11. On był mrokiem, a ja światłem...
Szłam z Kirą, Nathanem i Chrisem do auta. W głowie miałam jeszcze mętlik. Co ja wyprawiam do cholery? Wina była wymalowana na mojej twarzy. Nieźle dałam się ponieść i muszę przystopować. Travis nie wygląda na chłopaka, który chce mieć dziewczynę, a ja nie chciałam, by mnie zranił.
- Ziemia do Mii - rzekła w moją stronę Kira.
- Co? Coś mówiłaś? - spytałam ją.
- Tak. Pytałam, co sądzisz o walce.
- Nie mam zdania. Nie rozumiem, dlaczego daje obić sobie twarz.
- Kiedyś spotykał się z dziewczyną. Nazywała się Emily - tłumaczył Chip, który dołączył się do rozmowy - Ona go zostawiła, a walki go uspokajały.
- Nie wiecie, co się stało z dziewczyną? Czemu w ogóle odeszła? - spytałam mojego brata.
Byłam zaciekawiona tym, gdzie mogła się podziewać. Ciekawiło mnie też, powód ich rozstania.
- Niestety. Nic nie wiadomo. Pewnie wiedzą o tym, tylko Rox, Owen i Joel. Jeżeli ktoś pytał się Travisa o to wprost, to dostawał wpierdol. Więc wiesz... Drażliwy temat - wzruszył ramionami.
- Rozumiem.
Usiadłam z tyłu razem z Chipem. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Ciągnęło mnie coś do tego dupka, ale wiedziałam, że to jest złe. Nie mogłam dopuścić do tego, by między nami powstało jakieś uczucie. Ale, czy już tak się nie stało? Muszę się od tego odizolować. Zapomnieć, wymazać z pamięci. Pozostawić, tak jak jest. Od dzisiaj Travis dla mnie nie istnieje. Postanowione... Mam tylko nadzieję, że uda mi się ten plan...
***
Dzięki Bogu mama nie czekała na nas. Już dawno było po wyznaczonym czasie i dochodziła właśnie pierwsza w nocy. Odkąd tato nas zostawił, moja rodzicielka musiała zażywać tabletki na sen. Wcześniej potrafiła nie spać całą noc, myśląc dlaczego tak zrobił i co mu u nas brakowało. Rzuciła się w wir pracy. Ruszyłam do swojego pokoju, ale coś nie dawało mi spokoju.
- Chris?
- Tak?
- Skąd o tym wszystkim wiedziałeś? O Mort, walkach, o samym Travisie?
- Jak zobaczyłem, że z kimś gadasz na imprezie u Erica, poszedłem się go spytać. Powiedział mi z kim, a później sam wybiegł, by cię od niego odciągnąć - odparł, wzruszając ramionami.
- Dziękuje. Wpakowałam się w niezłe kłopoty - szepnęłam.
- Słuchaj siostrzyczko. Możemy się kłócić, o tą cholerną łazienkę, ale obiecałem sobie, że nikt więcej nie złamie ci serca. Jeśli jednak ktoś to zrobi, ja połamię mu wszystkie kości.
Wzruszyłam się na te słowa. Chip był zawsze typem twardziela. Przejął wszystkie obowiązki, gdy zostawił nas ojciec. Odprowadzał mnie do szkoły, nauczył się pleść dla mnie warkocze, robił mi śniadanie. Ja nie mogłam wtedy normalnie funkcjonować. Brakowało mi ojca, a nasza mama miała, wtedy roztrzaskane serce. Rok zajęło jej, by się pozbierać. W końcu z moim tatem była około dziesięciu lat. Znali się już w szkole. Zawsze powtarzała, że kochała się w nim, odkąd skończyła szesnaście lat.
- Myślisz, że dlaczego w szkole każdy chłopak, trzyma się od ciebie z daleka? Możesz być na mnie zła, ale nie pozwolę, by stała ci się krzywda. A teraz chodź tu. Tylko nie mów nikomu. - odparł, po czym rozłożył dla mnie ręce, bym mogła się do niego wtulić.
Tak też zrobiłam. Praktycznie biegiem ruszyłam w jego stronę, choć dzieliło nas parę kroków. Przytuliłam się do niego, a z moich oczu wypłynęło więcej łez. Poczułam się bezpiecznie. Jego serce biło wraz z moim. Były ze sobą połączone.
- Dziękuje ci braciszku. Nie wyobrażam sobie, by ktoś inny mógł być moim bratem. Choć mam ochotę czasami cię zabić, jesteś dla mnie wszystkim - wyszeptałam.
Christopher pocałował mnie w czoło i jeszcze bardziej się przytulił.
- Obiecuję ci, że jeśli jednak ktoś złamie ci serce, ja pomogę ci pozbierać je do kupy, ale to po tym, jak połamię mu wszystkie kończyny.
Wybuchnęłam śmiechem. Ten tekst był taki słodki, jakby nie należał do tej osoby, która stała przede mną. Odsunęłam się od niego i się uśmiechnęłam.
- Czemu ty jeszcze nie masz dziewczyny? - spytałam się go.
- Po co mi dziewczyna, jak mam ciebie? Jak widzę, co się dzieje, gdy masz okres. To już mi się odechciewa wszystkiego - wybuchnął śmiechem - czuję się, jakby to wszystko tyczyło się mnie. Nie ma mleka w domu, brak ulubionego żelu pod prysznic w sklepie... -zaczął wymieniać.
- I właśnie przerwałeś tą wspaniała chwilę - odparłam z ręką na sercu. - Dobranoc.
- Dobranoc Mia.
Przebrałam się w piżamę i ruszyłam do łazienki, zmyć makijaż. Gdy przyszykowałam się już do snu, położyłam się do łóżka,a moje myśli krążyły wokół tylko jednej osoby. Mogłam teraz na spokojnie przeanalizować cały ten dzień, choć miałam o nim nie myśleć. Dotknęłam swoich warg, jakbym chciała przywołać wspomnienia. Tylko on mógł całować tak, jakby jutro świat miał przestał istnieć...
***
Szłam ciemnym korytarzem. Wokół mnie panowała ciemność. Mgła, która spowiła całe te pomieszczenie, nie pomagała, bym mogła coś dostrzec. Poczułam w nosie coś, co mogło pachnieć, jak wilgoć. Ściany były śliskie w dotyku i szorstkie. Co parę metrów pojawiały się drzwi, które były zamknięte. Poruszałam się cały czas do przodu, ale miałam wrażenie, że z każdym moim krokiem, cofam się. Nagle na wprost, jak za dotykiem magicznej różdżki, zobaczyłam białe drzwi. Pobiegłam w ich stronę, ale silne powietrze, które z nich wylatywało, sprawiało, że zaczęłam przesuwać się do tyłu. Krzyknęłam z frustracji. Zamknęłam oczy, bo przez wiatr, zaczęły mi łzawić oczy. Moje blond włosy latały w każdą stronę, a biała sukienka, którą miałam założoną, sprawiała teraz, że zaczynałam się dusić.
- Złap mnie za rękę.
Usłyszałam głos, którego nie mogłam rozpoznać. Był nijaki i stłumiony. Spróbowałam złapać się klamki od drzwi, ale palce zaczęły mi się ślizgać. Podmuch wiatru się nasilał, a ja nie mogłam uciec. Nie było drogi ucieczki, a ja tkwiłam w tym nieznanym miejscu.
- Złap mnie za rękę - usłyszałam, po raz kolejny ten sam głos.
- Gdzie jesteś? - krzyknęłam.
- Przed tobą.
Otworzyłam szeroko oczy i nie mogłam uwierzyć, w to co widzę. Przede mną stał Travis. Jego włosy były w nieładzie. Ubrany w czarny garnitur oraz w takim samym kolorze koszulę. Jego wyraz twarzy był pusty, ale mimo wszystko był, jak zawsze przystojny. Wokół niego panowała ciemna aura. Nie wiedziałam, co to mogło oznaczać. Otoczył go mrok, który otulał go, jak mgła.
- Nie ufam ci - szepnęłam, a mój głos zadrżał.
- To zaufaj.
- Nie mogę.
- Czemu? - spytał, a w jego głosie mogłam wyczuć ból.
- Bo mnie zranisz - wyszeptałam, patrząc w te czarne oczy.
Po tych słowach jego ciało zaczęło się kruszyć, niczym porcelana. Zaczął znikać.
- Nie! Zostań proszę... Nie odchodź...
- Zawszę będę blisko ciebie...
Po czym, niczym dym, ulotnił się. Gdy tylko zniknął, wiatr ustał, mgła przeminęła, a światło wkradło się do tego tajemniczego miejsca, gdzie się znajdowałam. Po Travisie została pustka. Opadłam na kolana i spuściłam głowę. Po moich policzkach pociekły pierwsze łzy. Wiedziałam, co to znaczy... Musiałam dać Travisowi odejść... On był mrokiem, a ja światłem.
***
Obudziłam się zalana potem. Mój oddech był urwany, a na policzkach mogłam poczuć łzy. Na zegarku zobaczyłam, że dochodzi dopiero godzina piąta. Dość, że poszłam spać po pierwszej, to jeszcze tak wcześnie się zbudziłam. Wiedziałam też, że już nie usnę. Ten sen był koszmarem... Travis wydeptał sobie miejsce w moim sercu. Choć znałam go tylko trochę, a widziałam go może parę razy, czułam, że był moją zgubą. Osobą, która sieje spustoszenie. Leżałam tak jeszcze przez dwie godziny. Moje myśli krążyły wokół osoby, która miała czarne oczy, ale na pewno nie serce. Travis był zagubiony, tak jak ja...
- Już nie śpisz? - spytała moja mama, gdy weszłam do kuchni.
- Jak widać. Miałam zły sen - odpowiedziałam jej, po czym ruszyłam zrobić sobie kawę.
- Każdy ma koszmary, jednak dzięki nim, możemy zobaczyć coś z innej perspektywy - powiedziała.
Spojrzałam na swoją rodzicielkę, która siedziała w kuchni przy stole. Ubrana była już w ciuchy do pracy. Założyła ciemną bluzkę na długi rękaw oraz jasne, jeansowe spodnie.
- Co ci się śniło? - spytała.
Nie wiedziałam, czy mogę jej to powiedzieć. Nie wiem, jak przyjmie wiadomość, że jej córka śni o chłopaku, który nielegalnie walczy i jest dupkiem. Zastanawiałam się, gdy usłyszałam jej głos.
- Możesz mi wszystko powiedzieć. Dobrze o tym wiesz.
- Wiem mamo. Ja sama nie wiem jeszcze, co o tym mam myśleć. Znajdowałam się w jakimś chorym miejscu i pojawił się tam ktoś, by mnie uratować. Jednak mu nie ufam, a gdy to powiedziałam, on zniknął - wyszeptałam.
Nasypałam sobie kawy do kubka i zalałam go wrzątkiem. Pocukrowałam i dolałam mleka, a następnie usiadłam przy stole. Moja mama milczała, choć widziałam, że nad czymś myśli.
- Czy ta osoba od razu zniknęła? - spytała.
- Tak, ale powiedziała jeszcze, że zawsze będzie przy mnie. Prosiłam, by nie odchodziła.
- Czyli tej osobie na tobie też zależy. Jesteście zagubieni.
- Chyba tak...
Moja mama wstała i mnie przytuliła.
- Każdy jest pogubiony, w tym świecie. Ważne by się odnaleźć... - powiedziała.
***
Rozmowa z mamą sprawiła, że miałam jeszcze większy mętlik w głowie, niż miałam. To wszystko było popaprane. Zamiast zająć się szkołą, bo była to ostatnia klasa, to ja myślałam o facetach. Szłam właśnie na lekcję historii, gdy usłyszałam czyjeś wołanie. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Leo. Oczywiście, jak zawsze wyglądał przystojnie.
- Cześć Mia. Co słychać? - spytał.
- Cześć Leo. Dobrze, a co u ciebie? Jak przygotowania do meczu?
- Dobrze. W sobotę gramy z Travisem - odpowiedział.
- Mam nadzieję, że skopiecie im tyłki - odparłam z uśmiechem.
- Też mam taką nadzieję. Słuchaj. Mam do ciebie pytanie.
- Jasne. Mów.
- Skoczymy może w piątek do kina? Albo, gdzieś na kolacje? - spytał, a w jego oczach mogłam dostrzec nadzieję.
- To randka?
- Jak chcesz. To znaczy nie chcę się narzucać. Może to być takie o spotkanie...
- Na razie wolałabym tą drugą opcję.
- Okej. Napisze ci SMS, co i jak - odparł.
Pokiwałam głową i zobaczyłam, jak się oddala. Ruszyłam do sali, gdzie miał odbyć się przedmiot. Gdy usiadłam w wolnej ławce i wyjęłam zeszyt, usłyszałam dźwięk wiadomości. Odblokowałam telefon i zerknęłam, kto napisał. A tą osobą była Kira, która informowała mnie, że Owen spytał się ją o chodzenie. Byłam mega szczęśliwa z tej wiadomości. Moja przyjaciółka zasłużyła na miłość. Ja sama byłam ciekawa, czy los mi kogoś przyśle...
***
Listopad był zimnym miesiącem. Nastał piątek. Dzień, w którym spotkać miałam się z Leo. Umówiliśmy się w kręgielni. Ja nigdy tam nie byłam, a Leo zaoferował się, że mi pomoże. Czekałam na przyjazd blondyna, gdy do pokoju wparował Chip.
- Gdzie jedziesz? - spytał się.
- Wybieram się z Leo do kręgielni.
- Travis wie, że jego laska spotyka się z kimś innym? - zażartował.
- Po co ma wiedzieć, jak z nim nie jestem?
- Inaczej dało się to odczuć - powiedział, mając na myśli pocałunek.
- To był impuls. Tylko tyle.
Mój brat pokiwał głową, na znak, że zrozumiał. Wyszedł, uprzednio życząc dobrej zabawy. Na same spotkanie założyłam proste ciuchy. Mam tutaj na myśli czarną bluzkę oraz jeansowe spodnie. Nie chciałam się zbytnio stroić. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam delikatny makijaż. Siedziałam na łóżku, pisząc SMS z Kirą, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam, bo zapewne był to Leo. Zabrałam z pokoju skórzaną kurtkę oraz torebkę. W salonie zobaczyłam blondyna, a obok niego stał mój brat. Rozmawiali o jutrzejszym meczu, na który idę wraz z Kirą, by kibicować naszym chłopakom.
- Cześć - powiedziałam.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz - odparł Leo.
- Dziękuje. Jedziemy już?- spytałam
- Tak. Na razie Chris.
Leo pożegnał się z moim bratem i poszliśmy w stronę drzwi, a następnie do jego auta. Podczas podróży rozmawialiśmy o meczu, szkole oraz o imprezie, która odbędzie się po wygranej albo przegranej. Podjechaliśmy przed budynek, a Leo zaparkował prawie obok drzwi. Weszliśmy do środka, gdzie udaliśmy się do recepcji, zapłacić za godzinę gry oraz po buty. Gdy zakładałam już obuwie, dostałam wiadomość od Kiry, która napisała, że Owen się wygadał Travisowi, gdzie jestem i z kim.
- Gotowa? - spytał Leo.
Pokiwałam głową i zablokowałam telefon, zapominając odpisać na wiadomość. Ruszyliśmy do sali, gdzie znajdował się tor. Kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi, więc Leo mi wszystko cierpliwie tłumaczył, jak złapać kulę i jak ją rzucić. Gdy zaczęliśmy, mieliśmy przy tym dużo frajdy. Kilka razy się poślizgnęłam, upadając na tyłek, a kilka razy to za mocno rzuciłam kulę, która wleciała na inny tor.
- Albo ja jestem głupia, albo ta rzecz mnie nie lubi - powiedziałam w stronę Leo, który miał teraz swój ruch.
- Mogę ci oddać swoją, jeśli chcesz, albo chodź, zrobimy to razem.
Pokiwałam głową i podeszłam do chłopaka, który ustawił się za mną. Wsadziłam w otwory swoje palce, a Leo, który przycisnął się do mnie, wymierzył w sam środek i pomógł mi zrobić wymach. Obserwowałam, jak kula się toczy, po czym rozbija parę białych kręgli. Usłyszałam, jak blondyn klaska. Odwróciłam się z uśmiechem w jego stronę.
- Brawo! Dobrze ci poszło.
- To dzięki tobie - odparłam.
- No... Należy mi się buziak w policzek - odparł ze śmiechem.
Pokiwałam głową i wzruszyłam ramionami.
- Jasne. Mały buziak to nic takiego .
Podeszłam do blondyna, chcąc go pocałować. Jednak Leo miał inny zamiar. W tym czasie czasie, co przybliżałam wargi do jego policzka, on odwrócił głowę i moje usta znalazły się na jego. Byłam w totalnym szoku, ale ktoś postanowił mnie z niego wyrwać. Poczułam mocne odepchnięcie i wylądowałam tyłkiem na śliskich panelach. Spojrzałam w stronę, gdzie miał stać blondyn. Jednak znalazłam go na podłodze, gdzie trzymał się za nos, z którego leciała krew. Nad nim pochylał się Travis, który coś mówił, w jego kierunku. Byłam tak zaskoczona, że nie widziałam przez chwilę, co mam zrobić.
- Travis! - usłyszałam krzyk Roxanne, która biegła w naszą stronę.
Za dziewczyną biegł Owen z Kirą oraz Joel. Na ich twarzach panował szok. Odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Czy ty jesteś mądry? - wrzasnęłam w jego kierunku, wstając z ziemi. Byłam na maksa wściekła.
Travis odwrócił się do mnie. Na jego twarzy malował się gniew. Jego pięści były zaciśnięte, a w oczach czaił się chęć mordu.
- Mówiłem ci, że jesteś moja...
***
Cześć kochani! :)
Przychodzę z takim małym rozdziałem. Dedykuje go tym cudownym kobietką z Facebooka <3 Z grupy: Co czytamy po Greyu :D
Dziękuję za ten spam gwiazdek, wyświetleń i followersów ♥️ jesteście niezastąpione. 🥰 Motywacja mistrzowska ♥️
Dziękuje wszystkim, tym co mnie czytają. Jesteście mega! Sprawiacie, że taka szara osoba, jak ja - jest szczęśliwa i spełniona. <3
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. <3
Przyznam szczerze, że rozdziału nie sprawdzałam - Wybaczcie!
Mam teraz dwa dni wolnego, więc na pewno coś jeszcze napiszę ;)
Zostawcie coś po sobie <3
Pozdrawiam !
Wasza Blake <3
Xoxo.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro