2
JULIANNA
Szarpałam się. To na nic... Tyle bym dała, żeby zamiast niego na mojej drodze stanął niedźwiedź.
- Puszczaj mnie! - krzyczałam, gdy facet zaczął mnie ciągnąć w głąb lasu.
To mój koniec... Zabije mnie...
W panice byłam w stanie zrobić wszystko. Szczególnie, żeby potraktował mnie ulgowo.
- Jestem w ciąży!- wypaliłam, mężczyzna się zatrzymał. - Nie skrzywdzisz chyba ciężarnej kobiety?
Mój plan wydawał się działać. Myślałam tak, dopóki mężczyzna się nie zaśmiał. No pięknie. Głupia... Pewnie tylko pogorszyłam swoją sytuację, teraz, zamiast mnie gdzieś zabrać, ugotuje ze mnie potrawkę... Mam nadzieję, że chociaż warzywa w niej będą dobre...
Jak na zawołanie mężczyzna przerzucił mnie jak worek ziemniaków i szedł dalej.
No kurwa odezwij się...
Podałam się, przestałam walczyć. Nie miałam na to siły. Tak nagle. Jakby moja bateria zużyła wszystkie siły na rozmyślania. Zaczęło się mnie powoli docierać, że moje życie w tym momencie nabiera całkiem innego kierunku. Nim się obejrzałam, siedziałam przypięta pasem do siedzenia w prywatnym samolocie. Mój wzrok błądził po oknie, a raczej po zmieniającym się krajobrazie. Od prywatnego lotniska, aż po chmury. Wyglądały miękko... Jak puchate owieczki, stado białych psów... Chociaż tylko w stadzie wyglądały tak samo, gdy przyjrzeć się każdej z osobna... Każda chmura inna. Nie odzywałam się. On też. Podświadomość mówiła mi, że powinnam zareagować, walczyć. Tylko po co?
Nie miałam z nim najmniejszych szans, a nawet jeśli to nie miałabym gdzie wrócić.
Z głośników wybrzmiał komunikat mówiący o tym, że jesteśmy na wysokości przelotowej. Mężczyzna odpiął mój i swój pas, z jego ust wydostało się ciężkie sapnięcie. Jakby to on był porwany, a nie ja.
- Wydaje mi się, że zasługujesz na wyjaśnienia. - gdy wypowiedział te słowa, gwałtownie obróciłam głowę w jego stronę. - Więc... Nazywam się Alexander, jestem z Rosji i to właśnie tam lecimy. Nate cię sprzedał mi i mojemu kochankowi.
O matko... Mój ex wpakował mnie w jakiś pieprzony trójkącik miłosny!!!
- Męska dziwka — wyszeptałam do siebie. Jak Nate mógł coś takiego zrobić?
- Co? - Alex wydawał się urażony, chyba pomyślał, że chodziło o niego. Boże, czemu nie obdarzyłeś mnie instynktem samozachowawczym?
-Oh.. Eee... Chodzi mi o to, że bardzo niemiło, że... no... ten ped... Nate mnie sprzedał — Odpowiedziałam chyba zbyt nerwowo.
Mężczyzna się zaśmiał. Nie był zły, nie uderzył mnie, nie zgwałcił. Nic. Był spokojny. Nie krzyczał.
Odwróciłam głowę z powrotem do okna. Pewnie jest miły, żeby potem zrobić mi krzywdę. Nie dam się. Nigdy. Moje ruchy były ograniczone, czułam się bezbronna. Jak ranne zwierzę w pułapce na niedźwiedzie. Poczucie słabości... Tak dołujące...
NO ZRÓB COŚ WRESZCIE!!!
Jeden
Dwa
Trzy...
Szarpnęłam ciałem do przodu. Teraz albo nigdy, musiałam spróbować uciec. Moja równowaga mnie zawiodła. Już leciałam twarzą w stronę wykładziny. Prawie pocałowałam twardą ziemię, utorowały mnie duże ciepłe dłonie. Alex mnie złapał.
-Ło... Uważaj na siebie mała — powiedział spokojnie, gdy mnie podnosił. Zamiast posadzić mnie na fotelu, ułożył moje ciało tak, abym siedziała bokiem na jego kolanach.
- Mała to jest twoja pała! - warknęłam wyrywając się. Poleciałam klasykiem. Co innego miałam powiedzieć?
Mężczyzna przycisnął moje ciało do swojej klatki piersiowej.
-Cichutko... Wiem, że znalazłaś się w okropnej sytuacji. - zaczął, głaszcząc mnie po plecach.- Uspokój się... Nie zrobimy ci krzywdy. Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo to musi być dla ciebie przerażające. Nie musisz walczyć.
Był spokojny. Przestałam się szarpać. W jego głosie nie było ani krzty złości.
Nie był zły.
On nie był na mnie zły.
Dalej mnie przytulał. Przejeżdżał swoją dłonią po moich plecach, nie dotykał mnie w sposób seksualny. Robił wszystko tak, jakby chciał mi powiedzieć „Jestem obok”. Nakrzyczałam na niego, próbowałam uciec, wyrwałam się. On to wszystko rozumiał. Powinien być wściekły... Kurwa wolałabym, żeby był wściekły, żeby mnie nienawidził. Może gdyby tak było, nie miałabym wyrzutów sumienia, bo Alexander był tak miły... A ja?
Trzęsłam się. Strach, wszystkie te emocje, a raczej ich nadmiar, wyszły z mojego ciała poprzez łzy. Płakałam... Nie, ja łkałam w jego pierś. Alex nie miał mi za złe, że moczyłam jego ubrania łzami i innymi rzeczami, ocierał moja twarz, kołysząc mnie w swoich ramionach.
Nie mówił, że wszystko się ułoży, że będzie dobrze. On po prostu był.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro