Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Tak... A trawa jest różowa...

     
 - Ty też go znasz? - spytałam.

- A kto go nie zna?- odparł blondyn, na co ja i Kira podniosłam rękę.

- Chodzi do szkoły w Kempston, a dokładnie do ostatniej klasy z Erickiem. Gra tam w drużynie lacrosse. Jest nawet kapitanem. W tym roku będziemy z nimi grać, u nich w szkole. Zapamiętaj. Travis to kłopoty.

- To śmieszne – odpowiedziałam - Eric mówił to samo.

Kira uważnie nas słuchała, siedząc z tyłu.

- A dokładnie co mówił? - spytał Chris.

- Że Travis to kłopoty, a to pewnie jakiś rozwydrzony gówniarz jak my. Ty się nigdy nie biłeś? Pamiętasz, jak w pierwszej klasie chodziłeś z siniakami na twarzy? - odparłam broniąc trochę chłopaka.

Każdy jest tylko raz nastolatkiem . Nie mówię tutaj o robieniu nie wiadomo jakich głupot, ale każdy raz w życiu palił papierosa, pił piwo czy zajarał. To normalne. Po prostu wszystko jest dla ludzi, ale z rozsądkiem i umiarem. Prawda? Sama nie jestem święta. Pije, czasami zapale papierosa. Chodzę na imprezy. Do miłej mi daleko nawet. Jestem impulsywna i wybuchowa. Nic na to nie poradzę, taka moja natura.

- Ale Travis to inne kłopoty. On nie da w mordę i po sprawie. Zmienia laski codziennie. Każdy chce się z nim przyjaźnić, bo ma kasę i zajebisty samochód. Eric i Evan też do niego nic nie mają. Jest spoko gościem, ale nie chce, by tobie się stała jakaś krzywda - powiedział mój brat.

- Raczej nie widzę, by był damskim bokserem - wtrąciła się Kira.

- Nie chodzi o bycie damskim bokserem. On po prostu lubi niszczyć komuś życie, a zwłaszcza dziewczynom, takim jak ty - powiedział cicho Chip do mnie.

- Co to znaczy takim jak ja? 

- Niewinnym - powiedział. 

- Dobra. Mam dość słuchania tych smutnych opowieści. Idę spać. Jutro na ósmą do szkoły. Pa! - Poszła, całując mnie przed wyjściem w policzek.

-Ja też chcę! - krzyknął za nią Chip, na co Kira się zaśmiała.

***

     
 Ten tydzień minął szybko. Praktycznie każdy dzień wyglądał tak samo. Przychodziłam po piętnastej ze szkoły,  jadłam obiad, odrabiałam lekcje i oglądałam seriale lub spotykałam się z Kirą. Zapominałam również o pewnych oczach. Jedynie te myśli dopadały mnie, kiedy już leżałam w swoim łóżku, z zamkniętymi oczami. Wtedy, cały czas analizowałam, czy dobrze zrobiłam. Czy całując go, nie zwariowałam.

Był piątek. Właśnie wróciłam ze szkoły. Moja mama krzątała się w kuchni, a to było dość dziwne. Zawsze z kwiaciarni wraca około godziny osiemnastej.

- Hej mamo. Co tam robisz? - spytałam podchodząc do niej.

- Cześć Mia. Właśnie robię obiad. Chcesz mi pomóc? - odpowiedziała krojąc marchewkę.

- Jasne. Przebiorę się tylko w coś luźniejszego.

- A gdzie twój brat? - spytała.

- Pojechał do Oliviera.

Weszłam do swojego pokoju, kładąc moją torbę na krzesło. Ściągnęłam swoje jeansowe spodnie i przebrałam je w szare dresy. Miałam na sobie jeszcze białą bokserkę, którą zostawiłam. Rozpuszczone włosy zaplotłam w warkocza. Zeszłam na dół, gdzie była moja mama.

- Co dzisiaj na obiad?

- Zapiekanka ziemniaczana. Obierz parę ziemniaków.

- Okej. Jak w pracy?- spytałam, wyjmując ziemniaki z reklamówki.

- Całkiem dobrze. Dostałam propozycje, by wyjechać na szkolenie, ale z niej zrezygnowałam.

- Czemu? To twoja szansa. Mogłabyś się czegoś dodatkowego nauczyć i dostałabyś dyplom.

- Nie chcę jechać, bo po pierwsze jest to w Miami, po drugie trwa to ponad tydzień, a po trzecie kto się wami zajmie? - przestała kroić paprykę i spojrzała na mnie.

 Fakt Miami znajdowało się od mojego miasteczka, jakieś sześć godzin jazdy autem. Jest to ponad pięćset kilometrów, ale nami nie musi się przejmować. Poradzimy sobie z Chipem.

- Daj spokój mamo. Nie mamy sześciu lat. Damy sobie radę – powiedziałam.

- Wiem Mia, że dasz sobie radę, ale twój brat nawet kanapki nie potrafi sobie zrobić.

- Bo go tak nauczyłaś. Poza tym będziemy jeść na mieście. Kiedy miałabyś wyjechać? - spytałam.

- Najlepiej to musiałabym wyjechać w czwartek, w przyszłym tygodniu. Od piątku mamy już szkolenie. Wróciłabym w poniedziałek lub wtorek.

- No to załatwione! Zamkniesz kwiaciarnie na te parę dni i pojedziesz.

- Zobaczymy...

- Mamo! Zaufaj mi. Nic się nie stanie. Będziesz mogła do mnie o każdej porze dzwonić. To dla ciebie ogromna szansa.

- No dobra! Ale jak usłyszę od kogoś, że była tu impreza albo sprowadzaliście Bóg wie kogo, to macie szlaban, Mia! I ja nie żartuję.

- Jasne, mamo!

- Idę zadzwonić do Kate. Powiem jej, że pojadę i może zabrać się ze mną.

- Okej.

Po tym, jak mama wyszła, zabrałam się za kończenie obiadu. Bardzo chciałam, by pojechała na to szkolenie. Wiem jak ważna jest dla niej kwiaciarnia. Kocha swoją prace. Po odejściu mojego ojca, oddała się całkowicie pracy. Już dawno nigdzie nie była, więc jak najbardziej zasługuje na to, by pojechać gdzieś i odpocząć.

- Załatwione! -odpowiedziała wesoło.

- To świetnie!

***

   Leżałam na kanapie w salonie, a obok mnie siedział Chip. Właśnie skończyliśmy obiad i czułam jakbym miała pęknąć. Mama również powiedziała mojemu bratu, że wyjeżdża. Ten tak samo jak ja, ucieszył się. Oboje chcieliśmy dobra dla naszej rodzicielki. Przeskakiwałam pilotem programy.

- Zostaw tutaj – powiedział Chris.

- Serio? Chcesz oglądać te mało śmieszne kawały?

- No i tak nic niema ciekawego.

- Umieram - powiedziałam, nudząc się niesamowicie – Pojedziemy do Maxa pograć w bilard albo napić się piwa?

- W sumie to możemy. Zbieraj się – powiedział blondyn, grzebiąc w telefonie.

- Okej. Napiszę po drodze do Kiry i Nathana, czy wpadną tam.

Pobiegłam do pokoju, przebrać się z dresów i poplamionej białej bokserki. Założyłam Boyfriendy z dziurami oraz biały, koronkowy crop top. Poprawiłam swój makijaż i rozpuściłam włosy. Gdy skończyłam się szykować, poszłam do pokoju Chrisa, który stał ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulkę.

- Gotowa? - spytał.

- Jasne.

Ruszyliśmy do jego auta, które stało przed domem. Zajęłam miejsce obok kierowcy i wyciągnęłam telefon. Napisałam do Kiry i Nathana, czy nie chcą wpaść do Maxa. Gdy otrzymałam potwierdzającego SMS, uśmiechnęłam się. Włączyłam radio i słucham piosenki. 

***

Bar nosił nazwę''Toxic''. Znajdował się pół godziny jazdy od mojego domu. Właścicielem jest Max Colins. Jest to siwiejący mężczyzna, o błyszczących niebieskich oczach. Ma już ponad pięćdziesiąt lat, ale nadal dobrze się trzyma. ''Toxic'' jest dość sporym budynkiem, którego ściany pomalowane są na ciemny odcień. Na górze błyszczy neonowa nazwa. Wchodzi się do środka, gdzie na wprost znajduje się ogromny, z ciemnego drewna bar. Po prawej stronie na podeście są czerwone loże, a po lewej jest parę stołów do gry w bilarda. Przeważnie na środku pomieszczenia ludzie tańczą, do grającej tam muzyki. Weszliśmy z bratem i udaliśmy się do baru, który obsługiwał dzisiaj Thomas.

- Cześć. Dopiero zbliża się godzina dwudziesta, a już macie mały tłum – powiedziałam do Thomasa z uśmiechem.

- Cześć. Dzisiaj piątek, więc najgorszy ruch. Co wam podać dzieciaki ?

- Możesz podać nam piwo – powiedział Chris.

Mężczyzna postawił przed nami alkohol i puścił nam oczko. Rozglądałam się w poszukiwaniu wolnego miejsca i trafiłam na lożę, która stała przy ścianie. Pokazałam ją bratu i ruszyliśmy w jej stronę. Po paru minutach dołączyła do nas Kira wraz z Nathanem, którzy dopiero przyszli.

- W październiku ma się w szkole odbyć impreza z okazji Halloween – powiedziała Kira.

- Dopiero wrzesień się skończył – powiedziałam upijając łyk piwa.

- Mnie to mówisz – odpowiedziała Kira.

- Idziemy zagrać? - spytał po chwili Nathan.

Pokiwałam głową i ruszyliśmy do wolnego stołu. W tle leciała piosenka Pink. Wzięliśmy kije i podzieliliśmy się na grupy. Byłam z Kirą, a chłopaki razem. Graliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy . Czas mijał nam szybko na wygłupach. Po mojej i Kiry przegranej ruszyłyśmy do baru, a chłopaki zostali przy stole, dalej grając.

- Moja mama wyjeżdża w przyszły czwartek na szkolenie.

- Wyczuwam imprezkę! - krzyknęła Kira.

- No właśnie nie. Moja mama nas zabije, jak zrobimy ją w domu.

- Gadasz głupoty, nie dowie się. Zaprosimy tylko paru znajomych, a na następny dzień pomogę ci posprzątać dom. Nic nie zauważy. Zobaczysz.

- Zgoda. Ale jak się wyda i moja mama mnie zabije, to specjalnie zmartwychwstanę, by cie straszyć – powiedziałam, uśmiechając się do niej.

Podeszliśmy do baru, gdzie obok nas stał chłopak. Miał blond loki, niebieskie oczy i opaloną twarz. Gdy odwrócił się w nasz stronę, uśmiechnął się . Kojarzyłam skądś te loki, ale nie pamiętałam dokładnie skąd. Zamówiłam piwo z sokiem, a Kira wzięła to samo co ja.

- Czemu ten blondyn cię tak obserwuje? - spytała Kira po chwili.

- A bo ja wiem – odparłam biorąc łyka.

Siedzieliśmy w naszej loży, gdzie naprzeciwko, jakieś trzy miejsca dalej siedział ten chłopak.

Obok niego siedział chłopak o ciemnych włosach, zielonych oczach i jasnej cerze, który pisał coś na telefonie.

- Coś kojarzę tego blondyna, tylko nie wiem skąd. Znasz go? - spytałam zielonookiej.

- Nie, ja go nie kojarzę, a wszędzie bym rozpoznała taką przystojną twarz – powiedziała, patrząc się w stronę blondyna.

- Dobrze, że jutro sobota i będę mogła pospać do jedenastej – westchnęłam.

- Ja pośpię tylko do dziewiątej. Muszę pojechać z mama na zakupy.

- Powinnam o tej samej godzinie wstać, żeby pomóc mojej posprzątać dom, ale nie chce mi się. Od dłuższego czasu nie mogę się wyspać.

- Czemu? Może powinnaś kupić sobie jakąś herbatę albo tabletki na sen.

- Nie chcę się faszerować, a to dzieję się tylko dlatego, że za dużo myślę przed pójściem spać. Czuje się, jakby miał mi się mózg zaraz przegrzać.

- A o czym właściwie myślisz? - spytała po chwili.

- Nie wiem czy ci powiem. Zaraz będziesz mówiła, że to nic takiego i za bardzo się nakręcam.

- No powiedz. Nie będę cię oceniać, ani nawet nic złego nie powiem. Obiecuje.

- Myślę czy dobrze zrobiłam całując Travisa – powiedziałam, kończąc drugie piwo.

Popatrzyłam się w oczy Kiry, które radośnie błyszczały . Jej wzrok wyrażał rozbawienie, ale i też troskę. Wiedziała, że będę się tym zadręczać.

- Słuchaj, Mia! – powiedziała głośno – nie możesz męczyć się jakimś głupim pocałunkiem. Już więcej go pewnie nie spotkasz. Był to jednorazowy wybryk. Travis już dla ciebie nie istnieje. Pewnie obraca teraz jakąś laskę, więc szkoda twoich myśli. Rozumiemy się? - powiedziała dobitnie, patrząc w moje oczy. 

- Tak, rozumiemy. Masz racje we wszystkim. Jedna rzecz się tylko nie zgadza.

- Jaka? - spytała, patrząc się na mnie uważnie.

- Travis nie obraca teraz żadnej laski.

- Skąd to możesz niby wiedzieć? Nawet Chip mówił, że zmienia dziewczyny jak skarpetki, a nawet szybciej.

- Nie może obracać dziewczyny, bo siedzi teraz za tobą...

***

Twarz Kiry wyrażała szok i niedowierzanie. Nie mogła go zobaczyć, bo siedziała tyłem do niego. Ja za to miałam doskonały widok na chłopaka. Jak zawsze wyglądał przystojnie. Jego czarne oczy spoglądały na moje szare. Nie zrobił jednak żadnego gestu. Po prostu mnie obserwował. Siedział z chłopakami.

- Już wiem skąd kojarzyłam tego w lokach – powiedziałam do Kiry.

- Skąd?

- Był wtedy na parkingu, koło stacji.

- Jak myślisz, który z nich napisał do niego, że tu jesteś? - powiedziała patrząc się na mnie.

- Żaden. Na pewno nie przyjechał tutaj dla mnie. Po prostu,  jak widać lubi ten sam bar, co my – odpowiedziałam, spoglądając na chłopaka, który teraz rozmawiał ze swoimi znajomymi.

- Tak... A trawa  jest różowa.

- Idę po piwo. - powiedziałam.

Kira wstała ze mną i poszliśmy do baru. Specjalnie szłam naokoło, by nie patrzeć na te oczy. Gdy spoglądałam w tą otchłań, chciałam się na wszystko zgodzić. Przy barze siedział Chip i Nathan, o czymś zawzięcie dyskutując.

- O czym gadacie? - spytałam.

- Rozmawiamy o tym, która laska w szkole jest najlepsza – powiedział Nathan.

- Oczywiście, że ja i Kira – powiedziałam śmiejąc się.

- Tutaj bym się kłócił, ale tego nie zrobię, bo lubię moje proste zęby – powiedział Chip.

Zamówiłam piwo i słuchałam głupot Nathana. Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam w stronę loży, gdzie siedział Travis z kolegami. Gdy spojrzałam w jego oczy, poczułam mocne mrowienie w brzuchu. Oblizałam moje wargi, które wydawały się teraz za suche. Chłopak prześledził mój ruch i się uśmiechnął.

- Cześć! - spojrzałam na chłopaka przede mną. Prawie zawału dostałam tym nagłym głosem.

- Cześć – odpowiedziałam.

- Jestem Paul, a ty? - spytał chłopak.

- Mia.

Chłopak przysiadł się obok mnie, nie zwracając uwagi na moich przyjaciół obok.

Był wyższy ode mnie o jakieś piętnaście centymetrów. Miał blond włosy, które wpadały trochę w miedziany odcień i brązowe oczy. Był szczupły i wysoki. Spojrzałam na niego.

- Co tu porabiasz? - spytał Paul.

- Jestem tutaj z moimi przyjaciółmi i bratem – powiedziałam, pokazując na Kirę , Chipa i Nathana. - A ty?

- Przyszedłem do kolegi. Pracuje tutaj.

- Jak ma na imię?

- Adam. Jest barmanem, ale dzisiaj ma wolne.

- Mhm. Kojarzę Adama. Często tutaj przychodzimy. Nie mogłeś wysłać mu SMS, czy pracuje dzisiaj? Na darmo przyjechałeś - spytałam, pijąc moje piwo.

- Wysłałem, ale nie odpisywał, więc myślałem, że pracuje – odparł.

Pokiwałam głową.

- Idziecie grać z nami? - spytała Kira, podchodząc bliżej nas.

- Możemy iść. Paul jestem – podał rękę dziewczynie i tak samo przywitał się z chłopakami.

Ruszyliśmy razem do stołu. Śmialiśmy się i czułam się naprawdę dobrze. Nie byłam przekonana na początku do Paula, ale okazał się zabawnym gościem. Dowiedziałam się , że był starszy od nas o rok.

- Ktoś się na ciebie cały czas patrzy – powiedziała Kira, podchodząc do mnie.

- Masz na myśli pewnie Travisa?

- Tak. Gapi się już tak od ponad dziesięciu minut.

- Nie rozumiem czego może ode mnie chcieć zwłaszcza, że dużo tu ładniejszych dziewczyn.

- Jesteś śliczna i pewnie chce ci się do majtek dobrać.

Oplułam się piwem, którego chciałam się napić. Popatrzyłam na Kirę wzrokiem, który mówił: ''Akurat''.

Odwróciłam się w stronę chłopaka, który patrzył się na mnie, po czym wstał i ruszył w moją stronę.

- O mamusiu! - szepnęłam – co ja mam kurde zrobić?!

Chciałam się odwrócić albo chociaż wyglądać, jakby mnie to nie ruszyło, że idzie w moją stronę, ale moja mnie zdradzała. Nie wiedziałam, co się ze mną działo. To tylko jakiś kolejny dupek, który szuka dziewczyny na noc. Popatrzyłam na Kirę, która podniosła ręce w geście obronnym i cofnęła się do mojego brata.

- Też mi przyjaciółka! - pomyślałam wściekła – przyjdzie pierwsza! Będzie chciała pożyczyć moje czarne szpilki! Nie dam jej, nawet jak będzie błagać.

Do mojego nosa dotarł ten zapach, który jest zarezerwowany tylko dla niego. I wtedy wiedziałam, że ten chłopak nie jest, jak każdy na tym świecie. Jego spojrzenie paraliżowało. Miał w sobie coś tak grzesznego, że przyciągało, jak cholerny magnes. To nawet, w jaki sposób stawiał kroki, mówiło samo za siebie.  Mogłabym ten obraz oglądać cały czas. Był piękny. Pomimo, że zaprzeczałam sobie i twierdziłam, że nie rusza mnie on. Kłamałam. Każdego wieczora leżąc w łóżku. Kłamałam.

- Cześć.

I tutaj właśnie przepadłam. 

Cholera...



***

Witajcie! 

Taki trochę nudny ten rozdział. Musiałam wprowadzić go do kolejnego rozdziału, który będzie oczami Travisa. Zobaczymy, co nasz czarnooki myśli. 

Ten rozdział, również dedykuje: Kasienka3b . Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, z twojego zapytania o kolejny rozdział. Chyba jako jedyna czytasz moje wypociny :D

Dziękuję! <3

Ps. Rozdział może zawierać milion błędów. Przepraszam.

***













Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro