Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział dwudziesty pierwszy•

~■~■~■~■~
|Harry!|

Skrzydło Szpitalne tego samego dnia

- Alyssa!!! - krzyknęła Caterine , wbiegając do Skrzydła Szpitalnego jak torpeda.
Alyssa przyzwyczajona do gwałtownego ducha przyjaciółki , odpowiedziała spokojnie:

- Cześć Caterine! Jak się masz?

- To ja powinnam Ciebie o to pytać! Naprawdę napędziłaś mi stracha wtedy na boisku. Zresztą nie tylko mi! Całej szkole! Wiesz nawet twoi starzy , zakłamani przyjaciele się o Ciebie martwią! - powiedziała Caterine.

- Czyżby poczuli wyrzuty sumienia? - zapytała Alyssa z ironią.

- Nie wydaje mi się. Sądzę że nie chcą odstawać od innych uczniów.
I tak mają dużo innych problemów , przez tą całą akcję ze Twoim wspomnieniem. - powiedziała Caterine.

- No fakt. Ale powiedz , co tam u Ciebie?

- Jest dobrze. Nauczyciele cisną nas jeszcze bardziej niż wcześniej.
Chyba boją się , że nie zdążą przerobić całego materiału.

- A jak tam idzie śledztwo w sprawie tłuczków? - zapytała ciekawie Alyssa.

- Nikogo nie znaleźli. Ale wiesz , kiedy pani Pomfrey i profesor Snape skończyli Cię wczoraj badać  , weszłam do Skrzydła Szpitalnego razem z nauczycielami i dyrektorem. Snape powiedział że twój stan jest stabilny i tak dalej. Potem wyprosili mnie ze Skrzydła. Ja naturalnie wyszłam ale podsłuchałam ich rozmowę. Okazało się że Dumbledore twierdzi że żaden uczeń nie zaczarował tych tłuczków , bo musiałby być bardzo potężny. Potem dyrektor rozkazał Snape'owi aby popytał ludzi w Hogsmade czy nie widzieli kogoś podejrzanego , Hagridowi polecił przeszukać każdy zakamarek Zakazanego Lasu. I... - tu Caterine się zawahała.

- I...?

- I pod koniec ich rozmowy McGonagall zapytała się Dumbledora czy uważa że te tłuczki , mógł zaczarować ktoś z otoczenia Sam-Wiesz-Kogo...

- Co na to dyrektor? - zapytała Alyssa , próbując zachować spokojny głos.

- Powiedział...powiedział że to możliwe. - powiedziała Caterine , starając się nie patrzeć w oczy Alyssy.

Za to Alyssa pogrążyła się w ponurych myślach.

- Czy Voldemort próbował mnie zabić?  Czemu to robi? Przecież nie jestem dużym zagrożeniem dla niego! To Harry...Na Merlina! Harry!!! - Alyssa podskoczyła na łóżku , i nie patrząc na zdumioną  Caterine , wstała z łóżka i wybiegła z Skrzydła. Kręciło jej się w głowie ale zignorowała to. Teraz najbardziej liczył się Harry.
Biegła przez puste korytarze Hogwartu , mijając po drodze  Snape'a , który gdy tylko ja zobaczył otworzył usta ze zdumienia. Chciał coś powiedzieć ale Alyssa pędziła nieprzerwanie przed siebie. Dobiegła do gabinetu dyrektora. Chimera otworzyła się przed nią , Alyssa nawet nie musiała wypowiadać hasła. Wbiegła po kamiennych schodkach i otworzyła drzwi do gabinetu Dumbledora. Siedział za swoim dębowym biurkiem i głaskał swojego feniksa.

- Och , Alysso dziecko drogie! Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w Skrzydle Szpitalnym? - zapytał staruszek.

- Dyrektorze , mam bardzo duży problem! Musi mi Pan pomóc! - krzyknęła Alyssa.

- Alysso , najpierw powiedz co się stało. - odparł Dumbledore.

Alyssa opowiedziała mu wszystko pokrótce.

- I wtedy pomyślałam o Harrym. Przecież on może być w niebezpieczeństwie! - zakończyła swoją historię.

Dumbledore westchnął ciężko i wstał. Zaczął przechadzać się po gabinecie. W końcu się zatrzymał.

- Obawiam się że masz rację , droga Alysso. Zaraz wyślę Severusa aby zobaczył czy u Harrego i twojego wujostwa wszystko dobrze. A teraz zmykaj z powrotem do Skrzydła Szpitalnego , bo inaczej pani Pomfrey przetrzyma Cię w łóżku jeszcze dwa dni.

- Dobrze dyrektorze. - Alyssa uśmiechnęła się blado i wyszła z gabinetu.

~■~■~■~■~
To się porobiło...

 
  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro