Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 1 - Wielkanoc 1

21 Kwiecień 2019

Wstałam dziś rano, znaczy obudziła mnie moja mama. To było coś takiego. Leże sobie w łóżeczku, nagle krzyk. - Weronika!!! Weronika!!! - Moja mama woła mnie z parteru. Leniwie wstaje z łóżka i ląduje na moim puchatym dywanie obok śpiącego na nim Jack'a Sparrowa, który trzymał butelkę rumu, jakby tylko nie była pusta to wziełabym i wypiła ten rum. - Weronika!!! - Krzyknęła  znów moja mama - No ide!! - Odkrzyknęłam i wstałam. Przeszłam się do garderoby, ujrzałam tam Torda co grzebie mi w ciuchach, machnęłam na to ręką bo ciągle to robi, zbok jeden. Przebrałam się, jako że było 24 stopnie na dworze to ubrałam krótkie spodenki i bluzkę z krótkim rękawkiem, wyszłam z pokoju, prawie sie zabijając przez Mlojniera, Thora zajebie później. 

Zeszłam po schodach, omijając moje drapieżne zwierze, czyli mojego kota Antka który kocha mnie gryźć w palce u stóp z samego z rańca. Na pewno myśli że to mnie pobudzi. Z pewnością, zwłaszcza kiedy będę latać po całym domu za tym kotem. 

No nareszcie jesteś - Powiedziała moja babcia. - Co ty masz na sobie, idź sie przebież, za 10 minut jedziemy święcić jajka do Brzegu! - Dodała moja mama, jęknęłam głośno i wróciłam sie przebrać , dopiero teraz zauważyłam że Tony siedzi przy moim komputerze i coś na nim robi, weszłam do garderoby i przebrałam się w coś w czym moge wyjść do ludzi, padło na jeansy z dziurami na kolanach, koszulka w koty i jeansowa katana. Wyszłam z garderoby, po drodze na dół z półki zgarnęłam mój choker i kolczyki. 

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta, musiałam wrócić się do domu po koszyczek wielkanocny, bo miałam go zabrać jak wychodziliśmy ale ja jeszcze w połowie spałam, wsiadłam do auta, uprzednio wpakowałam tego ateiste Torda i Lokiego oraz właściciela młotka o który sie prawie zabiłam do bagażnika. 

Weszliśmy do kościoła, oczywiście musiałam ciągnąć Torda i Lokiego, którzy krzyczeli coś o tym że jak tam wejdą to sie rozpłyną, miałam to gdzie. To za to ze mi grzebie w ciuchach i że wszędzie kładzie tą swoją dzide. Udałam się z chłopakami żeby poświęcić koszyczek. - Wera co to za facet w kiecce? - Spytał Thor - To jest ksiądz, jest przedstawicielem boga na ziemi. - Powiedziałam. - Bzdura, to ja jestem bogiem - Powiedział Loki, pasrkłam śmiechem, staliśmy z przodu, więc ksiądz troche słyszał to co powiedział Loki więc cała nasza czwórka dostała chyba z pół tego wiadra wody święconej na ciuchy. - Moge sie mylić, ale to chyba koszyczek powinien być święcony, a nie my - Powiedział Tord i dostał odemnie kopniaka w kostkę. Złapał się za nią i pchnął mnie lekko, zaśmiałam się i wyszliśmy z kościoła. 

Po powrocie do domu ujrzałam schlanego już Toma na kanapie, moja siostra prawie sie zabiła przez tarczę kapitana ameryki, mój tato siedział na tarasie ze Sparrowem i pili rum, a w sadzie Tygrys, Shaker, Rasta i El Koński Ogon kopali piłkę pomiędzy drzewakami owocowymi, do tego dookoła sadu biegał Steve, Bucky i Sam, cała trójka biegała bez koszulki, więc przez chwilkę miałam na co popatrzeć, aż do czasu kiedy mama mnie zawołała i musiałam zrobić z nią sałatkę na jutrzejsze święta. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro