Rozdział 3: Te czarne jak noc tęczówki
Rozalia
Po kilku godzinach dojechaliśmy na miejsce. Ujrzałam drewniany nie za duży, nie za mały dom, z dwoma piętrami. Zaparkowaliśmy pomiędzy zielonym SUV-em a pięknym grafitowym BMW. Odpięliśmy pasy, wychodząc z auta, Charlie i Neteo zgarnęli z bagażnika nasze torby. Z torbami w trójkę ruszyliśmy do domku. Chłopcy położyli torby na ziemi, ściągnęliśmy wszyscy buty. Nagle Net się wydarł.
- Jesteśmy!- krzyknął mój brat.
Jednak nie dostaliśmy odpowiedzi.
- Dobra chodźmy do tych debili, bo oczywiście nie słyszą- przewrócił oczami.
Charlie zarzucił swoją rękę na moje ramiona, pociągnął mnie za sobą. Razem z blondynem weszliśmy do sporych rozmiarów pokoju, który robił za salon. Na kanapie siedziała dwójka chłopaków, jeden był blondynem z loczkami, a drugi za to był szatynem. Zapewne to kolejna dwójka z czterech kumpli mojego brata. A gdzie ten czwarty?
Szatyn i blondyn odwrócili się w naszą stronę. Blondyn wstał, ruszając w naszą stronę, a za nim ruszył drugi z chłopaków. Blondyn o niebieskich oczach przywitał się z Charliem męską piątką.
- To siostra Neteo- powiedział, zielonooki zdejmując rękę z moich ramion.
Chłopak, który przed chwilą witał się z Charliem, wystawił do mnie rękę.
- Matt- przedstawił się.
Podałam Mattowi dłoń. To o nim mówił Charlie.
- Rozalia- również się przedstawiłam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam, puściliśmy swoje dłonie. Matt miał blond loczki i niebieskie oczy, które przypominały mi niebo. Był też przystojny, tak jak reszta chłopaków. Bo muszę przyznać, że każdy z nich miał coś w sobie. Zauważyłam też, że niebieskooki ma na prawej dłoni tatuaż motyla.
Matt ruszył przywitać się z moim bratem. Szatyn przywitał się z Neteo i Charliem, później podszedł do mnie. Wystawił swoją dłoń w moją stronę.
- Cameron, ale mów mi Cam- powiedział uśmiechnięty.
Podałam mu rękę, uśmiechnęłam się, odwzajemniając jego piękny uśmiech.
- Rozalia, ale mów mi Rozi- odparłam.
Puściliśmy swoje dłonie. Cameron miał brązowe włosy jak mleczna czekolada, oraz brązowe oczy. Nie zauważyłam u Cama tatuaży ani kolczyków. Wszyscy kumple mojego brata byli umięśnieni, ale nie tak samo. Na przykład Charlie był o wiele mniej umięśniony od Matta.
Całą grupą ruszyliśmy w stronę dużej czerwonej kanapy. Przy podłokietniku usiadł Neteo, a ja obok niego. Po mojej lewej usiadł Charlie, Cam, oraz Matt. Zaczęliśmy wszyscy rozmawiać, zauważyłam, że Matt, Cameron i Charlie mają bardzo podobne poczucie humoru. Są przemili, przezabawni, głupkowaci, bił od nich nie do opisania klimat. Czułam się przy nich dobrze.
Matt na pierwszy rzut oka wydaje się poważny, ale jak pozna się go odrobinę bliżej, to naprawdę jest przecudownym i zabawnym chłopakiem. Za to Charlie jest kochany, reszta też, ale ten blondyn o szmaragdowych oczach jest jak takie słodkie dziecko. Mogę nawet powiedzieć, że skradł moje serce. Cam jest troszeczkę ciszy od chłopaków, ale tak samo jest zabawny, oraz miły. Przez ten krótki czas, nawet sporo się o nich dowiedziałam.
Matt ma dwadzieścia jeden lat i studiuje psychologie, czasami pracuje w warsztacie samochodowym, oraz interesuje się motoryzacją. Mieszka z Charliem, twierdzi, że mieszkanie z nim nie jest takie łatwe i czasami czuje się, jakby jego przyjaciel był dzieckiem. Tatuaż motyla na prawej ręce Matthewa, został zrobiony po pijaku po jednej z imprez. Dowiedziałam się też, że do tego tatuażu namówił go Charlie z Neteo, a jego tatuaż zrobił ich znajomy tatuażysta.
Natomiast Cameron jest najstarszy z kumpli mojego brata, iż ma dwadzieścia dwa lata. Studiuje medycynę, jednak nie jest w grupie z Neteo, bo jest w o rok starszej grupie. Dorabia w jednym z barów, w Santa Monica. Cam mieszka w swoim rodzinnym domu, ze swoimi rodzicami.
Historię o chłopakach, które mi opowiadali, słuchałam z przyjemnością.
- A później...- i wtedy już nie słuchałam wypowiedzi Matta, o tym jak uderzył jakąś dziewczynę w głowę przez przypadek z łokcia na korytarzu po jego wykładach i jak później umówił się z nią na kawę.
A to tylko dlatego, że przez drzwi tarasowe wszedł chłopak o czarnych jak węgiel włosach i o oczach czarnych jak noc.
Boże, te czarne jak noc tęczówki. Były PRZEPIĘKNE, cóż jak cały on. Czas jakby spowolnił, a jego ruchy były takie lekkie i zgrabne. Szedł w naszą stronę, z miną do nie nieodgadnięcia, biła od niego nonszalancja, a jego wygląd zwalał z nóg. Wyglądał jak upadły anioł, albo jak sam diabeł w skórze anioła.
Czarnowłosy chłopak był wysoki i przystojny. Miał na sobie czarne jeansy, oraz tego samego koloru bluzę z kapturem. Spod rękawa bluzy, na lewej ręce wystawały mu tatuaże, ale nie widziałam, co one przedstawiają. Na tej samej ręce miał dwa sygnety, jeden na wskazującym, a drugi na serdecznym w kształcie węża. Jego tatuaże odznaczały się również na szyi, gdzie dodatkowo znajdował się srebrny naszyjnik, który był schowany pod bluzę jednak trochę wystawał. Kiedy brunet szedł w naszą stronę, wydawało mi się jakby czas spowolnił, wtedy nie słuchałam już, o czym chłopacy rozmawiają. Tak jakby odcięło mnie od świata, tylko gdy spojrzałam w jego elektryzujące oczy.
Czarnooki przywitał się po kolei z chłopakami. Na początku przywitał się z Mattem, później z Cameronem, a na sam koniec z Charliem, oraz Neteo. Z wszystkimi przywitał się męską piątką.
- To moja siostra- odezwał się Neteo, do chłopaka stojącego przed nami.
Wzrok czarnych tęczówek spoczął na mnie, był przenikliwy, lodowaty, tak jakby przenikał moją duszę i serce. Nieco się speszyłam i nawet nie wiem kiedy wstrzymałam powietrze. To spojrzenie było przerażające, a z drugiej strony ekscytujące.
- Louis- rzucił obojętnie.
Obojętność, jaką emanował i to jak się wypowiadał, to było niepojęte jak można być aż tak lodowatym, oziębłym, niemiłym, obojętnym i poważnym człowiekiem.
- Rozalia- odpowiedziałam tym samym.
To Louis był czwartym z kumpli mojego brata, to o nim wspominał Neteo. Chłopak usiadł po mojej lewej obok Charliego. Teraz siedziałam pomiędzy moim bratem, a ośmielającym i nonszalanckim chłopakiem. Z jednej strony czułam, że się z nim nie dogadam jak z resztą przyjaciół brata, a z drugiej onieśmielał mnie swoją obecnością.
***
Wszyscy siedzieliśmy i rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach. Najmniej odzywał się Louis, a jak się już odzywał, to tylko z obojętnością w głosie i tak jakby był znudzony. Chłopacy popijali piwo oprócz mnie i Louisa. Tak szczerze brunet po mojej lewej trochę mnie przerażał.
- Ej obejrzymy jakiś film?- zapytał nieco wstawiony Charlie.
- Okej, czemu by nie?- rzucił Cam.
- Spoko, ale bez przekąsek, to bez sensu- rzekł Matt.
- Nie mamy żadnych przekąsek, więc ktoś musi po nie jechać- dodał Net.
Każdy przeniósł spojrzenie na mnie, oraz Louisa.
- Naprawdę?- spytał z oburzeniem Luke.
Zauważyłam, że chłopacy do Louisa zwracali się Luke, nie wiedziałam, dlaczego i tak naprawdę to mało mnie to obchodziło. Stwierdziłam, że jeśli czarnowłosy traktuje wszystkich z obojętnością, to ja też będę miała do niego taki stosunek.
- My jesteśmy już wstawieni, a ty i Rozi nie- wytłumaczył jak dzieciom Matt.
W tym samym czasie wraz z Louisem westchnęliśmy. Tak oto zostaliśmy skazani na swoją obecność, jak ja miałam to wytrzymać? W końcu Louis to dupek, który jest niemrawy, a do tego przerażający. Jak w ogóle taki ktoś jak on ma przyjaciół?
****************************************************
Hej mam nadzieje że rozdział się wam podobał, jak jesteście ciekawi co stało się w sklepie, to zapraszam do następnego rozdziału.
Instagram: koliwia216_
Tik tok: koliwia216_books
Miłego dnia/ nocy Koliwia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro