8
Umyta usiadłam na łóżku. Sięgnęłam po telefon aby zobaczyć co za wiadomość dostałam.
A: Jennifer proszę, wybacz mi...
Nie miałam ochoty mu odpisać na jego nic nie wartą wiadomość. Wysuszyłam szybko włosy i zadzwoniłam do Stilesa.
J: Hej... jesteś w domu?
S: Tak jestem, coś się stało?
J:Chciałam po prostu usłyszeć twój głos i cie zobaczyć na żywo...
S: Mam przyjść?
J: T-Tak...
S: Za chwilę będę, trzymaj się! Buziaki, pa!
Poszłam do kuchni. Przygotowałam sobie kanapki z serem i pomidorem, zrobiłam jeszcze ciepłe kakauko sobie i Stiles'owi który lada moment mógłby przyjść.
-Jennifer? - usłyszałam męski głos zza plecami.
-... - to był Akari.
-Miśka ja przepraszam... to ona zaczęłam przecież wiesz do czego te psycho fanki są zdolne, musiała mnie skimś pomylić... jak mam Cię się wytł..
-Wystarczy mi że byłeś cały czerwony jak cie całowala, podobało ci się. Wyjdź stąd i nie wracaj, póki nie ogarniesz swojego życia, a o korepetycje zadbaj sobie sam! - krzyknęłam i go wypłynęła z kuchni pokazując mu drzwi.
Usiadłam przy stole załamana.
-Jennifer...?
-Ile razy... - powiedziałam i się odwróciłam, ale kiedy ujrzałam ciemno okiego chłopaka się zatkałam.
-Mam sobie pójść? - spytał rozkładają ręce.
-Nie no skąd...? - powiedziałam ledwo połykajac ślinę.
-Widziałem Akari'ego, prawie bym dostał od niego w ryj gdyby nie to że się schyliłem. Dał sobie spokój kiedy go lekko otrzepałem - powiedział - Jak tam? Chumor dopisuje? - spytał- Okej okej! - powiedział ostrożnie unosząc ręce do góry, pokazując gest poddania się.
-Głodny? - spytałam a chłopak sięgnął po kanapkę - łapy precz! - wrzasnęłam i dałam mu po łapach.
-Ała! - wrzasnął i się zaśmialiśmy.
-Przepraszam że tak mocno ale czy... mogę to zrobić? Marze o tym... od dłuższego czasu, odkąd byłaś z Akari'im... mogę? - oczywiście że chciał mnie pocałować.
-Tak...
♡Stiles powraca, co się będzie działo w następnych rozdziałach?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro