2. Uratowałam jej życie...
''Dzięki przyjaźni staję się spokojniejszy, dzięki spokojowi bardziej przyjazny.''
- Jan Kochanowski
– Boże! W końcu skończyły się te zjebane lekcje – odparł Natt, wymachując zwycięsko rękoma na wszystkie strony. Staliśmy na parkingu paląc papierosy. Pieprzone uzależnienie. Popatrzyłam na niego pobłażliwie i wypuściłam dym z ust. Dzisiaj był długo wyczekiwany piątek. Impreza miała zacząć się koło godziny dwudziestej. Zapowiadała się ciekawa noc.
– Też nienawidzę tego piątku...
– To co dzisiaj zaszalejemy! – rzekła wesoło Kira.
– Wiecie co? Was to nie trzeba jakoś specjalnie namawiać. Świętowalibyście nawet otwarcie Starsbucksa.
– Mia nie udawaj abstynentki - stwierdziła wesoło Kira.
Po dłużej chwili rozmawiania o imprezie i szkole pojawił się mój brat. Po przywitaniu się z Nathanem i Kirą poprosił mnie na bok, co mocno mnie zdziwiło.
– Słuchaj, mam do ciebie małą prośbę.
– Nie - odparłam z wrednym uśmiechem.
– Muszę gdzieś pojechać, więc nie mogę być dzisiaj twoim szoferem.
– No nie! Nie mam czym wrócić dobrze wiesz... – odparłam wściekła.
– Są autobusy... Albo na nogach może, w końcu zrzucisz te parę dodatkowych kilogramów.
Spojrzałam na niego takim wzrokiem, który mówił: ''Jeszcze słowo, a twoja głowa będzie pływać w słoiku, robiąc mi za dekoracje w pokoju''. Na co ten kretyn się zaśmiał! Bezczelny łajdak!
– Gdzie niby musisz jechać? – spytałam patrząc na niego podejrzliwie.
– Do Olivii. Poćwiczę z nią biologie – odparł cwanie Chip, poruszając dziwnie brwiami.
– Chyba dogłębnie i zaawansowanie!
– To już nie twoja sprawa – uśmiechnął się i ruszył do swojego czarnego BMW.
– Dziwkarz! – krzyknęłam za nim.
Wściekła ruszyłam do przyjaciół, którzy wesoło o czymś rozmawiali, ale widząc moją minę zrobili krok do tyłu.
– Co się stało? – spytała Kira patrząc się w moją stronę.
– Moja darmowa podwózka uciekła do tego glonojada – odparłam zła.
– W sumie to możemy jechać do mnie. Weźmiesz swoje ciuchy i się u mnie wyszykujemy – powiedziała Kira.
– Może być.
– To co spotkamy się na miejscu? Pojadę szybciej pomóc Ericowi to ogarnąć – odparł Natt.
Kiwnęliśmy głowami i ruszyłam z Kirą do jej auta. Gdy usiadłam, włączyłam radio i znalazłam naszą ulubioną piosenkę Princesses Don't Cry Avivy. Po upływie dwudziestu minut byliśmy u mnie pod domem.
– Zaczekasz? Czy idziesz ze mną?
– Zaczekam – odpowiedziała.
Ruszyłam do domu i od razu poszłam do pokoju. Chwyciłam swoją torebkę z moimi ciuchami, które przyszykowałam na dzisiaj. Przed imprezami, urodzinami i innymi świętami zawsze staram się przygotować wcześniej, żeby później nie biegać po całym domu i szukać ciuchów.
Gdy schodziłam zawołała mnie mama, która siedziała w salonie przed laptopem.
– Gdzie twój brat Mia?
– Mówił coś, że jedzie do nowego burdelu, bo ten stary mu się znudził – odpowiedziałam słodko.
– MIA!
–No co? Jest u Olivii, a to prawie samo.
Czasami się zastanawiam, jak ta dziewczyna jeszcze chodzi. Już nie mówię, że prosto. Tylko tak ogólnie. Jej dom jest więcej razy odwiedzany, niż szpital parę kilometrów od mojego domu.
– Jadę na małą imprezkę do Erica, więc albo będę spać u Kiry, albo wrócę późno.
Pokiwała głową i dalej zaczęła coś oglądać na laptopie.
Nie to, że moja mama jest wyrodną matką, puszczając mnie na takie imprezy. Po prostu ufa mi, że nie zostanie jeszcze babcią, ani nie odbierze mnie z komisariatu. Choć czasami mało brakuje. Z pomysłami rudej i tego szatyna, to sama się sobie dziwię, że jeszcze nie siedzę...
***
Dom Kiry znajdował się jakoś pięć przecznic od mojego domu. Pomalowany był na wyblakły żółty i jak u mnie był z czarnym dachem. Dookoła domu był ładnie zadbany ogórek z pięknymi krzewami i różnymi kwiatami, o które dbała jej mama-Anna. Wchodziło się z przedpokoju do salonu, gdzie stała brązowa kanapa, a naprzeciwko niej stał telewizor. Na podłodze były jasne panele, a ściany pokrywał kolor pomarańczowy. Z salonu wchodziło się do kuchni, która była połączona z jadalnią, gdzie stał stół z pięcioma krzesłami. Meble były białe, a ściany były w odcieniu zieleni. Po schodach wchodziło się na korytarz, gdzie po prawej znajdował się pokój Kiry. Na wprost był gościnny, gdzie często w nim nocowałam, a po lewej stronie jej rodziców. Było tutaj przytulnie i uroczo. Kira była jedynaczką, jak i też Nathan. Weszliśmy do jej pokoju, gdzie na środku stało ogromne łóżko. W kącie stała duża szafa, a obok niej toaletka. Obie te rzeczy miały ciemną kolorystykę. Ściany pomalowane na fioletowo, a panele w odcieniu ciemnego brązu pokrywały podłogę.
– Okey. Poczekaj na mnie dwadzieścia minut. Wezmę szybki prysznic.
Pokiwałam głową i położyłam się na łóżku. Wspominałam, jak się poznaliśmy. Miałam pięć lat i wspaniałe życie. Bawiłam się na placu zabaw, gdy podeszła do mnie z Nathanem, który powiedział, że potrzebuje pomocy w odnalezieniu statku UFO. Mówił nam, że widział jak ktoś ląduje u sąsiada na podwórku. Zaczęliśmy bawić się, wtedy w detektywów, chodząc po naszej ulicy i szukając świadków. Okazało się później, że Nathan był po prostu samotny i chciał znaleźć kogoś do zabawy, ale każdy się z niego, wtedy śmiał bo nosił brzydkie żółte okulary.
– Jak chcesz możesz wziąć u mnie prysznic, ja się w ten czas trochę ogarnę, a później wyszykujemy ciebie.
Pokiwałam głową, wzięłam moje ubranie i ruszyłam do łazienki.
Gdy się umyłam i wyszłam po dwudziestu minutach, Kira kończyła swój makijaż. Miała podkreślone oczy i pomalowane usta w kolorze nude. Ubrana była w czarną skórzaną i obcisłą spódnice, która kończyła się w połowie ud oraz włożoną do niej zieloną bluzkę na długi rękaw. Na nogi naciągnęła czarne zakolanówki i buty na wysokim obcasie.
– Wyglądasz, jak piękna... dziwka – zaśmiałam się, na co ta mi puściła oczko.
– Siadaj i nie marudź muszę ogarnąć twoją brzydką twarz.
– Mówisz o swojej? Nie widzę, aż tak wielkiej tragedii – odparłam z uśmiechem.
Po nałożeniu korektora, podkładu i innego specyfiku, zaczęła malować mi oczy. Minęło już pół godziny, a ona dopiero skończyła. Gdy zobaczyłam się w lusterku, zaniemówiłam. Kira zawsze miała talent do makijażu. Mnie ciężko było zrobić nawet idealną kreskę, która wychodziła tak krzywo, jak mój chód po pijaku. Miałam zrobiony smoky eyes z ładną czarną kreską. Usta pomalowane były, jak u Kiry. Przebrałam się w czarną sukienkę, która miała dekolt w serce z ramiączkami . Do niej założyłam bordowe vansy oraz ubrałam czarną skórzaną kurtkę. Kira w tym czasie wysuszyła swoje rude włosy i delikatnie je podkręciła. Ja swoje zostawiłam rozpuszczone.
– To co gotowa na alkohol i seks?
– Na to pierwsze tak, na to drugie niekoniecznie – zaśmiałam się biorąc swoją torebkę, gdzie włożyłam pomadkę oraz telefon.
***
Przyjechaliśmy jakoś po piętnastu minutach. Na parkingu było tyle aut, że taksówkarz musiał wysadzić nas na środku ulicy. Dom Erica znajdował się jakieś dwanaście kilometrów od naszego miasteczka, w Kempston. Był to przeogromny dom z garażem i podświetlanym basenem. Erica poznaliśmy na meczu w naszej szkole, gdzie później odbyła się dla wszystkich impreza. Miał blond włosy, błękitne oczy i około metra osiemdziesięciu. Był opalony i miał wysportowane ciało. Weszliśmy do dużego holu. Każdy już tutaj pił lub coś jarał, jak to na takich imprezach bywało.
– Chodź poszukamy Nathana. Pewnie już tęskni za nami – krzyknęła Kira i pociągnęła mnie do kuchni.
Na wyspie w kuchni stał różny alkohol od wódki po tequile. Obok były czerwone kubeczki, jakieś soki i napoje gazowane. Podeszliśmy do szatyna, który bajerował jakąś laskę.
– Nie radziłabym! Chrapie i ma pewnie milion chorób wenerycznych. Nigdy nie wiemy gdzie się to szlaja i z kim – oznajmiłam poważnie dziewczynie, która jak to usłyszała uciekła od Nathaniela. Wybuchnęłam razem z Kirą śmiechem, ale jak zobaczyłam minę chłopaka, to przestałam.
– Zabiję... - odparł wściekły. – Właśnie uciekła mi fajna laska do pieprzenia.
– Uratowałam jej życie – powiedziałam ze śmiechem.
– To na co macie ochotę? Wódka, Gin czy Tequila? – przerwała nam rudowłosa.
– Wódka - powiedziałam, w tym samym czasie co Nathan.
Kira nalała nam po trzy shoty, które wypiliśmy .
– Mmm. Takie to pyszne, że mogłabym to pić codziennie zamiast kawy – sarkastycznie odparłam, przełykając ten gorzki smak.
– Marudzisz. Zawsze na początku wchodzi źle, a później to już z górki. Wiecie co? To prawie jak z jazdą na rowerze. Na początku jest tragicznie, a później można pić to jak soczek – powiedział Nathan. Po paru jeszcze szotach, które wypiliśmy wraz z Erickiem, poszliśmy tańczyć. Leciał akurat remix piosenki Rihanny-Pon De Replay. Wygłupialiśmy się i bawiliśmy w rytm muzyki.
Po paru minutach poczułam, jak ktoś mi się przygląda. Nie mogłam wyłapać jednak kto to był. Było tu mnóstwo ludzi i tak naprawdę każdy był zajęty sobą, albo osobą obok.
– Idę się napić. Idziecie? – spytałam ich, na co pokiwali głową.
Przeciskaliśmy się przez tłum ludzi, kierując się do kuchni, żeby zrobić sobie drinki a'la Mohito. Po chwili wszedł Chip ze swoimi kolegami.
– O proszę mój brat zawitał. Gdzie zgubiłeś pudla? – spytałam wrednie
– O proszę! Moja nudna siostra tu jest. Przynajmniej mam kogo zgubić – odparł ze śmiechem.
Z Chipem ciężko mi było się dogadać, przeważnie staraliśmy się siebie unikać, bo przez to, że przebywamy w tym samym pomieszczeniu działo się wiele strasznych rzeczy. Pomimo to kochamy się. Po prostu jesteśmy rodzeństwem, a tego już nie trzeba tłumaczyć. Nalałam mu wódki z sokiem do czerwonego kubeczka.
– Masz pij, może się udławisz i będę mieć święty spokój – powiedziałam z uśmiechem.
– Twoje zdrowie ! Mam nadzieję, że w końcu ktoś zechce twoją brzydką twarz i się uwolnię od patrzenia na nią – wybuchnął śmiechem, na co ja przymrużyłam gniewnie oczy.
– No weź się nie złość. Złość piękności szkodzi. A ty nie masz za bardzo już czym grzeszyć...
Podszedł do mnie obejmując mnie ramieniem. Gdy przyłożył kubek do ust, lekko go przychyliłam i dzięki temu jego szara, ulubiona koszulka była ciut mokra. Kira z Nathanem wybuchnęli śmiechem, patrząc na tą dziecinną sztuczkę. Widząc jego minę pisnęłam i zaczęłam uciekać. Gonił mnie wokół wyspy kuchennej.
Znacie te uczucie, jakby ktoś was obserwował? Te palące uczucie, że jesteście u kogoś na celowniku? Ja właśnie znów to poczułam. Rozglądałam się, ale dalej nikogo nie znalazłam. To był mój koszmarny błąd. Chip podszedł do mnie i bez trudu mnie złapał, na co pisnęłam i zaczęłam się wyrywać, lecz poszło to na marne.
– Masz szczęście, że jesteś moją młodszą siostra. Wrzuciłbym cię do basenu, ale wtedy to już w ogóle nikogo nie znajdziesz - powiedział, odchodząc z kolegami.
– TYLKO O TE 27 MINUT – krzyknęłam, ale usłyszałam tylko śmiech mojego bliźniaka.
Odwróciłam się do moich przyjaciół, którzy próbowali powstrzymać śmiech.
– I z czego ta radość?! – krzyknęłam.
– Z niczego! – odparli od razu.
***
Było już grubo po północy, nawet nie wiem, ile już wypiliśmy. Bawiliśmy się do piosenki Davida Guetty. Przeważnie tańczyłam z Kirą, bo Nathan, co parę minut zmieniał dziewczyny. Gnojek jeden. Poszłam do kuchni napić się wody, a gdy wróciłam zobaczyłam, jak Kira bawi się z jakimiś blondynem. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam na ogród zapalić. Stanęłam blisko wejścia, bo nie chciałam sama daleko odchodzić. Zwłaszcza, że było ciemno, a dookoła ludzie byli pijani.
– Dobrze się bawisz? – spytał podchodząc do mnie Eric.
– Jasne. Twoje imprezy są wspaniałe – odpowiedziałam z uśmiechem, zaciągając się .
– Wisisz mi dobrego drinka, pamiętasz? – spytał.
Przypomniałam sobie, jak staliśmy w kuchni i Natt opowiadał swoją głupią historię o tym, jak go mama pierwszy raz nakryła, że chowa pod łóżkiem Playboya. Zaczęłam się tak śmiać, że zakrztusiłam się i musiałam to popić. A, że padło to na drinka Erica, to już nie moja wina.
– Pamiętam. Zawszę dotrzymuję słowa. Zaraz przyjdę i ci zrobię najlepszego drinka na świecie.
– Czekam. – Powiedział, wchodząc do domu.
Gdy zostałam sama popatrzyłam się w rozgwieżdżone niebo i westchnęłam. Jak dobrze pójdzie to może Kira nie będzie musiała mi trzymać, jak zawsze włosów, gdy będę rzygać. Wybuchnęłam śmiechem i rzuciłam papierosa na podłogę, przydeptując go. Miałam się już odwrócić, gdy znów to poczułam. Rozglądałam się i nagle mój wzrok spoczął na kimś . Miał na głowie czarny kaptur. Opierał się o drzewo paląc papierosa . Przełknęłam głośno ślinę. Nie widziałam jego twarzy, bo stał w cieniu i mnie obserwował. Gdy przybliżył papieros do ust, co go trochę rozświetliło, zobaczyłam tylko ten cholerny pewny siebie uśmiech i te piękne mroczne oczy. Poczułam, jak ktoś nagle łapie mnie za rękę.
– Cholera! Chcesz bym na zawał zeszła?! – wykrztusiłam, widząc Kirę z uśmiechem na jej jasnej twarzy.
– No co! Czekamy na ciebie już od dziesięciu minut w kuchni! – oznajmiła oskarżycielsko.
Jezu. Obserwowałam go, aż dziesięć minut? Przypominając sobie o nim, zerknęłam w stronę drzewa, ale nikogo już tam nie było. Pozostał tylko tlący się papieros na ziemi.
***
Wróciliśmy do kuchni gdzie stał Nathan, Eric, Chris i Evan. Zrobiłam każdemu drinka. Piliśmy i się śmialiśmy. Po dłuższej chwili usłyszałam piosenkę All Day All Night. Pisnęłam i chwyciłam Kirę za rękę i ruszyliśmy na prowizoryczny parkiet. Ktoś chwycił nas za biodra i postawił na stole. Odwróciłam się w stronę uśmiechniętego Chrisa i Evana. Pokazałam im środkowego palca, ale tańczyłam. Czułam się taka szczęśliwa i w końcu wolna od problemów i całego tego gówna, jakim jest życie. Mogę udawać twardą. Często przeklinam i szukam pocieszenia w alkoholu, ale tak na prawdę boję się wszystkiego. Boję się, że stracę najbliższe mi osoby, jak tatę. Strach jest czymś normalnym, ale mój czasami wchodzi na wyższy poziom. Po kilku szybkich piosenkach musiałam zejść i się napić wody. Gdy schodziłam poczułam, jak ktoś klepie mnie w tyłek. Wściekła odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś blond lovelasa, któremu znudziło się oddychanie przez prosty nos. Wzięłam stojące obok nas piwo i z najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać, szłam do niego kręcąc biodrami. Czułam, że każdy nas obserwuje. Chłopak uśmiechał się cwanie. Gdy podeszłam już do niego wystarczająco blisko, zaczęłam jeździć swoim palcem wskazującym, po jego twardym brzuchu.
– Gorąco ci może? – spytałam się jego, na co pokiwał głową .
– Musimy coś na to zaradzić – wymruczałam mu.
Jego blond głowa pokiwała. Z pięknym uśmiechem na ustach, wylałam mu na głowę owe piwo. Był w takim szoku, że chyba nie wiedział nawet, co się dzieje. Słyszałam gdzieś śmiech w oddali Kiry, Chipa i Erica, którzy musieli to zobaczyć.
Odwróciłam się z zamiarem pójścia do kuchni, gdy poczułam jak mocno mnie szarpie za nadgarstek.
– Ty głupia szmato! – krzyknął. Próbowałam się wyszarpać, ale dalej mnie mocno trzymał. Pokazałam mu środkowego palca i z wściekłym spojrzeniem, patrzyłam się na niego.
Po chwili zobaczyłam tylko jak unosi rękę. No bez żartów! Serio tak mu zniszczyłam jego przerośnięte ego, że chce mnie uderzyć? Wiem, że jestem czasami głupia i impulsywna, robiąc takie rzeczy, ale kto go prosił, by klepał MÓJ tyłek. Kto wpuścił do domu tego damskiego boksera?! Przymknęłam oczy czekając na nadchodzący ból. Minęła może minuta, a może dwie i nic się nie działo. Ze zdziwieniem spojrzałam w stronę, gdzie miał stać ten agresor. Nie było go jednak. Za to leżał na podłodze z rozwalonym nosem. Jego twarz wyrażała wściekłość i ból. Na panele delikatnie spadały pierwsze krople krwi. KAP, KAP, KAP... Spojrzałam obok i zobaczyłam jakiegoś kolesia pochylającego się nad nim. Miał czarną bluzę, a gdy odwrócił się w moją stronę znów spojrzałam w te czarne oczy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro