Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Szósty

  Weszłam do autobusu i zajęłam wolne miejsce. Wiem doskonale że mieszkam blisko szkoły ale dzisiaj było wyjątkowo chłodno na zewnątrz. Założyłam bluzę Tom'a pod kurtkę, wciąż pachniała jego perfumami. W skrócie całym nim. To dawało mi nadzieję że jeszcze się spotkamy. Włożyłam słuchawki do uszu i sama nawet nie wiem kiedy obok mnie się ktoś dosiadł. Kiedy podniosłam wzrok ujrzałam malinowe usta i brązowe oczy. Uśmiechnęłam się bo w ostatnim czasie dość dobrze rozpoznawałam te usta i piękne oczy.

 - Cześć piękna - powiedział spoglądając na mnie,

 - Cześć piękny. - odpowiedziałam.

 - Myślałem że mieliśmy się spotkać na przerwie w szkole, a tu taka niespodzianka. - zaśmiał się lekko uśmiechając się do mnie.

 - Też tak myślałam, ale jakoś było mi tęskno i chciałam jakimś cudem się wcześniej cię spotkać. - uśmiechnęłam się.

  - To miło, ja też się stęskniłem. Całą niedzielę o tobie myślałem... - spojrzał na moją szyję. - Nie zakryłaś...nie wstydzisz się? - spytał, a ja pokręciłam głową.

  - Niech wiedzą że jestem twoja. - powiedziałam na co chłopak się uśmiechnął.

  Dalsza część podróży autobusem minęła nam miło. Położyłam rękę na swoim kolanie, na co Tommy wziął ją na bok i położył swoją. Dostałam rumieńców no nie powiem. Kiedy wyskoczyliśmy z autobusu Tom chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się pod nosem.

  - Ta też coś chciałem od ciebie. Ty masz moją bluzę, a ja chcę twoje serduszko... - powiedział spoglądając na mnie. No nie powiem... zaimponowało mi to. Zrobił się taki bardziej romantyczny po tym kiedy w sobotę zrobił mi malinkę, a ja poczułam że w nim jest coś czego nigdy nie doświadczyłam. 

  - Nawet nie musisz prosić. - powiedziałam. Spojrzałam w jego oczy i się uśmiechnęłam. Widziałam ten blask w jego oczach, te iskierki nadziei, które zaiskrzyły kiedy to powiedziałam.

  - Bardzo się cieszę... - przytulił mnie, a ja jego.

  Mieliśmy jeszcze trochę czasu do naszych lekcji więc Tom wziął mnie za ręką i pociągną w stronę trybun gdzie zwykle ćwiczył z drużyną. Widziałam jaką radość mu sprawiało trzymanie mnie za rękę, przytulanie czy głupi uśmiech, a jego oczy iskrzyły się na mój widok.

  Serce łomotało mi w piersi jak szalone za każdym razem gdy tylko ściskał mnie za rękę trochę mocniej. Weszliśmy na trybuny. 

  - Tommy! Nie siądę tutaj! - pisnęłam gdy poklepał miejsce obok siebie. Za żadne skarby świata bym tam nie usiadła. Jest zbyt zimno!

  - No dobra. - powiedział i chwycił mnie za biodra. Może trochę się przestraszyłam ale po sekundzie już było spokojnie, bo siedziałam na jego kolanach. Obejmował mnie w pasie i wtulił się we mnie.

 - Już lepiej? - spytał spoglądając na mnie kątem oka.

 - Myślę że już tak.. - uśmiechnęłam się ale zaraz nie było mi do śmiechu.

  Chłopaki grali w piłkę. Jeden z nich kopnął tak mocno że wiatr poniósł ją w naszą stronę, i nieszczęśliwie trafiła we mnie.

 - Ale to cholernie boli... - zaczęłam masować bolące miejsce. Zawsze to mi się coś stanie.

 - Mam nadzieję że okład pomoże. - powiedział Tom wchodząc do szatni.

 - Też mam.. Agh.. - sapnęłam gdy przyłożył zimny okład. - że też mi się zawsze coś musi przydarzyć. - fuknęłam.

 - Może to jakiś znak żeby tam nie siadać? Może miałaś rację co do nie siadania tam, ale widzisz. Jestem uparciuchem. - uśmiechnął się spoglądając na mnie.

  Zaczął się przybliżać do mnie, aż w końcu prawie musnął moje usta, gdy to do szatni wszedł mój brat. On to wie kiedy i w jakim momencie wejść.

 - Wszystko w porządku? - spytał podchodząc do nas.

 - Oglądałem jej siniaka.. - powiedział lekko czerwony na buzi od zażenowania Tom.

 - Widzę właśnie. Dobra robota. Będzie mniejszy obrzęk. - powiedział mój brat uśmiechając się do Toma. - Dobrze widziałem co chciałeś zrobić. - Jacob poklepał go ramieniu i wyszedł z szatni.

 - Przepraszam. - mruknął i spojrzał na mnie.

 - Nie masz za co. - powiedziałam całując go w policzek.

 - A to za co..? - spytał.

 - Za nic. Po prostu. Zawsze musi być jakaś okazja do tego by to robić? - spytałam i złapałam go za rękę. - Liczą się chęci. - dodałam po sekundzie.

 - No w sumie nie musi. - powiedział i ścisnął moją rękę.

 - No właśnie. - powiedziałam i musiałam znów jego policzek. Chłopak się lekko zaczerwienił.

 - Możemy iść już do domu? - spytał najwyraźniej zakłopotany.

 - Jasne. - powiedziałam.

  Było już lepiej. Głowa mnie nie bolała jakoś nie wiadomo jak od tej piłki. Chociaż uderzenie piłki było mocno. Tommy przyznał że się przestraszył w pierwszym momencie widząc moją minę. Później było wszystko w porządku. Wróciliśmy do mnie do domu, bo było najbliżej. Ja poszłam na górę do siebie się ogarnąć a Jacob zatrzymał Tom'a na pogawędkę...

  **Pov. Tom**

  Weszliśmy do domu, gdy na wejściu zatrzymał mnie brat Amy, i nie dał mi pójść za nią. Skończyło się na tym że pod pretekstem pogawędki zaciągnął mnie do kuchni. 

 - Przyrzekam ci że jak ją zranisz...

 - To mnie zabijesz. - przerwałem mu.

 - Posłuchaj. - złapał mnie za gardło i przygniótł do samej ściany. - Zrań ją, to cię poważnie uszkodzę! - warknął. Chyba mówił to na poważnie, ale po co mi ta wiadomość? Wiem że dziewczyny to nie zabawki, wiem jak trzeba się z nimi obchodzi, więc o co tyle zachodu? 

 - Nie zranię twojej siostry, ani nikomu innemu nie dam jej zranić. - warknąłem spoglądając mu w oczy. W takich rozmowach jest najważniejszy kontakt wzrokowy, jeśli przeciwnik odwróci wzrok - ulega.

  Tak jak myślałem odwrócił. Uległ mojemu spojrzeniu. Trafiła kosa na kamień. Zawsze znajdzie się ktoś kto mi ulegnie. Ostatnio ja znalazłem taką osobę na której sam widok nogi mam jak z waty, a w żołądku jakby motyke próbowały się wydostać...

 - Rozumiemy się. - powiedziałem i ruszyłem na górę do pokoju pięknej.

  Uśmiechnąłem się gdy zauważyłem zapaloną lampkę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro