Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Następny dzień jak zwykle spędziłaś w szpitalu. Tsunade nie dała ci wolnego nawet po misji, która trwała cały dzień i po której dosłownie padałaś z nóg. Postanowiłaś jednak to przemilczeć i wmawiać sobie, że kobieta zbiera dla ciebie wolne dni tylko po to, abyś kiedyś mogła wziąć sobie urlop na tyle, na ile tylko zapragniesz. Za marzenia przecież nie karają.

Na koniec dnia zjawiłaś się w jej biurze, aby wręczyć jej karty pacjentów. Kiedy już miałaś wychodzić, kobieta nagle cię zatrzymała i poprosiła o "jedną przysługę". Ty natomiast nie miałaś zamiaru się jej sprzeciwiać, bo nawet nie chciałaś myśleć, jak mogłoby się to skończyć. Twoim zadaniem stało się zatem posegregowanie dokumentów z jej biurka do odpowiednich teczek.

— Wcale nie dziwię się Shizune, że woli spędzać cały dzień w szpitalu, niż tutaj. — mruknęłaś do siebie, kiedy Hokage poszła na obchód pacjentów, a ty już prawie skończyłaś swoje zadanie. Gdy w końcu do tego doszło, głęboko odetchnęłaś i w pełni szczęśliwa ruszyłaś w kierunku wyjścia z zamiarem jak najszybszego dojścia do domu. Po drodze jednak coś przykuło twoją uwagę. Mianowicie było to światło, które dochodziło z pomieszczenia biblioteki, w której znajdowały się wszystkie książki, do których dostęp mogła mieć tylko i wyłącznie Hokage. Było to coś w rodzaju ksiąg zakazanych. Zmarszczyłaś brwi zastanawiając się, kto mógłby się ośmielić tam wejść. Postanowiłaś to sprawdzić i przestrzec nieszczęśnika o losie, jaki mógł go spotkać, gdyby nakryła go Tsunade.

— Kakashi? Co tutaj robisz? — zaczęłaś, widząc przygarbioną postać przy stoliku pochylającą się nad jedną z książek. — Wiesz, która jest godzina? — powiedziałaś zbulwersowana, brzmiąc jak typowa mama przemawiająca swojemu dziecku do rozsądku. — Poza tym nie powinno cię tu być. To zakazana część budynku. — dodałaś karcąco.

— Muszę coś znaleźć. — odparł tylko, na co tobie wręcz opadły ramiona.

— Ale ja nie mogę cię tu tak zostawić, w dodatku kiedy wiem, że tu jesteś. — odparłaś. — Tsunade - sama znów na mnie nakrzyczy za niedopilnowanie obowiązków. — jęknęłaś, oczami duszy widząc ten nieprzyjemny obrazek.

— Obiecuję, że jak to znajdę, to od razu się stąd ewakuuję. — odparł, nawet nie unosząc na ciebie wzroku.

— O ile znajdziesz. — zauważyłaś. — Rany, czemu to zawsze ja muszę pakować się w kłopoty? — jęknęłaś sama do siebie, w duchu podejmując decyzję. — Może jeśli ci pomogę, szybciej to znajdziemy i żadne z nas nie będzie musiało znosić nagonki od Hokage. — zaproponowałaś. — Tylko najpierw musisz mi powiedzieć, czego w ogóle szukasz. — dodałaś.

— Cóż to... Nie najgorszy pomysł. — zauważył mężczyzna. — Chodzi o tych shinobi, których wczoraj spotkaliśmy. Byłem niemal na sto procent pewny, że kiedyś już spotkałem się z tą techniką i z tym klanem. Nie myliłem się. — powiedział, zaś ty wyczułaś w jego głosie lekki samozachwyt. — Kiedy walczyłem z jednym z nich, coś przez przypadek wyleciało z jego plecaka. — rzekł. — Ta karteczka. — dodał, wskazując na skrawek papieru z jakimiś dziwnymi znakami.

— Fajnie, ale co to ma do rzeczy? — spytałaś, unosząc brew.

— Otóż to, że kiedyś ten sam klan w akcie zemsty chciał zniszczyć główne wioski ninja. Atakując nas mieli na celu zdobycie naszego zioła, które jest wykorzystywane do leczenia, ale również do wielu trucizn i toksycznych mgieł. — wytłumaczył. — Myślę, że informacje zawarte na tej kartce podpowiedzą nam, co takiego mają zamiar zrobić tym razem, a kiedy to odkryjemy, powinniśmy wymyślić jakiś skuteczny plan obrony. — dodał. — Problem polega na tym, że tekst jest zapisany jakimś szyfrem. Szukam w tych księgach jakiejś podpowiedzi. — wyjaśnił, a tobie wszystko zaczęło się rozjaśniać.

— Skoro to mogą być plany zniszczenia wiosek, to czemu nie powiesz o tym Tsunade? — rzekłaś z nutką paniki w głosie. — Pewnie zwołaliby szczyt Kage i razem jakoś...

— Właśnie dlatego. — przerwał ci. — Zaczął by się niepotrzebny chaos, a ja nie mam pewności, że oni na pewno planują jakiś zamach. Najpierw muszę się upewnić. — dodał spokojnie.

— To w takim razie dlaczego nie poprosisz zespołu szyfrującego? — ciągnęłaś.

— Z tego samego powodu. — zauważył. — Gdyby ktokolwiek dowiedział się o moich podejrzeniach, nawet zespół szyfrujący, w wiosce wybuchunęłaby niepotrzebna panika. — dodał.

— Zaraz. — mruknęłaś marszcząc czoło. — Przecież ja się o tym dowiedziałam. Dlaczego mi powiedziałeś? — powiedziałaś z wyrzutem.

— Chciałaś mi pomóc, to ci powiedziałem. — wzruszył ramionami. — Poza tym wiem, że nikomu nie powiesz. — dodał. — Prawda? — tym razem popatrzył na ciebie nieco niepewnie, jakby zwątpił w swoje słowa.

— P-pewnie. — jąknęłaś przełykając ślinę. — To szukamy jakichś starożytnych run, tak? — zmieniłaś temat, przysiadając na krześle obok niego.

— Trzeba od czegoś zacząć. — odparł, zaś ty wzięłaś jedną z książek i zaczęłaś poszukiwania.

***

Obudził cię promień słońca, który świecił prosto na twoją twarz. Zmarszczyłaś brwi, nie chcąc otwierać oczu. Było ci tak niewygodnie, ale zarazem przyjemnie, że nie chciałaś zmieniać swojej pozy. Ocknęłaś się dopiero wtedy, gdy uświadomiłaś sobie, że wcale nie leżysz w swoim łóżku, ale za to na czymś bardzo twardym. W dodatku ty nawet nie leżałaś, tylko siedząc położyłaś się na stole, który znajdował się w bibliotece. Kiedy już dotarło do ciebie twoje położenie, pozostała jeszcze druga kwestia i to o milion razy gorsza od niewygodnego podłoża. Dlaczego do jasnej cholery czułaś ciężar, który wcale nie był spowodowany obowiązkami od Tsunade i ciepło na plecach tak, jakby ktoś właśnie cię przytulał?

Ostrożnie otworzyłaś oczy mrugając, żeby przyzwyczaić się do jasności. Gdy jednak spotkały się one z również otwartym przed momentem okiem Kakashi'ego, omal nie zemdlałaś. Zamiast tego wciągnęłaś powietrze ze świstem jednym ruchem odskakując od mężczyzny, który uczynił dokładnie to samo. W atmosferze dookoła was było tyle zakłopotania, że można by łapać ją w garści i zamykać w słoiku.

— Emm, to co... Znaleźliśmy coś wczoraj? — wydukałaś, drapiąc się po głowie, zaś twoje oczy wędrowały we wszystkie strony, byleby tylko nie patrzeć w to Kakashi'ego.

— Niestety nie. — odparł srebrnowłosy, który w przeciwieństwie do ciebie zdawał się nie przejąć tą sytuacją. — Ale nie zamierzam się poddawać. Znajdę co prędzej czy później. — dodał.

— Chętnie bym ci jeszcze pomogła, ale muszę lecieć do szpitala, nim Tsunade zorientuje się, że znów się spóźniam. — powiedziałaś. Z jednej strony była to prawda, która również z drugiej strony ratowała cię od tej dziwnej sytuacji. — Pamiętaj tylko, że gdyby cię tu nakryła, to ja nie mam z tym nic wspólnego. — dodałaś, stojąc już przy drzwiach, a następnie wyszłaś jak najszybciej.

To była tak dziwna i niekomfortowa sytuacja, jednak na Kakashim nie zrobiła chyba żadnego wrażenia. Ty natomiast czułaś zażenowanie i zawstydzenie, a także dziwne uczucie, które zapewne nie będzie pozwalało ci rozmawiać normalnie z mężczyzną przez najbliższe kilka dni.

— Cześć [Imię], widziałaś może Kakashi'ego? — usłyszałaś, kiedy szłaś przez wioskę ze spuszczoną głową, dumając nad swoim losem. Nawet bez jej unoszenia wiedziałaś, że masz do czynienia z Naruto.

— Nie mam pojęcia. — skłamałaś, nie chcąc wysyłać blondyna do biblioteki z zakazanymi książkami wiedząc, jak może się to skończyć. — Może ma jakąś misję, czy coś. — zasugerowałaś.

— No właśnie nie. — odparł. — Pytałem babuni Tsunade i powiedziała, że nic jej niewiadomo o żadnej misji. — powiedział, zaś na dźwięk imienia Hokage zapaliła ci się czerwona lampka.

— Widziałeś się z nią? Gdzie? — zmieniłaś temat, czując gęsią skórkę na plecach.

— Wychodziła ze szpitala. — mruknął chłopak.

— Szlag by to. — pisnęłaś, zrywając się do biegu, aby jeszcze bardziej nie pogorszyć swojej sytuacji.

— Gdybyś spotkała Kakashi'ego powiedz mu, że mam do niego sprawę! — krzyknął za tobą Naruto, lecz niezbyt wzięłaś sobie jego słowa do serca.

Zamiast tego, twoim priorytetem stał się jak najszybszy powrót do szpitala, gdyż naprawdę nie chciałaś znów narażać się Tsunade.

Ku swojej wielkiej radości udało ci się wślizgnąć tak, że nikt nawet tego nią zauważył. Oddychając z ulgą mogłaś ponownie zacząć swoją pracę. Mimo że od poprzedniego dnia nie miałaś nawet czasu na zjedzenie czegoś, umycie się i odespanie kilku poprzednich nocy to przynajmniej miałaś pewność, że nic nie stracisz w oczach blondowłosej kobiety. Choć czasem zastanawiałaś się, czy aby  rzeczywiście poziom twojego znaczenia w nich choć trochę odstaje od podłogi.

🍂🍂🍂🍂🍂

Uff, jak to dobrze, że po tych trzech tygodniach wakacji jeszcze tylko jeden dzień i znów wolne. 😍

Pamiętaj o ⭐, jeśli rozdział się spodobał :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro