Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział dwudziesty trzeci•

~■~■~■~■~

| Dziedziczka? |

Hogwart

Szła wściekła przez korytarze Hogwartu. Uczniowie , których napotkała na swojej drodze , odskakiwali na bok widząc złą Alyssę Potter. Nie zwracała uwagi na ich zdziwione i lekko strachliwe  spojrzenia. Po prostu szła przed siebie. Konkretnie szła do Pokoju Życzeń.
Znalazła go przypadkiem , kiedy to uciekała przed rozwścieczonym
Flichem. Wtedy natknęła się na Pokój Życzeń. Podeszła do pustej ściany , przeszła trzy razy obok niej myśląc o jakimś miejscu gdzie będzie mogła spokojnie pomyśleć.
Po chwili pojawiły się przed nią duże , dębowe i masywne drzwi.
Otworzyła je i weszła do środka.
Znalazła się w przytulnym pokoju z dużą czerwoną kanapą i  kominkiem. Obok kominka stała półka ze książkami. Alyssa podeszła do nich i zaczęła badać ich grzbiety opuszkami palców.
Nagle poczuła że ktoś ją obserwuje. Odwróciła się i prawie krzyknęła. Przed nią unosił się duch...Salazara Slytherina.

- Wielki Slytherinie , czego odemnie chcesz? - zpytała z szacunkiem. Duch w milczeniu pokazał jej na ścianę przed nią.
Alyssa nieśmiało podeszła do niej.

- Co mam zrobić? - Salazar "podpłynął" do niej i pokazał palcem na szarą cegłę.

- Mam ją nacisnąć? - skinął głową.
Dziewczyna nacisnęła cegłę , a tam gdzie przed chwilą była ściana , pojawiły się małe , dębowe drzwi. Alyssa po chwili namysłu nacisnęła na klamkę i weszła przez nie. 
Znalazła się w mocno oświetlonym, wąskim korytarzu.
Spojrzała na Salazara a ten ominął ją obojętnie i poleciał w głąb korytarza. Alyssa pobiegła z nim. Po chwili wpadła z rozpędem do pustej , dużej komnaty.

- Mogłam zostać w pokoju. - mruknęła pod nosem Alyssa rozglądając się po komnacie.

- Mogłaś, ale tego nie zrobiłaś. - po komnacie rozległ się donośny głos. Dziewczyna spojrzała za siebie i po raz kolejny tego dnia skamieniała. Czterej założyciele Hogwartu stali z nią i uśmiechali się do niej.

- Powiedzcie że mi się to śni. - wymamrotała Alyssa, czując że za chwilę zemdleje.

- Alysso, to nie jest sen. To jest prawdziwe. - Powiedziała łagodnie Rowena.

- Ale przecież... przecież nikt nigdy nie widział was jako duchów.
Więc czemu niby ja miałabym was widzieć? I wy nie jesteście duchami wy jesteście żywi! - powiedziała słabo. Założyciele spojrzeli po sobie.

- Może lepiej usiądź, bo to będzie długa opowieść. - zasugerował Godryk.

- Na czym mam usiąść? Tu nie ma żadnych mebli! - powiedziała dziewczyna. Godryk pstryknął palcami i pusta komnata zamieniła się w przytulny pokój.
Alyssa otworzyła usta w podziwie dla zdolności mężczyzny. Salazar widząc to parsknął śmiechem.

-  Zbudowaliśmy ogromny zamek za pomocą magii , i mieliśmy by nie umieć wyposażyć pustej komnaty w meble i inne takie? Proszę cię, nie bądź śmieszna, Alysso!

Alyssa zrobiła się lekko różowa na twarzy ale szybko odpowiedziała :

- Nie na codzień widzi się taki duży poziom magii. A zresztą nie mieliście mi opowiedzieć jakieś historii? - zapytała patrząc na Godryka. Rudowłosy mężczyzna westchnął i zaczął opowiadać :

- Wszystko zaczęło się po tym jak zbudowaliśmy Hogwart. Byliśmy tacy dumni że będziemy mogli nauczyć magii dzieci które pokazują powiązania z nią!
Tak minęło kilka lat. Cała nasza czwórka uczyła uczniów i równocześnie zarządzała Hogwartem. Ale jednak stwierdziliśmy że warto byłoby mieć jeszcze jedną osobę do pomocy. Chcieliśmy aby był to ktoś komu moglibyśmy bezgranicznie ufać a komu się ufa lepiej niż własnej rodzinie?
Pojawił się jednak problem, nikt ani Rowena, Salazar, Helga i ja nie mieliśmy rodziny. Wszyscy wymarli na smoczą ospę.
Nie wiedzieliśmy co robić aż pojawiła się Selena. Była malutką dziewczynką i nie miała rodziców. Przygarnęliśmy ją i wychowaliśmy ją jak własne dziecko. Z racji tego że nie pamiętała swojego nazwiska daliśmy jej nasze.
Kiedy dorosła poznała mężczyznę który miał na nazwisko Potter. Powiedziała mu swój sekret jakim było jej pochodzenie. Obiecał że będzie to trzymać w tajemnicy. Potem urodziło im się dziecko. Ród Potterów takim oto sposobem rozrastał się i kolejni przodkowie przekazywali sobie tą tajemnicę od kilku dobrych lat. Twoi rodzice też mieli ci powiedzieć ale niestety nie zdążyli... - zakończył swoją opowieść Godryk.

- Czy tym pokręconym sposobem chcecie mi powiedzieć że jestem waszą  dziedziczką tak samo jak Harry? - zapytała powoli Alyssa, wciąż przetwarzając w głowie to co powiedział Gryffindor.

- Tak.

- To już wiem czemu Tiara Przydziału powiedziała mi że pasuję do każdego z domów.

- Nawet gdybyś nie była naszą dziedziczką to i tak byś pasowała do każdego z domów. Masz wszystkie cechy których potrzebuje Gryfon , Krukon Ślizgon i Puchon. Chociaż moim zdaniem bardziej pasujesz do Slytherinu. - stwierdził Salazar.

- A wiesz co? Żałuję że Tiara przydzieliła mnie do Gryffindoru.
Bez obrazy. - powiedziała szybko do Godryka który jedynie się uśmiechnął.

- Spokojnie, wszyscy dobrze wiemy czemu masz taką zawiść do Gryfonów. Tylko nie rozumiem, czemu nie poprosiłaś o ponowny przydział. - rudowłosy mężczyzna zmarszczył brwi.

- To można mieć ponowny przydział?! Dumbledore nic nie mówił!

- Nie dziwię się staruchowi. Grunt sypie mu się pod nogami i robi wszystko żeby nie spaść w dół. Dlatego nic ci nie powiedział o możliwości ponownego przydziału, bo wiedział że Tiara przydzieli cię do Slytherinu.
A to byłby ogromny cios dla niego. - powiedziała Rowena. Pozostali przytaknęli dla mądrości jej słów.

-  Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, to pora abyś przyjęła swoje dziedzictwo. - odezwała się Helga.

- Ale jak to? Myślałam że już jestem uznana za waszą dziedziczkę i potomkinię? - Alyssa zmarszczyła brwi w niezrozumieniu.

- Teoretycznie tak, ale musisz mieć nasz znak. Jeśli będziesz go miała to automatycznie dostaniesz w spadku nasze skarbce i dostęp do nich. - wyjaśniła Rowena.

- To wszystko brzmi pięknie, ale co na to gobliny? Przecież jeśli tak jak mówicie, to z chwilą przyjęcia waszego znaku na liście waszych spadkobierców pojawi się moje imię i nazwisko! A gobliny przecież sprawdzają tą listę co jakiś czas, więc nie ma mowy żeby nie zauważyły i nie zgłosiły tego do Dumbledora. A jak on się dowie... to będzie mnie nękał do  końca mojego życia. - powiedziała Alyssa i zadrżała na samą myśl o tym co mógłby zrobić Dumbledore, żeby dostać w swoje lepkie i chciwe ręce majątek Czterech Założycieli.

- Oj, oto się już nie martw. Nasze rody mają zaufanych goblinów, które już dopilnują aby ta informacja nie dotarła w niepowołane ręce. - Salazar uśmiechnął się złowieszczo.

- To jak? Chcesz przyjąć nasz znak? - zapytał Godryk.

- Oczywiście że chcę! - uśmiechnęła się, już uspokojona Alyssa.

- Nadstaw prawe przedramię i podciągnij rękaw. - poinstruował ją Salazar.  Gdy Alyssa zrobiła to co jej kazano, czwórka czarodziei wyciągnęła różdżki i położyła ich czubki na jej przedramienu.

- My, Czterej Założyciele Hogwartu, dobrowolnie mianujemy Alyssę Lily Potter naszą potomkinią i dziedziczką naszych skarbców oraz  innych rzeczy które należą do nas. Również, gwarantujemy jej, jak i całej rodzinie Potter, naszą pomoc w razie potrzeby i śmiertelnego niebezpieczeństwa. - powiedzieli równocześnie. Alyssa poczuła delikatne kłucie na jej prawym przedramieniu. Kiedy Założyciele opuścili różdżki zobaczyła że na jej dotąd nieskazitelnie czystej skórze, jest wytatułowany herb Hogwartu. Spojrzała na nich pytająco.

- To jest właśnie nasz herb. Jeśli się dobrze przypatrzysz, nie widać na nim litery "H". - wyjaśniła Rowena. Alyssa spojrzała jeszcze raz i rzeczywiście. Na herbie nie widać było litery "H".

- Czyli teraz naprawdę jestem waszą dziedziczką? - zapytała.

- Tak. - odpowiedziała Helga.

- I naprawdę pomożecie mi w razie potrzeby?

- Naprawdę.

- To pomóżcie mi odbić Harrego z rąk Voldemorta! - poprosiła dziewczyna.

- Obiecaliśmy ci pomóc, i pomożemy. Ale najpierw musimy mieć plan. Przecież nie możemy tak po prostu wtargnąć do siedziby Voldemorta i zażądać aby oddał nam Harrego. - Alyssa wyglądała tak, jakby chciała właśnie tak zrobić.

- Alysso, my wiemy że jest ci ciężko, ale... musisz myśleć trzeźwo jeśli nie chcesz aby Harry stracił swoją starszą siostrę.

- Ale on może być już martwy!
Ten potwór jest zdolny do wszystkiego! Zabił moich rodziców i próbował ukatrupić mojego brata, na moich oczach! Powinien się smażyć w piekle! - dziewczyna nawet nie wiedziała kiedy zaczęła płakać. Godryk delikatnie starł łzy z jej policzków.

- Myślę że najlepiej będzie, jeśli już pójdziesz do swojego dormitorium. To był dzień pełen wrażeń i twoja przyjaciółka może  zacząć się o ciebie martwić. - Alyssa pokiwała głową. Nie marzyła o niczym innym niż położyć się na swoim łóżku i zapomnieć o całym tym koszmarze. Podeszła do wyjścia z komnaty ale zatrzymał ją głos Salazara.

- I Alysso? Nie mów swojej przyjaciółce o tym co się stało, do czasu kiedy przyjdzie właściwy moment. -  czarnowłosa skinęła  mu głową i pomachała pozostałym Założycielom na pożegnanie.

~■~■~■~■~
Może ten rozdział nie wygląda na długi ale ma aż 1311 słów!
Pobiłam swój rekord😅
Jak tam wam mijają święta?
Jakie prezenty dostaliście?
Pochwalcie się w komentarzu.
Dajcie też  znać co myślicie o rozdziale , bo bardzo się starałam! Mówcie też jeśli są jakieś błędy bo moja kochana autokorekta jest dzisiaj wyjątkowo kapryśna😂
Ja się z Wami teraz żegnam i pozdrawiam cieplutko😊

~ Isa

  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro