~3~
W końcu glitche zniknęły sprzed mojej twarzy. Rozejrzałem się po Voidzie, po malarzu nie było ani śladu. Miałem ochotę w coś kopnąć, ale się powstrzymałem. Po prostu poszedłem w stronę mojego hamaka i położyłem się na nim. Ponownie wyciągnąłem pamiętnik i zacząłem pisać.
AntiVoid, data nieznana, czas nieznany
Drogi pamiętniku,
wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Otóż, ten Tęczowy Idiota wie o mojej fobii. Nie wiem jakim cudem. Jedyne osoby, które o niej wiedziały, to Geno, Fresh, Cross i NM. Ale jakoś wątpię, by któreś z nich wygadało się Inkowi. W każdym razie, Ink nawet nie chciał mi zdradzić, kto mu o tym powiedział. Jakby się bał konsekwencji, co było strasznie dziwne. Nawet zaciskanie na nim linek nie pomogło. W końcu znudziły mi się te "tortury" i postawiłem go. Od razu dostałem z liścia...
Stanąłem w tym miejscu. Moja ręka przestała mnie słuchać. Odłożyłem długopis i dotknąłem uderzonego policzka. Nadal trochę piekło. Jednak Tęcza nie jest taki słaby i potrafi uderzyć. Otrząsnąłem się z rozmyślań i zacząłem pisać dalej.
...Wtedy też pod wpływem dotyku zacząłem się glitchować, a ten głupek gdzieś się zmył. Jestem taki wściekły na niego! Nie zasłużyłem sobie na spoliczkowanie moim zdaniem. Chociaż gdyby Ink tu był powiedziałby co innego. Mam ochotę z nerwów coś rozwalić. Chyba pójdę zniszczyć jakieś AU. Tak, to dobry plan. Potem popytam tych, którzy wiedzieli o mojej fobii czy nie powiedzieli przypadkiem o niej Inkowi.
Error
Zamknąłem pamiętnik i złapałem go linkami. Tak będzie bezpiecznej, przynajmniej nie dobiorą się do niego ręce Tęczy, ponieważ on nie wie co to znaczy "własność prywatna". Zszedłem z hamaka i otworzyłem portal do losowego AU. Gdy już tam byłem, trochę się zdziwiłem gdzie trafiłem. Outertale. Właściwie nie dziwię się, że pomyślałem akurat o tym AU, to moje ulubione. Ale nie zamierzam go niszczyć, więc ponownie otworzyłem portal i wszedłem do innego AU. Birdtale. To się będzie działo...
Zabiłem już chyba połowę potworów z Birdtale. Nie udało mi się znaleźć Sansa z tego AU, ale postanowiłem sobie to darować. Prędzej czy później sam do mnie przyjdzie. Rozejrzałem się. Wszędzie fruwał pył z zabitych potworów, a gdzieniegdzie walały się moje linki. Wiele dusz było pozawijane w moje linki i unosiło się kilka metrów nad ziemią. Nagle dosłownie kilka centymetrów obok mojej twarzy przeleciała kość i wbiła się w ziemię. Na moim policzku pojawiła się rana, z której poleciało kilka kropelek krwi (wiem że technicznie szkielety nie krwawią, ale postarajmy się to zignorować). Odwróciłem się i zobaczyłem BT!Sansa. Uśmiechnąłem się psychicznie.
-Nie pozwalasz sobie za bardzo?-zapytałem. Zanim zdążył się zorientować, już złapałem jego duszę w swoje linki. Każda próba wyrwania się widocznie sprawiała mu ból. Mnie to jednak nie obchodziło.
-Jakieś ostatnie słowa?-zapytałem ściskając jego duszę mocniej. Nagle jakaś czarna kość świstnęła i przecięła moje linki. Tamten Sans uciekł, ale mnie to teraz nie interesowało. Patrzyłem na kość wbitą w ziemię. Wiedziałem co ona oznacza. To znaczy, że Ink też już tu jest...
Heeeeeejka! Jak się miewa moje towarzystwo szanownej adoracji? Mam nadzieję, że dobrze. Ja również, i w dodatku przychodzę do was z nowiutkim rozdzialikiem. Ocena jak zwykle w komentarzach miłe widziana. Ostatnio aktywność jest większa z tego co zauważyłam, za co z góry wam dziękuję duszyczki! Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro