3. Bo to Travis Reynolds...
Obudziłam się w łóżku. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już grubo po trzynastej.
Wygramoliłam się z pościeli. Głowa mnie tak bolała, jakby ktoś młotem pneumatycznym
próbował rozwalić mi mózg. Westchnęłam i udałam się do łazienki. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie spałam u siebie w domu. Spojrzałam na jasnoróżowy pokój poznając, że jestem u Kiry. Weszłam do łazienki i podeszłam do umywalki. Spojrzałam na siebie w lustrze i z jękiem zamknęłam oczy. Wyglądałam, jak pieprzona panda. Umyłam twarz i rozczesałam włosy.
– Na razie musi mi to wystarczyć – odparłam.
Ziewając poszłam do pokoju dziewczyny. Spała smacznie, gdy mnie męczył już kac. Jestem wredną przyjaciółką. Z uśmiechem na ustach rzuciłam się na jej łóżko, zgniatając przy okazji rudowłosą.
– Czy ciebie do reszty pojebało? – pisnęła.
– Też cię kocham małpo - powiedziałam. – Nigdy więcej nie pije! Od dzisiaj tylko szkoła, rodzina i woda święcona - westchnęłam.
– Tak... Przypomnę ci to za nie długo .
Leżąc tak przytulona do Kiry przypominałam sobie dopiero wczorajszy wieczór. Nagle coś do mnie dotarło... Może nie coś, a raczej ktoś. Wspomnienia przewijały się u mnie, jak w kalejdoskopie.
Picie, tańczenie na stole, blondyn i w końcu te czarne oczy. Jęknęłam.
– Kira powiedz, że coś mi się przyśniło i nie było wcale tego kolesia wczoraj, który uderzył w nos blondyna.
– Przyśniło ci się coś... – wymruczała rudowłosa w poduszkę, zamykając oczy.
– Serio? - odparłam, podciągając się na łokciach.
– Nie. Chciałam ci tylko przyjemność zrobić – odparła, uśmiechając się.
Opadłam na łóżko zamykając oczy, a wspomnienia nie chciały ode mnie odejść. Przewijały się i przewijały tworząc obraz...
***
Po tym, jak koleś się do mnie odwrócił i zobaczyłam kto to jest, stałam jak pieprzony słup soli, jakby ktoś na mnie rzucił zaklęcie paraliżujące. Chłopak wstał i z drwiącym uśmiechem przeszedł obok mnie, wychodząc na dwór. Po paru sekundach otrząsnęłam się i serio nie wiedziałam czy jestem tak głupia czy może raczej tępa, wychodząc za nim. Stał oparty o sportowego Nissana GT-R. Podeszłam do niego, spoglądając na jego twarz. Palił papierosa i obserwował mnie swoim wzrokiem, jak myśliwy swoją przyszłą ofiarę. Przełknęłam głośno ślinę, jednak nie potrafiłam się już wycofać. Coś dziwnego, a zarazem mrocznego ciągnęło mnie do tego chłopaka.
– Chciałam ci podziękować. Poradziłabym sobie, ale mimo wszystko dziękuje.
– Już widzę jak sobie radziłaś – odparł kpiąco – zamknęłaś oczy specjalnie, czy tak już masz?
Stałam jeszcze w większym szoku. Co za gnojek! To ja do niego przychodzę, by mu podziękować, a on do mnie z takim tekstem? Cała się spięłam. Serio byłam blisko wybuchu. Za kogo on się uważa? Raczej nie wygląda mi na kogoś ważnego.
– A ty jesteś takim kretynem od urodzenia? Czy to nabyłeś gdzieś? – odparłam ze złośliwym uśmiechem na ustach.
Stał tak i mierzyliśmy się wzrokiem. Jego było pełne kpiny, a moje pełne złości. Gdybym mogła go tylko zabić wzrokiem na pewno leżałby już u moich stóp... martwy.
Chciałam coś już mu odpowiedzieć, ale usłyszałam, jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Ericka, który do mnie szedł dość szybkim krokiem.
–Tutaj jesteś. Kira cię szuka – odparł nie patrząc na mnie. – Cześć Travis – powiedział do chłopaka.
Ten mu jedynie kiwnął głową.
– Chodź, bo musisz poszukać piłki do yyy... koszykówki – powiedział szybko i złapał mnie za łokieć.
– Po pierwsze, to po co ci piłka do koszykówki? Po drugie, to mi się tu podoba. Twój kolega jest bardzo uroczym gnojkiem - powiedziałam uśmiechając się do Travisa, który teraz popatrzył się na mnie, jak na jakiegoś robaka, którego chętnie, by teraz zmiażdżył.
Poczułam, jak Eric się jeszcze bardziej spina, o ile to możliwe. Nie rozumiałam go w tej sytuacji. Serio powiedział, że mam iść szukać piłki do koszykówki? Komu normalnemu o tej godzinie jest potrzebna ta rzecz?
– Kocham te twoje żarty Mia! Są takie nie za suche, nie za mokre – odpowiedział Eric z bladym uśmiechem.
– Ale ja wcale nie... – jednak on nawet nie pozwolił mi dokończyć.
Zaczął mnie ciągnąć w stronę domu żegnając się z czarnookim. Spojrzałam na niego ostatni raz. Musiał mieć dobre metr dziewięćdziesiąt. Wyglądał na dobrze zbudowanego sądząc, po tym jak opinały się na nim jego ciuchy. Stał w świetle latarni, więc mogłam śmiało zobaczyć, jak zaciska pięść. Gdy bluza jego rękawa podwinęła się, zobaczyłam jakiś wytatuowany wzór.
– Co ty odwalasz Eric? – szepnęłam do chłopaka.
– Ja? Ja ci kurwa życie ratuje kobieto! – odpowiedział wzdychając.
– Przecież nic mi się nie stało – powiedziałam głośniej.
– Nie znasz Travisa. Chodzi ze mną do szkoły i uwierz mi nie chcesz go poznać.
– No chyba jest twoim kolegą, skoro go tu zaprosiłeś.
– Jest, ale to ciężki temat – powiedział chłopak.
Popatrzyłam na niego chcąc coś powiedzieć, ale przyszła do nas Kira z Nathanem.
– Jedziemy do domu. Taksówka będzie za pięć minut – odparła
Staliśmy jeszcze chwile na dworze paląc papierosa. Po chwili podjechał żółty samochód. Nathan poklepał Erica po plecach i podziękował mu za zaproszenie. Kira go przytuliła i ruszyła za chłopakiem.
– Nie bądź zła na mnie. Jesteś moją dobrą znajomą i nie chce, by coś ci się stało. Travis to kłopoty. Rozumiesz?
Pokiwałam głową i poszłam do taksówki, zastanawiając się nad tym, co miał dokładnie na myśli mówiąc kłopoty.
***
Siedziałam już u siebie w domu oglądając drugi sezon Lucyfera. Dochodziła pierwsza, więc postanowiłam się zbierać do spania . Po tym jak się umyłam i przebrałam w piżamę, składająca się z krótkich białych spodenek i różowej, zwykłej bluzce, weszłam pod kołdrę. Leżałam patrząc się w sufit. Nie wiem nawet, kiedy moje myśli zaczęły krążyć o piątkowej imprezie .
Przypominając sobie te czarne oczy, mimowolnie zacisnęłam swoje pięści. Serio musiał być takim podłym gnojkiem? Chciałam mu tylko podziękować, a on mnie praktycznie wyśmiał. Jeszcze ten jego pieprzony wzrok. Próbowałam zagłuszyć swoje myśli o czarnookim, ale nie skutecznie. Znów powróciłam do tego momentu, jak stał pod drzewem i mnie obserwował. Jego twarz wyrażała tylko negatywne emocje, jak na przykład kpina. Jednak jego oczy przyciągały mnie, jak magnes. Było w nich coś tak głębokiego i mrocznego, ale przecież to nie powinno mnie jakoś zachęcić, powinno wręcz odrzucić. Nie wiem co się ze mną działo. Taki jak on mógł mieć każdą laskę na pstryknięcie palca. Nie byłam piękną dziewczyną, wręcz nienawidziłam każdego milimetra swojego ciała. Miałam o dziwo długie nogi, ale nie były szczupłe. Mogłam śmiało powiedzieć, że moje uda były zaokrąglone, a tyłek trochę wystawał, co mnie nie miłosiernie drażniło. Moje długie ciemne, blond włosy sięgały mi do pasa, a szare oczy były prawie niewidoczne. Już dawno straciły swój blask, gdy odszedł ode mnie mój ojciec. Nawet każda wzmianka o nim, bolała mnie i paliła od środka. Mój brat i nasza mama miała z nim kontakt. Jakimś dziwnym cudem, po dłuższym czasie postanowili mu wybaczyć. Ja nie potrafiłam. Wiodłam dobre życie. Miałam dach nad głową, lojalnych przyjaciół i wspaniałą rodzinę. Mój brat był przy mnie zawsze w nocy, gdy stałam przy oknie i czekałam na człowieka, który nas opuścił. Chip już wtedy zachowywał się dojrzale. Zaopiekował się mną i mamą, sam mając tylko siedem lat. Niegdyś jeszcze wypatrywałam go tymi szarymi, błyszczącymi oczami, ale po jakimś czasie ten blask słabł, aż została tylko pustka. Jakie to wszystko było popieprzone, nawet teraz leżąc i wspominając tą mała dziewczynkę,która tak wiernie czekała, napłynęły mi łzy do oczu. To po prostu rozrywało moje i tak już roztrzaskane serce.
***
Obudziły mnie promienie słońca. Pomimo, że był już koniec września u nas dalej temperatura sięgała do dwudziestu trzech stopni. Spojrzałam na zegarek w telefonie i uśmiechnęłam się, widząc dopiero jedenastą godzinę. Wstałam i poszłam do łazienki korzystając, że Chris na pewno jeszcze śpi. Mieliśmy wspólną łazienkę, więc zawsze musiałam zamykać drzwi od jego pokoju. Moja mama miała swoją prywatną u siebie. Po skorzystaniu i umyciu rąk zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedziała moja mama przy wyspie, patrząc w laptop. Pocałowałam ją w policzek i poszłam zrobić sobie napój bogów. Tak... Mówię tutaj o kawie. Po wypiciu jej kocham po prostu świat i siebie... Żartowałam, oczywiście z tym drugim.
Podeszłam do lodówki, szukając czegoś dobrego. Skierowałam swój wzrok na truskawkowy jogurt. Wyciągnęłam go i ruszyłam wyłączyć czajnik, który zaczął piszczeć. Zrobiłam sobie kawę i biorąc z szuflady łyżeczkę, usiadłam obok mamy.
– Co szukasz ciekawego? – spytałam, biorąc łyk ciepłej cieczy.
– Dostałam zlecenie, aby przygotować kościół. Muszę poszukać weselnych kompozycji, najlepiej z białych róż.
– Ten wydaje się odpowiedni - pokazałam na stroik w szarym ceramicznym naczyniu – te kwiaty ślicznie wyglądają z eukaliptusem.
– Masz racje. Coś wymyślę podobnego. Może dodam gdzieś trochę brokatu i diamencików – uśmiechnęła się, zapisując zdjęcie w folderze.
– Masz jakieś plany na dzisiaj? – spytała po chwili rodzicielka.
– Pewnie pojadę do Kiry. Chcemy się wybrać do kina na nowy horror.
Nie dawno wyszła Zakonnica, a że uwielbiam czuć adrenalinę, siedząc w nocy, w swoim pokoju z zapalonym światłem. To muszę pojechać.
– Weź Chrisa ze sobą. Siedziałby tylko przed tym laptopem i grał w te durnowate gry z Zombie.
– Na bank nie będzie chciał iść.
– Zawsze możesz po prostu zapytać – odparła wzruszając ramionami.
Po tym jak skończyłam kawę, udałam się do pokoju, wzięłam telefon i napisałam SMS do Kiry, czy idziemy do kina. Leżąc na wygodnym łóżku, czekałam na wiadomość. Nie chciałam dzisiaj siedzieć w domu. Nie miałam ochoty dusić się w tych czterech ścianach. Po chwili usłyszałam dźwięk powiadomienia.
Od: Najlepsza przyjaciółka pod słońcem
Jasne. Ostatni seans jest na godzinę dwudziestą. Może wpadniesz do mnie szybciej? Mam czekoladę i sernik!
Do:Najlepsza przyjaciółka pod słońcem
Długo nie musiałaś mnie namawiać. Będę za dwie godzinki.
Wstałam z łóżka biorąc jakieś ciuchy z szafki. Padło na skórzane przylegające do ciała spodnie i pudrową bluzkę z długimi rękawami. Wzięłam długi prysznic. Gdy czułam, jak moja skóra się już marszczy zakręciłam wodę i poszłam się ubrać. Zrobiłam sobie turban na głowie. Ruszyłam do umywalki, chcąc umyć zęby. Zawsze je myłam, jak skończyłam śniadanie.
– Mia! Rusz dupę – krzyczał mój klon, który musiał już wstać.
Podeszłam i otworzyłam mu drzwi. Patrząc na zwłoki mojego brata, który szedł jak na ścięcie do umywalki. Odkręcił zimny korek i włożył swoją głowę, pod płynącą wodę. Jak to zobaczyłam samej mi się zrobiło chłodno.
– Oho! Chyba ktoś tu ma ciężki dzień. Mogłeś nie pić tyle wczoraj z Olim – uśmiechnęłam się, podchodząc do drugiej umywalki. Wyplułam piane z ust i powycierałam twarz ręcznikiem.
Olivier był najlepszym przyjacielem mojego brata. Miał czarne włosy i zielone oczy. Chodził do nas do szkoły i grał u nas w drużynie w Lacrosse. Miał około metra osiemdziesiąt i był wysportowany.
– Taaak... – westchnął Chip – też teraz żałuję.
– Idziesz z nami do kina dzisiaj? Jest ten nowy horror ''Zakonnica''.
– A kto idzie?
– Kira, Nathan no i ja.
– Mogę iść. Wezmę Oliviera – spojrzałam na niego zaskoczona.
– Co się tak patrzysz jakbyś usłyszała, że nie jestem twoim bratem? – odparł z uśmiechem, a woda z ciemnych włosów ściekała mu po twarzy, mocząc szary podkoszulek. Rzuciłam mu ręcznik i patrzyłam, jak wyciera swoją jasną twarz.
– Po pierwsze baaardzo bym się z tego ucieszyła. Po drugie myślałam, że nie będziesz chciał iść.
– W sumie nie chce mi się, ale to lepsze, niż gnicie w domu. O której jest seans?
– Kira mówiła, że ostatni jest o dwudziestej. Ja jadę do niej szybciej, więc możemy się tam spotkać przed tą godziną.
Pokiwał głową i ruszył do pokoju. Byłam mile zaskoczona, że nie odbyło się tu bez jakiś dziwnych spin i dramatów. Zawszę się o coś kłóciliśmy. Mimo wszystko kochałam tego popapranego brata. Wyzywaliśmy się codziennie, ale wiem, że stanąłby po mojej stronie.
– Pewnie się jeszcze dobrze nie obudził - pomyślałam.
Po tym, jak wysuszyłam włosy, zrobiłam sobie dwa dobierane warkocze. Zaczęłam się malować nakładając trochę korektora i podkładu. Gdy skończyłam tuszować sobie rzęsy, było już po szesnastej. Wzięłam swoją ulubioną, czarną, skórzaną kurtkę i ją założyłam. Dotarło do mnie, że nie mam, jak pojechać do mojej przyjaciółki. Jedyna nadzieja w moim bracie. Weszłam do jego pokoju, gdzie panował totalny bałagan. Jego łóżko stało w kącie, a obok znajdował się czarny stolik nocny, na którym leżały brudne naczynia. Jego czarna szafa była w drugim rogu. Zastawiałam się, po co mu była potrzebna, skoro pół jego ciuchów było porozrzucane po pokoju. Spojrzałam na blondyna, który leżał, przeglądając coś w telefonie.
– Pożyczysz mi – spytałam z nadzieją w oczach.
– Niech pomyślę... Nie!
- No proszę! Kira na mnie czeka z pysznym serniczkiem – prawie pociekła mi ślinka, wyobrażając sobie te pyszne ciasto.
To nie tak, że nie umiem jeździć. Mam prawo jazdy, ale nie miałam auta, bo wcześniej moją mamę było stać tylko na jedno. Chris sprzedał rok później swoją Mazde 6 i kupił wraz z pomocą mamy czarne używane BMW serii 3. Traktował je, jak swoje pierworodne dziecko.
– Masz! Ale przyjeżdżasz po mnie, bo Olivier przyjedzie tam trochę później. Musi coś załatwić na mieście – wytłumaczył blondyn.
Pisnęłam uradowana i rzuciłam się na łóżko całując brata w policzek.
– Bleee! Jeszcze się zarażę od ciebie twoja brzydotą – zaczął się śmiać.
– Kocham Cię! Ale tylko dzisiaj! – powiedziałam, śmiejąc się i wycierając pocałowane miejsce.
Wyszłam z domu i ruszyłam do tego czarnego maleństwa. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Dalej można było czuć tutaj zapach nowości. Kupił ją niecałe dwa miesiące temu. Odpaliłam auto i ruszyłam zadowolona do mojej przyjaciółki, słuchając z głośników piosenkę Rity Ory.
***
Kino znajdowało się pięć kilometrów od miasteczka Kempston. Ruszyliśmy z Kirą i moim bratem do galerii, gdzie miałam się spotkać z Nathanem. Stał przy wejściu ubrany w ciemne spodnie i czerwoną koszule . Razem poszliśmy do ruchomych schodów, gdzie na trzecim piętrze się znajdowało. Była prawie godzina dwudziesta, więc poszliśmy po coś do jedzenia i picia. Jak zawsze wybrałam nachosy z sosem serowym, popcorn i dużą pepsi. Mój brat wybrał to samo, a Kira z Nathanem zamiast nachosów wzięła MM's. Kupiliśmy bilety dla nas i dla Oliviera. Po jakiś paru minutach przyszedł, uśmiechając się do nas. Założył szarą bluzę i jasne jeansy . Kupił sobie zestaw i ruszyliśmy do sali siedem. Zajęliśmy miejsca w swoim rzędzie. Było dość sporo osób i chyba cudem trafiliśmy na miejsca na samej górze. Rozmawialiśmy chwilę, śmiejąc się z żartów Nathana i Oliviera. Po reklamach zaczął się seans, a ja już teraz nie miałam pół popcornu i nachosów.
Oglądając ten film myślałam ,że w paru momentach zejdę na zawał. Znacie te uczucie, gdy wmawiacie sobie przez pół filmu, że to właśnie tylko film, a mimo wszystko i tak boicie się nawet otworzyć szerzej oczy? Albo spojrzeć gdzieś, gdzie jest ciemno myśląc, że tam ktoś się czai? Ja tak miałam cały czas. Chyba jedynie mogłam obejrzeć normalnie Drogę bez powrotu, który mnie bawił, widząc te dziwnie powykrzywiane twarze przypominające Chipa przed szkołą. Bałam się nawet ruszyć teraz do toalety, choć tak bardzo już mnie pęcherz bolał. Z tego całego strachu wypiłam całą swoją pepsi i pół Chrisa, bo obok niego siedziałam. Po mojej drugiej stronie była Kira, która tak samo piszczała, na każdym strasznym momencie. Nathan siedział obok dziewczyny, a obok chłopaka jakaś kobieta po czterdziestce. Koło mojego brata siedział Olivier, który też wczuł się w klimat tego cudownego filmu. Pod koniec seansu działy się takie rzeczy, że nie byłam wstanie zamknąć oczu, a do tego piszczałam, jak mała dziewczynka. Po chwili poczułam szturchanie ze strony Kiry. Spojrzałam na nią z chęcią mordu. Prawie umarłam od tego jej nagłego trącenia. Z zapytaniem na twarzy spojrzałam na nią. Spoglądała na mnie ze śmiechem w oczach i pomyślałam, że moja przyjaciółka zwariowała. Ja tu odchodzę od zmysłów, wczuwając się, w każdą sekundę tego filmu, a ta się cieszy, jak pojebana. Pokiwała znów głową bym spojrzała obok niej, gdzie siedział Nathan. Wychyliłam się i po prostu wybuchłam śmiechem, co nie obeszło się uwadze innych oglądających. Nathan z miną męczennika siedział oparty o swój czerwony fotel, a jego ręka ściskała na pocieszenie dłoń kobiety, która była prawie cała blada. Gdy wyczuł, że spoglądam na niego, wywrócił oczami.
– Nasz lovelas ma dziewczynę – powiedziała cicho zielonooka.
– Szykuj się na ślub – zachichotałam.
***
– No kurwa! Nie wierzę. Moje palce nie mogą się nawet normalnie wyprostować, a jak mi już tak zostanie – jęknął Nathan, gdy wyszliśmy z kina.
– Współczuje ci – zaśmiał się Olivier.
– Nie była taka zła – wtrąciłam się.
– Może i nie była zła, ale jej perfumy były tak duszące i tak mi ścisnęła mocno w pewnym momencie rękę, jakby od dziesięciu lat podnosiła ciężary. Będę mieć przez to koszmary.
Wybuchnęliśmy śmiechem i wyszliśmy przed galerie. Była już godzina dwudziesta trzecia. Chłopacy od razu ruszyli w stronę swoich samochodów, zostawiając mnie, Kirę oraz mojego brata.
– Wiesz, że musisz mi zatankować za pożyczenie auta – uśmiechnął się Chip.
– Przecież nic nie mówiłeś! Zostało mi tylko czterdzieści dolarów, a kieszonkowe dopiero będzie za pięć dni.
– To za te akurat czterdzieści dolarów mi zatankujesz.
– A za co ja będę żyć? – odburknęłam – muszę czymś karmić moje dziecko.
– Serio swoim dzieckiem nazywasz raka? – powiedział patrząc się na mnie, jak na kretynkę.
– No co? Inne laski mają te małe psy, wyglądające jakby ktoś im twarz zmiażdżył czymś ciężkim albo te małe co noszą je w torebce, a ja mam swojego raka. Nawet go nazwałam.
– Boje się spytać już jak.
– Gustaw - odparłam ze śmiechem.
Niestety nie udało mi się przekonać mojego braciszka. Właśnie podjeżdżałam pod stacje, gdy mój brat pisnął, jak mała dziewczynka, widząca górę słodyczy.
– Ja pierdole! Uszczypnij mnie Kira, bo chyba śnie.
– O co ci chodzi idioto? Czy ty się ślinisz? – spytałam patrząc na mojego brata.
– Patrz tam! – chwycił mnie za szczękę i skierował moją głowę w prawo na parking, gdzie stały auta.
– No i? Bo nic tam ciekawego nie widzę.
Popatrzyłam jeszcze raz w stronę aut. Fakt na pewno się wyróżniały. Były drogie i sportowe. Koło nich stała trójka chłopaków. Nie widziałam ich twarzy, ponieważ stali daleko i tyłem, jedynie zauważyłam, że byli wysocy. Ten, który stał obok czerwonego samochodu miał blond loki i właśnie się z czegoś śmiał. Wszyscy ubrani byli na czarno.
Kira się również przyglądała i wzruszyła ramionami.
– Jezu! Ale wy jesteście tępe! – warknął blondyn.
Wyszłam z auta i włożyłam pistolet do baku samochodu. Już mi było smutno myśląc, że muszę się pożegnać z moimi pieniędzmi. Westchnęłam i odwróciłam się w stronę chłopaków. Teraz już zrozumiałam, dlaczego mój brat się tak ślinił. Ten, który stał bliżej latarni, odwrócił się w moją stronę. I znów szare oczy zderzyły się z tymi ciemnymi. Stał koło swojego ciemnego samochodu, na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi. Gdybym była blacharą, sama bym miała mokro ale, że nie jestem, więc tylko przewróciłam oczami. Po chwili przypomniałam sobie o tym, że dalej tankuje paliwo. Spojrzałam na licznik, gdzie znajdowała się kwota, której przy sobie nie miałam. O cholera!
Brakowało mi jakieś osiemnaście dolarów. Wkurzona na siebie, strzeliłam się mentalnie w łeb za swoją głupotę. Zastukałam w szybę do Kiry, bo mój brat dalej nie kontaktował z otoczeniem.
– Masz może pożyczyć osiemnaście dolarów?
Kira zaczęła szperać w kieszeniach i wyciągnęła parę monet i banknot. Naliczyłam dziesięć dolarów.
– Zajebiście – pomyślałam.
Ruszyłam, by zapłacić, ale byłam tak poddenerwowana, że czułam już jak mi płoną policzki.
– Dobry wieczór! – powiedziałam do kobiety, która tam dzisiaj pracowała.
Ta mnie tylko obrzuciła spojrzeniem i dalej żuła głośno gumę. Jej mina wyrażała skrajne znudzenie, ale i też chęć mordu, bo pewnie przeszkodziłam jej, w nic nie robieniu. Popatrzyłam na jej mysi odcień włosów, które były delikatnie, a mówiąc delikatnie, mam na myśli bardzo przetłuszczone u nasady. Jej zielone, martwe oczy spoglądały na mnie, jak na coś złego a zarazem nudnego. Jasna cera miała kilka krostek na czole. Wyglądała może na jakieś trzydzieści lat.
– Bo wiesz pistolet mi się delikatnie zaciął i niestety przelałam. Mam tylko pięćdziesiąt dolarów – popatrzyłam na nią z nadzieją, że zrozumie.
– No i? Brakuje ci jeszcze osiem. Nie umiesz liczyć?
– Zapomniałam portfela z domu, a koleżanka też nie ma nic już. Mogę jutro dowieźć ci tą resztę?
Nigdy tak mi nie było wstyd. Czułam tak mocne zażenowanie, przez moją głupotę, bo podziwiałam chłopaka, nawet nie zwracając uwagę na licznik.
– Nie przypominam sobie bym dawała tutaj paliwo na kreskę. Gówno mnie to obchodzi, że nie masz – wysyczała mi odpowiedź w twarz.
Stałam tam, nie wiedząc co zrobić. Po chwili usłyszałam, jak drzwi się otwierają.
– No kurwa pięknie – pomyślałam.
Dość, że nie mam kasy i ten monstrum nie chce mnie wypuścić, to jeszcze będę mieć pieprzoną widownie. Próbowałam sobie przypomnieć, za co mnie ten ktoś na górze nie lubi.
– Zaraz od kogoś pożyczę – powiedziałam cicho.
Gdy odwróciłam się spojrzałam w te oczy, które były sprawcą moich kłopotów. Warknęłam wściekła, że to musi być jeszcze on. Stał przy wejściu, uśmiechając się. Miał na sobie szare znoszone jeansy, białą bluzkę, a na nią założoną czarną bluzę, wkładaną przez głowę, która miała na plecach trupią czaszkę, oplecioną czerwoną różą . Dopiero teraz mogłam spojrzeć na jego twarz, która w świetle była jeszcze piękniejsza. Chłopak był opalony, dobrze zbudowany i cholernie wysoki. Z twarzy wyglądał podobnie do samego pieprzonego Iana Somerhalder'a. Tak... Tego z Pamiętników. Jedyną różnicą jaką zauważyłam to, że Travisa włosy były krótsze po bokach, ale górę miał dłuższą, która była delikatnie podniesiona. Wygolony miał również przedziałek na jednym boku, przez co wyglądał dla mnie cholernie seksownie. Jego czarne oczy były puste. Jakby nie okazywały, już od dawna żadnych emocji.
– No i czego się lampisz?! – warknęłam, przechodząc obok niego i trącając go ramieniem.
– Tak Mia... To bardzo dojrzałe zachowanie – pomyślałam.
Westchnęłam i udałam się do brata po pomoc. Podeszłam do auta i opowiedziałam im całą sytuacje, która nie dawno zaszła. Kira zaczęła się śmiać mimo wszystko, a brat obdarzył mnie spojrzeniem ''Ale ty jesteś tępa! Na prawdę to moja siostra?''.
Serio nie wiedziałam, co mogę zrobić w takiej sytuacji. Opierałam się o auto i myślałam. Zerknęłam w stronę sklepu, gdzie widziałam, jak Travis rozmawia z tą kobietą. Zapłacił za coś i ruszył do wyjścia. Myślałam, że będzie kierował się w stronę swojego auta i kolegów, ale on szedł do nas z cwanym uśmiechem. Moje biedne serce zabiło. Kira jak to tylko zobaczyła, otworzyła buzie robiąc ''o'', a mój brat miał jakiś dziwny wyraz twarzy, tak jakby dostał właśnie zawału serca i schodził z tego cudownego świata. Ruszyłam w stronę chłopaka, bo znając moje życie, te dwie sieroty, siedzące w aucie, zaczną nas podsłuchiwać.
– Załatwione. Zapłaciłem za ciebie – odparł tak normalnie, jakby mówił, że trawa jest zielona, a słońce żółte.
Zmarszczyłam swoje brwi, nie wiedząc o co mu chodzi. Po paru sekundach mnie olśniło. Jezu! On zapłacił za mnie brakującą kwotę. Popatrzyłam na niego, myśląc co ta obrzydliwa kreatura może ode mnie chcieć . Ostatnio zachował się, jak ostatni dupek, a teraz mi pomaga. Znowu...
– Co chcesz za to? Nóg dla ciebie nie rozłożę, więc możesz zapomnieć o tym od razu – powiedziałam zła na siebie, że przy końcu głos mi zadrżał . Pewnie to z zimna. Wiadomo, że to nie przez te jego czarne oczy, które wywiercają mi dziurę w głowie.
– Czy ja powiedziałem, że coś chce za to? Choć w sumie, jakby się tak zastanowić, to już dwa razy cię ratowałem. Może jakaś mała nagroda się należy. Chociażby buziak – powiedział.
– No nie wierzę! Dupek z ciebie wiesz? – krzyknęłam.
– Wiesz znając życie, Georgia – wskazał na kobietę, która stała zza ladą – wezwałaby ochronę – uśmiechnął się znów błyskając białymi i prostymi zębami.
Popatrzyłam na tą osobę w sklepie, co przypominała tylko wyglądem kobietę. Nawet imię ma męskie.
Wkurzona zacisnęłam pięści. Mogłam zostawić go tutaj, jak stał i iść do auta odjeżdżając z piskiem opon i pokazując mu środkowego palca, ale wtedy myślałby, że się go boje, albo coś innego ubzdurałby sobie w tej pięknej głowie.Boże! Czy ja pomyślałam pięknej? Miałam na myśli strasznej!
– Już drugi raz ratuję ci dupę – powiedział przypominając mi o tym, że jeszcze nie dał mi spokoju.
– A czy ja cię o to prosiłam? Nie potrzebuję twojej cholernej pomocy!
– Dobra Maya, czy jak ci tam. Nie mam dużo czasu na twoje jęczenie – odarł odwracając się.
Miałam ochotę zdzielić go jakąś łopatą albo wrzucić ten jego cholerny, kpiący wyraz twarzy pod ciężarówkę. Zacisnęłam jeszcze bardziej pięści i mogłam zostawić to w cholerę, ale w końcu to ja. Impulsywna i czasami dziecinna. Ruszyłam za nim, bo przeszedł już parę kroków. Złapałam go za bluzę, na co się odwrócił w moją stronę z zapytaniem w oczach. Chwyciłam jedną ręką go, za kark, przechylając jego policzek w moją stronę, a drugą dłoń kładąc mu na klatce piersiowej, gdzie biło jego serce. Był wyższy o jakieś dobre dwadzieścia pięć centymetrów. Przycisnęłam swoje usta do jego gładkiego policzka i z bijącym sercem, po pięciu sekundach się oderwałam, drżąc na całym ciele. Poczułam, jak jakieś niewidzialne ciepło mnie okrywa. Popatrzyłam w jego ciemne oczy, które teraz wyrażały zaskoczenie, by po chwili, opadła ta dla niego charakterystyczna maska. Jakby od wieków, jego twarz nie wyrażała żadnych dobrych emocji. Po prostu tylko obojętność. Moje biedne serce myślało, że wyskoczy. Nie myślałam, że ten głupi pocałunek jakoś wpłynie na mnie. To tylko głupie pięć sekund! Jednak cholernie najlepsze. Odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam do auta, gdzie siedział mój brat i Kira. Musiałam się od tego odciąć. Nie znałam go, a widziałam zaledwie dwa razy. Nie chciałam sobie za dużo wyobrażać. Musiałam stąd odjechać, bo się duszę. Pieprzone pięć sekund.
– Tak naprawdę wiedziałem, że tego chcesz! – krzyknął, nim wsiadłam.
– Chyba w twoich snach! – odwarknęłam, pokazując mu środkowy palec. Usłyszałam tylko ten gardłowy śmiech, który będzie nawiedzał mnie już chyba do końca moich dni.
Popatrzyłam na mojego brata i Kirę. Ich twarze, a raczej szczęki, były szeroko otworzone. Dwie pary oczu, patrzyły na mnie w takim zaskoczeniu, że chyba sama je poczułam.
– No co? - spytałam. Usłyszałam tylko ciszę.
– Zamknijcie te buzie, bo wam tak zostanie – powiedziałam, ściskając mocniej kierownicę.
– Czemu ten koleś chciał cię pieprzyć wzrokiem?! – pisnęła Kira otrząsając się z szoku.
– No właśnie... Znasz go? – powiedział zamyślonym tonem Chris.
– Pamiętacie imprezę u Erica? – spytałam, dając kierunkowskaz w prawo, gdy dojeżdżałam do domu Kiry.
– Nooo... Coś tam pamiętam – powiedziała Kira.
– A pamiętacie jak schodziłam ze stołu i jakiś koleś mnie klepnął w tyłek, co później wylałam na niego piwo?
– Mhm – odparli razem.
– A pamiętacie tego gościa, co mu wtedy przywalił w nos? – popatrzyłam na nich, parkując pod domem Kiry. – To właśnie go pocałowałam.
– O ja pieprze! – krzyknęła rudowłosa.
– Masz przejebane siostra – powiedział Chris.
– Czemu miałabym mieć? – spytałam patrząc na brata uważnie, który unikał teraz mojego wzroku. Jego szare tęczówki, podobne do moich rozmyślały nad czymś.
Zamyślił się jeszcze na chwilę, po czym odparł poważnie.
– Bo to Travis Reynolds...
***Witajcie!
Na wstępie chce podziękować, że ktoś to jeszcze czyta :)
Staram się poprawiać błędy, które znajdę ale jestem tylko człowiekiem.
Powiedziałam sobie wczoraj, że jak zobaczy to opowiadanie chociaż 100 osób to dam rozdział trzeci więc- tadaaam <3
Dziękuję! I do następnego***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro