Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍅2🍅

●Antonio Pov.●

-Tonio! -krzyknął ktoś wbijając do mojego domu. O nie, tylko nie to.
Po chwili zobaczyłem Francisa i Gilberta w moim salonie. Westchnąłem głośno i spojrzałem na nich. Uśmiechnąłem się z przyzwyczajenia.

-Dobra, siadajcie. Co was tu przywlokło? -spytałem

-A widzieliśmy ciebie z twoim kochankiem~ -odrzekł Francis. Zarumieniłem się lekko z uśmiechem.

-O kogo wam znowu chodzi? -znowu ich spytałem, udając, że nie wiem o co im chodzi. Bo wiem, że chodzi im o Lovina.

-No o tego chłopaka z którym gadałeś, który ma brata bliźniaka, i z tym bliźniakiem przyjaźni się mój brat. -"wytłumaczył" Gil.

-Chodzi wam o Lovina? On nie jest moim kochankiem! -zaśmiałem się.

-Ale będzie. -powiedział Francuz

-FRANCIS! -Krzyknąłem na Francuza. Czemu.

-No co? -a teraz udaje takie niewiniątko, co? Mała puta.

-Wiesz o co mi chodzi. Z resztą właśnie z nim pisałem, a wy mi przerwaliście. -powiedziałem pokazując im mój telefon, który mi szybko został przez nich zabrany- Hej! Oddawać mi to!

-Non~ -dostałem szybką odpowiedź od francuza. On sobie siedział na fotelu, a Gilbert mnie przytrzymywał, abym nie zabrał im telefonu.- Gilbert, co piszemy?~

-"Oh, Loviś! Kocham cię, bądźmy razem! Poświęcę życię dla ciebie!~" -niemiec zaprezentował to co francuz ma na pisać, i...on to napisał.

-Wysłane!~ -zaśmiał się. Cholera, zabije żabojada. I tego ptakoluba też.- O, odpisał!

-Dajesz, czytaj! -usłyszałem Gila. O Jezus Maria.

-"Tosiek, czy ty coś piłeś? Lub brałeś? Lub coś, nie wiem co. Serio, ogar idioto." -przeczytał francuz i się zaśmiał- To kiedy będziecie razem Tonio?

-O czym ty mówisz? -spojrzałem na niego jakby był debilem. A nie, czekaj, on nim jest.

-No przecież wiesz~ Z tego czego się nauczyłem na Arthurze, to jest tsundere. -powiedział zbyt poważnie.

-Co to niby jest tsundere? -spytałem

-Tsundere, to typ człowieka, w którym osoba jest zimna, oschła, nieufna i może cię skopać jak się zbliżysz. Szczególnie jak cię kocha. -wytłumaczył Gil. Czekaj, co proszę?!

-Uznam, że tego nie słyszałem. Puściłbyś mnie już? -powiedziałem, na co mój "przyjaciel" mnie puścił.- Gracias.

-Oj dobrze, to oddam ci telefon. -powiedział Francis wykonując wcześniej wspomnianą czynność. Od razu jak go dostałem, przeprosiłem Loviego za to co napisali, i powiedziałem, że moi koledzy zabrali mi telefon.

-A teraz Francis.... -zacząłem ponownie siadając na kanapie- Jakim cudem ktokolwiek z tobą wytrzymuje?

-Nie wiem, ty mi powiedz. -odparł. I tak sobie gadaliśmy przez resztę wieczoru. Lub nocy.....nie jestem pewien.

####################
Coś mi w tym rodziale nie pasuje....tylko co?

I coś czuję, że zepsułam charakter Tośka....meh, naprawię. W następnych rozdziałach, bo nie chce mi się przepisywać całego rozdziału.

To tyle.

Bai~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro