Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34: Zazdrość

Louis

Chodziłem wokół bloku z Otisem, żeby piesek załatwił swoją potrzebę. Było ciepło, chociaż było rano. Minął tydzień, odkąd zgodziłem się na wyścig. Przez cały tydzień, któryś z chłopaków z naszej paczki zawoził Rozalie do szkoły i ją odbierał. Najczęściej byłem to ja lub Neteo. Dzisiaj zaczynały się wakacje i kończył się rok szkolny.
I tak jak się spodziewałem, Rozalia ani razu nie wyprowadziła Otiego na spacer. Opiekowanie się czworonogiem spadło na mnie.

Z tego co wiem, ojciec poinformował Robensona, iż się zgodziłem. Wyścig miał odbyć się za tydzień, dalej nie wiedziałem z kim i chyba się już nie dowiem. Cały czas trenowałem do ,,race without rules". Nie ważne, że byłem królem nielegalnych wyścigów, ale dalej ćwiczyłem do tych wyścigów. Te wyścigi nie odbywały się na tym samym torze co zwykłe. A na bardziej wymagającym, na tym torze jeden z zakrętów jest bardzo ostry i wymagający precyzji.

Była jeszcze jedna rzecz, którą muszę zrobić, ale się jej cholernie obawiam. Muszę powiedzieć Rozalii o wyścigu. Cała nasza paczka już wiedziała, tylko nie ona.

Wróciłem do mieszkania, zostawiłem w nim Otisa, a sam wyszedłem z niego i ruszyłem do auta. Wsiadłem do samochodu, ruszyłem w miejsce, gdzie zawsze odbywały się wyścigi. To tam trenowałem, a kiedyś to tam uczyłem się jeździć.
Umówiłem się z Neteo i Camem. Oni i Matt też kiedyś się ścigali w wyścigach, ale od kilku lat już się w to nie bawią. Pomagają mi wy przygotowywaniu się do race without rules.
Zaparkowałem obok samochodu Neteo. Wysiadłem, chłopacy stali obok auta Williamsa, paląc papierosy. Przywitałem się z nimi męską piątką.

***

Skończyłem trening z chłopakami, Cam musiał wracać już do domu. Jego sytuacja rodzinna nie była za ciekawa, więc nie mógł się spóźnić. Już nie raz chcieliśmy mu pomóc, ale on zawsze powtarzał, że nie chce naszej pomocy i poradzi sobie sam.

My z Neteo zostaliśmy jeszcze na torze, oparliśmy się o maskę mojego samochodu, odpaliliśmy fajki.

- Jak się czujesz, z tym że bierzesz udział w race without rules?- zapytał Net.

Wzruszyłem ramionami.

- Nie wiem- zaciągnąłem się używką.

- Rozi już wie?

- Nie- wypuściłem z płuc dym, kręcąc głową.

- Wiesz, że musisz jej powiedzieć?- spytał.

- Wiem.

- Nie wiem co was łączy, ale Rozalii zależy na tobie i to widać- oznajmił.- Co tak naprawdę czujesz do mojej siostry?

Westchnąłem, odwróciłem głowę w lewo, żeby patrzeć w oczy przyjaciela. Który już na mnie patrzał.

- Czuje do niej coś tak silnego, że nie mogę o niej zapomnieć- odparłem.- Chce też, żeby była bezpieczna- dodałem.

- Kochasz ją?

Spuściłem głowę.

- Ostatnio... Ostatnio zdałem sobie sprawę, że ją kocham- znowu spojrzałem na Neteo.

Nie odezwał się.

- Kocham Rozalie Williams, twoją cholerną siostrę- powiedziałem głośniej.

Neteo pokiwał głową, zaciskając usta w wąską linię.

- Okej.- Westchnął.- Nie będę wchodził wam w drogę, ale proszę cię, nie zrań jej. Ona na to nie zasługuje.

- Wiem. Jest dobrą osobą. Obiecuję ci, że zrobię wszystko dla jej dobra- oznajmiłem.- Dla niej, nawet umrę...

***

Jechałem po Rozalie, która umówiła się z Ellie w kawiarni. Do odebrania miałem tylko Roze, bo El odebrał Matt. A szatynka jeszcze została.
Zaparkowałem pod kawiarnią. Wysiadłem z auta, oparłem się o maskę i zacząłem palić papierosa. Drzwi kawiarni się otworzyły, a przez nie wyszła Rozalia z jakimś chłopakiem. Chłopak wyglądał na siedemnaście, może osiemnaście lat, nie więcej, miał niebieskie oczy, brązowe włosy i uśmiechał się zadowolony.

Krew w moich żyłach się zagotowała. Z miłą chęcią przywaliłbym mu w ten pierdolony uśmiech, za to, że klej się do mojej kobiety.
Bo odkąd popatrzałem w te brązowo-złote tęczówki wiedziałem już, że jest moja.
Chłopak przytulił Rozalie, a później odszedł w swoją stronę. Rozi podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy. Zacisnąłem mocniej szczękę na ten widok.

- Cześć- powiedziała radośnie.

- Cześć- odburknąłem.- Wsiadaj.

Wyrzuciłem używkę, przydeptując ją butem. Dziewczyna wsiadła do auta, a po chwili sam wsiadłem na miejsce kierowcy. Odpaliłem samochód i ruszyliśmy.

- Co ty taki nie w humorze?- spytała.

- Co to za chłopak?- spojrzałem na nią.

Rozi się zaśmiała. Nie wiedziałem, co ją tak rozbawiło.

- A więc o to chodzi? Jesteś zazdrosny- rzekła, uśmiechając się.

- Nie jestem zazdrosny, tylko...- zrobiłem przerwę.- Tylko nie chce, żeby jakiś szczeniak się do ciebie kleił- burknąłem.

Zacisnąłem mocniej ręce na kierownicy, a szczękę zacisnąłem.

- Nie musisz się martwić o Oliviera. To tylko przyjaciel- odparł.

Zaśmiałem się.

- Przyjaciel, któremu się podobasz- stawiałem na swoim.

- To tylko przyjaciel, taki sam jak Charlie, Cameron czy Matt- odparła.

- Charlie, Cam czy Matt wiedzą, że jak tylko spróbowaliby się do ciebie zbliżyć, w nie odpowiedni sposób, to by dostali niezły wpierdol- powiedziałem, spoglądając na dziewczynę.

Rozalia spojrzała na mnie karcąco.

- Jesteś dzisiaj nieznośny- odwróciła głowę w stronę szyby.

Westchnąłem.

***

Rozalia

Zdziwiłam się, bo nie zmierzaliśmy w stronę mojego domu, a w tylko Louisowi znanym kierunku.

- Gdzie my jedziemy?- spytałam.

- Na wzgórze, musimy porozmawiać- odparł Louis.

Po chwili zatrzymaliśmy się na naszym wzgórzu. Wysiedliśmy z auta, oparliśmy się o maskę BMW.

- O czym chciałeś porozmawiać?- zapytałam.

Westchnął już kolejny raz dzisiaj.

- Pamiętasz, jak byłaś w Bloody Devils i rozmawiałaś z Calvinem Robensonem- zaczął.

- Pamiętam. Wtedy Calvin gadał z twoim tatą i chciał coś od was w zamian za zniknięcie.

Nie wiedziałam czemu Louis i Michael tak bardzo chcieli, żeby ten mężczyzna zniknął, wiedziałam tylko, że Robenson coś kręci w ich interesach. Ale wydawało mi się, że było coś jeszcze na rzeczy.
Usiedliśmy z Louisem na ziemi.

- Ta. Tydzień temu Robenson skontaktował się z nami i zaproponował nam układ...- odparł.- Zgodziłem się na to, co zaproponował- dodał.

- Co zaproponował?- spytałam.

- Żebym wziął udział w wyścigu, z jego przeciwnikiem- rzekł.

- Przecież jesteś królem toru- zmarszczyłam brwi.

Nie widziałam w tym sensu, przecież to oczywiste, że Louis wygra. Bo on zawsze wygrywa.

- To nie taki zwykły wyścig, a ,,race without rules"- odparł.

- Wyścigi bez zasad?

Pokiwał głową.

- Na czym one polegają?- zapytałam.

- Wyścig odbywa się na bardziej wymagającym torze, jak sama nazwa wskazuje ,,wyścig bez zasad". Można strzelać, spychać i robić co się żywnie podoba- popatrzał w moje oczy.

Nie podobał mi się ten pomysł. Wiedziałam, że wy tych wyścigach Louis może stracić życie. A to oznaczało, że mogłam go stracić. Mogłam stracić mój mrok. Nie chciałam, żeby kolejna ważna dla mnie osoba odeszła. Wystarczyło mi już, że moja mama umarła w wypadku samochodowym. Dlatego nie chciałam, żeby Louis umarł w wyścigu. Zagościł we mnie niepokój, oraz strach.

- Powiesz coś?- spytał.

- Wiesz, że możesz umrzeć?- zadałam pytanie.

- Wiem.

Wyjął paczkę złotych marlboro, wyciągnął w moją stronę paczkę, proponując mi tym gestem papierosa. Przyjęłam używkę. Louis odpalił nasze papierosy. Zaciągnęłam się.

- Nie chcę, żebyś zginął- odparowałam.

Louis przyciągnął mnie do siebie, pocałował mnie we włosy. Siedzieliśmy tak, patrząc na zachód słońca.

- Promyczku?

- Tak, mój mroku?- spojrzałam w jego oczy.

- Co do mnie czujesz?- zapytał.

Zaskoczyło mnie to pytanie. Przypomniał mi się moment, gdy siedzieliśmy na łące, oglądając zachód słońca, wtedy zadałam Louisowi to samo pytanie.

- Nie wiem, ale jest to coś silnego. No i nie chce cię stracić, dlatego nie przekonuje mnie ten pomysł z wyścigiem- odpowiedziałam.

Chłopak nic nie odpowiedział.

- Louis, a ty? Co do mnie czujesz?

- Ja... Ja cię kocham Rozalio- oznajmił.

***

Siedziałam u Ellie w pokoju. Przywiózł mnie do niej Neteo. Musiałam porozmawiać ze swoją przyjaciółką, bo miałam mętlik w głowie. Odkąd Louis wyznał mi swoje uczucia do mnie, nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć i co o tym myśleć.
Po tym wyznaniu nic nie odpowiedziałam chłopakowi. A później po chwili ciszy poprosiłam Louisa, żeby odwiózł mnie do domu.

- Dobra. Opowiadaj- odparła blondynka.

Siedziałyśmy naprzeciwko siebie, położyłam się na plecy, patrząc na biały sufit. Westchnęłam.

- Louis za tydzień ma wziąć udział w wyścigu bez zasad- oznajmiłam.

- Wiem, Matt mi już o tym mówił- odrzekła.- Jak się z tym czujesz?

- Nie najlepiej, martwię się. A co jeśli zginie w tym wyścigu?- spojrzałam w zielone oczy przyjaciółki.

- Nie martw się. Louis jest królem wyścigów, zawsze wygrywa i nigdy mu się nic nie stało. Poradzi sobie, w końcu wie co robi- pocieszała mnie.

El położyła się obok mnie, przytuliła mnie. Wtuliłam się w jej drobne ciało.

- Dręczy mnie to. A najgorsze jest to, że wczoraj Louis wyznał mi, że mnie kocha- odparłam męczeńsko, wyplątując się z ramion przyjaciółki.

- Co kurwa?- pokiwałam tylko głową.- I co mu odpowiedziałaś?- spytała.

- Nic.

Zakryłam twarz dłońmi, jęknęłam.

- A kochasz go?- zapytała.

- Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie- odsłoniłam twarz.- Mam mętlik w głowie.

Bo Louis Leonardo Lee namieszał mi w głowie. 

************************************************************************

Hej mam nadzieje że rozdział wam się podobał. W komentarzach możecie napisać co sądzicie o wyznaniu Louisa i reakcji Rozali. 

Instagram: koliwia216_

Tik tok: koliwia216_books

Miłego dnia/nocy Koliwia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro