Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Widziałam jak schodzili wzgórzem. Percy co chwilę się oglądał na zamek. Wiedziałam że chciał wrócić by mnie ocalić ale wiedział że nic nie może zrobić. Mógł jedynie przyjąć ten ciężar na siebie ale ja już zdecydowałam. To JA umrę. Nie on. Nie Annabeth. Nie Nico. Nie Sophie. Nawet nie Luke. Nikt. Tylko JA. Stałam tak czując że nie wytrzymam już dłużej. Trzymałam to tylko ze względu na Perciego. Chciałam by bezpiecznie odpłynął z przyjaciółmi. Już oni wymyślą jak sie wyrwać Lukowi. Kiedy zobaczyłam ich statek znikający za horyzontem postanowiłam że jeszcze przez 4 godziny będę to trzymać. Później koniec. Jednak 5 godzin później kiedy zrobiło się już ciemno postanowiłam że umrę kiedy będę już naprawdę wyczerpana. Minęła noc a ja jeszcze ostatkiem "Posejdonowych" sił trzymałam niebo. Kiedy zaświtało Słońce byłam naprawdę zmęczona. Nagle usłyszałam głosy na zewnątrz. Czyżby Percy się wrócił? Nie. Nie może. Zaraz upadnę a on jest w pobliżu. Nagle drzwi otwarły się z hukiem i do zamku wbiegła armia herosów z Chejronem na przodzie. Byli nastawieni na zobaczenie Luka i nas jako więźniów.
- Co????-wszyscy stanęli jak wryci
- Uciekajcie! Szybko!!!-ledwo krzyknęłam
- Oliwia?!? Myślałem że nie żyjesz!-powiedział Chejron- Co ty tu robisz???
- Musiałam ocalić Perciego i Annabeth. Ann była pod tym a Percy walczył związany z Lukiem.
- O nie! Luka tu nie ma!?!
- Nie. Uciekli wczoraj o 16 pozostawiając mnie na pewną śmierć. Wy też to zróbcie. Nic nie zrobicie. Ja nie oddam... tego...niko...mu.-wydyszałam
- Yyy... ok.-powiedział Chejron
- Nie!!! Chejronie co ty sobie myślisz!?! Ta dziewczyna zostanie zmiażdżona!!!-zaczęli krzyczeć wojownicy. Okazało się że byli to ci z domku Aresa.
- Ale i tak i tak zginiemy.-odparł Chejron
Nagle siły mnie opuściły. Zaczęłam nieokiejznanie trząść się. Drgawki przeszyły całe moje ciało.
- Dalej! Pospieszcie się! Nie zostało mi dużo czasu!-krzyknęłam do nich
- Dobra. Chodźcie-powiedział Chejron- Dotknijcie tego i już nas nie ma.-potem zwrócił się do mnie- Opowiem wszystkim twoją historię. Będziesz bohaterem na zawsze.
Wyciągnęli urządzenie do teleportacji i dotknęli go. Zniknęli w rozbłysku światła. Wtedy olśniło mnie. Wiedziałam jak się stąd wydostać. Tylko czy to wypali??? I tak, i tak zginę więc warto spróbować. Zebrałam w sobie ostatnie siły i skupiłam się na falach. Odliczyłam trzy, dwa, jeden....HOP!!! Wyskoczyłam spod chmur i zamieniłam się w wodę. Poleciałam do przodu ale upadające niebo zdjęło mi buta. Nie mogłam się zatrzymać. Leciałam do przodu czując że zabraknie mi sił w połowie drogi. Za mną czułam zimny powiew który leciał tuż za moimi stopami. Czułam że przeleciałam już 50 km. Jeszcze połowa. Niestety brakło mi sił. Ledwo oddychałam. I wtedy obok mnie pojawił się mój ojciec. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- A jednak nie zginęłaś-powiedział- Jestem z ciebie dumny. Wiedziałem że dasz sobie radę.
- Ddksosnshj.-odpowiedziałam coś w tym stylu
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Chwycił mnie za wyciągniętą rękę i pociągnął za sobą. Leciałam szybciej i szybciej. Czułam że moja złamana ręka przez trzymanie za niebo połamała się na 10 kawałków.
- Już nie długo...-szepnął Posejdon
Po godzinie mój tata wylądował na ziemi z dala od Los Angeles i zamku Othrys. Kiedy ja też wylądowałam na ziemi puścił mnie. Lecz ja nie stanęłam na nogach tylko upadłam na ziemię. Kiedy tylko się położyłam  zemdlałam. Posejdon jeszcze podszedł do mnie i uzdrowił moje żebra i część ręki tak że teraz miałam tylko lekko połamaną rękę. Następnie rozpłynął się. Niestety wylądowaliśmy na jezdni tak więc teraz leżałam zemdlona na ulicy. Po chwili nadjechało auto. Zatrzymało się przede mną i wysiadł z niego mężczyzna. Zmartwił się mną, wziął mnie na ręce i wsadził do samochodu. Potem pojechał dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro