Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Obudziłam się rano. Czułam się trochę lepiej. Ból w żebrach ustał ale ręka jeszcze mnie trochę piekła. Wstałam i przeszłam 2 kroki po czym nogi się pode mną ugięły. Kręciło mi się w głowie tak jak na głowie tego potwora. Właśnie. Przypomniałam sobie o Thalii i zalałam się łzami. Usiadłam z powrotem na łóżku. Płakałam przez długi czas dopóki nie usłyszałam kroków na schodach. Ogarnęłam się w tej samej chwili kiedy do pokoju wszedł Chejron w towarzystwie jakiejś dziewczyny.
- Wiem że to nie jest odpowiednia chwila, ale chciałem ci przedstawić twoją przyrodnią siostrę-Maję.
- Od Posejdona?
- Tak.
- Cześć-odezwała się Maja
- Hej. Czy będę mogła już dzisiaj wrócić do przyjaciół?-zwróciłam się do Chejrona
- Dzisiaj...może jutro z rana?
- Nie. Oni sobie beze mnie nie poradzą.
- Ale wiesz że... no mało "żyć" ci zostało.
- To wszystko to był fuks.
- Niewątpliwie.
- Ale czemu ja przeżyłam a nie Thalia?
- Znam odpowiedź na tą lodową sprawę ale nie na tą.
- To jaka jest ta lodowa?
- Jesteś córką Posejdona. Zbudowana jesteś z wody i woda w tobie jest więc woda pod postacią lodu nie może ciebie zabić. Proste.
- Aha. A to z tym olbrzymem. Przecież miałam z Thalią takie same szanse na przeżycie...czyli żyjemy albo nie. A jednak ona nie, a ja tak. To nie fair!
- Nie mów tak! To dobrze że żyjesz... prawdę mówiąc Thalia też przez chwilę żyła.
- Ale teraz nie! Daj mi więcej nektaru! Prosze.
- Nie. Nie możesz...
- Ale ja chce dziś do nich dołączyć!
- Gdzie oni teraz są?
- Jadą do Los Angeles.
- Zadzwonię do nich iryfonem.
Zrobiłam mgłę i skierowałam na nią światło lampy. Wrzuciłam drachmę i powiedziałam "Percy Jackson, droga do Los Angeles". Wtedy ukazał mi się Percy, Annabeth, Nico i Sophie. Ale to nie był zwykły obraz. Stali związani na górze Othrys. Dotarli tam wcześniej.
- Tak więc...-usłyszałam głos Luka- Kto pierwszy?
Nie wiedziałam o co chodzi ale to musiało być coś naprawdę strasznego.
- No to może...Annabeth.-podsunął chłopak. Jakieś potwory chwyciły moją koleżankę i zaciągnęły do ogromnego leju powietrza. Była to klątwa tytana Atlasa-dźwiganie nieba. Wsunęli wyrywającą się dziewczynę pod nieboskłon a Atlas oderwał od tego ręce. Ann nie miała wyboru. Musiała podźwignąć niebo by to jej nie zmiażdżyło.
- Świetnie.-stwierdził Luke- Teraz może ta mała tu, Percy tu, a ten ciemny tu.-Wskazał inne przyrządy. Olbrzymy zabrały wyrywających się moich przyjaciół i podłączyli do przedmiotów.- Będziecie czekać tu na swoją kolej.
Percy zmienił Annabeth, potem jego Sophie, a na końcu Nico. Tak się zmieniali. Chejron przeleciał przez mgłę ręką.
- Wyślę pojutrze oddziały.
- Pojutrze to za późno!
- Jest dobrze! Nasze oddziały muszą być wyszkolone! A tobie nie wolno się stąd ruszać!
Wyszedł z Mają i zatrzasnął drzwi. Po chwili usłyszałam brzdęk klucza w zamku. Byłam zamknięta w pokoju a moi przyjaciele muszą znosić klątwe tytana. Zaraz umrą. Jestem tego pewna. Chejron chyba nie spodziewał się takiego obrazu w iryfonie. Chciał im pomóc ale pojutrze to ewidentnie za późno. Musiałam coś zrobić. Drzwi były zamknięte ale pozostawało mi okno. Byłam na 4 piętrze i miałam małego stracha ale przecież spadłam z 20 i przeżyłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro