Rozdział 3
~*~
Zaraz po tym jak zniknął rozpoczęła się masowa panika. Sama stanęłam z szeroko otwartymi oczami i ustami jak słup. Nie wiedziałam co z Liz, ale pewnie wyglądała podobnie.
Potrząsałam energicznie głową i rozejrzałam się dookoła.
Strach, spokój, desperacja. To było widać po wszystkich twarzach. Niektórzy bezsensownie starali się jakoś zaradzić. Inni byli niewiarygodnie spokojni. Za to niektórzy stojący przy murku zeskakiwali i umierali. Nie dziwię im się. Sama nie wiem co zrobić.
Olśniło mnie. Liz!
Spojrzałam w stronę brunetki. Kucała na ziemi i miała przerażający wyraz twarzy. Podeszłam do niej. Chwyciłam ją za ramię i wyprowadziłam kawałek od tłumu. Muszę z nią pogadać. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Co jest?- Zapytała, a w jej głosie nadal można było usłyszeć strach.
- Musimy iść dalej.- Powiedziałam stanowczo.
- Ale... Ale ja nie mogę!- Krzyknęła desperacko.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
-D-Dlaczego?- Za jąkałam się ze zdziwienia.
- Mój brat tam jest!- Wskazała na miejsce skąd wybiegłyśmy.
- A-aha...- Powiedziałam spuszczając głowę.
- Wybacz, ale nie mogę z tobą pójść.- Podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Rozumiem. Rodzina...- Odwzajemniłam uścisk.
- Dziękuję.- Odkleiłyśmy się od siebie i ze smutkiem spojrzałyśmy po sobie.
- Napisz jak będziesz miała kłopoty!- Krzyknęłam w jej stronę i się szybko odwróciłam.
Spojrzałam po raz kolejny w jej stronę, ale jej już tam nie było. Pobiegłam przed siebie ze łzami w oczach.
Myślałam, że będę miała przyjaciółkę. Oczywiście uznaję ją za taką, ale nie zostanie ze mną... Ponownie zostanę sama.
Ruszyłam w kierunku najbliższej wioski. Potwór pojawił się przede mną. Załatwiłam go jednym machnięciem miecza.
Tak oto zaczęła się moja podróż w nieznane...
~*~
No i jest! Chciałam to tak zakończyć, więc za długi to on nie jest, ale planuje jutro wstawić kolejny! Też chciałam go wczoraj wstawić, ale miałam urwanie głowy. (Bo wiecie miałam wczoraj moje 14 urodzinki!!) Ja już nie będę was zagadywać!
Bayo!
Kazenaki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro