Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝑅𝑜𝓏𝒹𝓏𝒾𝒶ł 𝒹𝓏𝒾𝑒𝓌𝒾ę𝓉𝓃𝒶𝓈𝓉𝓎

»»────── .⋅ ⚜ ⋅. ──────««

Występują sceny 18+

Shaye stała w miejscu. Widząc brunetkę zmieszała się. Nie była pewna ile Allison widziała czy słyszała. Tak bardzo pochłonął ją zwierzęcy instynkt, że skupiła się tylko na tamtym mężczyźnie i na tym aby go skrzywdzić, przez co nie zwróciła uwagi na otoczenie. 

Zielonooka zrobiła mały krok w kierunku Allison. Brunetka nie ruszyła się, ani nie wzdrygnęła, dlatego zielonooka zaczęła do niej podchodzić. Każdy krok robiła powoli i ostrożnie, nie chcąc wystraszyć jej. Stanęła metr przed swoją dziewczyną.

Cisza była okrutnie napięta i nieprzyjemna.

Shaye chciała się odezwać, ale miała pustkę w głowie. Brakowało jej słów. Patrząc na Allison, nie była wstanie wyczytać konkretnych emocji z jej twarzy. Jej serce biło dość spokojnie jak na okoliczności. Nie czuć było od niej strachu, ale można było wyczuć łagodną nutę złości czy obrzydzenia. Bardzo to zmartwiło Shaye. Nie miała pojęcia jak załagodzić sytuację. Może Allison niczego nie widziała, ta myśl przemknęła przez umysł zielonookiej.

— Widziałaś...

— Tak — odpowiedziała szybko Allison, nie dając zielonookiej dokończyć pytania.

Zielonooka poczuła się okropnie. Nie chciała pokazywać tej części siebie przed Allison. Była wilkołakiem i zdawała sobie sprawę, że to nie oznacza że odgórnie była potworem. Jednak czuła w sobie nieludzką część, która pchała ją do agresji, która uwielbiała zapach strachu czy widok krwi. Nikomu o tej części siebie nie mówiła. Ukrywała to głęboko w sobie mając nadzieję że kiedyś to minie albo że chociaż będzie wstanie zapanować nad tym. Jak na razie panowała nad tą potworną stroną siebie. Powstrzymywała się, ale obawiała się że w nieskończoność nie będzie tego robić. Utrudniał to fakt, że nie miała swojej kotwicy. Mantra Josh'a albo myślenie o swojej siostrze działało aby się uspokoić, ale to nie było to samo co prawdziwe zakotwiczenie się. Każdy wilkołak musi znaleźć swoją kotwicę, tylko dzięki temu łatwiej zachować równowagę między swoim wilkiem, a człowieczeństwem.

— Nie będę próbować tego tłumaczyć, bo po co? Taka właśnie jestem — Shaye uśmiechnęła się lekko, próbując nadać sytuacji choć odrobinę żartobliwości. Starała się zachować spokój. Nie pokazać jak bardzo bolało ją to że nie była lepszą osobą. Nawet gdyby nie została wilkołakiem, to ta mroczniejsza część niej zawsze tam była. Jej wilk tylko bardziej wyciągnął na światło tą część niej. — Jestem...

— Odważna, wytrwała, czasami porywcza... — wtrąciła Allison. Lekko uśmiechnęła się mówiąc trzecie określenie. Zmniejszyła dystans między nimi do zaledwie pół metra. Uniosła lekko głowę do góry aby spojrzeć w te zielone tęczówki przypominające las. — bezinteresowna i o dobrym sercu.

Shaye odwróciła wzrok w bok. Jej oczy lekko się zaszkliły, ale nie pozwoliła sobie na uronienie łzy. Spodziewała się nagany czy zbesztania za swoje zachowanie. Zarazem poczuła przyjemne ciepło w klatce piersiowej, ale również bolesne ukucie. Allison nie znała całej prawdy o niej. Gdyby wiedziała, to nie powiedziałaby że miała dobre serce. Shaye nie czuła się dobrą osobą, bo to w końcu przez nią zginęła Aelin i Josh. Miała ich krew na rękach. Nie ważne ile razy ktoś powtarzał że to nie była jej wina, nadal w zakamarku swojego umysłu uważała się za winną.

— Gdybyś wiedziała wszystko o mnie... nie powiedziałabyś tak — nadal nie patrzyła na brunetkę. Czuła że jeśli to zrobi, to pęknie. Posypie się na kawałeczki niczym rozbite szkło.

— Nie znam całej twojej przeszłości, ale to nie jest ważne. Ważniejsze jest to jaka jesteś teraz, to co robisz. I widzę twoją prawdziwą twarz. Tą silną dziewczynę, która mimo że jest zraniona to nieustannie walczy. Jesteś dobra Shaye. Wierzę w to, inni również, ty też musisz uwierzyć. Shaye... — szepnęła Allison. Położyła dłonie na policzkach zielonookiej i delikatnie przekręciła jej głowę w bok aby spojrzała na nią. Kciukiem starła łzę spływającą po policzku zielonookiej.

— To trudne — szepnęła lekko załamanym głosem Shaye.

Te brązowe oczy i ten cudny uśmiech. Shaye widziała w tym miłość. Tak bardzo chciała aby tak było. Musiało tak być, bo inaczej Allison nie stałaby tutaj i nie mówiła że akceptuję jej przeszłość mimo tego że nie znała całej prawdy. Zielonooka czuła jak opadają jej ramiona, jak opada jej maska. W końcu znalazła kogoś przed kim nie musiała niczego ukrywać.

— Wiem — Allison objęła zielonooką czule. — Będzie dobrze. Obiecuję.

Shaye wtuliła się w brunetkę. Pozwoliła sobie na uronienie kilku łez. Bez większego płaczu. Właśnie tego potrzebowała. Potrzebowała kogoś takiego jak Allison. Sama jej obecność sprawiały że czuła się dopełniona, jakby w końcu pustka w niej została zapełniona. Słowa brunetki pokrzepiły ją jak nic innego, były ukojeniem, którego pragnęła. W końcu miłość była wstanie zdziałać cuda.

— Wracajmy do klubu — zaproponowała Allison, gdy Shaye poczuła się lepiej.

— Nie mam już ochoty na tańce.

— W porządku. Może pojedziemy do punktu widokowego?

— Brzmi świetnie — zielonooka lekko uśmiechnęła się, na co brunetka odpowiedziała znacznie szerszym uśmiechem.

Allison wzięła Shaye za rękę, po czym ruszyły ku wyjściu z alejki. W tym momencie zielonooka zrozumiała że była najszczęśliwszą osobą na świecie. Miała cały swój świat tuż obok. Trzymała go w dłoni. Przez jej głowę przeszła myśl, obiecała sobie że nie pozwoli aby coś złego stało się Allison, nawet jeśli musiałaby poświęcić siebie.

⊱ ⚜ ⊰

Siedziały na rozłożonym na ziemi kocu. Z klifu widać było nocną panoramę miasta, ale one wolały oglądać niebo. Księżyc wyglądał za chmur, przypominając że zawsze tam był, w dzień i w noc. Nigdy nie opuszczał ziemi, niczym anioł stróż.

Shaye przechyliła głowę lekko w bok aby spojrzeć na Allison, która wtulała się w jej ramię. Z cięższym westchnieniem przymknęła powieki. Dłoń brunetki, która spoczywała na jej boku, przesunęła się bardziej na brzuch. Jej myśli od razu skierowały się ku stwierdzeniu, że wolałaby aby jej dłoń znalazła się znacznie niżej. Argent chyba czytała jej w myślach ponieważ dłonią zaczęła powoli masować jej brzuch, zjeżdżając trochę poniżej pępka.

— Allison...

— Tak? — zapytała słodkim niewinnym głosem. Dobrze wiedziała co robi. Uśmieszek wpełzł na jej twarz słysząc jak jej dziewczyna ciężej wciąga powietrze. Czuła satysfakcję że przez ten niewielki dotyk już miała ją w garści.

Shaye złapała za jej nadgarstek, gdy dłoń brunetki zjechała na jej lewe udo. Nadal miała zamknięte oczy. Po chwili puściła dłoń brązowookiej.

— Nie podoba ci się to? — Allison podciągnęła się trochę. Oparła się łokciem o podłoże i spojrzała na twarz Shaye.

— Wręcz przeciwnie.

— Więc pozwól że się tobą zajmę. Zaopiekuje się tobą Shaye — zawisła nad zielonooką. — Odpuść skarbie — dodała widząc po mimice twarzy, że Shaye nie była zdecydowana. Okazywanie drugiej osobie swojej słabszej i delikatniejszej strony mogło wywoływać strach. To było normalne, dlatego Allison nie zamierzała naciskać.

Shaye leniwie otworzyła powieki. Jej tęczówki świeciły się na czerwono. Uniosła się do góry, tym samym nakazując Allison cofnięcie się. Teraz obie siedziały.

— Nie boisz się? — zapytała chcąc dodatkowo upewnić się czy na pewno ona tego chce. Nie porozmawiały o tym co stało się w alejce. Mimo braku słów, Shaye czuła że Allison nie oceniała ją za tamto, jakby wiedziała że zielonooka miała ważny powód aby to zrobić.

— Nie. Ufam ci i... — kąciki jej ust uniosły się ku górze gdy pomyślała o tych dwóch słowach. Czy to był dobry moment? Na wyznanie miłości nie mogło być złego momentu. — kocham cię Shaye — jej serce mocniej zabiło wypowiadając te słowa.

Shaye zamarła na moment. W pierwszych sekundach miała wrażenie że to sen, dlatego uszczypnęła się w ramię. Allison zachichotała na ten gest. To działo się na prawdę. Ciężko było w to uwierzyć, ale pozwoliła aby rzeczywistość zalała ją niczym fala wody i wciągnęła w głębie morza, w głębie tego uczucia.

— Kocham cię Allison Argent — wzięła dłonie brunetki w swoje i złożyła na jej knykciach pocałunek. Uśmiechnęła się widząc na twarzy Allison rumieńce. Pochyliła się ku niej i złączyła ich wargi. Brązowooka szybko i bardzo chętnie odwzajemniła pocałunek. Shaye położyła jedną dłoń na jej karku, wplatając palce w jej ciemne włosy przypominające gorzką czekoladę. Jej usta smakowały tak słodko, że nie potrafiła się od nich oderwać.

Allison sięgnęła dłońmi za plecy Shaye. Szybko znalazła zamek do jej sukienki. Rozpięła ubranie. Zielonooka nie przerywając pocałunków zaczęła ściągać sukienkę w dół, a ona jej w tym pomagała. Na moment oderwały się od siebie, aby Shaye mogła zsunąć z siebie całkowicie sukienkę. Jej klatka piersiowa zaczęła falować, gdy Allison skanowała jej ciało. Nie spodziewała się że wieczór tak się potoczy, dlatego założyła czarną, prostą, ale pasującą do siebie bieliznę. Allison przygryzła dolną wargę. Poczuła się onieśmielona. Shaye była piękna.

— Zajmę się tobą mój wilczku — szepnęła z zmysłową nutą Allison. Shaye z trudem przełknęła ślinę. Błysk w tych cudnych brązowych oczach, przyprawił ją o przyjemne ciarki.

Allison pochyliła się ku zielonookiej. Złączyła ich wargi w pragnącym pocałunku. Napierając na jej ciało, nakazała Shaye położyć się na kocu. Zaczęła obcałowywać jej szczękę, powoli zjeżdżając w dół. Snuła ścieżkę pocałunków wzdłużasz szyi. Na dłuższy moment zatrzymała się nad jej dekoltem. Wsunęła dłoń pod plecy Shaye, która trochę podciągnęła się aby Allison mogła odpiąć jej stanik. Górna bielizna została odrzucona na bok. Noc była ciepła, ale mimo to zielonooka dostała gęsiej skórki czując na swoich odsłoniętych piersiach delikatny powiew wiatru.

Shaye ścisnęła dłońmi koc, gdy poczuła wargi Allison na swoim sutku. Dłonią brunetka zaczęła bawić się jej drugą piersiową.

Allison miała ochotę dłużej podroczyć się z zielonooką. Słodkie sapnięcia, które z siebie wydawały nakręcały ją jeszcze bardziej. Jednak chciała dać swojej dziewczynie znacznie więcej przyjemności. Zjechała niżej, na jej brzuch. Obcałowywała jej ciało. Uniosła wzrok aby spojrzeć na nią, gdy zatrzymała się nad linią jej majtek.

Shaye miała lekko rozchylone powieki. Zerknęła w dół. Spojrzenie jakie posłała jej Allison, sprawiło że ogień zapłoną w niej jeszcze mocniej. Uniosła biodra trochę do góry aby pozwolić brunetce zdjąć jej dolną bieliznę. Miała wrażenie że mijają minuty gdy czekała na następny ruch brązowookiej. Zagryzła mocno dolną wargę aby nie wydać z siebie głośnego sapnięcia. Dotyk palców Allison na jej łechtaczce, był jak wystrzał fajerwerek, a był to dopiero początek. Początek przyjemności. Zielonooka miała nadludzką siłę, obawiała się że w fali ekstazy, mogłaby zrobić Allison krzywdę, dlatego trzymała dłonie na kocu, z dala od ciała brunetki.

Shaye przymknęła powieki i lekko wygięła plecy w łuk. Allison szybko przeszła z zabawy tylko palcami, w pracę językiem. Z każdą chwilą gorąc był do nie opisania. Wszystko dookoła zniknęło. Liczyło się tylko to niesamowite uczucie. Zielonooka wbiła pazury w koc, czując jak powoli zbliża się.

— Allison... — szepnęła na wpół świadomie. Przed oczami miała czerwień. Przez chwilę zastanawiała się czy widziała ukrwienie na skórze powiek czy było to spowodowane doznaniem, które przeżywała. Brązowooka zwiększyła tępo ruchów, za równo językiem, jaki palcami. To sprawiło że Shaye doszła z cichym okrzykiem jej imienia.

Allison usiadła. Uśmiechnęła się zadowolona z swojej pracy. Moja alfa, przemknęło jej przez myśl, gdy przyglądała się Shaye. Czuła jej rozgrzane ciało. Wręcz można było powiedzieć że biło od niej ogień.

Shaye westchnęła cicho. Przez chwilę leżała, pozwalając ekstazie opaść. Podciągnęła się powoli do siadu. Nie czuła się skrępowana że siedzi nago, mimo że Allison wciąż była ubrana.

— Teraz moja kolej — szepnęła z nutą drapieżności.

Allison z zaciekawieniem uniosła brwi. Zamierzała zapytać co miała na myśli, chcąc się z nią trochę podrażnić. Nie było jej to dane, ponieważ wargi Shaye trochę agresywnie spoczęły na jej wargach.

Shaye sięgnęła za plecy Allison. Szybko rozpięła suwak jej sukienki i pomogła ściągnąć materiał w dół. Oczy Shaye lekko się rozszerzyły gdy zobaczyła przed sobą Allison w samej bieliźnie. Brunetka miała na sobie kremową koronkową bieliznę, która idealnie do siebie pasowała. Zielonooka zachichotała myśląc o tym że Allison musiała przewidzieć co dzisiejszego wieczoru się stanie, skoro ubrała tak zmysłową bieliznę.

Zielonooka ponownie przyległa wargami do ust Allison. Objęła ją ramieniem wokół tali, po czym obróciła się z nią. Położyła brunetkę na kocu, a sama przylgnęła do jej boku opierając się jedną ręką o koc aby lekko pochylić się nad brązowooką. Shaye urwała sesję gorących pocałunków. Przejechała językiem po gardle Allison, co wywołało dreszcze na jej ciele. Shaye uśmiechnęła się lubieżnie przez moment patrząc na biust brunetki. Sięgnęła za jej plecy aby odpiąć stanik, który odrzuciła po chwili za siebie.

Allison sapnęła czując jak powietrze ociera się o jej odsłonięte sutki. Spojrzała prosząco na Shaye, która bez chwili zawahania pochyliła się nad jej biustem. Brunetka włożyła dłoń w jej włosy i lekko pociągnęła za pasma, za co zielonooka mocniej zacisnęła usta na jej piersi.

— Nie przerywaj — szepnęła Allison, gdy Shaye przerwała zabawę jej piersiami i zamierzała zjechać niżej. Pociągnęła za jej włosy do góry.

Shaye nie protestowała. Chciała zadowolić ją tak bardzo jak było to możliwe. Wróciła do zabawy jej piersiami. Zasysała, lekko kąsała. Obracała językiem jej sterczące sutki. Sapnięcia i ciche jęki Allison, utwierdzały ją że robi dobrą robotę, ale chciała sprawić jej jeszcze więcej przyjemności. Jedną ręką nadal opierała się o koc, a drugą przesunęła w dół ciała brunetki. Powoli z drażliwą nutą sunęła palcami po rozgrzanej skórze. Przesunęła dłoń na udo Allison. Lekko zahaczyła kciukiem o ubraną w bieliznę kobiecość brązowookiej. Słodki jęk opuścił usta Argent, który był niczym najsłodszy śpiew dla Shaye.

— Kocham cię Allison, tak bardzo — szept słów Shaye rozniósł się po skąpanej w ciszy okolicy.

Zielonooka wsunęła dłoń w majtki brunetki. Delikatnie przejechała palcem po jej łechtaczce. Allison zadrżała, a najbardziej jej uda. Shaye przeplotła nogą jedną nogę Allison aby ułatwić sobie dostęp do niej i aby brunetka nie mogła zamknąć ud. Nadal kontynuowała zabawę jej piersiami, jednocześnie zaczynając masować jej kobiecość. Robiła to powoli, na zmianę trochę przyspieszając.

— Shaye, proszę...

Proszący szept.

Allison nie musiała nic więcej mówić, aby Shaye zrobiła to czego pragnęła. Przyspieszyła ruch palców. Ciało brunetki drżało, a jej usta opuszczało więcej jęków przerywanych sapnięciami imienia zielonookiej. Brunetka doszła z głośnym sapnięciem i wyginając plecy w łuk.

Shaye powoli zabrała dłoń. Przesunęła się trochę, aby Allison miała więcej miejsca. Brunetka jednak nie pozwoliła jej za bardzo się odsunąć. Przylgnęła do jej boku, mówiąc aby nigdzie nie odchodziła.

— Nigdy nie odejdę — szepnęła Shaye i złożyła czuły pocałunek na czole Allison.

Nigdy nie odejdę.

*********************************

Jak podobał wam się rozdział?

 <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro