5. Zatańcz ze mną...
POV TRAVIS
Siedziałem w loży z chłopakami. Obserwowałem ją jak gra i się śmieje. Była taka niewinna. Mój zakazany owoc. Tak bardzo jej pragnąłem, chociaż wiedziałem, że nie mogę. Prawie ani razu nie wrzuciła swojej bili do łuzy, ale i tak się uśmiechała. Stała obok brata i dźgała go palcem w brzuch. Blondyn stał wkurzony, bo musiał znosić jej zaczepki. Obok niej pojawił się szatyn, który nazywał się jak dobrze pamiętam Nathan, a wiem to wszystko bo wypytałem się Erica. Ciężko było wyciągnąć od niego informacje, ale obiecałem, że nic nie zrobię głupiego. Naiwniak...
- Co ty w niej widzisz? - powiedział Joel patrząc się uważnie na mnie.
- Sam nie wiem. Jest po prostu inna.
- Takie jak ona mógłbyś mieć ot tak.
- No właśnie nie. Nie kręcą mnie te wszystkie puszczalskie zdziry.
- Przynajmniej wiedzą, czego chcą – odpowiedział Owen.
Joel i Owen obaj byli moimi najlepszymi kolegami. Znałem ich od dziecka, a dokładniej od momentu, gdy uratowali mi tyłek, jak próbowałem zakraść się do wesołego miasteczka. Ktoś wezwał policję, a oni stanęli po mojej stronie mówiąc, że to nie ja i dopiero z nimi przyszedłem. Nawet nikomu nie pisnęli słówka. Później widywałem ich na uroczystych kolacjach, bankietach lub imprezach w moim domu, które organizowała moja mama. Jednym z takich wydarzeń było charytatywne przyjęcie dla dzieci chorych na raka. Na kolejnych z nich zaczęliśmy się trzymać razem, a mieliśmy wtedy po jedenaście lat. Nienawidziliśmy takich przyjęć bo były nudne, a wokół byli sami bogaci i starzy ludzie. Ten pierwszy chłopak miał blond loki, z których się nabijałem, zaś Owen miał ciemne włosy. Byli obaj wysocy, ale o parę centymetrów niżsi ode mnie. Trwali przy mnie , choć często pakowałem się w jakieś kłopoty. Pokazywali, że są lojalni wobec mnie oraz nie kolegowali się ze mną tylko dla kasy, bo sami ją mieli. Moi rodzice posiadali linie lotnicze i parę firm, Owena pełno butików i sklepów z drogą odzieżą, a Joela rodzice posiadali kilka luksusowych restauracji oraz wytwórnie win.
- Roxanne pytała się o ciebie – powiedział blondyn.
- Co chciała?
- Nie odzywałeś się do niej od ostatniej imprezy. Martwiła się. Jeszcze za niedługo ta walka...
- Wie dobrze, że nie musi. Nie jest moją matką! – odpowiedziałem szybko, ucinając temat walki.
- Ale zachowujesz się czasami, jak taki szczyl – wtrącił się Owen.
Pokazałem mu środkowy palec i odwróciłem się w stronę blondynki. Stała do mnie bokiem. Po chwili podeszła do niej ruda koleżanka. Powiedziała coś do niej, na co Mia odwróciła się w moją stronę. Na moją twarz wkradł się wredny uśmiech. ''A to rudy konfident'' pomyślałem.
Blondynka stała patrząc się w moją stronę. Z tego miejsca nie widziałem dokładnie jej twarzy, ale doskonale zapamiętałem ją z wcześniejszych spotkań. Do tej pory przed oczami mam jej duże, szare oczy. Nos, który delikatnie był zadarty i te słodkie, malinowe usta. Postanowiłem bardziej namieszać jej w głowie, choć sam nie wiedziałem czemu. Pewnie do tej pory ma przed oczami, to jak mnie całuje w policzek. Ja miałem. Zaskoczyła mnie tym wtedy. Wstałem i zacząłem iść w jej stronę. Ruda koleżanka uciekła do chłopaków, którzy stali trochę dalej rozmawiając. Gdy Joel zadzwonił do mnie mówiąc, że mój ptaszek jest tutaj, zostawiłem wszystko i tu przyjechałem. A szkoda... Miałem już napaloną laskę w aucie, którą musiałem zostawić. Mia patrzyła w moją stronę z paniką w oczach. Nie wiedziała czy ma uciekać, czy stać tam. Słodkie... Mogłem z niej czytać, jak z otwartej książki.
- Cześć – powiedziałem podchodząc bliżej dziewczyny.
Stała tak i patrzyła w moje czarne oczy, których nie odziedziczyłem ani po matce, ani po ojcu.
- Cześć – odpowiedziała po dłuższej chwili.
Widziałem jak zaciska swoje małe piąstki. Jej seksowne ciało drżało. Ubrana w te jeansowe spodnie i ten króciutki, koronkowy top. Nie wiem czy wiedziała jakie robi wrażenie. Każdy ją tutaj obserwował i pożerał jej ciało. Mogą jedynie pomarzyć. ONA JEST KURWA MOJA. Zrobiła błąd pokazując się na imprezie u Erica, a drugim jej błędem było to, że wpadła mi w oko.
- Jednak umiesz mówić – odpowiedziałem, patrząc na drobną, zgrabną dziewczynę.
- Umiem. Po prostu nie wiem, czy akurat chce rozmawiać z tobą. Jeszcze się w sumie zastanawiam.
- Mój ptaszek ma pazurki – powiedziałem ze śmiechem.
- Po pierwsze nie jestem twoja, a po drugie dlaczego mówisz na mnie ''ptaszek''?
Sam do końca nie wiedziałem, dlaczego jej dałem takie przezwisko. Była maleńka, krucha i subtelna. Dlatego pasowała mi do niej ta ksywka.
- To moja słodka tajemnica – stwierdziłem - co taka grzeczna dziewczynka tu robi?
- To moja słodka tajemnica – odpowiedziała ze złośliwym uśmiechem.
- Widzę, że żarty ci się wyostrzyły.
Chciała coś odpowiedzieć, ale podszedł do nas jakiś blondyn. Choć nie wiem, czy mogę nazwać go blondynem. Jego odcień mieszał się trochę z miedzianym kolorem. Powiedział coś do niej, bliżej podchodząc. Cały się spiąłem. Już za to powinien dostać w mordę. Widziałem jak na nią patrzy. Może od razu zapomnieć i stąd wyjść. Jest moja. Blondynka pokręciła głową i coś mu odpowiedziała. Obserwowałem to w zupełnej ciszy, choć moje pięści się zaciskały, a mózg mi buzował. Chłopak po chwili odszedł, puszczając do niej oczko. Moja krew już wrzała, a ja widziałem na czerwono.
- Kto to? - powiedziałem zbyt szorstko.
- A co cię to obchodzi? Zjawiasz się tutaj nagle i wypytujesz się jakbyś był moim ojcem, a nie przypominam sobie byś nim był – powiedziała wkurzona, patrząc w moje oczy.
- Jakby był twoim ojcem, to nie usiadłabyś na tym słodkim tyłku przez tydzień.
- Całe szczęście, że nim nie jesteś – powiedziała rumieniąc się.
Patrzyłem jak zakłada za ucho swoje włosy, które leciały na jej twarz. W tle leciała piosenka Snoop Dogga i Davida Guetty. Dużo par, jak i też singli tańczyło. Wpadłem na głupi pomysł.
- Zatańcz ze mną Mia – oznajmiłem, sam w to nie wierząc.
- Chyba oszalałeś!– rzekła.
- Już dawno. Chodź!
Złapałem za jej drobną dłoń, która gubiła się w mojej większej. Próbowała się jeszcze wyszarpać, ale nie pozwoliłem jej na to. Popatrzyłem się w jej stronę. Rozglądała się za bratem lub swoją przyjaciółką. Stali nadal obok stołu. Jej przyjaciela gdzieś wywiało. Ruda spojrzała na nas. Na jej twarz wkradł się szok. Sam byłem zaskoczony, że poprosiłem dziewczynę do tańca. Koleżanka Mii po chwili wybuchnęła śmiechem i pokazała kciuk w górę. ''Już ją lubię'' pomyślałem. Jej brat tylko się uśmiechał, choć wiedziałem, że pewnie boi się o swoją siostrę. Poszliśmy na prowizoryczny parkiet, gdzie przecisnąłem nas na sam środek. Dużo osób tańczyło. Nie była to dla mnie nowość. Ten bar miał potencjał. Była tutaj fajna muzyka, dobra obsługa i znałem właściciela. Z głośników leciała nowa piosenka. Puściłem jej dłoń akurat, gdy zaczęła się zwrotka:
I can feel your love pulling me up from the underground
I don't need my drugs
We could be more than just part-time lovers
I can feel your touch picking me up from the underground
I don't need my drugs .
Ile w tym prawdy. Choć nie znałem dziewczyny, która stała przy mnie niepewnie, jej dotyk wyciągał mnie spod ziemi i koił. Śmieszne, że akurat to przy niej czułem. Miałem dużo dziewczyn. Nie narzekałem na brak powodzenia. Wystarczyło, że na którąś spojrzałem, a już się do mnie kleiła. Więc, dlaczego akurat ta niepozorna blondynka wywróciła mój świat do góry nogami?
Stała sztywno, rozmyślając nad czymś. Jej nos delikatnie się przy tym zmarszczył.
- Nie myśl tyle – rzuciłem, po czym złapałem ją delikatnie za biodra.
Poczułem jak się wzdryga, a jej ciało zaczęło dygotać, jakby dostała jakiś drgawek.
- Spokojnie. Nie zjem cię – powiedziałem jej do ucha, uprzednio odgarniając jej włosy, które pachniały kokosem.
- Skąd mam wiedzieć? Zaciągnąłeś mnie tu siłą!
Zacząłem się śmiać. Usłyszałem, jak wzdycha. Po paru sekundach zaczęliśmy się delikatnie ruszać do piosenki. Byłem pełny podziwu, jak spokojnie się przy mnie ruszała. Każda inna laska zaczęłaby robić mi prywatny striptiz, a ona po prostu czarowała mnie swoimi banalnymi ruchami. Poczułem jak się przy mnie rozluźnia, a nawet delikatnie uśmiecha. Po piosence Aviciiego, z głośników wydobył się dźwięk piosenki Ushera Fallin' In Love.
- Kocham tą piosenkę! - usłyszałem pisk blondynki.
Mia zamknęła oczy i zaczęła śpiewać refren piosenki. Podniosła ręce do góry, skacząc w rytm muzyki, a jej włosy latały we wszystkie strony. Poczułem, jakby ktoś walnął mnie czymś mocnym w twarz. Teraz to ja stałem jak pieprzny kołek. Patrzyłem na tę niską dziewczynę, która tryskała taką radością przez głupią piosenkę, a coś w środku mnie drgnęło. Moje oczy śledziły każdy jej ruch. Moje wargi powędrowały do góry. Gdzieś za Mią zobaczyłem na parkiecie jej rudą koleżankę z Owenem. A to skurwiel. Ich taniec nie należał do tych taktownych, gdyż brunet trzymał swoje ręce na jej pośladkach, a dziewczyna dociskała się do niego swoim ciałem, kręcąc biodrami. Gdy skończyła się piosenka blondwłosa oznajmiła, że chce się napić, więc ruszyliśmy do baru i zamówiliśmy dla nas piwo.
- Czemu się mnie uczepiłeś? - spytała po chwili, zaglądając mi w oczy.
- Szczerze? To sam nie wiem. Może to przez to, że jesteś taka delikatna i inna.
- Więc muszę grać przy tobie wredną sukę, byś dał mi spokój? - powiedziała pijąc swój alkohol.
- Jak wolisz. Choć nawet to mnie do ciebie przyciągnie. Taki twój urok – rzekłem, uśmiechając się.
- Jesteś niemożliwy, Travis.
Żeby cokolwiek tutaj usłyszeć, musieliśmy blisko siebie siedzieć. Słuchaliśmy muzyki i piliśmy piwo. Nie przeszkadzało mi to nawet, że mało co rozmawialiśmy, a w zasadzie w ogóle. Zerknąłem w jej stronę, studiując rysy twarzy. Miała cholernie śliczną buźkę, coś na kształt serca. Prawie w tym samym czasie ona odwróciła głowę w moim kierunku. Dzieliło nas kilkanaście centymetrów. Jej szare oczy pochłaniały moje czarne. Trwaliśmy tak kilka minut. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale chciałem ją pocałować w tym momencie. Nie przeszkadzało mi to, że byliśmy w barze, a wokół było mnóstwo ludzi. Nachyliłem się powoli w jej stronę. Mogłem poczuć jej oddech, a coś co kiedyś nazywane było moim sercem zabiło. Dotknąłem dłonią jej policzka, który był zarumieniony. Czułem, jak przy mnie wibruje. Przyglądała mi się z rozszerzonymi źrenicami. Mia widząc chyba co chce zrobić, zerwała się na równe nogi, prawie się potykając.
- Przepraszam – szepnęła, choć nie mogłem jej usłyszeć. Wyczytałem to z jej malinowych ust.
Po czym uciekła, zostawiając tylko po sobie te słodkie perfumy, które otaczały ją jak mgła.
- Kurwa! - warknąłem – co mi odjebało, żeby ją pocałować?
Wziąłem piwo i ruszyłem znaleźć chłopaków. Siedzieli w loży z jakimiś laskami. Obie miały czarne włosy i piwne oczy. Ich twarz zakrywała tona tapety. Ta, która siedziała obok Owena miała na sobie krwistą bluzkę, skórzaną mini i cholernie wysokie szpilki.Jak laski mogą w takim czymś się poruszać? Dziewczyna obok Joela miała białą bluzkę, skórzane spodnie i tak samo szpilki wysokie, aż do cholernego nieba.
- Co tam? Gdzie twoja panna? - powiedział Owen, dotykając pleców tej tapeciary.
- Uciekła – rzekłem, siadając wygodnie w loży.
- Zobaczyła twojego małego i przejrzała na oczy? - nabijał się brunet.
- A w nocy się nim krztusisz – oznajmiłem z wrednym uśmiechem, pijąc piwo.
Joel wraz ze mną zaczął się śmiać. Cholernie mnie to dręczyło. Przecież każda na jej miejscu, by tego chciała. Co jest z nią nie tak?
- Chciałem ją pocałować – powiedziałem po krótkim czasie, patrząc się gdzieś w dal.
- Co kurwa?! - wrzasnęli obaj, na co dziewczyny się wzdrygnęły hałasem.
- Dlatego uciekła – rzekłem, dopijając piwo.
- Nieźle - odparł Joel.
- Nie ogarniam tylko dlaczego uciekła, jakby gonił ją sam diabeł.
- Nie wygląda na laskę, która zacznie się z tobą lizać od razu, a tym bardziej rozłoży nogi - odparł Owen.
Odłożyłem głośniej pustą butelkę na stół. Wstałem i ruszyłem w obranym przez siebie kierunku. Byłem wściekły, że dałem ponieść się chwili. Nie wiem, co mi strzeliło do tej pustej głowy. Przy barze siedziała jakaś blondynka. O ironio! Choć w sumie, dzięki niej może dzisiaj zapomnę o tych pieprzonych szarych oczach i tym zgrabnym ciałku.
- Cześć słoneczko, można? - powiedziałem, podchodząc bliżej dziewczyny.
Odwróciła się w moją stronę i mogłem spojrzeć na jej twarz. Nie była najgorsza, choć mogła darować sobie z taką ilością makijażu. Brązowe oczy spoglądały na mnie, mierząc mnie wzrokiem od dołu do góry. Kiwnęła głową, a to mi wystarczyło. Zacząłem ją bajerować i mogłem już wyczuć, że jest moja. Podałem jej rękę z zamiarem opuszczenia baru.
- Nie powiesz mi nawet jak masz na imię? - spytała, uśmiechając się.
- Czy to dla ciebie takie ważne, skarbie?
- Trochę tak. Muszę wiedzieć, czyje imię będę dziś wykrzykiwała w nocy.
- Travis – przedstawiłem się, mrugając oczkiem.
- Miło mi cię poznać. Olivia – odparła z podejrzanym uśmiechem.
***
Hejka!
Przychodzę do was z nowym rozdziałem.
Mam prośbę jeżeli ktoś z was to czyta to proszę o komentarz lub gwiazdkę, bo nie wiem czy dalej ciągnąć to opowiadanie. Dla was to jeden KLIK, a ja mam radość na cały dzień.
Piszę to dla tych paru osób, ale i też dla siebie. Choć mam nadzieję, że przybędzie mi trochę czytników. Sprawia mi to radość, że ktoś to czyta. Na razie są to pierwsze rozdziały, ale jak już widzicie- rozkręca się.
Rozdziały pojawiają się dość często, ale tak na prawdę nie wiem dla kogo piszę, wiem, że nie jestem dobrą autorką, ale się staram pracować nad moimi błędami.
Możecie w komentarzu pisać swoją opinię, czy ciekawe jest te opowiadanie albo zgadywać co będzie w kolejnym.
Ja nie gryzę ;D a chętnie z kimś ''poromansuje'' <3
Idę pisać kolejny rozdział, który być może pojawi się do końca tygodnia.
xoxo
M.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro