Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒫𝓇𝑜𝓁𝑜𝑔

»»────── .⋅ ⚜ ⋅. ──────««

𝕋𝕒𝕞 𝕛𝕖𝕤𝕥 𝕡𝕣𝕫𝕖𝕣𝕨𝕒𝕟𝕖 𝕞𝕚𝕝𝕔𝕫𝕖𝕟𝕚𝕖 

ℙ𝕣𝕫𝕖𝕫 𝕓𝕦𝕣𝕫𝕖̨ 𝕙𝕦𝕔𝕫𝕒̨𝕔𝕒̨ 𝕨 𝕔𝕚𝕖𝕞𝕟𝕠𝕤́𝕔𝕚 

 𝔸 𝕥𝕒 𝕫𝕖𝕡𝕤𝕦𝕥𝕒 𝕡ł𝕪𝕥𝕒 𝕨 𝕓𝕒𝕣𝕫𝕖 

𝕂𝕣𝕖̨𝕔𝕚 𝕤𝕚𝕖̨ 𝕨 𝕟𝕚𝕖𝕤𝕜𝕠𝕟́𝕔𝕫𝕠𝕟𝕠𝕤́𝕔́ 

𝕊́𝕨𝕚𝕒𝕥 𝕞𝕠𝕫̇𝕖 𝕔𝕚𝕖̨ 𝕫𝕣𝕒𝕟𝕚𝕔́ 

𝕎𝕓𝕚𝕛𝕖 𝕔𝕚 𝕟𝕠́𝕫̇ 𝕚 𝕫𝕠𝕤𝕥𝕒𝕨𝕚 𝕓𝕝𝕚𝕫𝕟𝕖̨ 

𝕎𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕤𝕚𝕖̨ 𝕣𝕠𝕫𝕡𝕒𝕕𝕒, 𝕒𝕝𝕖 𝕟𝕚𝕔 𝕟𝕚𝕖 𝕡𝕖̨𝕜𝕒 𝕥𝕒𝕜, 𝕛𝕒𝕜 𝕤𝕖𝕣𝕔𝕖

⊱ ⚜ ⊰

W mieście pojawiły się złowrogie istoty. Vetale, które żywiły się ludzką krwią. Plan był prosty, ale posypał się niemalże od razu. Te stworzenia były znacznie sprytniejsze niż myśleli, co na ironie Peter ich przed tym ostrzegał.

Allison nałożyła strzałę, naciągnęła cięciwę. Wycelowała, po czym strzeliła. Strzała wbiła się w drzewo tuż obok głowy vetala. Istota zasyczała głośno i zasłoniła oczy gdy światło ją oślepiło.

Argent nie miała pojęcia, w którym momencie wszyscy się rozdzielili. Była sama w lesie, słońce prawie zaszło za horyzontem, a na domiar złego zbliżała się burza.

Deszcz runął z nieba niczym silny strumień wody pod prysznicem.

Allison odwróciła się w momencie, gdy poczuła za sobą czyjąś obecność. Kolejny vetal zaatakował ją. Zamachnął się na nią pazurami, ale udało jej się uniknąć ciosu.

Stworzenie niespodziewanie złapało za jej łuk. Allison mocno zacisnęła dłonie na swojej broni. Vetal nagle pociągnął ją bardzo mocno w swoją stronę. Odrzucił ją dwa metry w bok, a łuk upadł daleko od niej.

Allison skrzywiła się. Zderzenie z ziemią do przyjemnych nie należało. Uniosła wzrok wciąż leżąc na mokrej ziemi. Mocny deszcz utrudniał jej widoczność. Mimo że miała związane włosy, to kilka kosmyków wymknęło się spod gumki i przykleiły się do jej czoła.

Vetale zbliżyły się ku niej.

Wyjęła ostrze i mimo bólu w ciele podniosła się. Była gotowa do dalszej walki.

Nastąpił grzmot. Całą okolicę na zaledwie sekundę rozjaśnił blask pioruna.

Vetale zatrzymały się w miejscu.

Allison zmarszczyła brwi.

Stworzenia patrzyły na coś za nią i ewidentnie były zaniepokojone. Zaczęły syczeć i wysuwać cienkie języki. Ustawiły się w bojowych pozach.

Nagle coś wskoczyło między Allison, a vetale. Osoba była ubrana w luźne czarne ubrania. Założony miała kaptur na głowę.

Allison dostrzegła pazury u dłoni nieznajomego. 

Vetale trochę się skuliły, jakby były gotowe skoczyć w kierunku intruza.

Kolejny grzmot. Po nim nastąpił ryk. Bardzo głośny i przyprawiający o nieprzyjemne dreszcze.

Allison aż musiała zatkać uszy, ponieważ dźwięk trochę boleśnie zagrzmiał w jej uszach.

Vetale od razu się wycofały. Uciekły w popłochu. Najwyraźniej nie były gotowe aby stoczyć walkę z nieznajomą osobą.

Allison odgarnęła kosmyk mokrych włosów z twarzy. Opuściła ostrze, ale nadal była ostrożna. Zrobiła krok do przodu chcąc zobaczyć kim była zamaskowana osoba.

Osoba zerknęła na nią przez ramię.

To był wilkołak. Alfa.

Czerwone oczy mieniły się w ciemnościach. 

Twarz przerażała, ale w spojrzeniu tej osoby było coś głębszego. Nie mrok, nie zło, nie gniew. Złagodniało, jakby nie chciało jej wystraszyć.

Mimo sytuacji. Allison poczuła względem tej osoby nutę spokoju. Miała wrażenie że ta osoba nie była jej obca.

Nie wiedziała jednak czy to kobieta czy mężczyzna. Twarz zakrywał kaptur, a do tego była przekształcona w bardziej zwierzęcą formę, co utrudniało rozpoznanie płci nieznajomego. Jedyne co wiedziała to to że ta osoba była od niej wyższa o kilka centymetrów. Luźne ubrania nie pomagały w zidentyfikowaniu.

Wilkołak szybko ruszył gdzieś. Zaczął biec.

— Zaczekaj! Kim jesteś?!

Allison pobiegła za nieznajomym. Niestety szybko zgubiła wilkołaka. Deszcz zamazywał obraz oraz wszelkie ślady.

Zatrzymała się w miejscu. Zaczęła rozglądać się dookoła, ale niczego nie mogła dostrzec.

Nie widziała jak nieznajoma osoba chowa się w oddali za drzewem. Że ją obserwuje.

Kimkolwiek ta osoba była, właśnie uratowała jej życie.

****************************

Jak wrażenie po prologu?

 <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro