik.
Percy zaczął wiwatować. Chejron również. Uśmiechnęłam się do nich. Zeszłam na dół.
- Możesz oddać mi mój miecz?-spytałam Hadesa
- Mówiłem że walka będzie nierówna a więc nie. Będę miał dwa.-uśmiechnął się do mnie
-A tak przy okazji. Przyciągnijmy sobie na rzekę Styks.
Była to wiążąca umowa. Kto ją łamię ten ginie.
- Przysięgamy.-powiedzieli bogowie-A ty?
Zawahałam się. Jeśli przysięgnę i przegram nie będzie odwrotu. Już teraz nie miałam miecza. Ale musiałam to zrobić.
- Przysięgam.
- Super. Czas zacząć zabawę!
Uderzył mnie mieczem. Potem drugim. Trzecim. Czwartym. Odbiegłam od nich. Nie miałam lepszej strategii. Może jakbym ładnie poprosiła Artemidę o łuk... Spojrzałam na nią błagalnie i powiedziałam do niej w myślach: "Mogę prosić o łuk?"
"Niestety nie Oliwia. Moje łowczynie mają na to inne sposoby"
"Jakie?"
"Nie wiem"
Aha. Dobra rada. Napewno mi pomoże. Pomyślałam o łuku w ręcę. Myślę, myślę. I BUM!!! miecz Hadesa mnie uderzył w bok. Odleciałam na drugi koniec sali ale bogata o łuk w ręce. Czułam się dumna ze swojego osiągnięcia. Wstałam i nałożyłam strzałę na cięciwę. Skierowałam ją na Hadesa.
- To nie fair! Tak nie robimy!
- To ma być nieczysta gra! Przysięgliśmy!
Wystrzeliłam w stronę Hadesa. Strzała uderzyła go w oko. Zawył z bólu. Wystrzeliwałam tak strzały około 20 na minutę. Po chwili Ares i Hades mieli mnóstwo ran.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro