Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍅1🍅

●Lovino Pov.●

-Nic się nie stało. -powiedziałem oschle odwracając wzrok. Chciałem pójść dalej, ale nieznajomy mnie zatrzymał.

-Czekaj, jak masz na imię? -spytał się.

-Lovino. -odparłem.- A ty?

-Antonio. Miło cię poznać Loviś. -wyciągnął do mnie rękę, którą zignorowałem.

-Nie zdrabniaj mojego imienia. -powiedziałem stanowczo patrząc w jego piękne zielone oczy. Czekaj co. Ja tego nie pomyślałem. Nie.

-No dobrze Lovi. -on to robi specjalnie. Już mu chciałem wygarnąć, żeby tego nie robił, ale przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Dzwonił mój brat.

-Ehhh, muszę odebrać. -powiedziałem, i odebrałem od brata- Tak Feli?

-Fratello, czemu ciebie jeszcze nie ma?! Już dawno powinieneś siedzieć w domu! Zaraz ci pasta wystygnie! Lovino, naprawdę! Ja się o ciebie martwię! Jesteś moim bratem! Nic ci się nie stało? Co ciebie tak zatrzymało?! Masz za chwilę być w domu! -jestem zdziwiony tym, jak szybko od mówił, ale słyszałem lekki płacz z jego strony. O nie, nie, nie, nie. Niech nie płacze, tylko nie to.

-Spokojnie, spokojnie, wszystko jest ze mną dobrze. Nie martw się, zaraz będę. Ciao. -powiedziałem i się rozłaczyłem. Westchnąłem i spojrzałem na Antonia.- Przez ciebie mój brat się o mnie martwi.

-Lo siento Loviś. -powiedział- Zobaczymy się potem.

-Czekaj, zanim pójdziemy, mam pytanie. -powiedziałem. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem- Jesteś hiszpanem, czy mi się tylko wydaje?

-Jestem, tak samo jak ty włochem. -odparł dumny- No to widzimy się potem. Adios!

-Ciao. -burknąłem i wyszedłem ze szkoły. Ruszyłem w stronę domu. Czas się przygotować na armagedon.

~time skip~

-Fratello! -brat rzucił mi się na szyje jak wszedłem do domu- Martwiłem się!

-Tak, tak wiem. Wszystko jest przecież dobrze. -powiedziałem i pogłaskałem go po włosach. Taki miły to jestem tylko do dziewczyn i brata. Wow.

-Chodź, pasta jest na stole. Ve~ -od razu zmienił mu się humor. Typowy Feli...

-Idę, idę -powiedziałem i po chwili byliśmy w kuchni jedząc spaghetti.

-To, co cię tak zatrzymało? A bardziej...kto?~ -powiedział mój brat ze zboczonym uśmieszkiem, przez co prawie nie zakrztusiłem się makaronem.

-Wpadłem na takiego jednego hiszpana i trochę z nim pogadałem. -powiedziałem krótko i w duszy modliłem się o to, żeby nie pytał o szczegóły, jak to on ma w zwyczaju.

-Okej. -uśmiechnął się. Dobra, tego się kuźwa nie spodziewałem.

Po skończonym posiłku udałem się do siebie do pokoju aby pobyć sam w ciszy. Dosłownie rzuciłem się na łóżko, odblokowałem telefon i zacząłem sprawdzać media społecznościowe. Oczywiście milion nieprzeczytanych wiadomości od brata, ale była też jedna inna. Była od tego Antonia.

Antonio Fernandez Carriedo:
"Hejcia Lovi!
Znalazłem cię na messie ^w^
Masz czas pisać?"

O boże, ja nie myślałem, że od na serio chce ze mną utrzymać kontakt.

Ty:
"Jasne, czemu nie. I przestań mnie nazywać Lovi, idioto."

Ah, odpisuje nie myśląc co piszę. Brawo Roma.
Teraz będę musiał z nim pisać. Super.

Choć nie wiem, czy mi to przeszkadza.

####################
Pierwszy rodział? Jasne! Już jest!

I boję się, że jakoś zepsuję te postacie. Tak....nwm. Chyba wiecie o co mi chodzi. Tak czy inaczej

Bai~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro