~4~
A dzisiaj filmik zamiast zdjęcia, bo już mi się skończyły. Poza tym, to jest takie słodkie UwU. Dobra, lecimy z rozdziałem.
Tak jak się spodziewałem, przede mną stanął nie kto inny jak sam malarz. Przewróciłem oczami. Nie chciało mi się z nim walczyć, i tak miałem już zły humor.
-Zejdź mi z drogi Tęczo-powiedziałem oschle. On zamiast odejść podszedł kilka kroków do przodu.
-Eh, powiem jeszcze raz. Zejdź. Mi. Z. Drogi-powiedziałem ponownie. Starałem się zabrzmieć najgroźniej jak tylko się dało. Jednak, jak się okazało, bez skutku. Ink znowu podszedł kilka kroków w moją stronę. W odpowiedzi odsunąłem się o krok do tyłu.
-Nie bój się mnie, nie zamierzam cię zabić-powiedział do mnie Ink, w jego głosie słychać było...rozpacz?
-Po pierwsze, wcale się ciebie nie boję. A po drugie, dlaczego mówisz, że mnie nie zabijesz? Czy nie tego chciałeś przez ten cały czas kiedy walczyliśmy?-zadałem mu dość sensowne pytanie. Odpowiedział niemal natychmiast:
-Nigdy nie chciałem cię zabić.
Myślałem, że padnę trupem (wyczuj tego suchara) tuż przed nim. On...nigdy nie chciał mnie zabić? Ale przecież ma z tysiąc powodów aby to zrobić! Więc...dlaczego?
-Nie?-zapytałem nie ukrywając zdziwienia.
-Tak. Nigdy nie chciałem cię zabić, nigdy nie chciałem nawet z tobą walczyć, bo liczyłem-
-Na co liczyłeś? Na litość?-przerwałem mu śmiejąc się drwiąco.
-Nie, na przyjaźń-odpowiedział. Prawie mi szczęka upadła na ziemię.
-Na co?-zapytałem niemal się śmiejąc.
-Na przyjaźń. Chcę, by te nasze walki w końcu się skończyły. Chcę, byśmy byli przyjaciółmi-odpowiedział Ink. Zacząłem się śmiać. Widziałem, że trochę to przestraszyło Inka, bo odsunął się kilka kroków.
-Oh Ink, naprawdę jesteś aż taki głupi na jakiego wyglądasz? Nie możemy być przyjaciółmi, ja cię nawet nie lubię. Nigdy nie będziemy przyjaciółmi.
Po tych słowach wystrzeliłem w jego stronę linki. Zaczęła się nasza kolejna walka...
Oboje klęczeliśmy na ziemi cali zdyszani i zmęczeni na znaczą odległość od siebie. Widziałem, że Ink nie ma już siły. Już na początku naszej walki zobaczyłem zrezygnowanie w jego oczach, jakby od samego początku wiedział, że nie uda mu się wygrać. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, ale postanowiłem się tym zbytnio nie przejmować. Ostatkami sił złapałem go za linki i przyciągnąłem do siebie, ale nie za blisko.
-Jakieś ostatnie--nie dokończyłem, gdyż zobaczyłem coś dziwnego. Nie udawało mi się wyciągnąć duszy Inka, co było strasznie dziwne.
-Co jest?-mruknąłem pod nosem. Ink to chyba zobaczył, bo zaśmiał się smutno.
-Próbuj sobie ile chcesz Error, nie uda ci się wyciągnąć mojej duszy, ponieważ jej nie mam...-powiedział niemal szeptem. Puściłem go zdziwiony.
-C-co? Jak to?-zapytałem. Głos mi się łamał. Dlaczego głos mi się łamał?
-Normalnie, nie mam duszy. To długa historia, nie będę ci opowiadał-wyjaśnił.
-To jakim cudem ty żyjesz?-spytałem. Wzruszył ramionami.-To jak ty czujesz?-
zapytałem po chwili. Ink nic nie mówił, tylko wskazał na swój pas z farbami, z którym praktycznie się nie rozstawał. I już chyba wiem dlaczego. To jego uczucia. Wstałam i po prostu otworzyłem portal to AntiVoidu. Gdy przeszedłem przez niego, od razu skierowałem się do swojego hamaka. Położyłem się na nim nie wiedząc za bardzo co myśleć. Ink nie ma duszy, a jego emocje to farby. Nie odczuwa prawdziwych emocji. Więc przez ten cały czas zadawałem się...z bezdusznym, bezuczuciowym, pozbawionym emocji kłamcą...
Hejcia! Na szczęście udało mi się napisać rozdzialik. Trochę dłuższy od ostatniego, aczkolwiek nie podoba mi się co z niego wyszło, ponieważ jestem trochę zmęczona, a w ciągu dnia nie miałam czasu nic pisać. Mam nadzieję, że rozdział wam się jednak podobał. Oczywiście jak zwykle napiszcie mi, co o nim sądzicie. No i czekam na kolejne pytanka do aska. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro