Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

18 czerwca 2016

Został tydzień. Tydzień do jego wyjazdu, a on o moich uczuciach dalej nie wie. W sumie to i dobrze, bo on przecież wyjeżdża. To nic nie zmieni, jakbym mu je wyznała - i tak wyjedzie. 

Jest sobota i dzisiaj idę na babski wieczór z Mindy i Evą. Chłopacy też gdzieś idą, a z nimi Jasper. Ja i Mindy cieszymy się, że oni wyłapali dobry kontakt z nim.

- Nie powiedziałaś mu, co nie? - Mruknęła Min, kiedy popijałam cole. Siedziałyśmy w KFC.

- Nie. 

- Powinnaś mu to powiedzieć - Napakowała do buzi kęs sałatki z kurczakiem.

- On wyjeżdża, kurwa - Przewróciłam oczami.

Serce mnie kuje za każdym razem, kiedy muszę to wypowiadać albo myśleć o tym. Nie chcę. Nie chcę, żeby Alan mnie zostawiał. Chcę, żeby został przy mnie, nie jechał do tego pierdolonego collage'u. 

- Dzisiaj mam zamiar się najebać i zapomnieć o tym i o nim. Za tydzień go nie będzie - Spojrzałam na nią.

- Och, Mar... - Zmarszczyła brwi - Przestań, zachowuj się dojrzale.

- Nie powiem facetowi, co do niego czuje, to to dla ciebie niedojrzałość? On wyjeżdża.

- Niedojrzałe jest to, że chcesz się zachlać i zapomnieć o nim. Wiesz przecież, że to niemożliwe, skoro mieszkasz u niego w domu, a pokój ma obok ciebie. Poza tym masz na sobie jego kurtkę i mu jeszcze jej nie oddałaś, haha - Uśmiechnęła się radośnie.

Racja, jego kurtkę także sobie zatrzymałam, a on bez żadnego oporu mi ją oddał. Pachnie nim, jest wygodna, pachnie nim, to jest najważniejsze. Czuje się, jakby on był przy mnie, czuje się bezpieczna.

- Naszyjnik cały czas nosisz - Spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami w górę. 

- Bo to oczywiste, że go będę nosić - Zmarszczyłam brwi i wykonałam gest dłonią - Dostałam to od niego.

- Dziewczyno, jaka ty jesteś ślepa! - Złapała się za głowę - Nie widzisz tego, że mu na tobie zależy? Wiesz, jaki Alan był przed twoją przeprowadzką tutaj? Widziałam go na przerwach, widziałam jego akcje w szkole. Widziałam jego stosunki z dziewczynami! On nigdy tak dziewczyny nie potraktował jak ciebie. Zależy mu na tobie - Posłała mi stanowcze spojrzenie.

- Pociągam go fizycznie, Mindy - Spojrzałam na nią - Ja się z nim nigdy nie kochałam. Ja się z nim pieprzyłam. Może rozmawiam z nim na tematy, których on nikomu nigdy nie powiedział, no poza Jesse'em i Mattem, bo to jego przyjaciele od dzieciństwa, ale to nie zmienia faktu, że on coś do mnie czuje. Sam mówił, że będzie tęsknił za moim ciałem. On kocha jedynie moje ciało, a nie mnie. Mnie się nie da kochać - Wzięłam frytkę do buzi.

Mnie się nie da kochać. 

- Głupia jesteś, skoro tak uważasz. Nie chcę, żebyś cierpiała, zrozum to. Powinnaś mu to powiedzieć, a jak nic do ciebie nie czuje to co? Świat się zawali? On przecież wyjedzie i już nigdy go nie zobaczysz. Czemu nie zaryzykujesz? Boisz się być wyśmiana? Odrzucona? Marnie, w życiu zawsze są upadki, ale wstajesz i tak. Nie zawsze jest kolorowo. Przypomnij sobie chwile z nim jakie przeżyłaś. Pamiętam, jaka byłaś szczęśliwa, kiedy mi to mówiłaś - Uśmiechnęła się mile.

- Ich już nie będzie - Burknęłam - Wiesz jakie to uczucie być odrzuconym? Mindy, ty nie wiesz... Przepraszam, że to mówię, ale naprawdę ty jesteś od czterech lat w szczęśliwym związku. Nie masz pojęcia, jak cholernie ci zazdroszczę... - Spuściłam głowę w dół.

Tak, zazdroszczę jej tego. Zazdroszczę jej tego, że została pokochana za to, jaka jest. Za jej radość i szaleństwo. Za jej wrażliwość i delikatność. Troskę, jaką obdarowuję swoich bliskich, jak się o nich martwi, jak się cieszy razem z nimi. Mindy jest optymistką, którą kocham jak siostrę. Jesteśmy przeciwieństwami i to nas przyciągnęło do siebie.

- Marnie, kochana... Nie powinnaś tak mówić, skoro ty nie dopuszczasz do siebie nikogo. Co, jak właśnie ktoś czeka na ciebie? Ty także poznasz kogoś, kto cie pokocha za to, jaka jesteś, a uwierz mi, że naprawdę jest za co - Uśmiechnęła się do mnie szeroko.

- Chyba będę długo czekać na tą osobę - Prychnęłam i wytarłam ręce w chusteczkę - Idziemy? Eva czeka na nas.

- Umm, jasne.

Odniosłyśmy tacki i wyszłyśmy z KFC, kierując się do wyjścia, bo Eva czeka na nas przed centrum handlowym. Będzie nas zawozić do domu, a tam szykujemy się na babskie wyjście do klubu. Omijałyśmy sklepy za sklepami, a przy okazji czułam na sobie wzrok innych facetów, co było fajne. Lubie przyciągać uwagę, a bardzo często to się zdarza.

- Każdy cię obczaja - Mindy uniosła zabawie brwi w górę - Widzisz, nie trudno się w tobie nie zakochać! 

- Moim wyglądzie, a to różnica, blondyneczko.

Przekręciła tylko oczami i nie odezwała się już. Taka prawda, mój wygląd i ciało tylko pociąga, a nie ja cała, dlatego nigdy nie znajdę faceta, który pokocha mnie taką, jaką jestem.

Wyszłyśmy poza sklep i czekała tam na nas już czarno-fioletowo włosa. Że jej nie jest gorąco?! Cała ubrana na czarno! Glany, poszarpane rajstopy, czarna, rozkloszowana spódniczka, czarny gorset i na to przewiewna, czarna kurtka! 

- Nareszcie! - Krzyknęła do nas wyrzucając papierosa i depcząc go tymi ogromnymi butami - Co tak długo?

- KFC wołało - Zachichotała Mindy.

- Dobra szybko, bo Eric coś ode mnie chce... - Przegryzła wargę i poprowadziła nas do samochodu.

*

- Do zobaczenia! - Pomachała nam Mindy i zatrzasnęła drzwi.

Eva ruszyła, a ja odpaliłam papierosa, poprawiając kołnierzyk Alana kurtki. Kątem oka spojrzałam na jej dłonie. Były w bliznach od cięcia się.

- Dlaczego to robisz? - Wskazałam na blizny.

- A, to? - Wzruszyła ramionami - Tak jakoś. Pomaga wyładować złość.

- Oszpecasz się tylko - Zaciągnęłam się - Nie ma po co, masz ładne ciało i nie opłaca się przez głupie problemy cierpieć przez to. Po co to robić? Po co ciało ma przez to cierpieć? Nie rozumiem.

- Mówisz to tak, jakbyś to robiła sama i sama doszła do tego wniosku, że się nie opłaca.

- Nie prawda - Fuknęłam i przegryzłam policzek.

- Marnie, nie oszukasz mnie. Ja chcę być psychologiem, coś na ten temat wiem - Uśmiechnęła się.

- Czasami się zdarzało.

- Czemu? - Spojrzała na mnie przelotnie.

- Nie chcę o tym mówić. 

- Rozumiem, nie zmuszam.

- Mogę o coś zapytać? - Spojrzałam na nią.

- Wal śmiało.

- Dlaczego nie jesteś z Mattem, tylko z Erickiem? - Zaciągnęłam się.

- Matt zna moją sytuację, więc nie jest zły o to. Po prostu Eric... Ech, on nie ma gdzie się podziać.. Nie chcę go wyrzucać z domu, on nie ma nikogo. 

- Rozumiem. I tak Matt wyjeżdża do collage'u.

- No właśnie, dlatego teraz chcę nacieszyć się nim. A w ogóle czy coś między tobą a Alanem jeeest? - Uśmiechnęła się podejrzliwie.

- Nie - Odparłam.

- Nie oszukuj mnie. Obserwowałam cię i wiem, że to ten facet, w którym się zakochałaś. To ten, o którym mówiłaś mi za pierwszym razem, kiedy byłaś u mnie w domu.

- Nie - Cały czas trzymałam się swojej wersji.

- Ugh, Marnie! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Przecież jesteśmy przyjaciółkami!

Przyjaciółkami? Powiedziałabym, że bardziej ja i Mindy, ale nie sądzę, że mogłabym aż taką więź mieć też z Evą. Oczywiście nie uważam jej za kogoś, kto przebywa tylko z nami dlatego, bo zakochana jest w przyjacielu Alana. Lubię ją, bardzo, ale nie mam potrzeby mówienia jej wszystkiego. Wie tylko Mindy i chcę, żeby tak zostało. 

Poza tym Eva nie wie, że mieszkam z Alanem. 

- Nie jestem w nikim zakochana - Przeczesałam kosmyk włosów za ucho i zaciągnęłam się.

- Oj, Marnie... Głupiutka, słodziutka, naiw-

- Ej, kurwa! - Spojrzałam na nią - Eva, nie rozpędzaj się.

- Dobrze, przepraszam... Po prostu nie chcę, żebyś uważała, że nie możesz na mnie polegać. Lubie pomagać ludziom i słuchać ich, dlatego z problemami możesz do mnie przyjść. Marnie, ja naprawdę widzę dużo i gesty, rozmowy, ruchy ludzi oznaczają jedno - Spojrzała na mnie znacząco i zatrzymała auto - Przyjadę po ciebie o dwudziestej drugiej.

- Dzięki i... przepraszam - Uśmiechnęłam się do niej - Do wieczora - Pocałowałyśmy się w usta na pożegnanie.

Wyszłam z samochodu i zdeptałam papierosa na chodniku. Dochodziła już dziewiętnasta, dlatego mam trochę czasu. Weszłam do domu i od razu poczułam piękny zapach unoszący się w powietrzu, a dochodzący najbardziej z kuchni. Dora musiała zrobić coś przepysznego! 

- Wróciłam! - Krzyknęłam i zdjęłam buty. 

- Och, Marnie, skarbie. Alan wyszedł, a Tom z Lisą pojechali sprawy jakieś pozałatwiać - Gosposia wyszła przed kuchnie ze szmatką, o którą wycierała dłonie.

- Co tak pięknie pachnie? - Uśmiechnęłam się i podążyłam do kuchni.

- Ciasto upiekłam, chcesz kawałek? - Podeszła do wielkiej blachy z czekoladowym ciastem i polewą i pokroiła. 

- Tylko pójdę odnieść zakupy - Wskazałam na kilka siatek reklamówek z logami sklepów. 

Od trzynastej byłam z Mindy w sklepie i nakupiłyśmy od groma ubrań i innych biżuterii. Odetchnęłam z ulga, kiedy postawiłam reklamówki przed szafą i po kolei zaczynałam wyciągać ubrania i wycinać z nich metki układając do szafy w kostkę. 

Hm, Alan już poszedł do Jesse'a? Mieli tam imprezować, ale byłam pewna, że zaczynają też na dwudziestą drugą.

Nieważne, przecież to nie mój interes.

Nie interesuj się jego życiem! On za tydzień wyjeżdża!

Kurwa mać.

Szybko udało mi się wszystkie nowe ubrania i biżuterię dać na miejscu. Zeszłam na dół do Dory, która samotnie wcinała ciasto, co było dla mnie przykrym widokiem..

Ten dom taki wielki, taki bogaty, a jednak taki pusty.

- Można dotrzymać pani towarzystwa? - Dosiadłam się do staruszki.

- Och, oczywiście! 

- Co u pani słychać? Nie nudzi się pani ta praca? Nie czuje się pani tutaj samotna? - Wzięłam pierwszy kęs ciasta i po prostu się rozpłynęłam! 

- W domu i tak nic nie mam do roboty - Machnęła dłonią.

- A rodzina? - Spojrzałam na nią, jak gdyby nigdy nic zajadać się ciastem.

Zobaczyłam, że zaciska szczękę i odchrząka. Umm, nie wiedziałam, że jednak coś źle znowu powiedziałam...

- Nie mam rodziny - Uśmiechnęła się na przymus.

- Ja-tak-... Przepraszam... - Opuściłam głowę w dół.

- Skarbie, nic się nie stało! Po prostu w życiu bywa tak, że ludzie odchodzą - Uśmiechnęła się, ale teraz radośnie.

Tak, ludzie odchodzą.

A z nimi ktoś, kogo kocham.

- Coś wiem na ten temat - Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Przykro mi. 

- Nie, w porządku. 

I całą chyba godzinę obgadałam ze staruszką, aż do mojego pójścia do pokoju i przyszykowania się na imprezę. Dowiedziałam się, że miała męża i ma dwie dorosłe córki, który wyprowadziły się od niej już dawno. Mąż zginął w wypadku samochodowym. Córki od czasu do czasu ją odwiedzają, ale nie często, bo mają własne życie. Chociaż to dobrze, że odwiedzają ją. 

Trochę przykre to, ale przecież ludzie odchodzą, prawda? 

Skierowałam się do pokoju, ale jednak zawróciłam się, bo cholernie zachciało mi się pić. Zeszłam ponownie na dół i do dużej szklanki nalałam sobie aż po same brzegi wypijając to od razu. Nie mam pojęcia czemu nagle mnie tak wzięło, choć od chyba dwóch tygodni bierze mnie na takie picie. 

Wróciłam się do swojego pokoju i poszłam do łazienki zrobić sobie nowy makijaż. Przy okazji zadzwoniłam do Mindy i dałam na głośnik.

- Halo? 

- Hej, co robisz? - Zaczęłam nakładać podkład.

- Umm, maluję się - Prychnęła.

- Serio, hahaha? Ja też! 

- Nie gadaj! Też masz na głośnomówiący? 

- Hahahaha, tak! - Zabrałam się za nałożenie pudru.

Zaczęłyśmy gadać o głupstwach i chłopakach. O tym, jak oni będą się bawić, a jak my. Czy będą u nich dziewczyny, czy na pewno to będzie ''wieczór męski''.

- Przerwa na siku! - Zaśmiałam się i poszłam zrobić to, co mnie męczy. 

- Dobra, ja kończę, bo idę się ubierać, do zobaczenia laska! - Rozłączyła się.

Umyłam ręce i powróciłam do oczu podkreślając je czarną kredką i tuszem do rzęs. Nałożyłam na twarz fluid, dokładnie rozcierając go i usta podkreśliłam bordową pomadką. Powróciłam do swojego pokoju i otworzyłam szafę, wyjmując z niej czarną sukienkę, która składa się z rozkloszowanego dołu, obcisłej górze przypominając gorset, bo miała przeplatane od pasa do samej góry paski i kończyła się wstążką. Była na ramiączkach, które w szerokości miały z pięć centymetrów. Plecy były do połowy odsłonięte. Dopasowałam także wysokie, czarne szpilki, które sięgały mi do kolan. 

Spojrzałam na siebie w lustrze i jezu... Laska ze mnie! Wyglądałam seksownie! Buty idealnie podkreślały moje zgrabne nogi, a sukienka opinała się na mojej talii, która przypominała talię osy. Piersi także się podkreśliły, jak i szerokie uda. Wyprostowałam swoje długie, brązowe włosy, które sięgały mi do zapięcia od stanika i sięgnęłam na koniec po telefon.

Godzina 22:13

2 nieodebrane połączenia od Eva

1 nieodebrane połączenie od Min

- Kurwa! - Krzyknęłam i zerwałam się do biegu. 

Zabrałam ze sobą czerwoną kopertówkę wrzucając do niej potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. Nie usłyszałam, jak Dora także wychodzi z domu. Zakluczyłam drzwi i skierowałam się do Evy i Mindy, które czekały w samochodzie przed domem.

- Przepraszam dziewczyny! - Rzuciłam przejęta - Nie patrzyłam na czas.

- Wsiadaj i jedziemy się bawić! - Uśmiechnęła się Eva. 

- No oczywiście - Mruknęłam i uniosłam jedną brew w górę - Tylko my, zero facetów, babski wieczór! 

Wsiadłam do samochodu na siedzenia z tyłu. Odpaliłam od razu papierosa, a Eva puściła kawałek The Pretty Reckless ''My medicine''. Ruszyłyśmy prosto do klubu Extasy, gdzie podobno tam zawsze jest super.

*

Po pokazaniu legitymacji ochroniarzom zostałyśmy wpuszczone do pomieszczenia. Tłok, gorąca atmosfera, głośna muzyka, pijani ludzie, seks w kiblach, tańczące dziewczyny, które ocierały się o facetów - Tego było mi trzeba od dłuższego czasu, bo impreza u Ernesta mnie powoli przynudzała.

- Która godzina? - Spytałam.

- Dwudziesta druga trzydzieści osiem - Odpowiedziała Eva.

- Czas na drinki - Uśmiechnęłam się i ruszyłam do baru.

Dziewczyny podążały za mną i razem z Mindy zamówiłam Sex on the beach, a Eva mohito. Poleciałyśmy tak trzy kolejki, aż w końcu weszłyśmy na parkiet. We trójkę świetnie się bawiłyśmy, nawet bez chłopaków. Poza tym tylko ja mogłabym kogoś tu wyrwać, bo dziewczyny już miały swoich mężczyzn. 

Kręciłyśmy biodrami, wprawiając na dodatek w ruch całe ciało. DJ puścił remix piosenki Sweet Dreams, co dodawało jeszcze lepszej atmosfery. W całym klubie było ciemno i tylko nieliczne białe lampy w podłodze oświetlały całe pomieszczenie. Ludzie ocierali się nawzajem o siebie, dobrze się przy tym bawiąc.

- Spierdalaj! - Usłyszałam krzyk Mindy.

Spojrzałam w jej stronę i zobaczyłam, jak z otwartej dłoni przywaliła jakiemuś chłopakowi. Nie wiem co się stało, ale zdenerwowałam się. 

- Co się stało? - Podeszłam do niej.

- Za dupę mnie złapał i przycisnął do siebie! - Krzyknęła mi nad uchem kipiąc złością.

- Spokojnie, chodź się napić! - Złapałam ją za rękę.

Poprowadziłam ją do baru, a po chwili dołączyła do nas Eva. Zamówiłyśmy sobie trzy kolejki trzech różnych wódek. 

Miało skończyć się na trzech kolejkach, a skończyło na czternastu.

*

Siedziałyśmy przy wolnym stoliku. Mindy odpadała. Leżała oparta o sofę z włosami na twarzy i ledwo co się trzymała, a ja z Evą szalałyśmy na całego. 

Tak, najebałam się.

Usiadłam okrakiem na Evie i zaczęłyśmy się po prostu całować. Nie wiem czemu, tak samo wyszło. Całowałyśmy się zachłannie dołączając przy tym język. Przyznam, że ona świetnie całuje! 

Ale najlepsze usta miała jedyna osoba, która jako jedyna potrafiła mi dorównywać. 

Jak zwykle, to ja dominowałam w pocałunku. Eva wczepiła swoje dłonie w moje włosy i przycisnęła do siebie bardziej. Zaczęłam biodrami ocierać się o nią, co spowodowało u mnie tylko jedną rzecz - podniecenie.

Cholera, nie mogę tego z nią robić!

Złapałam ją za rękę i wkroczyłyśmy na parkiet, gdzie nie było aż tak dużo ludzi jak przedtem. 

- Wiesz, że jestem kuzynką Alana? - Krzyknęła mi nad uchem i zaczęła się ocierać o mnie.

Co kurwa?! Nie myślę teraz racjonalnie, ale... co kurwa?!

- Serio? Hahaha, nie wiedziałam. Zdziwię ciebie, ale ja mieszkam z Alanem w domu - Położyłam ręce na jej biodrach i sama zaczęłam krążyć swoimi.

- Wiem, mówił mi... - Wymamrotała - I jak z nim jest? Daje pewnie w kość jak to Alan!

- Jest zajebiście! Uwielbiam tego człowieka! - Krzyknęłam nad jej uchem.

Co ja wygaduję!?

- To go kochasz?! - Stanęła tyłem do mnie i zaczęła wywijać całym ciałem.

- Jak skurwysyn! - Uśmiechnęłam się.

Jestem w dupie.

Zajebiście.

- Widziałam to już od dawna! Marnie, nie ma szans, on wyjeżdża i tak! - Nachyliła się nade mną. 

Wiem o tym, kurwa. 

- Nie mów mi tego, ja o tym wiem. Ja dlatego nic z tym nie robię! - Stanęłyśmy w miejscu i zaczęłyśmy po prostu plotkować, a najgorsze jest to, że byłyśmy najebane. 

- Ej muszę ci powiedzieć, że zrobiłaś błąd, bo on ciebie też kocha! Rozmawiałam z nim i mi to mówił, że zakochał się! - Krzyknęła, a ja stanęłam w miejscu.

Co kurwa?

- To niemożliwe! On taki nie jest! - Pokiwałam przecząco głową.

- Jes-

Naglę ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. 

- Zatańczysz? - Usłyszałam jakiś męski głos.

Bez żadnego oporu zaczęłam się rwać do niego. Stanęłam do niego tyłem i zaczęłam się ocierać pupą o jego krocze, na którym po chwili pojawiło się wybrzuszenie. Chłopak odwrócił mnie do siebie i zaczęliśmy się całować. Byłam cholernie napalona i mogłam go przelecieć tutaj! 

Chwila, co Eva mówiła..? 

- Chodź, stawie ci drinki! - Krzyknął nad moim uchem.

Odwróciłam się do tyłu i dostrzegłam w tym rozmazanym świetle tańczącą Evę z jakimś mężczyzną. Powędrowałam od razu z nim do baru, gdzie zaczęły się drinki za drinkami i tak w kółko.

- To twoja koleżanka!? - Wskazał palcem przed siebie, a kiedy się odwróciłam, on gwałtownie obrócił się z powrotem do baru.

Przyglądałam się jak głupia tańczącemu tłumie, ale nie dostrzegłam Evę czy też Mindy. 

- Nie ma tam żadnej mojej koleżanki... - Wymamrotałam i spojrzałam na faceta z lekko przymkniętymi oczami.

Kurwa, jak ja się najebałam.

- Ach, myślałem - Uśmiechnął się.

- Bzykamy się czy co? - Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po kieliszek, który stał przede mną.

Ostra i gorzka ciecz za jednym zamachem została wypita przeze mnie bez skrzywienia się. To był chyba... dwudziesty ósmy mój drink..? Nie pamiętam. Facet przyglądał mi się cały czas. 

- Muszę iść do koleżanek... - Wstałam z krzesła prawie że upadając - Albo do Alana... - Wymamrotałam.

- Chcesz, możemy wpaść do mnie - Złapał mnie wokół talii.

- Chce do Alana... on jest boski, wiesz? Kocham go jak skurwysyn, a on mnie nie i to jest najgorsze... - Bełkotałam jak idiotka.

Co ja najświętszego wygaduję?! 

- Dobra, dobra, Alana, cholera wie kogo, będziesz mieć później - Rzucił groźniejszym tonem - Chodź, jedziemy do mnie - Złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.

Bez żadnego oporu się mu dawałam. Zaczynałam mieć obraz rozmazany, ale tak... tak dziwnie... Jakbym była na jakimś haju. Miałam ochotę tylko spać i nie robić nic. Byłam cholernie senna i w ogóle nie przeszkadzało mi światło, które przez lampę na ulicy rzucała mi się w  mocno oczy. Zostałam poprowadzona prosto do samochodu tego mężczyzny, którego nawet nie znam. 

- Gdzie jedziemy... - Kiwałam głową na boki, bo nie mogłam jej prosto unieść - Będzie tam Alan..? - Czułam, jak ktoś zapina mi pasy.

- Mogę być i Alan, i tak nie będziesz nic pamiętać.

Urwał mi się film.

*

Zaczęłam mrużyć oczy. Kiedy je wreszcie otworzyłam, dostrzegłam przed sobą jakiegoś faceta, który spał jak zabity. Gwałtownie odskoczyłam od niego, ale zorientowałam się, że jestem kompletnie naga. 

Co ja zrobiłam, kurwa...

Ja nie pamiętam nic, kompletna pustka. Serce zaczęło mi przyspieszać na samą myśl, jak ja się tutaj znalazłam. Rozejrzałam się po pokoju i byłam w jakiejś sypialni jedynie z łóżkiem na środku, szafkami nocnymi po bokach i wielką szafą przed nami. Zachciało mi się płakać. Prędko zeszłam z łóżka ubierając się w swoje ciuchy. Czułam, jak łzy same zlatują ze mnie. 

Miałam ostrego kaca, nie miałam w ogóle ochoty na jakikolwiek wysiłek fizyczny. Głowa mnie cholernie bolała i brzuch. Chciało mi się strasznie pić, ale nigdzie nie było wody. Kiedy byłam już ubrana sięgnęłam po kopertówkę i po prostu wybiegłam z tego mieszkania. Okazała się to kamienica i kiedy wyszłam na świeże powietrze, zamurowało mnie.

Za cholerę nie mam pojęcia gdzie ja jestem. Czy to New Jersey, czy chuj jakie miasto...

Co ja zrobiłam...

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro