Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

- Marnie, poczekaj! - Krzyknęła moja matka, przy okazji szarpiąc mnie za ramię. - Wiem, że to dla ciebie coś nowego, ale daj szanse! 

- Kiedy wyjeżdżamy? - Odwróciłam się do niej i posłałam wrogie spojrzenie. 

- Jutro o dziesiątej rano... - Spojrzała na mnie przejęta. - Ale uwierz mi, że z Tomem się dogadasz. - Na jej twarzy namalował się miły uśmiech. 

- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?! - Wydarłam się na nią, bo to dla mnie coś nowego, naprawdę. - Ja go jeszcze na oczy nie widziałam, nigdy! - Podkreśliłam ostatnie słowo. 

- Skarbie... - Westchnęła z żalem. - Przepraszam... Ja wiem, że nie zawsze byłam dobrą matką, ale proszę cie, daj szansę, dobrze? - Uśmiechnęła się. 

- Zostawiając mnie na dziesięć lat jest mowa w ogóle o dobrej matce? - Spojrzałam na nią z kpiną.

- Nie wracajmy do tego, mówiłam ci już! - Rzuciła zdenerwowana. 

- Dobrze, że wyrzuty sumienia dalej cię męczą. - Uśmiechnęłam się do niej i poleciałam do swojego pokoju. 

- Marnie, błagam cię! - Krzyknęła w oddali, ale już ją zignorowałam.

Weszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami i dając mamie znak, że nie mam ochoty z nią rozmawiać. Nie pozostało mi już nic innego do roboty, jak spakowanie wszystko w walizki i spotkanie się ostatni raz z przyjaciółką. Było mi bardzo przykro, że opuszczam mój stan Michigan i przeprowadzam się do New Jersey. Nowego faceta mojej matki nie znam. Nie wiem jak wygląda, czym się zajmuję, czy ma syna, córkę, czy cholera wie z kim mieszka.

Wspominała mi czasami o nim, ale nigdy nie przypuszczałam, że ich związek zajdzie do takiej fazy, że będziemy musiały się do niego przeprowadzić! I w ogóle dlaczego ja?! Dlaczego my musimy tam mieszkać, a nie on z nami?! 

Gdy spakowałam wszystko do swoich walizek wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do mojej przyjaciółki Sary. Po kilku sekundach ta czarnowłosa dziewczyna odebrała.

- Sara... - Rzuciłam prawie z zapłakanym tonem.

- Marnie? - Odezwała się. - Coś się stało..? - Zapytała z niecierpliwością. 

Miałam łzy w oczach, naprawdę... Tak bardzo mnie serce bolało, że przyjaciółkę, którą znam cztery lata muszę opuścić...

- Ja się przeprowadzam... - Załkałam z płaczem.

- Co, kurwa... - Nie dowierzała. - Co ty gadasz?! - W jej głosie było słychać już płacz. - Nie rób mi tego! Nie rób se jaj! 

- Moja matka mi powiedziała, że jutro o dziesiątej się przeprowadzamy... - Pociągnęłam nosem. - Błagam, spotkajmy się...

- Marnie, proszę cię... - Zaczęła płakać. 

- Spotkajmy się o osiemnastej przy naszej knajpce. - Powiedziałam i wyciągnęłam chusteczkę z torebki, ocierając przy tym nosek i policzki z łez.

- Jasne, za niedługo będę i się nachlejemy tak, że nie zapomnisz tego nigdy! - Zaśmiała się przy płaczu. - Do zobaczenia. - Rozłączyła się. 

Zaśmiałam się sama do siebie, że tak już opić chcę mój wyjazd. Sara to wariatka jak ja, lubi poimprezować i korzystać z życia. 

Byłam ładnie ubrana, więc zmian nie potrzebowałam. Moja stylizacja składała się z czarnych, obcisłych spodni podartych na kolanach i trochę udach i szarej bluzki na ramiączka, która sięgała mi do pasa. Spakowałam potrzebne rzeczy do torebki i wyszłam z pokoju.

- Wychodzę spotkać się z Sarą, wrócę później. - Rzuciłam oschle do mamy i przekierowałam się do wyjścia.

- Marnie... - Moja mama wyszła z kuchni trzymając komórkę w dłoni, chyba z kimś rozmawiała. - Przyjdź najpóźniej o północy... - Spojrzała na mnie litościwie.

- Może. - Ubrałam na stopy białe adidasy i wyszłam z domu.

*

- Marnie! - Rzuciła się na mnie Sara. - Powiedz, że ty naprawdę żartujesz! 

- Nie... - Przytuliłam ją.

- Kurwa... - Przegryzła wargę i starała się nie płakać. - Gdzie? - Zapytała.

- Do New Jersey. - Odsunęłam się od niej i spojrzałam na nią smutnie.

- Tak daleko..? - Spojrzała na mnie przygnębiona. - Co powie Garry? Rozmawiałaś z nim? 

- Nie oczekuje od niego związku... - Skrzywiłam się i przekierowałyśmy się do knajpki. 

- Rozmawiałam z nim... - Rzuciła poważniejszym tonem. - On mi powiedział, że cię kocha... - Ściszyła trochę ton. 

- Co mnie to? - Wzruszyłam ramionami i usiadłam przy stoliku. - Mówiłam, że nie chcę się z nim wiązać. 

- Marnie, no! Wiesz, że mu na tobie zależy... Naprawdę nie obchodzi cię to? - Spojrzała na mnie. 

- Nie. - Spojrzałam na nią stanowczo.

- Cała ty... - Westchnęła. - Nie dasz sobie szansy...

- Drugi raz to słyszę. - Uśmiechnęłam się sarkastycznie. - Ale koniec! - Klasnęłam w dłonie. - Schlejmy się do upadłego! - Krzyknęłam. 

*

Zaczęłam szukać kluczy, ale ledwo co dostrzegałam w tej torebce. Kiwałam się na boki i wszystko było zamazane. Zobaczyłam, że światło na korytarzu się zapaliło, a przez szklane drzwi wejściowe zobaczyłam, jak moja mama kieruję się w moją stronę.Oparłam się o kolumnę, która podtrzymywała balkon nade mną i czekałam, aż drzwi się otworzą.

- Wiesz, która jest godzina?! - Wydarła się matka. - Piąta! - Spojrzała na zegarek, a po chwili na mnie. - Za pięć godzin wyjeżdżamy, a ty znowu pijana przyszłaś! - Otworzyła szerzej drzwi, abym weszła. 

- Dobra... Dam radę... - Wymamrotałam i przekierowałam się do swojego pokoju. 

Teraz tylko muszę pokonać te ogromne schody...

- Idziesz spać, a o dziewiątej cię budzę! - Krzyknęła i zniknęła gdzieś w korytarzu.

Wczołgałam się z wielkim trudem przez te schody i od razu co wchodząc do swojego pokoju upadłam na łóżko. Po kilku sekundach zapadłam w głęboki sen.

***

imię Marnie czyt. Marni 

NO HUHU, MARNIE TO WIDZĘ

NO HIHI, MARNIE TO ONA MA W ŻYCIU 

HIHIHI, MARNIE, HIHIHI

Jej imię to M-A-R-N-I

DZIĘKUJE :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro