Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Nikodem
Boże te Baby mnie wykończą właśnie jedziemy na tą zasraną imprezę.

-Jesteśmy. Nikodem idziesz?

-Tak sorry zamyśliłem się. - tak naprawdę, to nie chcę misię tam iść,ale już nie mam innego wyjścia muszę iść. Wysiadam z auta i powolnym krokiem ruszam na imprezę.

-Hej wchodzie. - mówi pewnie organizator tej zasranej imprezy i to przez niego muszę tu być.

-Hej - mówię i idę do ogrodu, bo oczywiście dziewczyny mnie zostawiły samego.

Siadam na leżaku i rozmyślam nad tym co tu robić. Wyciągam telefon przeglądam media społecznościowe i natrafiam na zdjęcie Lucka liżącego, się z jakąś laskę dobra dość, już tego Instagrama. Włączyłem moją ulubioną piosenkę BTS i zacząłem czytać Wattpada w pewnym momencie, ktoś złapał mnie za ramię obróciłem się i zobaczyłem jakiś trzech typków.

-Hej co ty robisz tu sam, może się razem pobujamy? - japierdole co to za ludzie ja nie jestem gejem a tak to brzmiało, jak jakaś propozycja.

- Kim ty i twoji koledzy są wogóle bo chyba się nie znamy? - powiedziałem i czekałem na reakcje.

- Co cię to. To ja zadałem Ci pytanie czy się pobujamy odpalę ci coś, jak chcesz.

-Co niby. - błagam żeby nie chodziło o to o czym myślę.

-Nie udawaj głupiego wiem, że wiesz ale dobra, jak chcesz to ci powiem, bo widzę że tępy, jesteś chodzi o narkotyki. - domyśliłem się, ale wolałbym, żeby chodziło o coś innego.

-Ja nie potrzebuję ja, już dobrze się bawię. - ta super się bawię siedząc sam.

-Nam się nie odmawia.

Rzucił się na mnie i obalił z leżaka na ziemię wyjął z kieszeni nóż i już, się na mnie rzucić zamknąłem oczy, ale nie poczułem ukłucia powoli otworzyłem oczy. To co zobaczyłem to był wielki szok. Na tym typku, który przed chwilą powalił mnie na ziemię i usiadł na mnie tak, że nie mogłem się ruszać , teraz leży na ziemi a na nim Luck, który okłada go pięściami. Ocknąłem się, kiedy wyciągnął scyzoryk, bo nóż Luck mu zabrał i wyrzucił. Nie czekałem długo od razu krzyknąłem :

-Luck uważaj. - on chyba nie słyszał, bo dalej, go nawalał pięściami. Nie czekałem długo od razu wstałem podbiegłem i wyrwałem mu scyzoryk. Luck ostatni raz go walnął, a on zemdlał. W tym momencie odwrócił się do mnie:

-Dzięki, że zabrałeś mu ten scyzoryk, gdyby nie ty to mógłbym nie żyć. - serio uratował mi życie, a on jeszcze mi dziękuję za to, że zabrałem temu typkowi scyzoryk to ja powinienem mu dziękować.

-Ty jesteś chory, to ja powinienem ci dziękować prawie mnie zabili i jeszcze dziewczyny mnie zostawiły, chyba wracam do domu. - powiedziałem prawdę serio chcę wracać mam, już dość tej imprezy.

-Serio dopiero z godzinę tu jesteś. - skąd on to wie zaraz się dowię.

-Skąd to wiesz?

-Eee znaczy wydaje mi się, bo widzialem cię jak wchodziłeś. - okej w sumie to, każdy mógł mnie widzieć więc wsumie nie potrzebnie się pytałem.

-W sumie to, każdy mógł mnie widzieć ja chyba będę już uciekał. - Chcę iść już spać.

-Okej a może cię odwiozę. - co mu dzisaj jest, w sumie nie chce mi się wracać na pieszo.
-No okej, bo nie chcę mi się wracać na pieszo.

-To chodź tam mam samochód.

-Okej - poszliśmy do samochodu i wsiedliśmy do Audi. Nie wiem czemu, ale odrazu ruszył w dobrym kierunku.

-Okej już prawie jesteśmy - powiedział uśmiechając się do mnie.

-A skąd wiesz, gdzie mieszkam?

-Znaczy no widziałem, jak idziesz do szkoły, kiedyś. - trochę się gubił, ale okej uwierzyłem mu.

-Jesteśmy. - powiedział pod moim domem z wielkim uśmiechem.

-Dzięki bardzo. - powiedziałem też uśmiechając się. Kiedy wysiadałem dał mi jakąś kartkę, którą schowałem do kieszeni.

Okej więc dawno mnie tu nie było, ale wracam z nowym rozdziałem mam nadzieję, że wam się podoba.
600 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro