Rozdział 1
— Ugh! Znowu to samo! — warknęłaś do siebie. — Chcę przecież zostać medykiem, a nie sekretarką! — marudziłaś pod nosem, biorąc do rąk coraz to więcej papierów i ksiąg, o które prosiła cię Tsunade. Co z tego, że sterta przerastała cię już prawie dwa razy. Chciałaś zabrać wszystko za jednym razem, aby nie musieć ponownie tu przychodzić.
Bardzo ją szanowałaś, ale czasem naprawdę strasznie cię denerwowała, kiedy wyręczała się tobą w każdej możliwej sytuacji. Dmuchnęłaś na kosmyk włosów, opadający luźno na czoło, kopniakiem szturchnęłaś uchylone drzwi i ruszyłaś do biura Hokage.
Stojąc pod drzwiami usłyszałaś, że kobieta z kimś rozmawia. Sądząc po głosie, był to mężczyzna. Przez chwilę zastanawiałaś się, czy przerwać im pukając, ale przypomniałaś sobie, że dokumenty, o które prosiła cię Hokage musiały być pilnie dostarczone. Wtedy jednak dotarło do ciebie coś innego... Jak niby miałaś zapukać, skoro ręce miałaś zajęte toną papieru? Postanowiłaś więc wejść jakby nigdy nic. Cudem udało ci się nacisnąć klamkę, a następnie ruszyłaś przed siebie, nawet nie bardzo wiedząc, czy wybrałaś dobry kierunek, gdyż księgi skutecznie utrudniały ci widoczność.
— Przepraszam, że przerywam — rzekłaś, udając skruchę, jednak tak naprawdę nie czułaś się winna, wchodząc tam. — Ale nie bardzo wiedziałam, gdzie mam je zostawić — dodałaś, próbując dostać się do miejsca, gdzie siedziała kobieta.
— Ah, tak, [Imię]. Proszę, połóż je na biurku — zarządziła Tsunade, która niezbyt przejęła się ilością papieru na twoich barkach.
— Pewnie, nie ma problemu — odparłaś nader sztucznie miłym głosem, ponieważ miałaś chociaż odrobinę nadzieji na to, że pomoże ci choć w minimalnym stopniu. Cóż, za marzenia nie karają, a Tsunade najwyraźniej nie lubi ich spełniać.
— [Imię]? — usłyszałaś nagle dziwnie znajomy głos, jednak nie mogłaś zobaczyć jego właściciela, gdyż nadal próbowałaś dostać się do biurka kobiety. - [Imię i nazwisko]? — mężczyzna powtórzył, a ty już nie mogłaś się oprzeć, aby nie spojrzeć w jego stronę i przekonać, kim był ów nieznajomy, który znał twoje dane. Już miałaś się odwrócić, kiedy potknęłaś się o panel wystający z podłogi, zaś wszystkie książki lada moment miały runąć na ziemię. Nic takiego się jednak nie stało. Okazało się bowiem, że twój tajemniczy stalker stał się również twoim wybawcą i uratował cię od klęski. Wziął od ciebie część papierów, jednak nie na tyle, byś mogła dostrzec jego twarz.
— Uf, dziękuję — westchnęłaś, kiedy twoja część również znalazła się już na biurku, a ty sama odwróciłaś się, aby w końcu ujrzeć twarz swego wybawcy. A raczej jej część...
— Kakashi - sensei?! — wydusiłaś z siebie, nawet nie zwracając uwagi na Tsunade, która nieco zmarszczyła czoło. — To naprawdę pan?! — twoje oczy przypominały w tamtym momencie dwie monety, zaś do otwartej buzi mogłoby wlecieć stado os.
— Tak, jak widać, to ja — odparł srebrnowłosy, uśmiechając się z przymkniętym okiem i drapiąc niezręcznie po karku.
— To niemożliwe! — pisnęłaś ponownie i w nagłym ataku radości podbiegłaś do byłego mistrza, rzucając mu się na szyję, omal go nie przewracając — Byłam pewna, że pan nie żyje! — powiedziałaś, nadal cała w emocjach. — To znaczy... — odchrząknęłaś, a gdy zdałaś sobie sprawę, co właśnie wyczyniasz, zaprzestałaś ściskania mężczyzny i stanęłaś tuż przed nim, nieco zażenowana swoim nagłym przypływem roztargnienia. — Bardzo się cieszę, że pana widzę... W końcu tyle lat minęło... — wybełkotałaś spuszczając wzrok, teraz już zawstydzona w dwustu procentach.
— Ekhem, [Imię] — nagle usłyszałaś odchrząknięcie Tsunade, o której obecności kompletnie zapomniałaś. — Wiem, że powrót Kakashi'ego jest dla ciebie szokiem i jak mogliśmy zauważyć, bardzo się z tego cieszysz, jednak prosiłabym, abyś teraz na moment zostawiła nas samych. Mamy kilka rzeczy do omówienia — powiedziała chyba zbyt spokojnie, gdyż przez ton jej głosu poczułaś dreszcz przebiegający wzdłuż pleców.
— Tak! — wypaliłaś ciut za głośno. — Tak, przepraszam — dodałaś, zerkając jeszcze raz na swojego byłego mistrza, który jak zwykle wydawał się być rozbawiony zaistniałą sytuacją. — Już sobie idę, nie będę przeszkadzać — dodałaś, a następnie skierowałaś się w stronę drzwi, aby jak najszybciej zniknąć z natarczywego i przeszywającego spojrzenia Hokage, które czułaś na swoich plecach.
Nie bardzo wiedziałaś, co miałaś zrobić ze sobą w tamtym momencie. Z jednej strony czułaś wielką radość i ulgę, gdyż naprawdę byłaś przekonana, że Kakashi zginął na swojej długoletniej misji. Z drugiej natomiast lekkie zażenowanie tym nagłym wybuchem euforii. Bądź co bądź, ale jednak bardzo interesowało cię, dlaczego mistrz zniknął na tak długi okres czasu. Postanowiłaś zatem co nieco się dowiedzieć. Rozejrzałaś się dookoła, dokładnie przeczesując teren, aby zorientować się, czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu. Następnie jak najciszej przyłożyłaś ucho do drzwi, na moment przestając nawet oddychać, aby lepiej usłyszeć rozmowę.
— ... Myślę, że wszystko jest już załatwione, Tsunade - sama — powiedział Kakashi, a w jego głosie słychać było pewność.
— Mam taką nadzieję, Kakashi — odparła kobieta. — Większość mieszkańców myśli, że nie żyjesz. Naprawdę zajęło ci to sporo czasu. Jednak ufam ci i wierzę, że to już ostateczny koniec całej sprawy — dodała, a ty byłaś pewna, że poprawiła właśnie okulary na swoim zadartym nosie. Po chwili ciszy usłyszałaś kroki, które zaczęły zbliżać się w twoją stronę. W pierwszej chwili spanikowałaś. Nie mogłaś od tak sobie uciec, ponieważ Kakashi zauważył by cię tak czy siak. W mgnieniu oka wykonałaś więc Meisaigakure no Jutsu, które sprawiło, że twoje ciało wtopiło się w otoczenie, przez co stałaś się niewidzialna. Nie wiedziałaś nawet, czy przez panikę dobrze wykonałaś tę technikę, dlatego też modliłaś się, aby twoje umiejętności cię nie zawiodły i to w dodatku w takiej chwili. Mężczyzna wyszedł dosłownie sekundę po tym, jak zniknęłaś - przynajmniej fizycznie. Starałaś się również nie oddychać, aby przypadkiem nie zdradzić swojego położenia. Srebrowłosy wyszedł i jakby nigdy nic ruszył w przeciwnym kierunku. Już miałaś odetchnąć z ulgą, kiedy nagle...
— Cześć, [Imię] — powiedział znienacka, dalej krocząc przed siebie. W twojej głowie rozpętała się wojna słów pod tytułem : Jak?! Stwierdziłaś również, że dalszy kamuflaż nie ma najmniejszego sensu, dlatego też szybko powróciłaś do normalnego wyglądu.
— Jak pan to zrobił? — jęknęłaś, podbiegając do jounin'a, aby zrównać się z nim krokiem, co wcale nie było wymagające, gdyż mężczyzna szedł powoli.
— Właściwie, to nie wiem — wzruszył ramionami, zaś jego dłonie standardowo już i tak, jak zapamiętałaś, spoczywały w kieszeniach spodni. — Przecież taki młody jounin nie może umieć chyba nic innego, poza rzucaniem kunai'ami do celu, prawda? — uniósł brew, zaś jego twarz ponownie przybrała rozbawiony wyraz.
— To było dawno. Wie pan, że już tak nie uważam, prawda? — zawahałaś się, w głębi duszy bardzo poruszona faktem, że były trener nadal pamięta twoje pierwsze słowa, które od ciebie usłyszał.
— Mam nadzieję — odparł, uśmiechając się w twoją stronę.
— Przysięgam — potwierdziłaś. — A tak w ogóle... — mruknęłaś cicho. — Skoro pan wrócił, to może powiadomię o tym Naruto i Sasuke? W końcu był pan również i ich nauczycielem, na pewno bardzo się ucieszą z faktu, że mistrz wrócił — powiedziałaś radośnie, kiedy nagle przypomniałaś sobie o dawnych kolegach z drużyny. — Bo wrócił mistrz na stałe, tak?
— Tak, wróciłem na stałe — potwierdził, jakby zamyślony. — Ale nie chciałbym, aby wszyscy od razu dowiedzieli się o moim powrocie. Wiesz, większość ludzi myśli, że nie żyję. Nie chcę przyprawić wszystkich o palpitację serca i sprawiać, aby myśleli, że nawiedza ich jakiś duch — dodał.
— Ech, właściwie, to ma pan rację — westchnęłaś, w pełni zgadzając się z mężczyzną. — To ja też nie będę już przeszkadzać. Mam jeszcze trochę spraw do załatwienia, a nie chcę, aby Tsunade - sama coś mi zrobiła — przyznałaś.
— Myślę, że dzisiaj ma tyle pracy, że nawet nie pamięta o twoim istnieniu — odparł Kakashi, a ty odniosłaś wrażenie, że chodzi mu o dzisiejszą sytuację z księgami, które jej przyniosłaś.
— Oby tak było — mruknęłaś bardziej do siebie, uświadamiając sobie, że tak byłoby lepiej, gdyż wtedy nie dawałaby ci tyle prac do wykonania. — W takim razie do zobaczenia — powiedziałaś już śmielej, uśmiechając się w stronę mężczyzny. — Mam nadzieję, że teraz już nie zniknie pan na tak długo — dodałaś.
— Do zobaczenia, [Imię] — odparł, odwzajemniając uśmiech. — Spokojna głowa, na razie nigdzie się nie wybieram — dodał, a następnie obydwoje ruszyliście w przeciwne strony.
🍂🍂🍂🍂🍂🍂
Hejka!
Oto pierwszy rozdział mojej nowej opowieści. Jak wam się podoba? :D Bardzo się również cieszę, że prolog spotkał się z tak pozytywnym przyjęciem z waszej strony!
Pamiętajcie o ⭐, jeśli jednak i ten rozdział się spodobał :D
Buziaki
Melody ;***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro