Rozdział 30
Po zawiadomieniu Kakashi'ego o ciąży przyszedł czas na ujawnienie prawdy rodzicom. Mimo, że miałaś blisko dwadzieścia lat, nadal czułaś niepokój na myśl o tym, jak zareagują. Na szczęście nie zaczęli prawić Ci morałów na ten temat, a nawet wszystko przyjęli z entuzjazmem ciesząc się na myśl o wnuku.
Prawda wyszła na jaw również przed pozostałymi mieszkańcami. Naruto przez kilka tygodni nie mógł w to uwierzyć i codziennie pytał Cię, czy to aby na pewno prawda. Jednak widząc Twój rosnący brzuch w końcu przyjął to do wiadomości. Sasuke z kolei odebrał tą wiadomość ze stoickim spokojem, tak jak na Uchihe przystało. Pozostali znajomi też przyzwyczaili się do widywania Cię z okrągłym brzuchem.
Wraz z Kakashim wynajęliście również własne mieszkanie w dogodnej lokalizacji. To, w którym do tej pory mieszkał Kakashi było za małe na waszą dwójkę, a co dopiero trójkę, zaś nie chciałaś też gnieździć się razem z rodzicami, których pomoc na pewno by się przydała, jednak z biegiem czasu zaczęliby obdarowywać was jakże cennymi poradami i uwagami, dlatego też postanowiliście sprawić sobie własny kąt.
Razem z mężczyzną zapisaliście się również do szkoły rodzenia, aby jak najlepiej się przygotować. Gdy pewnego dnia omawiano proces przyjścia dziecka na świat, Kakashi po powrocie do domu nie mógł pozbierać się przez kilka kolejnych godzin. Mimo że był twardym ninją, to chyba nie przeżyłby dnia jako kobieta.
— [Imię], już ci to mówiłem i będę mówił nadal. Powinnaś na jakiś czas zrezygnować z pracy w szpitalu, to może być niebezpieczne dla dziecka — uznał pewnego dnia, kiedy to podbiegł do Ciebie tuż po tym, jak zauważył że niesiesz ze sobą stertę papierów, które według niego były bardzo ciężkie.
— Kakashi, daj spokój. To tylko ciąża, nic mi nie będzie — westchnęłaś, kiedy mężczyzna wziął od ciebie dokumenty, abyś nie musiała się przemęczać, czego przecież nie robiłaś.
— Dlaczego jesteś taka uparta? A co, jeśli się nadwyrężysz? Powinnaś odpoczywać — stwierdził.
— To słodkie, że się tak zamartwiasz — przyznałaś, dając mu buziaka w policzek. — Ale przysięgam ci, że jeśli tylko gorzej się poczuję to wezmę wolne i cały dzień będę leżeć na kanapie — dodałaś, powstrzymując się od śmiechu, gdyż jego panika czasem naprawdę bawiła Cię do łez. — A tak w ogóle, to nie masz dzisiaj żadnych misji, że tak zwyczajnie masz czas, żeby pomagać mi nosić tych kilka kartek? — zmarszczyłaś czoło.
— Przecież wiesz, że dla ciebie zawsze znajdę czas, nawet jeśli miałbym tysiąc spraw na głowie — powiedział dziarsko.
— Mój bohaterze — mruknęłaś z przekąsem, uśmiechając się pod nosem.
Kiedy dotarliście do budynku docelowego, pożegnaliście się krótkim buziakiem oraz kolejną przemową srebrnowłosego, w której wyraził swoją opinię dotyczącą Twojego "przepracowania". To było naprawdę kochane z jego strony, że tak się o Ciebie martwił, ale na litość boską... Pracowałaś przy samej Tsunade - najlepszej medycznej kunoichi w Wiosce, a może i na świecie - jak niby mogło Ci się przy niej coś stać? Dlatego też zawsze ignorowałaś wywody Kakashi'ego, który czasem nadal traktował Cię jak jakąś smarkulę, którą musi się opiekować, gdyż należy do jego drużyny.
Kilka tygodni później Twoja ciąża już naprawdę dawała się we znaki. Krzyż bolał Cię niemiłosiernie, a apetyt nadal nie pozwalał o sobie zapomnieć, co bardzo Cię bolało, gdyż po urodzeniu miałaś zamiar jak najszybciej wrócić do swojej sylwetki sprzed ciąży.
Pewnego wieczoru leżąc na kanapie czytałaś książkę o pierwszych dniach noworodka, a Kakashi składał drewnianą kołyskę do pokoju dziecka. Oczywiście duma nie pozwoliła mu na korzystanie z instrukcji, dlatego co chwilę przeklinał na wszystko i kilka razy chciał odwieźć produkt z powrotem do sklepu twierdząc, że sprzedano mu jakiś niekompletny badziew.
W pewnym momencie poczułaś lekki ból brzucha, jednak uznałaś, że to tylko kopnięcie, które w ostatnich dniach były naprawdę bardzo częste. Odłożyłaś książkę i postanowiłaś wstać, aby nieco rozprostować kości. Wtedy jednak dotarło do Ciebie, że coś jest nie tak.
— Kakashi? — jęknęłaś, podpierając się o oparcie kanapy.
— Hmm? — mruknął mężczyzna, skupiony na dopasowaniu elementu, który wcale tam nie pasował. Wspaniały majsterkowicz, nie ma co!
— Chyba odeszły mi wody — wydukałaś w końcu, gdy zrozumiałaś co takiego właśnie się stało.
— C-co? — wyjąkał, natychmiast przerywając swoje zajęcie i w mgnieniu oka znajdując się przy Tobie.
— Słyszałeś. Przecież chyba wiesz co to znaczy, prawda? Mówiłam ci o tym ja i profesor w szkole rodzenia. Nie mów, że nie pamiętasz — powiedziałaś zirytowana.
— A-ale jak to? To nie za wcześnie?
— Czasem tak się zdarza. No już, musimy iść do szpitala. Nie chcę rodzić bez obecności Tsunade — dodałaś, próbując postawić chociaż krok.
— Tak... Tak! Już! Szybko! Gdzie jest torba? A pieluchy? Przecież jeszcze nie poskładałem kołyski! A...
— Baka! Przestań panikować, tylko mi pomóż — wydarłaś się.
— Tak... Oczywiście! — ocknął się mężczyzna, zabierając Cię na ręce i kierując się w stronę szpitala.
Dzięki temu, że Kakashi potrafił przenosić takie ciężary w naprawdę szybkim tempie, znaleźliście się tam w kilka minut. Na szczęście Tsunade przeprowadzała wieczorną obserwację pacjentów i gdy tylko was zobaczyła, od razu wiedziała o co chodzi.
— Kakashi, posadź ją tutaj. Napij się kawy i nie panikuj, wszystko będzie dobrze — powiedziała stanowczo blondynka, widząc pobladły skrawek twarzy mężczyzny. Srebrowłosy natomiast wykonał jej rozkaz, jednak zamiast napić się kawy, cały czas trzymał Cię za rękę.
— Kakashi, posłuchaj Tsunade - sama. Nie martw się i nie idź ze mną na porodówkę. Będziesz miał później koszmary — wymamrotałaś, siedząc na wózku i czując coraz to mocniejsze skurcze.
Srebrnowłosy popatrzył na Ciebie czule.
— Kocham cię — szepnął, całując w czoło i puścił Twoją dłoń, patrząc jak odjeżdżasz prowadzona przez Tsunade.
Kilka minut później znajdowałaś się już na sali porodowej wraz z Hokage i Shizune, które od początku prowadziły Twoją ciążę. Ból coraz bardziej dawał się we znaki, co przyczyniło się do tego, że ogarnął Cię strach przed porodem, który nie był w żaden sposób niczym dziwnym.
Kiedy jednak Tsunade zaczęła oceniać położenie dziecka poczułaś, że coś było nie tak. Zorientowałaś się o tym po minie, którą zawsze robiła, gdy przypadek był niezbyt ciekawy.
— Nie jest dobrze. Dziecko zaplątało się w pępowinę. Nie możesz urodzić naturalnie — postanowiła, co spadło na Ciebie jak wyrok. — Shizune, narkoza — rozkazała, a sekundę później ciemnowłosa kobieta znalazła się przy Tobie.
— C-co takiego? Jak to? Tsunade - sama, proszę... — zaczęłaś, jednak nie dane Ci było skończyć.
— Spokojnie, [Imię], wszystko będzie dobrze — odparła blondynka, a już po chwili poczułaś, jak odpływasz w niespokojny sen. Do Twojej głowy zaczęło napływać wiele wspomnień, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
— Znowu kopie! [Imię], mówię ci, to będzie najszybszy ninja Konohy — przyznał Kakashi, kładąc dłoń na Twoim wypukłym brzuchu. — Kupię mu taką samą maskę, jak moja.
— Dlaczego myślisz, że to będzie chłopiec? Ja czuję, że to dziewczynka — odparłaś. Chcieliście, aby płeć dziecka była niespodzianką, dlatego też często się nad tym spieraliście.
— Jeśli to będzie dziewczynka, to i tak kupię jej maskę, żeby żadni chłopcy się za nią nie oglądali — powiedział, na co zachichotałaś.
Nagle obraz tego wspomnienia zaczął się rozmazywać, aby po chwili przenieść Cię na dziedziniec Wioski.
— Hej, [Imię] - chan, poczekaj chwilę! — wołał Naruto, próbując Cię dogonić. — Zobacz, co udało mi się zdobyć! — powiedział dumnie, kiedy już znalazł się przed Tobą. Wyciągnął zza pleców miniaturową podobiznę swojego jaskrawego kombinezonu, który zawsze nosił. — Spójrz. Jak myślisz, czy to będzie dobry rozmiar na początek? Dużo czasu zajęło mi, żeby znaleźć to cudo! — dodał.
— Wow, Naruto, to... Bardzo miłe z twojej strony — odparłaś, niezręcznie drapiąc się po karku.
— Przestań, [Imię] - chan, nie ma sprawy! Wiem, że zawsze podobał ci się mój styl, dlatego postanowiłem sprawić jego wzór twojemu dziecku, ale jeśli chcesz, mogę też znaleźć damską wersję w sam raz dla ciebie!
— Wiesz co... Myślę, że jakoś się bez tego obejdę — powiedziałaś, próbując jakoś bezpiecznie wybrnąć z tej całej sytuacji.
Po tym zdaniu obraz ponownie zaczął się przekształcać, aby znów przenieść Cię w całkiem inne miejsce.
— [Imię], jak długo jeszcze zajmie mi przyzwyczajenie się do twojego brzucha? — spytał pewnego dnia Itachi, którego spotkałaś w drodze do szpitala.
— Myślę, że nim zdążysz się przyzwyczaić, zdążę już urodzić — przyznałaś. — Wtedy będziesz musiał zacząć przyzwyczajać się do spacerówki — dodałaś z uśmiechem.
— To takie niecodzienne... Nie mogę uwierzyć, że miniaturowa podobizna Kakashi'ego i [Imię] niedługo będzie tu biegać — westchnął Uchiha. — Pamiętaj szkrabie, jeśli rodzice ci zabronią jeść słodyczy, zawsze możesz przyjść do wujka Itachi'ego na dango — powiedział, nachylając się do brzucha.
Wspomnienie znów zaczęło się zamazywać, jednak nie przeniosło Cię do kolejnego. Zamiast tego ujrzałaś białe szpitalne ściany, które znałaś już na pamięć, jednak tym razem mogłaś ujrzeć je z perspektywy pacjenta. Ocknęłaś się w jednej chwili.
— Gdzie jest moje dziecko? — załkałaś, nie widząc obok siebie żadnego inkubatora. W tamtej chwili w Twojej głowie zawitały najgorsze przeczucia.
🍂🍂🍂🍂🍂
Hejka!
Chciałabym Was jeszcze raz serdecznie zaprosić do mojej NOWEJ książki o Kakashim, w której znajdują się już 3 rozdziały :D
Pamiętajcie również o ⭐, jeśli rozdział się spodobał :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro