𝑅𝑜𝓏𝒹𝓏𝒾𝒶ł 𝓉𝓇𝓏𝑒𝒸𝒾
»»────── .⋅ ⚜ ⋅. ──────««
Allison otworzyła swoją szafkę. Wyjęła z torby zbędne książki, aby na ich miejsce wziąć z szafki, te których potrzebowała. Lydia stała obok niej.
— Ma fajny styl. — oznajmiła rudowłosa patrząc na Shaye, która szła szkolnym korytarzem. Dokładniej przyjrzała się jej dzisiejszemu ubiorowi.
Allison spojrzała w bok. Uśmiechnęła się na widok Shaye. Zielonooka uśmiechnęła się do niej, gdy przechodziła obok. Brunetka nie odrywała od niej wzroku, na co Lydia zachichotała pod nosem. Martin nie skomentowała zachowania swojej przyjaciółki. Wczoraj do późna rozmawiały przez telefon. Argent ciągle mówiła o Shaye. Lydia zasugerowała żeby zaprosiła ją na randkę, ale Allison od razu zaprzeczyła że to tylko koleżanka. Rudowłosa ani trochę w to nie wierzyła. Zbyt dobrze znała swoją przyjaciółkę, aby dać się nabrać na jej słowa.
— To dziwne że trzyma się z Raeken'em. — stwierdziła Lydia, gdy ona i Allison, widziały jak Shaye podeszła do Theo i Liam'a, którzy stali przy szafce Dunbur'a. Shaye oparła się ramieniem o Theo, wykorzystując fakt że był trochę od niej niższy. Chłopak cofnął się, przez co zielonooka straciła swoją podporę i prawie się przewróciła. W ostatniej chwili złapała równowagę. Zła na zielonookiego, pacnęła go w tył głowy, na co Theo zaśmiał się z niej. — Jak dla mnie to brzmi jak czerwona flaga.
— Bez przesady. — Allison zamknęła szafkę, po czym razem z rudowłosą, ruszyły w kierunku sali gdzie miały mieć zajęcia. — Po prostu się przyjaźnią. Odtrąciłabyś Liam'a tylko dla tego że z nim chodzi?
— Oczywiście że nie. Nie moja wina że dzieciak ma zły gust.
Allison rozbawiona komentarzem przyjaciółki, pokręciła głową na boki.
— A twierdzisz że to ja jestem złośliwa. — powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach Argent. Lydia wzruszyła ramionami, zerkając na przyjaciółkę.
Dziewczyny weszły do sali. Kilka ławek było już zajęte przez uczniów. Przyjaciółki zajęły miejsca przed Scott'em i Stiles'em.
Allison usiadła przy swojej ławce. Kątem oka zauważyła że pojedyncza kartka wyleciała z książki Lydii, gdy rudowłosa rozpakowywała rzeczy. Brunetka sięgnęła po papier leżący na podłodze. Spięła się gdy zobaczyła co znajdowało się na kartce. Rysunek był dość chaotyczny, wykonany czarnym długopisem. Przypominał gryzmoły w kształcie głowy wilka. Jego oczy były duże i okrągłe, w kolorze krwistej czerwieni.
— Kiedy to narysowałaś? — Allison spojrzała na przyjaciółkę. Lydia zerknęła na rysunek.
— Nie wiem. Nie pamiętam. — wzruszyła ramionami, po czym skupiła się na swoich książkach.
Allison położyła kartkę na swojej ławce. W jej głowie od razu pojawiły się wspomnienia z tamtej burzowej nocy, gdy ścigali vetale. Ich plan schwytania potworów, nie powiódł się, choć vetale uciekły z Beacon Hills i nie wróciły już do miasta. Allison przypomniała sobie czerwone świecące w mroku oczy. Alfa. Uratował ją wilkołak. Nadal zastanawiała się kto to był. Dlaczego jej pomógł? Kim był albo była?
— Ta osoba musiała być dobra, skoro cię ocaliła. — Scott wyjrzał trochę zza swojej ławki. Zauważył rysunek i od razu domyślił się co on przypominał brunetce. Allison zerknęła na niego przez ramię.
— Albo ten alfa sam chciał cię dopaść. — odezwał się Stiles. Oczywiście żartował, ale nikt nie podłapał jego humoru, przez co trochę się stropił.
— Na pewno nie jest zła. — stwierdziła Allison. Wróciła do przyglądania się rysunkowi. Chciała wiedzieć komu zawdzięczała życie. Podziękować tej osobie. Zgięła kartkę, po czym schowała ją do zeszytu.
⊱ ⚜ ⊰
Shaye stanęła przy swojej szafce. Otworzyła ją, po czym schowała do środka zbędne książki.
— Shaye Tally, wyglądasz pięknie. Tak jak zawsze.
Zielonooka spojrzała w bok. Na sam dźwięk jego głosu zirytowała się, ale przybrała na twarz delikatny uśmiech.
Chłopak w jej wzroście stanął obok niej. Miał jasne brązowe krótko przystrzyżone włosy oraz małą pionową bliznę na prawej brwi. Dodawało mu to zadziorności, choć należał raczej do tych milszych i spokojniejszych osób. Był atrakcyjny. Zawsze nosił czarną ramoneskę i podarte dżinsy.
Marcus uśmiechnął się radośnie. Jego spojrzenie było lekko rozmarzone, gdy wpatrywał się w zielonooką.
Ogólnie, Shaye uważała go za w porządku osobę. Bywał zabawny, bystry. Można było z nim porozmawiać o wszystkim. Miał otwarty umysł. Niestety miał jedną wadę, a raczej jedna rzecz w nim przeszkadzała zielonookiej. Ciągle z nią flirtował. Było to irytujące. Jasno mu oznajmiła że woli dziewczyny, ale o dziwo nie zraziło go to. Nadal ją komplementował i był dla niej miły.
— Cześć Marcus. — zamknęła swoją szafkę, po czym ruszyła wzdłuż korytarza kierując się do sali gdzie miała mieć zajęcia. Brązowowłosy podążył za nią, bo mieli wspólne zajęcia.
— Co robisz po szkole?
Oboje weszli do sali. Shaye zajęła trzecią od końca ławkę przy oknach. Marcus usiadł przed nią.
— Jestem dziś zajęta. — oznajmiła, w tym samym czasie rozpakowując swoje rzeczy. Nie kłamała. Tym razem. Marcus ciągle próbował ją gdzieś zaprosić. Twierdził że to nie randka, ale Shaye wiedziała że był nią zauroczony. Byłoby niezręcznie gdyby spotkali się gdzieś tylko we dwoje. Raz zgodziła się wpaść do jego domu. Mieli razem przygotować się do testu z matematyki. Było niezręcznie. Szczególnie dla niej. Ciągle się na nią gapił, komplementował ją, próbował siedzieć jak najbliżej jej. Do tego jego mama była dziwna. Shaye dostawała ciarek za każdym razem jak przypominała sobie spojrzenie tej kobiety. Zielonooka miała wrażenie że matka Marcus'a jej nienawidziła. Patrzyła na nią tak, jakby chciała wejrzeć do jej duszy i ją pożreć.
— A co będziesz robić?
Shaye skrzywiła się. Nie chciała mu wspominać o treningu lacrossa, bo wtedy przyszedłby na boisko aby zobaczyć jak będzie ćwiczyć.
Zabrzmiał dzwonek na lekcję. Do sali wszedł nauczyciel, tym samym przyciągając uwagę uczniów.
Zielonooka westchnęła z ulgą. Tym razem uniknęła odpowiedzi.
⊱ ⚜ ⊰
Shaye miała lekcję wuef'u. Lubiła sport, ale jej nauczycielka była irytująca, przez co zajęcia nie były tak fajne jakby chciała. Piękna figura i twarz, którą pokrywała tona makijażu. Do tego kobieta miała piskliwy i przesłodzony głosik. Przypominała trochę lalkę Barbie, ale w ten negatywny sposób. Jej ciało nie wydawało się być naturalne, zwłaszcza piersi, które były duże i bardzo jędrne, choć przykuwały oko.
Zielonooka poprawiła kucyk. Spięła włosy gumką, aby było jej wygodnie. Razem z innymi dziewczynami biegały po sali robiąc rozgrzewkę. Miała na sobie czarne leginsy oraz czarną przyległą koszulkę na krótki rękaw. Większość jej ciała była przykryta, ale dopasowane ubranie dobrze podkreślało jej wysportowaną figurę. Płaski brzuch, szerokie biodra, wizualnie lekko umięśnione ramiona. Gdy napinała górną część ciała, jej mięśnie mocniej uwydatniały się. Jak na młodą dziewczynę miała dość postawną sylwetkę. Uwielbiała swoje ciało, ale te głupie komentarze, które słyszała sprawiały jej przykrość. Dzięki wilkołaczemu słuchowi mogła podsłuchiwać co o niej szepczą. Nie raz słyszała komentarze w stylu że z takimi mięśniami to wygląda jak chłopak, że to nie kobiece, że może była trans osobą.
Shaye czuła jak w niej wrze, gdy podsłuchała rozmowę trzech dziewczyn, które co jakiś czas zerkały na nią. Komentowały między sobą, wygląd wszystkich dziewczyn, w szczególności przyczepiły się do Shaye. Zielonooka nie chciała sobie zaprzątać ich słowami swojej głowy, bo nie obchodziła jej opinia innych. Jednak jedno zdanie sprawiło że aż krew zaczęła jej się gotować. Jedna z nich zakpiła że Shaye pewnie stała się lesbijką, bo żaden chłopak jej nie chciał ze względu na zbyt umięśnione ciało jak na dziewczynę.
— To suki.
Obok Shaye, gdy cała grupa rozciągała się w miejscu, usiadła blondynka. Eire. Dziewczyna, której zielonooka pomogła na korytarzu gdy dwóch chłopaków ją dręczyło.
Shaye zerknęła na blondynkę. Jej pojawienie się odwróciło uwagę zielonookiej, co pomogło zapanować nad jej gniewem.
Trenerka zagwizdała. Kazała wszystkim dziewczynom połączyć się w pary, bo będą wykonywać ćwiczenia.
Shaye wyjęła z kosza jedną z piłek do siatkówki. Rozejrzała się po sali. Nie wiedziała do kogo podejść. Wtedy jej wzrok spoczął na Eire. Blondynka stała na uboczu. Miała skrzyżowane ramiona na klatce piersiowej. Zerkała na dwie dziewczyny, które również na nią zerkały. Śmiały się z czegoś, przez co Eire skrzywiła się.
Shaye podeszła do blondynki.
— Chcesz być ze mną w parze?
— Jasne. Nikt inny i tak by nie chciał. — Eire burknęła pod nosem drugie zdanie.
Wszyscy rozstawili się na sali. Wykonywały ćwiczenia z piłką.
Później trenerka zarządziła że zagrają mecz.
Akurat Shaye trafiła do drużyny z Eire.
W przeciwnej drużynie, były te same trzy dziewczyny, które plotkowały na temat Shaye oraz Eire. Siedziały większość czasu na ławce rezerwowej i ciągle gadały. Jedna z nich, ta o długich brązowych prostych włosach, była najgorsza. To ona bezustannie komentowała i mówiła przykre opinie o wszystkich na sali. Najbardziej uczepiła się Eire.
Trenerka przymykała na nie oczy. Nie kazała im ćwiczyć, choć powinna. Przysłowiowo miała gdzieś co one robią. Ważne aby nie przeszkadzały jej w siedzeniu na telefonie.
— Czemu nie wejdą na boisko? — Shaye zwróciła się do trenerki, gdy zmieniała się z koleżanką miejscami na boisku. Kobieta oderwała wzrok od telefonu, do którego prawie ciągle się uśmiechała.
— Przeszkadza ci to? — zapytała niedbale, po czym wróciła do przeglądania telefonu.
— Właściwie to tak. — oznajmiła, patrząc na trójkę, która siedziała sobie na ławce. Miała ochotę zamordować je, ale przy tylu świadkach nie wypadało.
Trenerka westchnęła ciężko, jakby za razem była znużona i zirytowana.
— Chelly rusz tyłek na boisko!
Szatynka, jedna z trójki dziewczyn, która była najgorszą plotkarą, odkrzyknęła trenerce że niech ktoś inny wejdzie na boisko za nią. Kobieta obdarzyła ją surowym wzrokiem, przez co nastolatka odpuściła i z niechęcią zamieniła się miejscami z jedną z koleżanek.
Shaye z zadowoleniem i nutą drapieżności przyglądała się jak szatynka wchodzi na boisko. Teraz miała okazję trochę wyżyć się na niej.
Zielonooka odbijała większość piłek i najwięcej zdobywała punktów. Nie potrafiła zbytnio zgrać się z swoimi koleżankami z drużyny, a one nie starały się aby dobrze grać. Shaye była łagodnie ujmując wkurzona, bo Chelly ciągle strzelała w kierunku Eire. Blondynka nie umiała grać w siatkówkę, przez co nie dawała rady odbijać piłek. Raz prawie dostała w głowę, a Chelly chichrała się pod nosem.
Shaye miała dość.
Nastąpiła zmiana miejsc. Teraz zielonooka stała pod siatką, Chelly również, ale po przeciwnej stronie.
Szatynka skrzywiła się, gdy Shaye posłała jej chłodne spojrzenie. Zielonooka słyszała jak serce dziewczyny zaczęło bić szybciej. Nastolatka była zaniepokojona i zaczęła się stresować. Kącik ust Shaye uniósł się ku górze. Specjalnie wywoływała w szatynce niepokój. Dziewczyna unikała kontaktu wzrokowego, w przeciwieństwie do zielonookiej, która z intensywnością wpatrywała się w nią.
— Lepiej kryj twarz. — powiedziała półszeptem Shaye, zwracając się do swojej przeciwniczki. Widziała że szatynka zmieszała się, a jej rytm serca przyspieszył. Bała się.
Lekcja powoli dobiegała końca. Trenerka zaraz miała wysłać je do szatni aby mogły się przebrać, więc czas uciekał. Shaye zdobywała punkty, specjalnie strzelała bardzo mocno i jak najbliżej Chelly aby ją wystraszyć. Szatynka nawet poprosiła trenerkę aby mogła zejść z boiska, ale dobiegał koniec lekcji, więc kobieta nie pozwoliła jej zejść. Shaye uśmiechała się pod nosem. Wyczuwała strach Chelly w powietrzu, a to tylko wzmacniało jej zadowolenie. Niczym prawdziwy drapieżnik, czerpała przyjemność z polowania na swoją ofiarę.
Nadszedł odpowiedni moment. Drużyna zielonookiej przechwyciła piłkę. Jedna z dziewczyn podbiła wysoko piłkę, blisko siatki. Shaye skoczyła aby ją przebić na drugą stronę, ale jej planem nie było zdobycie punktu.
Dźwięk uderzenia dłonią o piłkę rozniósł się echem po sali. Później nastąpił krzyk bólu. Chelly upadła na podłogę łapiąc się za twarz. Nastolatka zaczęła panikować, gdy z jej nosa pociekła krew.
Kąciki ust Shaye uniosły się ku górze. Zadowolona patrzyła na Chelly, którą otoczyły koleżanki. Z satysfakcją przyglądała się jak po twarzy szatynki spływa ścieżka bordowej cieszy. Zaciągnęła się powietrzem, wyczuwając metaliczny zapach. Krew. Zaszumiało jej w głowie. Cofnęła się o krok do tyłu i lekko potrząsnęła głową. Musiała trzymać zwierzęcy instynkt na wodzy.
Trenerka podbiegła do dziewczyn, aby sprawdzić co się stało.
— Zabierzcie ją do pielęgniarki. — oznajmiła trenerka.
Dwie koleżanki szatynki, pomogły jej wstać, po czym wyprowadziły ją z sali.
Shaye przyglądała się jak dziewczyny wychodzą. Zielonooka zerknęła w bok, wyczuwając na sobie spojrzenie trenerki. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
— Do szatni! — kobieta zagwizdała w gwizdek, który wisiał na sznurku na jej szyi.
Pozostałe dziewczyny ruszyły ku szatniom.
Shaye również zamierzała pójść, ale dłoń trenerki, która spoczęła na jej ramieniu, zatrzymała ją w miejscu. Zielonooka zerknęła na dłoń kobiety, po czym spojrzała na jej twarz. Posłała jej ostrzegawcze i chłodne spojrzenie, po którym trenerka od razu zabrała rękę, a nawet cofnęła się o krok do tyłu. Mimo że kobieta była starsza, to ona poczuła respekt względem zielonookiej, nie na odwrót.
Trenerka odchrząknęła, jakby chciała tym sposobem oczyścić głos z wszelkich nierówności.
— Wiem że zrobiłaś to specjalnie. Oby nie miała złamanego nosa.
Shaye wyczuła w słowach trenerki nutę ostrzeżenia, mimo że starsza kobieta odwróciła w bok wzrok nie potrafiąc znieść zbyt długiego kontaktu wzrokowego z zielonooką.
— Spokojnie. Nie uderzyłam aż tak mocno. No i gdyby była lepszą zawodniczką, odbiłaby tą piłkę. — nie zamierzała okazywać żadnej skruchy, nawet jeśli trafiłaby za to na dywanik dyrektorki.
Trenerka nic więcej nie powiedziała, dlatego Shaye odwróciła się, po czym pewnym siebie krokiem ruszyła ku wyjściu z sali. Na jej ustach gościł zadowolony uśmieszek.
⊱ ⚜ ⊰
Chelly nie miała złamanego nosa, ale solidny siniak uformował się na skórze. Gdy szatynka przechodziła korytarzem i mijała Shaye, od razu uciekała wzrokiem i odsuwała się jak najdalej. Bała się jej. Shaye na początku się z tego cieszyła, ale musiała się opamiętać. Chciała dać jej tylko małą nauczkę, ale znowu trochę przesadziła. Powinna była pogadać z nią jak cywilizowana osoba, a nie używać siły. Gdyby rozmowa nie pomogła, to wtedy można by było użyć fizycznego rozwiązania.
Zielonooka stała pod swoją szafkę. Wymieniała książki na kolejne zajęcia. Eire do niej podeszła. Blondynka lekko się uśmiechnęła.
— To co zrobiłaś na wuef'ie było zajebiste. Należało się jej.
Shaye zamknęła szafkę, po czym spojrzała na blondynkę. Uśmiechnęła się ciesząc się z pochwały Eire. Znokautowała Chelly głównie dla blondynki, choć dla siebie również. Plotkary powinny być karane.
Obie ruszyły wzdłuż korytarza.
Eire była trochę dziwna. Zarazem bywała zadziorna i wredna, a później stawała się szarą myszką i wolała kulić się w kącie. W szatni, wybierała najbardziej oddalone miejsce aby się przebrać. Wyglądało to tak, jakby nie chciała nikomu pokazać swojego ciała. Była bardzo chuda, wręcz niezdrowo. Shaye zastanawiała się czy blondynka miała jakieś problemy. Dlatego postanowiła bliżej ją poznać. Jeśli faktycznie Eire miała ciężko w życiu, to zamierzała jej chociaż trochę pomóc. Każdy powinien mieć kogoś przy sobie, bliską osobę, która wesprze w najtrudniejszych chwilach, wysłucha, powygłupiają się razem. Shaye miała dwie takie osoby, starszą siostrę i Josh'a. Nikt inny nie był tak blisko, choć zielonooka miała kilku dobrych przyjaciół, ale nie miała z nimi tej prawdziwej więzi. Teraz pozostała prawie całkowicie sama. Jej znajomi z poprzedniej szkoły, nadal się z nią kontaktowali, ale relacje z nimi bardzo osłabły. Wszystko się zmieniło dla Shaye. Nie chciała wciągać starych znajomych w nadprzyrodzone problemy, dlatego oddaliła się od nich. Zrobiła to dla ich bezpieczeństwa.
— Może spotkamy się po szkole? — zaproponowała Shaye. Stanęły przy sali gdzie Eire miała mieć zajęcia. Blondynka zatrzymała się w wejściu do sali i spojrzała na zielonooką.
— W sumie czemu nie. — wzruszyła ramionami.
Dziewczyny wymieniły się numerami, po czym rozeszły się.
*************************
Jak podobał wam się rozdział?
<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro