10. Tylko cię ostrzegam...
Travis:
Fotografia, która widniała w mojej szafce należała do mojej przeszłości. Ukazywała najlepszy moment w moim życiu. Moją Emily. To od niej wszystko się zaczęło. Była moją pierwszą miłością. To ona zobaczyła dobroć w moich czarnych oczach. Nie widziała tylko skończonego dupka, który dążył do czegoś w życiu. Ujrzała zagubionego chłopaka w tym wielkim świecie. Przez całe moje życie nie było nikogo w moim sercu. Od dziecka byłem sam. Rodziców więcej nie było, niż byli. Zajmowały się mną nianie, które tak samo znikały przez romans z moim ojcem. Ojciec z matką udawali dobre małżeństwo, ale w domu zaczynał się prawdziwy horror i wieczne kłótnie. Emily pokazała mi, co znaczy kochać i jak można dbać o drugiego człowieka. A później cały ten świat, co zbudowaliśmy zgniotła i wrzuciła do kosza na śmieci. Odeszła, zabierając ze sobą cząstkę mnie.
- Pokaż tą swoją buźkę – szepnęła Mia, podchodząc.
Odwróciłem się w jej stronę, a jej twarz złagodniała. W jej oczach czaiło się cierpienie.
- Nieźle cię urządził – powiedziała delikatnie, a jej słowa poskramiały moją wewnętrzną bestię, która tkwiła we mnie.
- On też nie wyglądał najlepiej, a na niego tak nie reagowałaś – powiedziałem trochę oschle.
Nie potrzebowałem jej litości. Nie lubiłem, jak ktoś się o mnie martwił. Wolałem sam z tym wszystkim żyć. To był mój ciężar, który dźwigałem na swoich barkach.
- Nie znam go to po pierwsze, a po drugie tylko z tobą uwielbiam tak się droczyć. Brakowałoby mi naszych wyzwisk.
- O tak! Uwielbiam jak laski pieszczą moje ego – uśmiechnąłem się do niej, a dziewczyna strzeliła we mnie morderczym spojrzeniem.
- Dlaczego walczysz? - spytała po chwili ciszy.
- Bo lubię – uciąłem temat. Nie musiała znać mojej mrocznej przeszłości.
- Mam nadzieję, że jest to warte, by obijać sobie tak twarz.
- Było...
Patrzyłem, jak Mia moczy gazę wodą utlenioną. Podeszła do mnie bliżej i się nachyliła. Widziałem w jej oczach, że trochę się krępuje i nie wie co ma robić. Tkwiła z ręką w górze i stała jak sparaliżowana.Chcąc rozładować atmosferę, rozszerzyłem szerzej nogi i łapiąc ją za biodra, przyciągnąłem bliżej siebie. Źrenice blondynki powiększyły się, a z jej ust wydostał się pisk. Chyba jednak pogorszyłem sprawę - pomyślałem.
- Dawaj siostro! Chcę mieć to już za sobą, a przy tobie prędzej się zestarzeje, zanim coś zrobisz w tym kierunku – wskazałem na gazę w jej palcach.
- Bardzo śmieszne. Nigdy nikogo nie opatrywałam – tłumaczyła się.
Mia delikatnie rozluźniła się, a ja dalej trzymałem ją za biodra. Przyłożyła delikatnie nasączony wacik do mojego łuku brwiowego. Trochę bolało, ale przyzwyczajony byłem już do tego, więc siedziałem i czekałem, aż skończy naprawiać moją pokiereszowaną twarz. W tym czasie, co blondynka mną się zajmowała, ja skanowałem jej ciało. Była bardzo mała, ale jej figura to ósmy cud świata. Zaokrąglona w odpowiednich miejscach, a jej obcisłe spodnie podkreślały na dodatek jej kształt. Na sam widok dziewczyny robiło mi się gorąco, a mój przyjaciel ożywał. Jej szare oczy były wyjątkowe, usta kuszące, a cała twarz była po prostu słodka. Taka niewinna i delikatna. Właśnie takie mnie przyciągały. Byłem skurwielem niszcząc takie dziewczyny. Byłem dupkiem, bo nawet nie było mi ich szkoda. Rozkochiwałem i zostawiałem. To był mój cel i musiałem się go trzymać.Tylko czemu akurat, to ją chciałem bronić i schować przed złem tego świata? Dlaczego była taka wyjątkowa? Przykro mi Mia, to tylko gra, a twoje serce będzie krwawić. Już wkrótce...
- Prawie skończyłam – szepnęła, dając znak o swoim istnieniu.
- Cieszę się, bo czuję się, jakbym przesiedział tu już z rok –odpowiedziałem jej.
Popatrzyłem się w jej oczy. Była skupiona na czynności, którą wykonywała, a przy tym delikatnie przegryzała wargę.
- Owen z Joelem zrobią pewnie imprezę z okazji wygranej. Przyjdziesz? - spytałem się jej.
- Kiedy?
- Pewnie w piątek.
- Zobaczymy, ale jak Owen weźmie Kirę, to pewnie będzie kazała mi iść.
- Czyli muszę powiedzieć mu, by ją zabrał.
- Zawszę dostajesz, to czego chcesz? - spytała się, a na jej ustach malował się uśmiech.
- Oczywiście. W końcu nazywam się Travis – powiedziałem i puściłem jej oczko.
Dziewczyna na ten gest się zarumieniła i zrobiła to tak cholernie seksownie, że chciałem zrobić z nią teraz wiele grzesznych rzeczy na tej ławce.
- Jak uprawiasz seks, też tak się czerwienisz? - wypaliłem bez zastanowienia.
Mia zrobiła się jeszcze bardziej purpurowa i zaczęła się jąkać.
- Ja... ja... no ten...yyy...
- Jesteś dziewicą? - powiedziałem trochę głośniej, bo ta informacja ścięła mnie z nóg. Gdzie ta laska się chowała?
- Dzięki. Możesz to przez megafon jeszcze powiedzieć – powiedziała i mocniej przycisnęła gazę przy moich wargach, gdzie było rozcięcie.
- Auć! Nie musisz się odgrywać.
- Zabolało? A to też boli? - powiedziała i przycisnęła jeszcze mocniej.
Chwyciłem ją bardziej za biodra, bo ta dziewczyna chyba chciała bym ześwirował z tego bólu.
- Teraz jeszcze bardziej i musisz mnie za to pocałować.
- A ty co? Małe dziecko?
- Tak! – odparłem urażony.
Po paru minutach Mia skończyła. Moja twarz delikatnie mnie szczypała od wody utlenionej. Wokół nas na podłodze leżały zużyte gaziki i waciki z moją krwią.
- Posprzątam to – powiedziała.
Chciała już odejść, gdy chwyciłem ją i posadziłem sobie na kolanie.
- Dokąd to? Gdzie mój buziak? - spytałem, trzymając ją by nie uciekła.
- Nie zasłużyłeś – szepnęła pod nosem.
- Zawszę zasługuję na niego.
Nachyliłem się bliżej w jej stronę, a ona się oddaliła. Tak chcesz się bawić? Ja zawsze wygrywam, ptaszynko.
- Musisz się przyzwyczajać. Jesteś moja – powiedziałem jej to, patrząc się prosto w jej szare oczy, które teraz błyszczały, a jej policzki dalej były lekko różowe.
- Nie jestem twoja – odpowiedziała.
- Jesteś ptaszynko i się nie kłóć – powiedziałem to i ją pocałowałem na potwierdzenie mych słów.
Na początku trochę się broniła, ale po chwili uległa. Wiedziałem, że podoba się jej to bo szybciej zaczęła oddychać, a jej małe ciało drżało przy moim. Chwyciłem mocniej ją za biodra i posadziłem tak, że siedziała teraz na mnie okrakiem. Nie przestawaliśmy się całować. Pociągnęła mnie za wargę swoimi zębami, a później pogłębiła pocałunek. Moja ptaszynka chce się bawić. Trzymałem ją za pośladki, które były idealne. Walczyliśmy o dominacje, całując się. Jej palce wplątały się w moje włosy, które co jakiś czas ciągnęła. Moje dłonie błądziły po jej ciele od pośladków do zapięcia od jej stanika.
- Nie możemy – szepnęła, przerywając pocałunek. Oparłem swoje czoło o jej, głośno oddychając.
- Dlaczego tak twierdzisz? - spytałem.
- To za szybko. Nawet nie jesteśmy razem – odpowiedziała.
- Przeszkadza ci to? Bo mi nie za bardzo.
- Nie o to chodzi. Po prostu nie chce byś myślał, że jestem pierwszą lepszą. Co ja plotę? Pewnie już tak myślisz –westchnęła.
- Nie. Nie myślę. Jesteś na tyle dorosła, byś mogła sama decydować o tym, z kim chcesz się całować, a z kim nie. Czy jak mnie pocałowałaś czyni cię tą gorszą? Chyba nie.
Dziewczyna pokiwała głową i się chwilę nad czymś zastanawiała.
- Nie myśl tyle. Daj się ponieść chwili – szepnąłem w jej usta.
Nie musiałem długo czekać na reakcję z jej strony. Mia wpiła się w moje wargi, a jej dłonie zaczęły błądzić po moim karku. Pocałunki z nią były wyjątkowe. Nigdy nie czułem czegoś takiego przy innej dziewczynie. Co ona ze mną robiła? Stawałem się miękka cipą. Za niedługo zamiast chodzić z kolegami na piwo, będę robić jej ulubiony budyń – pomyślałem,
- Przeszkadzamy wam? - usłyszałem, gdzieś w oddali głos Owena.
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę drzwi, gdzie stał chłopak z Kirą, a za nimi reszta paczki.
- Tak trochę – powiedziałem wkurzony, że przerwali nam tą gorącą scenę.
- Nie! - powiedziała szybko Mia i zeszła z moich kolan. Przez chwilę na jej twarzy malowało się poczucie winy, co jeszcze bardziej mnie wkurwiło.
Ruszyła w stronę, gdzie stał jej brat i Nathan. Nie odwróciła się ani razu. Nie wiem, czy żałowała tego pocałunku. Może ubolewała, że tak mocno dała się ponieść. Po chwili została pustka po dziewczynie, która oddawała mi przed chwilą swoje usta. Siedziałem dalej na ławce, a w pokoju ze mną została Rox i Joel.
- Stary, uwielbiam cię jak brata, ale co ty kurwa wyprawiasz? - przerwał ciszę chłopak.
- Ja? Nic.
- Wiem co próbujesz zrobić! – Tym razem zabrała głos dziewczyna.
- Co kurwa niby robię?! - Wrzasnąłem.
Wstałem i zacząłem chodzić, a moja bestia się obudziła.
- CO?! Śmiesz się jeszcze pytać!? Może przypomnę ci Kate albo Layle?! - krzyknęła różowo włosa.- Zobaczysz! Będziesz jeszcze żałować! Jeżeli skrzywdzisz Mię, sama skopię ci dupę! Zrozumiałeś?!
- Nie mów mi nagle, że ją polubiłaś!
- A co cię to obchodzi?! Ty jesteś zapatrzony tylko w siebie! To, że ta szmata cię skrzywdziła, nie znaczy, że musisz karać inne dziewczyny! - powiedziała to i wyszła trzaskając drzwiami.
Zostałem sam z Joelem, który stał i patrzył się na mnie wściekły.
- Nie rób tego. Nie mówię to by cię wkurzyć, ale jestem twoim przyjacielem. Zakochasz się i będzie tylko gorzej - powiedział łagodnie.
- Nigdy więcej się już nie zakocham! NIGDY! – wycedziłem przez zęby.
- Tylko cię ostrzegam...
- Wyjdź! – powiedziałem to i odwróciłem się do niego plecami.
Usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Uderzyłem pięścią w ścianę, robiąc małą dziurę. Byłem na maksa wkurzony. Wiedziałem, że to co robię jest chore, ale nie mogłem przestać. Przez chwilę chciałem zamknąć oczy i się nigdy więcej nie obudzić. Moje życie to pierdolony koszmar, który sam sobie zgotowałem. Na wspomnienie dziewczyn, które przypomniała mi Roxanne, aż się zagotowałem. Muszę udowodnić sam sobie, że Mia nic mnie nie obchodzi i dalej będę mógł dokończyć, to co zacząłem. Nigdy się nie zmienię. To tkwi głęboko we mnie. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer, który przyszedł mi pierwszy do głowy.
***
Siedziałem w samochodzie, a blondynka obok mnie właśnie się ubierała. Pomimo zimna wyszedłem na dwór zapalić papierosa. Byłem w samych jeansowych spodniach. Nie zawracałem sobie jednak głowy, ubieraniem bluzy.Było to zbędne. Przynajmniej teraz coś czułem, nawet jeśli ma być to chłód.
- Czemu do mnie zadzwoniłeś? - Spytała dziewczyna, stając obok mnie.
- Chciałem szybkiego bzykanka. Proste... - Powiedziałem, wydmuchując dym z płuc.
- Nie mogła ci dać tego Mia? - odpowiedziała wrednie.
- Skąd o niej wiesz?
Popatrzyłem się w jej stronę, a Olivia wzruszyła ramionami.
- Widziałam was w samochodzie przed jej domem.
- Mia to tylko zabawa. Nic dla mnie nie znaczy. Jak myślisz, gdyby była moją dziewczyną, pieprzyłbym się z tobą teraz?
- Nie.
- No właśnie. Możesz już jechać – powiedziałem, zaciągając się papierosem.
- Może skoczymy do mnie na małą powtórkę? - spytała z nadzieją w oczach.
- Nie. Dostałem to, czego chciałem, więc...
- Jesteś dupkiem Travis! - Powiedziała to, po czym ruszyła w stronę swojego auta wściekła.
Staliśmy na uboczu obok lasu, gdzie trochę dalej znajdowała się utrata.
- Już to słyszałem! - Krzyknąłem do niej.
Wściekłem się, bo tylko jedna osoba tak na mnie mówiła. Dziewczyna o której chciałem zapomnieć, a która została mi teraz przypomniana. Podszedłem do bagażnika i wyciągnąłem z niego coś, czego teraz potrzebowałem. W moich dłoniach ściskałem butelkę Jacka Danielsa. Zostawił ją u mnie Owen tydzień temu, gdy jechaliśmy na imprezę. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem na przód. W moje miejsce, by choć dzisiaj wymazać z pamięci blondynkę o cudownych, szarych oczach i kuszących ustach...
***
- Stary! Śmierdzisz jak menel spod sklepu! - Powiedział Joel,zatykając sobie nos.
Roxanne patrzyła się na mnie z politowaniem, ale też w jej oczach czaił się smutek.
- Coś ty ze sobą zrobił? - Powiedziała podchodząc bliżej mnie.
Siedziałem na podłodze oparty o betonowego klocka, a w moich dłoniach trzymałem prawie pustą butelkę. Obok mnie walały się papierosy, które musiały mi wypaść z paczki. Moja głowa zwisała mi bezwładnie, a całe moje ciało było dla mnie obce. Nie mogłem nic z siebie nawet wykrztusić, bo plątał mi się język.
-Kiedy się tak ostatni raz schlałeś? A no tak... Jak cię zostawiłaEmily – szepnęła.
-Nhie prafda – wybełkotałem.
-Prawda Travis. Chodź, zawieziemy cię do domu.
Pokiwałem głową i próbowałem się ruszyć, ale moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Joel i jego dwóch klonów podeszło do mnie. Boże! Nie wytrzymuje z jednym, a co dopiero z tyloma. Chłopak przerzucił sobie moją rękę na swoje barki i postawił mnie na nogi. Z drugiej strony zrobiła tak samo różowo włosa. Czołgali mnie w stronę samochodu blondyna.
- Musisz stary trochę schudnąć. Ważysz chyba z tonę – powiedział Joel.
- Kthóry z whas to kthóry?
- Czyli widzisz już podwójnie. Nieźle! – Powiedziała Rox.
- Przeshpałem się z Olivhią – ponownie wybełkotałem.
- Masz szczęście, że jesteś pijany, ale jutro skopię ci dupę i zakręcę wodę, jak będzie męczył cię kac! - krzyknęła moja dobra przyjaciółka.
Pomogli wsiąść mi z tyłu do auta Joela, a moje ciało upadło na fotel po całej długości. Roxanne wzięła ode mnie kluczyki do mojego samochodu i poszła w jego stronę. Ja przytuliłem się do butelki Jacka i tylko z moich ustach wyszło jedno słowo, a raczej imię.
-Mia...
I pochłonęła mnie ciemność, która tak dobrze była mi znana.
https://youtu.be/-8NOW5424zY
***
Dzień dobry kochani!
Jest godzina 09.27, a ja o 6 wyszłam z pracy, po przepracowaniu całej nocy :D
Postanowiłam przed pójściem spać napisać rozdział <3 Więc pojawiam się z numerem 10 <3 Jakoś coś mnie tchnęło, by to zrobić. Jest z perspektywy Travisa, więc znajdują się tutaj przekleństwa. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, by facet jak on mówił : ,,Kurczaczki'', ,,Kurde'' albo coś podobnego ;p
Rozdział krótki, ale ukazuje trochę historię Travisa. (Czemu na przykład jest takim dupkiem)
Mam nadzieję, że się wam spodoba <3 Można posłuchać też piosenki wyżej ;) Bardzo melancholijna, taka troszkę jak rozdział.
Liczę na wasze głosy i komentarze <3 Oczywiście dziękuję, że czytacie moje wypociny <3
Uwielbiam was !<3
Dobranoc <3
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro