Rozdział 12
- Uf, o mały włos. - odetchnęłaś z ulgą, kiedy omal nie trafiłaś na młodszego z braci Uchiha, który siedział na ławce pod drzewem. - Zaraz... Co ja do jasnej cholery wyprawiam? - mruknęłaś po chwili sama do siebie, zła na swoje wewnętrzne "ja".- Na pewno nic mu nie powiedział, przecież obiecał. - wymamrotałaś. - No nie! Co ja w ogóle wygaduje?! [Imię], jesteś idiotką. - dodałaś po chwili, uświadamiając sobie, co takiego odwalasz. Ruszyłaś żwawo przed siebie, pewnym krokiem idąc w stronę Sasuke, aby odpokutować swoje wcześniejsze dziwne myśli. - Cześć kochasiu. - rzekłaś tylko, ponieważ dość często właśnie tak się z nim witałaś. Chłopak tylko odburknął ci jakimś swoim słówkiem, zaś ty najzwyczajniej w świecie go wyminęłaś. Tak, to było zwykłe przywitanie. Bałaś się powiedzieć głupie "cześć"! Czy to normalne? Raczej nie!
~ Mówiłam, że nic mu nie powiedział. A nawet jeśli, to co to takiego? ~ mówiłaś w myślach.
Co było przyczyną twojego dzikiego zachowania? Otóż... Wszystko zaczęło się od spotkania, na które dzień wcześniej zaprosił cię Itachi - starszy brat Sasuke.
Tak jak mówił, przyszedł po ciebie o omówionej godzinie. Okazało się jednak, że chciał ci tylko pokazać swoją nową technikę wzrokową, którą wypróbował właśnie na tobie. Po wszystkim chciał przekupić cię lodami, gdyż byłaś na niego tak wściekła, że omal nie wydrapałaś mu tych jego przeklętych Sharinganów. Jednak lody były twoim ulubionym przysmakiem, o którym chłopka doskonale wiedział, zaś ty zrobiłabyś dla nich wszystko, a przynajmniej bardzo dużo. Postanowiłaś więc przyjąć jego przeprosiny, mimo że zrobiłaś to z wielkim bólem serca.
Po drodze minęliście jakąś cycatą blondynkę, na widok której Itachi dyskretnie próbował zatuszować swoje istnienie.
- Dobrze się czujesz? - spytałaś patrząc na niego jak na głupka, kiedy próbował odwracać się na wszystkie strony, aby tylko kobieta nie zwróciła na niego uwagi.
- Tak, a co? - odparł, nadal całe swoje skupienie poświęcając obserwacją blondynki.
- Serio? - spytałaś ironicznie, mierząc go politowanym spojrzeniem z uniesioną brwią. - Co tym razem. Jest z tobą w ciąży, czy jak?
- Zwariowałaś? - prychnął, powracając do swojej normalnej pozy, jednak nadal ukradkiem zerkając na dziewczynę, która już dawno was wyminęła. - Byliśmy razem na jednej randce i całowaliśmy się tylko raz, a ona ubzdurała sobie jakiś wielki związek i chyba nawet wymyśliła już imiona naszych dzieci. - odparł już nieco spokojniej.
- Aha. - skomentowałaś krótko, nie chcąc dalej w to brnąć.
- Hej, a tak swoją drogą. - mruknął po chwili, kiedy jakiś głupi pomysł wpadł mu do głowy. - Odpowiesz mi na jedno pytanie?
- Zależy na jakie. - mruknęłaś.
- Z kim się pierwszy raz całowałaś? - spytał dziarsko, najwyraźniej dumny z tego, że na dźwięk jego słów omal nie zakrztusiłaś się własną śliną.
- O nie, nie ma mowy. - odparłaś niemal natychmiast. - Nie powiem ci tego. - stwierdziłaś kategorycznie. - I skąd w ogóle takie durne pytanie? - prychnęłaś nieco nerwowo, chcąc odejść od tego tematu jak najdalej.
- No weź, nie bądź taka. Wstydzisz się, czy co? - ciągnął, nie zwarzając na twoją próbę uniknięcia odpowiedzi. - Chcesz żebym użył Sharingana do czytania w myślach?
- Nie potrafisz tego. - prychnęłaś, krzyżując ręce na piersiach.
- Chcesz się przekonać? - popatrzył na ciebie unosząc brew, bardzo pewny swojego zdania.
- Dawaj. - odparłaś kpiąco, patrząc pewnie w jego oczy, które lada moment przybrały formę Sharingana.
- Hyuuga Neji. - powiedział po chwili.
- Pff. - prychnęłaś kpiąco, omal się nie opluwając. - Błąd. Myślę, że naprawdę nie chcesz tego wiedzieć. - dodałaś po chwili.
- Jasne, że chcę. Tym bardziej teraz, kiedy tak bardzo nie chcesz mi powiedzieć. - ciągnął. - A może to był jakiś stary dziadzio, typu Jirayi? - spytał z uśmieszkiem.
- Nie grab sobie jeszcze bardziej. - powiedziałaś ostrzegawczo, nawiązując do testowania na twojej osobie nowej techniki. - Ale okej, skoro tak bardzo ci na tym zależy, to dobrze, powiem ci. - dodałaś po chwili, próbując przybrać dumny wyraz twarzy.Uznałaś, że skoro chłopak zaczął już ten niewygodny temat, nie odpuści tak łatwo. Ba! On nie odpuści, dopóki mu nie odpowiesz. - Z Sasuke. - mruknęłaś, czując jak cała duma wylatuje z ciebie jak z przebitego balona. No i po co ci to było.
- Że co? Z moim bratem? - wydarł się na cały głos omal nie wybuchając gromkim śmiechem, przez co mieszkańcy wioski, obok których przechodziliście spojrzeli na was dość dziwnie.
- Przestań się drzeć. - syknęłaś, próbując go uciszyć.
- Nie wierzę. Żartujesz, prawda? - spytał już nieco ciszej, wycierając łezkę śmiechu z kącika oka.
- Nie, nie żartuję. - warknęłaś. - Ale jeśli komukolwiek o tym powiesz przysięgam, że zabiję cię własnymi rękami. - dodałaś śmiertelnie poważnie.
- Ale... Ale jak? Przecież nic mi nie mówił. - ciągnął, nie kryjąc rozbawienia.
- Nie mówił, bo nie ma się czym chwalić. Z resztą przysięgliśmy sobie, że nigdy o tym nie wspomnimy. - syknęłaś. - A ty widzisz co narobiłeś? Przez ciebie złamałam obietnicę. - rzekłaś z wyrzutem. - Jeśli wspomnisz Sasuke, że ci o tym powiedziałam, to...
- Obiecuję, że nikomu nie pisnę ani słówka. - przerwał ci w pół groźby. - Jeśli powiesz mi, jak to się stało. - dodał, parskając śmiechem, przez co zmierzyłaś go zabójczym spojrzeniem i żałowałaś, że nie możesz przemienić go w kamień. Wzięłaś głęboki oddech, aby przemyśleć jego ofertę. Wiedziałaś również, że chłopak jest zdolny dotrzymać swojej obietnicy, ale jeśli nie spełnisz jego warunku, bez problemu może ogłosić tajemnicę całej wiosce.
- Przysięgam, że któregoś dnia... - syknęłaś szeptem, biorąc kolejny wdech. - To było dawno temu. Postanowiliśmy tylko sprawdzić, jak to jest cię całować, więc to zrobiliśmy. Koniec histori. Zadowolony? - warknęłaś, przebierając sztucznie słodki uśmiech.
- Nie mogę uwierzyć. - odparł krecąc głową z niedowierzaniem i nadal nie przestając chichotać. - A teraz dam ci już spokój. Chodź na te lody. - powiedział jak do jakiegoś dziecka, powstrzymując się od dalszej salwy śmiechu. Przełożył ci rękę przez ramię i razem podeszliście wybrać wasze ulubione smaki.
Właśnie przez głupiego brata Sasuke i twój długi język obawiałaś się przejść obok młodego Uchihy. Nie miałaś do końca pewności, czy Itachi dochował danej ci obietnicy. Gdy jednak wszystko okazało się w należytym porządku, mogłaś w spokoju udać się do szpitala, gdzie zmierzałaś od samego początku. Miałaś do przekazania bardzo pilne, a zarazem wesołe wieści Kakashi'emu.
- Ohayo! - zaczęłaś na wejściu. - Mam dla pana bardzo dobre wie... - rzekłaś wesoło, jednak gdy po zamknięciu drzwi odwróciłaś się z zamiarem ujrzenia zakrytej twarzy Mistrza, niemal ugięły się pod tobą kolana. Problemem nie był jednak sam fakt, że mężczyzny nie było w łóżku. Gorsze było to, że okno było szeroko otwarte, zaś biała firanka powiewała niebezpiecznie w rytm piszczącego wiatru. Od razu pomyślałaś o najgorszym. Sama nie wiedziałaś, czemu takie myśli nawiedziły twój umysł.
Podbiegłaś do okna wychylając się tak, że omal sama nie wypadłaś i zaczęłaś rozglądać się dookoła w nadzieji, że nie zastaniesz plamy z krwi na samym dole.
- Mistrzu Kakashi? Halo! Gdzie pan jest? - zawołałaś znów zapominając, że mężczyzna kazał ci do siebie mówić po imieniu. - No pię... - pisnęłaś do siebie, jednak w tej samej chwili poczułaś łaskotanie na brzuchu, które spowodował chwyt tak niespodziewany, że omal nie dostałaś zawału i naprawdę nie wypadłaś przez to okno.
- Co ty wyprawiasz? - usłyszałaś po chwili, jednak twoje serce nadal nie przestało łomotać po nagłym ataku zaskoczenia. Odwracając się ujrzałaś nikogo innego, jak srebrnowłosego ninje, którego szukałaś.
- Pan naprawdę wpędzi mnie kiedyś do grobu. - rzekłaś, biorąc oddech na uspokojenie i kładąc dłoń na klatce piersiowej.
- Prędzej sama to zrobisz zważając na to, że wychylałaś się z trzeciego piętra przez okno. - zauważył. - Co w ogóle tam robiłaś? I o ile pamiętam, mieliśmy darować sobie przyrostki. - dodał.
- Jak to co? Szukałam pa... Cię. - w porę się poprawiłaś, choć nadal było to dla ciebie dziwne i jakoś na razie nie umiałaś się do tego przyzwyczaić. - Z resztą nieważne. - mruknęłaś po chwili, kręcąc głową. - Mam dla ciebie dobre wieści. - dodałaś z szerokim uśmiechem.
- Jirayia - sensei pisze nowy tom powieści? - spytał z błyskiem w oku.
- Co? - mruknęłaś unosząc brew.
- Nieważne, mów dalej. - odparł z nutką zawiedzenia w głowie.
- Em, taak. - przeciągnęłaś patrząc na niego dość litościwym wzrokiem. - Tsunade - sama uznała, że twój stan jest na tyle dobry, że jutro możesz dostać wypis. - dodałaś już z większym entuzjazmem.
🍂🍂🍂🍂🍂
Pamiętaj o ⭐, jeśli ten dłuugi rozdział ci się spodobał i oczywiście, jeśli dajesz jakąś szansę Kakashi'emu :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro