Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVI: Ta Anielica poznaje znaczenie gwiazd

Gwiazdy - cudowne, małe światełka, które oświetlają granatowe, ciemne niebo. To słowo zapadło w pamięć Ene.

Dziewczyna próbowała wszystko uporządkować. Wiedziała, że "Ciel" nie jest prawdziwym imieniem jej narzeczonego. Jednak czuła, że była to realna osoba.

Idąc tym tropem - było dwóch Cielów. Prawdziwy, ten którego nie kocha i fałszywy, ten którego zna i żywi uczucia.

Dlaczego jednak "gwiazdy"... - dziewczyna zastanowiła się chwilę nad znaczeniem tych słów. - Znaczeniem... Wiele rodziców chce nadać swojemu dziecku znaczenie!

Tak, czuła, że to było to! Mimo że nie znała swojej przyszłości, jej stare umiejętności wcale jej nie zawiodły - znała doskonale francuski.

Ciel, z francuskiego, niebo. To miałoby jak najbardziej sens. W takim razie gwiazdy to...

- Panienko - do pokoju wszedł Sebastian. - Panicz zaprasza do wspólnej kolacji. Za chwilę przyjdzie Mey Rin, by panienkę przebrać.

- Ach... Dziękuję... Sebastianie.

Ten kamerdyner też był jedną, wielką zagadką. Czy "spadające gwiazdy" były jakimś pretekstem, by jej podpowiedzieć kim jej narzeczony, czy może jednak przypadkiem?

- Sebastianie, dlaczego wspomniałeś wczoraj o gwiazdach? - odważyła się zapytać.

- W gazecie była o tym wiadomość.

- Czy informowanie o takich rzeczach jest w twoich obowiązkach? Zdaje mi się, że hrabia osobiście może przeczytać gazetę.

Kamerdyner uśmiechnął się na słowa szlachcianki.

- Jesteś bystra, Enfer.

Enfer?

- Przepraszam, jak mnie nazwałeś?

- Słucham? Powiedziałem przed chwilą panience, że panicz nie miał czasu na czytanie wczorajszej gazety w związku z pobudką panienki. W związku z tym, byłem zobowiązany, by poinformować panicza o tym, co dzieje się na świecie.

- Ach... Tak... Dziękuję, Sebastianie. Możesz już wyjść.

Kamerdyner, zgodnie z poleceniem, ukłonił się i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

Była pewna, że nazwał ją "Enfer".

Enfer... Z francuskiego "piekło". Dlaczego miałabym nazywać się... - szlachcianka chwilę zastanowiła się nad tym. - Ene... To skrót od Enfer. Chciałam, by używano względem mnie skrótu "Ene" przez znaczenie "Enfer".

- Kto jednak nazwałby swoje dziecko tak okropnym imieniem? - wymknęło się Ene na głos.

Uczucie jakie w tamtym momencie ogarnęło dziewczynę można było nazwać niemiłosiernym kłuciem w sercu i ból głowy, jakby nagle dostała migreny. Zdawało jej się, że poruszyła wrażliwą część swoich własnych wspomnień.

Imię "Enfer" było kluczem do jej przeszłości, zaś "Ciel" do tego jak straciła pamięć.

***

Sebastian zapukał do pokoju Ene równo o 19:00. Zdawać by się mogło, że nie spóźnił się nawet jednej sekundy.

- Przygotowałem dla panienki i panicza podwieczorek z przekąskami w ogrodzie.

- Dziękuję, Sebastianie.

Kamerdyner widocznie zdziwił się podziękowaniem ze strony dziewczyny. Szybko jednak powrócił do swojego codziennego uśmiechu.

- Zapraszam za mną... Anielico.

- S-Słucham?

- Zapraszam za mną, panienko - powtórzył, poszerzając uśmiech, który ukazał rząd ostrych zębów.

***

Szła za nim w milczeniu. Był tylko kamerdynerem. Nie mógł zrobić jej krzywdy. Zwłaszcza że był służącym jej narzeczonego - narzeczonego według słów chłopaka.

Mimo to, ogarniał ją niepokój. Coś było nie tak. Pomijając fakt, że straciła pamięć, aktualnie ma zwidy z kamerdynerem, że mówi dziwne rzeczy.

Może chce mi pomóc? - pomyślała Ene, patrząc na plecy mężczyzny, pokryte czarną marynarką, która mieszała się kolorem z jego ciemnymi włosami.

Znacząco ją przewyższał, więc w razie wypadku mógłby ją zasłonić. A mimo to, wciąż nie czuła się przy nim bezpiecznie. Nie miała też odwagi spytać go na głos o te wszystkie "przesłyszenia". Jeszcze uznałby ją za wariatkę i wszystko powiedział "Cielowi".

- Sebastianie, powiedz mi, jak długo pracujesz dla rodziny Phantomhive? - spytała, by przerwać ciszę, która zaczynała już ją powoli męczyć.

- Trzy lata, panienko.

- A gdzie są rodzice Ciela?

- Nie żyją.

- A... Moi rodzice? Nie szukają mnie?

Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.

- Powiedzmy, że to pytanie łączy się z odpowiedzią odnośnie panicza.

- Ach... Rozumiem. - Ene na chwilę zamilkła, jednak postanowiła zadać jeszcze jedno pytanie. - Sebastianie, znałeś mnie wcześniej? W sensie... Przed moją utratą pamięci?

Tym razem kamerdyner lekko prychnął pod nosem.

- Jaki byłby ze mnie kamerdyner, gdybym nie znał narzeczonej swojego panicza?

- Ale czy to na pewno mój narzeczony? - spytała, nawet nie myśląc o konsekwencji własnego pytania.

- A jak panienka myśli?

- Ja... Proszę, zapomnij, że takie pytanie padło.

- "Dowiem się na własną rękę", ha?

- S-Słucham?!

- Oczywiście, że dotrzymam tajemnicy, panienko - stwierdził, odwracając w jej stronę głowę, kładąc przy tym palec na ustach.

- A-Ach, tak... Dziękuję, Sebastianie.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech i wydech. Musiała zakończyć tę rozmowę, zanim już kompletnie postrada swoje zmysły.

Może moja pamięć próbuje mi przekazać poprzez tego mężczyznę co się stało? - próbowała wyjaśnić to w jakkolwiek logiczny sposób. - Każda jego "wymówka" zdaje się mieć sens, ale... Jego komentarze na moje pytania również zawsze są w punkt...

Szlachcianka wtem zauważyła, że doszli już do drzwi prowadzących na zewnątrz, do ogrodu. Po chwili zatrzymała się gwałtownie, czym zwróciła uwagę kamerdynera.

- Sebastianie, powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Wedle twoich słów, jesteś kamerdynerem rodziny Phantomhive, lecz ja jestem wciąż jedynie narzeczoną Ciela. W związku z tym, nie należę jeszcze do tej rodziny. A ponieważ Ciel jest hrabią, ja również muszę należeć do rodziny szlacheckiej by w ogóle "kwalifikować się" na posadę jego narzeczonej. Gdzie jest moja służba? Posiadłość? A może powinnam zapytać wprost o nazwisko rodowe?

- Zadaje panienka dzisiaj sporo pytań. Dlaczego nie zapyta panienka o to panicza? Jestem pewny, że...

- Okłamuje mnie. Nie zrozum mnie źle, to nie tak, że ci ufam, dzieląc się tym spostrzeżeniem. Lecz zauważyłam, że odpowiadasz na moje pytania, często przy tym... Dodając coś od siebie.

Nie wiedziała jak inaczej go podejść. Postawiła na atak - jej jedyny as w rękawie.

- Madeline.

Nim się zorientowała, byli już w ogrodzie, zaraz przy altance. Nie była w stanie nijak zareagować na imię, jakie podał jej mężczyzna.

- Trochę wam to zeszło - stwierdził Ciel, z wyraźnym wyrzutem zerkając w stronę Sebastiana. Kiedy jednak ujrzał Ene, jego nastawienie natychmiast zmieniło się na szeroki, szczery uśmiech. - Nie mogłem się doczekać, by cię ujrzeć, Ene. Ślicznie wyglądasz.

Szlachcianka jednak wciąż była zdezorientowana. Nie mogła jednak pokazać tego hrabii, gdyż mógłby jeszcze zwęszyć podstęp z jej strony.

W końcu jest psem królowej.

A to nowość - pomyślała Ene. - Moja pamięć jednak jest po mojej stronie.

- Dziękuję - odpowiedziała Ene, z lekkim uśmiechem.

Sebastian odsunął białe, zdobione krzesło, na którym blondynka usiadła.

- Dzisiaj przygotowałem herbatę Pur Erh Mango z Papają. Jako dodatek zaś pozwoliłem sobie zamówić biszkopty prosto z Włoch, które zostały przygotowane przez wybitnych, tamtejszych kucharzy.

- Dobrze. Możesz odejść, Sebastianie - Ciel machnął parę razy lewą ręką, "odganiając" kamerdynera.

Chłopak chwilę odczekał, zanim wreszcie został z Ene sam na sam. Wtedy też zmienił całkowicie swoją postawę z poważnego i nieco rozpuszczonego hrabię w szczerze uśmiechniętego trzynastolatka.

- Zanim pojawią się gwiazdy minie jeszcze trochę czasu - zaczął. - Dlatego proponuję, byśmy ze sobą nieco porozmawiali. Jak za dawnych czasów.

"Jak za dawnych czasów", co..?

- Jestem za - odpowiedziała szlachcianka, również szeroko się uśmiechając. Nie chciała go spłoszyć.

- Powiedz mi Ene, jak się czujesz? Jak z twoją pamięcią? Czy już... Przypomniałaś sobie coś?

Postanowiła nie wykładać swoich kart od razu na stół. Póki co, jedynie Sebastian wydawał się jej pomagać w pokraczny sposób. Hrabia z kolei ewidentnie próbował odciągnąć ją od jej wspomnień.

- Niestety, wciąż czuję się zagubiona - odpowiedziała łagodnie na zadane jej pytanie. - Moje wspomnienia wydają się... Takie zmieszane ze sobą. Zupełnie jakbym próbowała dostrzec horyzont za gęstą mgłą. Ale... Dzięki twojemu towarzystwu czuję się o wiele lepiej z tym wszystkim.

Wystarczy nieco zaskarbić jego zaufanie. Chociaż nie do końca jest to kłamstwo z mojej strony. Przebywanie z nim daje mi pewnego rodzaju ulgę.

- Pozwól może, że teraz ja zadam ci pytanie, Ciel. Powiedziałeś "jak za dawnych czasów". Wiem, że... Chcesz ze mną tworzyć nowe wspomnienia, ale jestem ciekawa także tych starych. Jestem ciekawa... W jaki sposób się poznaliśmy i jakie... Mieliśmy ze sobą relacje. - Dobrała odpowiednio słowa, by niczego nie podejrzewał. Niewinne pytania nie powinny wzbudzić jego podejrzeń.

- Cieszę się że pytasz, naprawdę. Spotkanie ciebie było jedną z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek mi się przytrafiły, Ene. Widzisz... - zastanowił się chwilę. - Nasi rodzice są ze sobą spokrewnieni. Jesteś moją kuzynką. Od razu zaczęliśmy się ze sobą dogadywać, gdyż byłaś jedyną rówieśniczką z jaką miałem przyjemność przebywać. Biegaliśmy po całym ogrodzie i śmialiśmy się na całe gardło, w trakcie gdy nasi rodzice przypatrywali się nam.

- Kłamiesz - szepnęła.

- Słucham?

- To naprawdę urocze wspomnienie.

Szkoda, że nie byliśmy to my, tylko twój b̶̜̝̩͚̰̺̼̽̄͑̅͜r̷̘̰̪̯̟͕͂à̸̫̖̰͇̖t̷̤̬͉̳͕̤̔͑́̄̑͌͊͗́ i wasza kuzynka.

- Ciel...

- Słucham, Ene?

- Ciel to... Ciel to twój b̶̜̝̩͚̰̺̼̽̄͑̅͜r̷̘̰̪̯̟͕͂à̸̫̖̰͇̖t̷̤̬͉̳͕̤̔͑́̄̑͌͊͗́.

- Ene, o czym ty...

Nagle spadła pierwsza gwiazda. Potem kolejna. Następnie całe morze gwiazd runęło na niebie. Ene wpatrywała się w niebo, które odbijało się w jej dużych oczach.

- Gwiazda... - zaczęła cicho. - "Twoje imię oznacza gwiazdę, prawda? Gwiazdy są naprawdę piękne. Wypowiada się przy nich życzenie. Spoogląda się na nie razem z osobami, które się kocha... Zazdroszczę ci, ponieważ babcia nazwała mnie Piekłem. Przy moich narodzinach wrzeszczała, że jestem demonem z piekła. Wrzeszczała "Enfer, Enfer!". Jako że była najbardziej szanowaną osobą w rodzinie, moi rodzice tak właśnie postanowili mi dać na imię. Ojciec zawsze był surowy, podobnie jak babcia, jego matka. Ale mama była dla mnie zawsze dobra. Chociaż, gdyby nie nasi ojcowie i ich znajomość z dzieciństwa, nie bylibyśmy pewnie teraz narzeczonymi. Co? Ach, nie przeszkadza mi twoja astma. To dzięki niej i temu, że siedzisz w domu mogłam cię przecież poznać. Sama zresztą czasem mam napady kaszlu. Ach, nie, nie musisz się o mnie obawiać. Wiem, że chcesz mnie chronić, ale ja obiecałam to jako pierwsza! Hm? Zobaczyć razem gwiazdy? Ech?! Ale masz przez to na myśli, że mnie... W-Wiem, że będę twoją żoną, ale... J-Ja ciebie też."

Hrabia nie był w stanie się odezwać. Poczuł wręcz, jak traci dech po tym, co powiedziała mu właśnie Ene. Nie, o tym, co powiedziała mu Enfer.

- Astre. Nazywasz się Astre Phantomhive i jesteś bratem Ciela Phantomhive. Kuzynką jest Elizabeth "Lizzy" Midford, narzeczona Ciela Phantomhive. A ja... A ja jestem Enfer Mortem. Twoja narzeczona. Ja... Zawarłam umowę z aniołem, Madeline de Demandolx. A ty... Pakt z diabłem, Sebastianem Michaelisem. Oboje zawarliśmy takie układy... Ponieważ byliśmy na skraju śmierci.

---------
Mango z papają zajebista herbata 10/10

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro