Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI: Ta Anielica i konieczna, krwawa masakra

Młoda, czarnowłosa pokojówka kręciła się wokół gości, razem z tacą pełną przekąsek, wypatrując tym samym Anici. Jej zadanie było następujące - szpiegować kobietę na każdym kroku, wypatrując czy nie robi niczego podejrzanego. Panienka jej zaufała, co wystarczyło jej, by podjąć się tak trudnego zadania. Dodawało jej to siły.

Wreszcie dostrzegła czerwone włosy. Ukłoniła się więc osobie, której podawała przed chwilą przekąskę, by następnie podejść do podejrzanej.

- Czy mogę zaproponować przekąskę? - spytała.

Mężczyzna. To nie ona.

- Ach, jak najbardziej - czerwonowłosy sięgnął po jedną z przekąsek. - Taka młoda dziewczyna, a tak ciężko pracuje. - Wyciągnął w jej stronę rękę. - Grell Sutcliff.

To imię... Było zaznaczone w opisie Anici, jako jej współpracownik.

Może mnie doprowadzić do Anici... - stwierdziła w myślach Delia, po czym lekko uśmiechnęła się do rudzielca.

- Bardzo chętnie dłużej bym z panienką porozmawiał, jednak z tego co widzę, jest panienka bardzo zajęta... - stwierdził ze smutkiem mężczyzna.

- Właściwie to chciałam pokierować się do kuchni, by nałożyć więcej przekąsek - stwierdziła, obniżając tacę, na której zostało ledwie pięć przekąsek.

- Świetnie się składa, bardzo chętnie się z panienką wybiorę...

***

Enfer próbowała odszukać wzrokiem tajemniczego mężczyznę, jednak na darmo. Całkowicie zniknął w tłumie.

Jestem pewna, że to był on! - dziewczyna zadręczała się w myślach. W pewnym momencie jednak kątem oka dostrzegła nietypową scenę.

Delia szła razem z Grellem, rozmawiając. Wyglądało na to, że kierują się do kuchni. Zaraz za nimi szedł Ciel Phantomhive, razem z czarnowłosym mężczyzną, którego dziewczyna tak uparcie poszukiwała.

Enfer postanowiła ruszyć za nimi.

***

- Mogę spytać, co tak zaciekawiło pana w mojej osobie? - spytała Delia, idąc razem z Grellem przez długi, ciemny, żółto-czarny korytarz w szachownicę.

- Muszę się przyznać, że ostatnio również pracuję dla kogoś, dlatego wiem jakie to trudne.

Wiem, że coś knujesz, Sutcliff - prychnęła w myślach Delia. Mimo to, nie przerywała swojej roli.

Wtedy też dostrzegła ją - Anicę. Stała na zewnątrz, za dużym dwu-drzwiowym wyjściem, które miało okrągły łuk na górze.

To może być moja jedyna szansa...

Ku zaskoczeniu Delii, nie musiała robić sceny w stylu "Ojoj, toż to znana na cały świat krawcowa Anica!", gdyż Grell sam wyszedł z propozycją:

- Och, to moja pracodawczyni, pani Anica. Byłbym zaszczycony jakbyście się poznały.

Służąca, mimo zaskoczenia, z "radością" przystała na propozycję.

- Och, Grell! - krzyknęła Anica, widząc znajomą twarz. - A cóż to za piękną pannę mi przyprowadzasz? Nie wiedziałam, że taki z ciebie armant, sprowadzać sobie panienki w środku nocy, ohoho! - zaśmiała się w dłoń.

- Delia, droga pani - służka skłoniła się, unosząc rąbek sukni do góry niczym prawdziwa dama.

- Masz doprawdy cudowny odcień skóry. Powiedz mi, skąd pochodzisz? - zagadywała dalej czerwonowłosa.

W istocie, Delia posiadała lekko ciemną karnację, przypominającą kolor gorącej czekolady, bądź kakaa; co jedynie podkreślało jej urodę.

- W dodatku te śliczne, niebieskie oczy! - Anica zagarnęła dziewczynę pod ramię, po czym zaczęła się z nią oddalać.

- P-Pani Anico, nie jestem pewna czy powinnam się tak oddalać. Mam pracę do wykonania.

- Och, nie musisz się martwić. Jestem starą znajomą rodziny Mortem. A teraz, powiedz mi... Jaka jest twoja grupa krwi?

- Słucham?!

***

Gdzie ta czwórka się wybierała? Czy też właściwie dwójka, ponieważ doskonale znała rolę Delii w tej intrydze - sama w końcu ją uknuła.

Ten chłopak i mężczyzna... Jaki jest ich cel..? - pomyślała Enfer, kierując się w ich stronę. - Nie mogę się zdradzić, więc muszę iść cich...

- Cieeeeeeeeeeeel! - krzyknął ktoś nagle.

O - dokończyła w myślach Enfer, po czym zwróciła się w stronę osoby, która wywołała cały ten harmider.

Z tłumu wyłoniła się blondynka z charakterystycznie ułożonymi włosami. Jej suknia była błękitna z białymi elementami, takimi jak podszycie, kokardki, czy też gorset obwiązany niebieskimi wstążkami. Dziewczyna od razu rzuciła się na granatowłosego.

- Elizabeth? Co ty tu robisz? - spytał, widocznie zaskoczony chłopak.

- Ciel, mówiłam ci przecież, byś mnie nazywał Lizzy! - dziewczyna była widocznie oburzona. - Po za tym, znowu nie masz na sobie stroju, który ci wybrałam!

Chłopak, widocznie zniesmaczony całą sytuacją, westchnął głęboko. Wtedy też zobaczył przyglądającą się wszystkiemu Enfer.

- Ene... - zaczął, jednak wtem usłyszeli przerażający wrzask kobiety.

Enfer doskonale poznała ten głos.

- Dalia! - krzyknęła, po czym pobiegła w stronę krzyku, mijając tym samym tajemniczego mężczyznę w czerni, który tak bardzo przypominał jej tę jedną osobę...

***

Mężczyzna, który wcześniej wydawał się taki przyjazny względem pokojówki, nagle zmienił się nie do poznania. Jego wcześniej krótkie, elegancko upięte włosy wydłużyły się i rozpuściły na wszystkie strony, a brązowe oczy zmieniły barwę na zieleń.

- P... Panie Sutcliff..?

- Musisz mi wybaczyć, ale muszę popełnić ten sam błąd ponownie... - Mężczyzna szeroko się uśmiechnął. - Ku miłości do czerwieni!

Ostatnim co widziała, była mechaniczna, niebezpiecznie zbliżającą się ku niej kosa.

***

Enfer była znacznie szybsza od Ciela. Jako pierwsza zobaczyła całą masakrę. Anica stała sama w kałuży krwi rozczłonkowanej dziewczyny.

Ciemnowłosy mężczyzna już pędził, by zasłonić oczy nieletniej panienki, jednak ubiegła go w tym białowłosa piękność - Madeline.

- Wybacz, że się spóźniłam, panienko.

Nagle Enfer zdjęła jej dłoń ze swoich cyjanowych, wyjątkowo wściekłych oczu, które wpatrywały się wprost w czerwonowłosą.

- Teraz przynajmniej mamy dowód, że Anica za wszystkim stoi... - mruknęła, po czym wyszła na przód. - W imieniu królowej, Anico Milles, jesteś aresztowana pod zarzutem morderstwa!

- Niczego nie rozumiesz! - odkrzyknęła kobieta. - Musiałam je wszystkie zabić! Krew dziewic jest odpowiedzią do moich ciągłych porażek! Ta suknia, którą ci pokazałam była z krwi prostytutki! Ale zobacz na to! - Wyciągnęła z kieszeni w swojej sukience czerwony skrawek materiału. - Jest idealny!

- Idealny..? - powtórzyła blondynka. - Ten śmierdzący, sklejony kawałek szmatki?! Na to zabiłaś tyle osób?! Na to poświęciłaś Delię?!

- Panienko... - pokojówka wyglądała na widocznie zaniepokojoną stanem hrabiny.

- Madeline, odwołaj przyjęcie i zadzwoń do Scotland Yardu. Przynieś do biura także papier, kopertę i wosk. Będę musiała napisać sprawozdanie królowej.

***

Bal zakończył się znacznie wcześniej, niż początkowo planowano. Wcześniej wkurzona Enfer, siedziała roztrzęsiona na schodach, całkowicie przy tym naruszając zasady taktu. Nie miała jednak na to siły.

Ta suknia... Też była przez nią robiona... - Dziewczyna odruchowo chwyciła za rąbek sukni. Po chwili jednak wstała i zaczęła rwać materiał, aż ostatecznie została jedynie w białych, falbowanych spodenkach, pasującej do tego podkoszulce i krynolinie, którą jednak szybko zdjęła przez wzgląd na jej niewygodę. Miała już tego wszystkiego dość.

- Damie tak nie przystoi - usłyszała za sobą, po czym ktoś zarzucił na nią brązową narzutę, by ją zakryć. Gdy tylko się odwróciła, ujrzała czarnowłosego mężczyznę wraz z Cielem, który stał nieco dalej.

- Wujek Vincent... - szepnęła, lecz mężczyzna zdołał ją usłyszeć, podobnie jak i chłopak, który wyglądał na widocznie zdziwionego.

- Ach, jeszcze się nie przedstawiłem. - Czarnowłosy skłonił się nisko. - Sebastian Michaelis, kamerdyner panicza Phantomhive.

To nie on.

- Przyjęcie się zakończyło, a Scotland Yard zabrał ciało, wraz z Anicą. Mogę wiedzieć co hrabia jeszcze tu robi? - Enfer tym razem zwróciła się do jej rówieśnika.

- Pozwoliłem sobie zostać nieco dłużej, by przypatrzeć się miejscu zbrodni. - Ciel zwrócił się ku wyjściu. - Opiszę wszystko królowej ze szczegółami. Nie musisz się martwić, zaznaczę winę Anici, która była niezrównoważona psychicznie. Imię twojej rodziny na tym nie ucierpi.

- Dziękuję za propozycję, jednak muszę odmówić. Jest hrabia jedynie gościem. Sama muszę odpowiadać za to, co stało się w mojej posiadłości. Byłabym więc wdzięczna, jakby hrabia się nie wtrącał.

Ciel prychnął na słowa dziewczyny.

- Dorosłaś - stwierdził.

Kiedy jednak Enfer już miała dopytać co ma na myśli... Zarówno chłopak, jak i kamerdyner zniknęli.

***

- Ech... Mam nadzieję, że mnie nie zbanują za to, że znowu zabiłam osoby, które jeszcze powinny trochę pożyć... W końcu gdyby nie ja, to by jej na złapano na gorącym uczynku... - Czerwonowłosy przeglądał wspomnienia pokojówki. Mimo że miał przed oczami okropne sceny niewolnictwa i bicia małego dziecka, zdawał się tym nie przejmować. Zamiast tego rozmyślał nad pierdołami: - Ach, ale Sebuś dzisiaj wyglądał seksownie! Ale mam nadzieję, że mnie nie zobaczył! Miałabym przez to problemy i znowu musiałabym wdać się z nim w walkę...

Mężczyzna ponownie spojrzał na dół, gdzie wciąż leżała zamordowana dziewczyna.

- Enfer Mortem... Tak jej było..? Może jak znowu mi zabiorą kosę, to odpokutuję, spędzając z nią trochę czasu. Może być ciekawie, gdy ma anioła u boku... Ale Sebuś, słonko, mój demonie, me serduszko myśli tylko o tobie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro